Weekend-intensywnie 2011-12-11 23:27:01

Sobota upłynęła nam pod znakiem pieczenia pierników. Aby proces przyspieszyć, sprytnie ciasto przygotowałam piątkowego wieczora. Moja mama zajęła się cateringiem dla piernikotwórców i na czas przerwy technologicznej mieliśmy całą brytfankę gołąbków.
Siły były wzmocnione przez moją Szwagierkę z córką, więc było komu robić. Tradycyjnie największym zaangażowaniem wykazała się Majka, Julka robiła bałagan, zrzucała foremki, okruchami ciasta obsypywała okolicę, ale była dzielna, Olka, czyli kuzynka po kwadransie znudziła się i poszła sprawdzać, co tam w komputerze, Kuba przybywał głównie degustować gotowe wypieki. Ja nadzorowałam proces wypieku i obsługiwałam piekarnik i piernikofon (czyli komórkę z ustawionym na stoperze czasem pieczenia).
Zapodaliśmy muzykę około-świąteczną i dobrze było. Dekorowanie zostało zakończone wieczorem, nadal nie udało mi się załadować puszek piernikami, ale upływ czasu sprzyja mniejszemu zapotrzebowaniu na puszki.
Dziś pojechaliśmy na Stary Rynek raz w ciągu dnia zobaczyć jak ludzie z piłami, dłutami i innymi szlifierkami będą się znęcać nad bryłami lodu. Ambitnie się znęcali... Nie dotrwaliśmy do końca i efekty lodowego rzeźbiarstwa podziwialiśmy wieczorem, oświetlone. Pięknie się prezentowały.
Żeby nie było tak sielsko zaczynam kolejny tydzień z koszmarnym bólem gardła (tydzień temu o tej porze miałam mega gorączkę) i zapaleniem spojówek. Jak na rasowego pracoholika przystało do pracy pojechać muszę a po pracy na zebranie do szkoły. Jutro tylko jedno, za to we wtorek dwa.
Idę zakropić sobie oczy kroplami o szerokim spektrum działania, ma nadzieję, że rano będę jeszcze coś widzieć, wszak dojechać muszę ze wsi do miasto.

Komu co w duszy gra... 2011-12-09 18:10:36

Piątek jest dniem, który udało mi się wywalczyć jako home-office. Jak na razie dzielnie się trzymam i nie daję sobie odebrać tego przywileju.
Zasada jest taka: wszystkie raporty trzaskam choćby do trzeciej nad ranem z czwartku na piątek a w piątek jestem dostępna pod telefonem i mailem, ale generalnie jeżdżę na mopie. Chyba, że naprawdę się nie da. Dziś się nie dało, więc koty mam po kątach oraz inne takie tam tego (nie będę ujawniać, bo jak ktoś z szanownych czytelników bloga postanowi wstąpić z wizytą, to od razu tam zerknie ;-) )
W każdym razie miałam pozorną ciszę i kilka telefonów na raz, bo to taki czas i jeszcze trzeba było się kontaktować na bieżąco z biurem.
Za to teraz dźwiękowo budujemy przedświąteczny nastrój. Mąż wyciągnął ukochane płyty z muzyką okołoświąteczną i z głośników płyną subtelne gitarowe dźwięki Thoma Rotelli, córka starsza postanowiła pobić rekord w ilości kolęd, które przyswoi w grudniu w wersji na pianino, córka młodsza trenuje na flażolecie. Syn okopał się w pokoju bezdźwiękowo i czyta, lepiej nie czekać na jego aktywność dźwiękową, bo zwykle są to typowe dla nastolatków wrzaski na resztę rodziny.
Przeprowadzka dobrze nam zrobiła... przynajmniej nie mamy za ścianą, pod i nad sobą sąsiadów. A głośno to u nas jest!!!

Kiedy... 2011-12-06 19:21:55

Mam wrażenie, że ostatnio to słowo jest sponsorem moich zmagań ze wszystkim.
Po pierwsze mam zawodowe spiętrzenie spraw i dlatego codziennie słyszę: "na kiedy przygotuję? kiedy się spotkam? kiedy skończę? kiedy zacznę?"
Na minioną sobotę miałam plan wypoczywać na maksa, nie ruszać się z domu, delektować się ciepłem kominka i kolejnym tomem szwedzkiego kryminału. Plan był taki, po czym spojrzałam na kalendarz, przetarłam oczy, omiotłam wzrokiem kąty i to by było na tyle. Złapałam szmatę, płyny czyszczące wzięłam się do roboty i jeszcze współmieszkańców wrobiłam - także małoletnich. W ich przypadku zastosowałam manipulację potocznie zwaną szantażem: "jeśli nie posprzątacie porządnie w pokojach, za tydzień nie będziemy piekli pierników". Podziałało!!!
Sama nie jestem bez winy zadając sobie mnóstwo pytań zaczynających się na "kiedy".
Moje ulubione brzmi: "kiedy ja się wreszcie wyśpię?"
A dzieciaki w tym kontekście pytają: "kiedy pojedziemy na roraty, do Dominikanów?"
Jasne, pobudka o 4:30 jest świetnym pomysłem na najbliższą sobotę, jako dopełnienie późniejszych działań piernikowych. Walczę, walczę pomiędzy pragnieniem rorat a chęcią odespania zaległości.
Uwielbiam Adwent i chciałabym żeby trwał z jakieś dwa miesiące...
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31  
mój foto.dzieciak
Ciepło...gor±co
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: