Weekendowe poranki 2004-09-27 20:49:08

Odsłona pierwsza: sobota godzina przed ósmą rano, miejsce akcji sypialnia rodziców i na razie (już niedługo Majki). Tata wybył w celu zapełnienia lodówki czymś więcej niż tylko światłem, które jakoś zadomowiło się w dużej ilości. Mama czyni wszystko, żeby wyszarpnąć jeszcze trochę snu, bo oczywiście dzień wcześniej zamiast iść spać jak wszyscy mądrzy każą przed północą, musiała doczytać do końca: linijkę, rozdział, książkę (niepotrzebne skreślić).
Z łóżeczka Majki dobiega: "Mamunia scebelki wyjmij". Na szczęście pojawia się wybawienie-Pierworodny, który wyswobadza siostrę i oddalają się w krainę zabawek. Matka zakopuje się jeszcze głębiej w ciepłą kołdrę i oczywiście zasypia.
Po jakimś czasie w drzwiach pojawia się Kuba i szeptem pyta: "mama, ile mleko podgrzać?"
"30 sekund synku".
"To my sobie zjemy śniadanko".
Tata, wróciwszy ze sklepu zobaczył dwoje dzieci w piżamkach, siedzących przy fachowo nakrytym stole i zajadających płatki z mlekiem. Ech, dobrze mieć zaradnego pięciolatka.

Odsłona druga: niedzielny poranek. Desant do łóżka rodziców, słodkie ciepłe ciałka wtulają się, małe kolanka i łokcie rozpychają się na prawo i lewo. Jeden jedyny telewizor w domu stoi u rodziców w sypialni, więc Kuba przejmuje pilota i po chwili oboje gapią na Ziarno i śpiewają z Arka Noego.
Tym razem śniadaniem musieli zając się rodzice...

Trzecia pyrka... 2004-09-22 13:14:51

Jest dziewczynką, usg dwa tygodnie temu potwierdziło to, co czułam już od początku, że to mała kobietka. I przy Kubie, i przy Majce intuicja też mnie nie myliła...
Dziewczynka jest ruchliwą panienką, zwłaszcza ożywia się późnym wieczorem, kiedy mnie już oczy zamykają się z głośnym trzaskiem. Wczoraj udało mi się wreszcie wybrać na aqua- aerobic dla ciężarówek. Było fajnie, ćwiczenia głównie nastawione na ramiona, nogi i pośladki, zmęczyć to się specjalnie nie zmęczyłam, ale mięśnie czułam a o to chodzi. Mój znękany i dający o sobie ostatnimi czasy znać kręgosłup też skorzystał, więc za tydzień tez zamierzam się wyrwać z domu na godzinkę aktywności tylko dla siebie i Maleństwa.

Majka ostatnio wykazuje duże zainteresowanie lokatorką maminego brzucha, ścisza muzykę, bo dzidzia śpi i zadaje sporo pytań: a dzidzia ma łóżeczko? A piżamkę? A zabawki? A mamusię? A tatusia?
Często przychodzi całować brzucho, które coraz większe i większe; i będzie tak rosło jeszcze plus/minus 100 dni.

Niby nic... 2004-09-08 21:48:35

...się nie dzieje, a jednak dzieje się mnóstwo. Po tygodniu roku szkolnego wróciliśmy do rutyny.
Kuba w przedszkolu czuje się, jak ryba w wodzie, nie ma problemu ze wstawaniem rano, ochoczo budzi tatę, zmiata miskę mleka z płatkami, gdy ja jeszcze leniwie przeciągam się w pościeli i dosypiam. Przedszkolak pełną gębą, zadowolony i szczęśliwy, że może szaleć z kolegami.
żyję sobie do 15 jak z jedynaczką- Majka sporo czasu bawi się sama, gada na okrągło, nowych słów już naliczyć nie mogę, dziś było: na przykład, ale heca, ale numer. Nie ma krzyków, płaczu i wzajemnych kłótni o zabawki. Luz na całego, choć już nie długo...
Wielkimi krokami zbliża się ten wielki i nieunikniony, za którym nie przepadam, ale który jest konieczny...remont. Na razie praca koncepcyjna, sto pomysłów na minutę, bieganie po domu z miarą i sprawdzanie, czy wymyślone rozwiązanie może znaleźć zastosowanie (zwykle okazuje się, że potrzeba metra, półtora, albo kilku centymetrów więcej powierzchni) siedzimy i wertujemy "M jak mieszkanie", "R jak remont", "Cztery kąty", "Moje mieszkanie", katalog Ikea szukamy nowych pomysłów, główkujemy, rysujemy, dyskutujemy.
Dziś w nocy śniło mi się, że nie można było dojechać do sklepu z materiałami budowlanymi, droga rozkopana, zero parkingu i ludzie nosili cegły na ławkach, a ja wjeżdżałam samochodem na wstecznym pod stromą górkę do tego sklepu. Jak się obudziłam to się sama z tego śmiałam.

