Wiosna... 2012-04-17 18:56:32 Udało mi się właśnie zakończyć obowiązki zawodowe, albo inaczej udało mi się uznać, że na dziś zrobiłam wystarczająco. Ostatnie dwa tygodnie to była jazda bez trzymanki, w dodatku przed samymi Świętami spuściłam ze schodów komórkę z zapisanymi w jego pamięci kontaktami...no bo po co kopiować na sim. W rezultacie telefony odbieram teraz bezosobowym: "halo, słucham". A więc pracowałam, pracowałam i niemal przyrosłam do słuchawki telefonu oraz do klawiatury. Cudem udało mi się wyprodukować strawę na Święta, natomist kategorycznie odmówiłam goszczenia i bycia goszczoną. Uczestnictwo w świątecznych liturgiach (w tym długa sobotnia noc ze wszystkimi dzieciakami od 19 do 1 w nocy), spacery po lesie i zaleganie przed kominkiem z książką w jednej ręce a talerzykiem z ciastem w drugiej - tak spędzaliśmy świąteczny czas. Idealnie jak dla mnie. W ogrodzie czuć wiosnę, kocham te delikatne listki, ten wdzięk młodych igieł modrzewia, te nieśmiałe pędy piwonii, chciałabym móc poświęcić więcej czasu działaniom w ogrodzie w ziemi, ale doba pomimo moich sugestii zawsze tylko 24-godzinna. Dzieciaki z radością odnotowały powrót bocianów do gniazda przy remizie w naszej wsi. Jednym słowem wiosna. Z aktualności syn przyjęty został do gimnazjum, szkoła dziś opublikowała listę przyjętych. Niespodzianki nie ma, praktycznie cała jego klasa w niezmienionym składzie idzie dalej. Fajnie bardzo, bo to jest dobra ekipa. W najbliższym czasie podróżujemy: w weekend najbliższy odwiedzamy Płock, natomiast w przyszłym tygodniu dzieciaki ruszają na wycieczki: starsze 3-dniowe a Julka na 2-dniową. Matka korzysta z okazji i rusza do stolicy-wyjazd łączony z jednej strony obowiązki służbowe, z drugiej nie. Będzie okazja zobaczenia, jak mąż mieszka na wygnaniu.
|
|