Poza tym półtora dnia nie było mnie w domu, bo znalazłam się w klinice na planowanych badaniach. Nie było źle, wyniki całkiem niezłe, Maleństwo już nie takie Maleństwo, ale całe pół kilograma młodego człowieka, serducho puka tak jak trzeba, kręgosłup piękny, nóżki i rączki ruchliwe. Jak zwykle podgląd usg dostarczył mi niesamowitego wzruszenia, odkrywania tajemnicy, uczestniczenia w wielkim cudzie.
Majka z Kuba bardzo za mną tęsknili, już nie mogli się doczekać mojego powrotu i zadawali tacie całe mnóstwo pytań niezwykle dociekliwych (to głównie Kuba).
Zostałam powitana i wyściskana przez moje dzieciaki, jakby nie widziały mnie co najmniej tydzień. Zresztą, ja pomimo zapewnień, że idę do szpitala odpocząć od domowego zamieszania też myślami byłam ciągle z nimi.

Po prostu sobota 2004-09-04 21:51:36

Mój mąż wyskoczył dziś rano z kolegami na ryby, ja nie miałam nic przeciwko temu, bo sama też miałam pewne plany. Oficjalnie nazywało się to zakupy a tak naprawdę to chciałam sobie popatrzeć jak Pascal po prostu gotuje. Markety w weekendy to nie miejsca, które uwielbiam odwiedzać z moimi dziećmi, więc zostały z babcią. A ja? Zakupy zrobiłam szybciutko (skromnie, co trzeba było tak naprawdę kupić przytargał wczoraj do domciu mój mąż) a potem stałam sobie i podglądałam, jak fachowcy robią pizzę i chłodnik z avocado. Słoneczko świeciło, tłumów nie było (czego się obawiałam), było sympatycznie, bo wszystko widziałam. Kuba z Majką też są fanami gotowania na ekranie (jak na smakoszy przystało) i programy z Makłowiczem czy Pascalem oglądają z takim samym zainteresowaniem, jak Bolka i Lolka, więc zorganizowałam im autograf Pascala na pamiątkę.

Przedpołudnie minęło pod hasłem zajęć w podgrupach za to popołudnie to była atrakcja oczekiwana od kilku dni: koncert Arki Noego.
Pogoda nam dopisała, było bardzo ciepło, więc postanowiliśmy zostawić samochód pod domem a ruszyć na koncert spacerowo. Majka została umieszczona na tatusiowych plecach w nosidle (na szczęście obyło się bez buntu, a różnie to bywa) a Kuba ruszył na rowerze- oczywiście już dwukołowym. Wędrówka była miła, Kuba radził sobie świetnie, matka-brzuchatka nawet się nie zmachała, choć tempo mieliśmy bardzo ostre. Z konieczności, bo wyszliśmy z domu zdecydowanie za późno. Spóźniliśmy się jednak tylko troszkę i wysłuchaliśmy koncertu do samego końca. Oczywiście nasi młodzi fani szczęśliwi, radośnie podrygiwali w rytm znanych im od dawna piosenek.
Koncert odbywał się w ramach Dni Pyrlandii, toteż na Łęgach Dębińskich sporo się działo, głównie gastronomicznie i straganiarsko, ale udało nam się ocalić stan posiadania w gotówce dzięki dużej ilości balonów od sponsorów, które uradowały nasze robaczki na równi z koncertem i zostały dzielnie przytargane do domu przez matkę.
Wycieczka była całkiem długa, wyliczyliśmy, że zrobiliśmy około 8 km- całkiem nieźle jak na jedno popołudnie.

info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31  
mój foto.dzieciak
Ta sama czapa
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: