Podejście 2007-07-31 20:07:35

Zawsze mi się wydawało, że podchodzę optymistycznie do życia, że przysłowiowa szklanka jest dla mnie zawsze do połowy pełna, że potrafię, jak Pollyanna znajdować w każdej sytuacji dobre strony.
Chyba należy to uznać za nieaktualne...
Połowa wakacji mija, pogoda nadal beznadziejna, zrobiło się do tego około 14 stopni. Wczoraj jak zaczęło padać około 16 tak lało do chyba 23, nawet dzieciaki w kaloszach nie mogły biegać, bo to nie był deszcz tylko ulewa.
Dzisiaj chcieliśmy zabrać towarzystwo na gokarty, niestety deszcz i kałuże skutecznie to uniemożliwiały. Na plaży siedzieć się nie da, bo wiatr głowę urywa, zresztą po sztormach z plaży mało co zostało. Na rowerach jeździć nie można, bo straszne błoto.
Powoli kończą mi się książki i wtedy to już naprawdę będzie ze mną źle.
Jeśli ma tak być, jak jest to ja już wolałabym być w domu... po raz pierwszy w życiu mam dość wakacji...


Ciągle pada 2007-07-25 19:09:19

Przyjechaliśmy w sobotę: wieczorem wybraliśmy się na plażę, potem ja spędziłam nockę przy laptopie, bo kończyłam pisanie raportów.
W niedzielę plany spacerowe popsuła nam mżawka, która stopniowo przeszła w deszcz a potem w ulewę.
W poniedziałek dla odmiany wiało i było zimno, ale wybraliśmy się na plażę, ja zmarzłam, ale dzieciaki szalały. Wczoraj rano padało, potem było lepiej, więc wybraliśmy się na spacer brzegiem morza, wieczorem zrobiliśmy ognisko z kiełbaskami, ale musieliśmy się ewakuować, bo...przyszła burza i ulewa.
Dziś od rana pada, dzieciaki latają w sztormiakach i kaloszach koło domu, powoli kończą mi się długie spodnie dla Julki.
Śpię i czytam...dziś w nocy oglądałam na allegro kalosze damskie.
Cierpliwość mi się kończy, chcę ciepła, słońca i morskich kąpieli. Czy to tak dużo?

Na wakacje, na wakacje... 2007-07-20 23:33:57

Jeszcze tylko kilka godzin i już będziemy szosa kierować się ku Wybrzeżu.
Każde z nich maluchów oczekuje wakacji w swój niepowtarzalny sposób.
Maja jest niesamowicie rozemocjonowana i aż ja nosi, Kuba mniej emocjonalnie podchodzi do sprawy, ale ma bardziej realistyczne podejście do wyjazdu: do swojego plecaka zapakował kilka gier planszowych, książki (w tym już trzeci tom przygód Harry'ego Pottera) "na wypadek deszczu".
Jula nie do końca wie, o co w tym wszystkim chodzi i pyta się, czy może jechać z nami. Gdy opowiadam jej, że będzie plaża i dużo piasku, twierdzi przekornie, że piasek będzie brudny, natomiast w morzu woda będzie za gorąca.
Ja też zapakowałam solidną porcję lektury i materiały do projektu, który w zasadzie skończyłam, ale zostały do napisania raporty na poniedziałek rano. Teoretycznie mogłabym teraz usiąść i pisać...teoretycznie. Pisałam już poprzedniej nocy, poszłam spać o trzeciej wstałam o szóstej. Gdyby nie końskie dawki kawy to pewnie bym nosem ciągnęła po ziemi.
Nie mogę się już doczekać ciszy, szumu lasu, fal i miękkiego piasku...

Następny odcinek blogowy nadawać będę z Wybrzeża Środkowego...
Trzymajcie kciuki za ładną pogodę :-)

Ciepło, cieplej, gorąco... 2007-07-16 23:21:53

Po kilku tygodniach, kiedy z nieba wyłącznie lała się woda, doczekaliśmy się lata w pełni tego słowa znaczeniu. Teraz też się leje, ale żar.
Nie pozostaje nic tylko jakoś sobie radzić, nie narzekać, bo znowu zrobi się siedemnaście stopni na kilka tygodni.
Wczoraj wyszliśmy na spacer, tzn. wsiedliśmy w samochód i postanowiliśmy jechać długo. Nad morze nie zajechaliśmy, ale można było trochę powodnikować.

Wodnik Szuwarek
foto


Wodniczka Szuwarka

foto


Szuwareczka okazała się być w wodzie zbyt ruchliwa i chlapiąca, zdjęcie po odsączeniu.

foto


Następnie udaliśmy się w małą podróż sentymentalną i pokazaliśmy dzieciakom, gdzie Pyrkowy Tata pobierał nauki w zakresie szkoły średniej. Na zdjęciu internat (ktoś wie, gdzie to jest i kim chciał zostać, jak dorośnie?)

foto

A dzisiaj rano, nie bojąc się upału zapakowałam dzieciaki do samochodu w towarzystwie dobrych kilku litrów płynów oraz kanapek i biszkoptów i pojechaliśmy zobaczyć, jak się miewają zwierzaki w zoo.
Z samochodu przesiedliśmy się na kolejkę-Maltankę.

foto

Jak się okazało nie tylko my zwiedzaliśmy zoo...

foto

Chodziliśmy sobie noga za nogą, często robiąc postoje na jedzenie i picie.

foto

I tak nam zeszło kilka godzin...
Dużo nie zobaczyliśmy, obiecaliśmy sobie, że na pewno po powrocie z wakacji powtórzymy wyprawę i odwiedzimy koniecznie Motylarnię i inne zwierzaki, do których dziś nie dotarliśmy.

Dwanaście 2007-07-09 12:31:53

Jutro Juliannie stuknie 2,5 roku. Już od trzydziestu miesięcy jesteśmy razem. Trudno uwierzyć...Niedawno przeglądałam moje stare wpisy z czasu oczekiwania na nią...
Z tej poważnej okazji Julianna została wcielona w poczet członków biblioteki dla dzieci. Dzisiaj ją zapisałam. Wybrała sobie cztery książki o Noddym.
Oznacza to, że każdorazowo na moją ekipę mogę wypożyczyć dwanaście książek. Wielbłąda poproszę do noszenia :-))

Wrócił 2007-07-08 22:25:01

Po godzinie 15:00 wyskoczył z autokaru: zarumieniony, roześmiany od ucha do ucha Kuba.
Baaaaardzo zadowolony z obozu, od wychowawców usłyszałam sporo miłych słów na temat mego dziecka (miód na matczyne serce), przede wszystkim wrażenie zrobiło szkolenie, jakie robił pani wychowawczyni z gry w szachy.
Towarzystwo klasowe niezwykle się ze sobą zgrało, okazało się, że pogodę mieli całkiem dobrą i często kapali się w jeziorze. Zapewniono im mnóstwo wycieczek, były ogniska, podchody i dyskoteki.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się nie martwiła, czy nie chodził głodny i brudny. W kwestii głodu to uzupełniał kalorie kupując sobie chipsy (złota wolność starzy nie kupują), z kieszonkowego zostało mu 50 groszy. W kwestii brudu, to nie wyglądał na niedomytego, ubrania zmieniał codziennie, a walizkę miał spakowaną tak, że mi szczęka opadła. Spodziewałam się skarpetek od pary, połowy cudzych ciuchów a było rewelacyjnie (no zidentyfikowałam dwie pary obcych gatek i jedną koszulkę kolegi Bartka).
Podobno wizja groźnego Sanepidu spowodowała, że chłopaki miały w domku idealny porządek, łącznie z butami ustawionymi równo pod łóżkiem.
Opowiadał na okrągło i wnioski są następujące: jedzie na następny wyjazd i wnioskuje o przedłożenie do co najmniej dwóch tygodni.

Od jutra nowa przygoda, czyli półkolonie w Domu Kultury

foto

"czekam na wiatr, co rozgoni..." 2007-07-08 00:47:21

Czekamy na:
-syna i brata który wraca już za kilkanaście godzin, który zatelefonował do nas słownie jeden raz, bo czasu nie miał więcej;
-słońce, ciepło i prawdziwe lato, bo ołowiane chmury, wiatry, burze i deszcze już mi zdecydowanie zbrzydły;
-na wyjazd nad morze, Majka liczy już dni na paluchach, gdy zaczynała odliczanie palców w obu kończynach jej nie starczało i musiała ode mnie pożyczać, teraz jest samowystarczalna;
-ja czekam na finalizację projektu, nad którym siedzę od miesiąca, a który powoli, zbyt powoli...
-i na kasę, bo bankomaty na mnie ryczą.
Tak sobie czekam, czekamy...

Z tekstem 2007-07-03 22:17:13

Julka jest bardzo rozgadana i rozśpiewana, jak nie śpi to gada, zadaje pytania, generalnie paszcza jej się nie zamyka.
Dla osób niezorientowanych niektóre teksty Julianny mogą być nieco...szokujące.
Na przykład Julka relacjonuje wizytę u pani doktor: "wies, byłam u doktol i pokazałam jej moją Pipunię". No właśnie, co Julka miała na myśli?
Ha! Lalkę z pomarańczowymi warkoczykami zwaną Pipi :-)
Zdrabnianie jest zdecydowanie na fali: jest więc także fafusia albo fafunia (czyli żyrafa), dzidziunia, ale jedna z lalek jest szorstko nazywana Zochą.
A co robią świeczki na torcie po zdmuchnięciu, proszę państwa?
To proste -one się dymają.

Tęsknota 2007-07-02 22:27:45

Najbardziej tęskni Maja, która z częstotliwością raz na godzinę, zadaje pytanie: "kiedy Kuba wróci?"
Julka też czasami zamyśli się i stwierdza: "Nie ma Kuby, pojechał na obóś, wlóci niedługo".
Natomiast delikwent, który nie dostał na wyjazd komórki (bo przewidywaliśmy, że 90% czasu będzie spędzał na rozgryzaniu wszystkich jej funkcji), za to dostał kartę telefoniczną... milczy. Znaczy, że mu tam dobrze i że nie tęskni jakoś drastycznie, bo umowa była, że w razie potrzeby prosi o możliwość zadzwonienia do domu.

Dziewczyny całymi dniami razem się bawią, mnóstwo razem czytamy i generalnie jest nieźle. Stanowczo ciszej. A wydawało mi się, że Kuba hałaśliwy nie jest...jednak troje dzieci to wcale nie o 1/3 decybeli więcej niż dwójka.

Gdy nie ma w domu... 2007-07-01 00:36:23

Wsadzenie do autokaru o godzinie 10:00 wcale nie spowodowało rozprężenia u rodziców. Kuba do końca zachowywał się, jakby nic innego w życiu nie robił tylko wyjeżdżał.
Niektórzy rodzice obozowiczów chwalili się swymi planami ("córka u babci, to my sobie teraz odpoczniemy...").
Ja po powrocie do domu złapałam za szmaty i szczotki, wysprzątałam kuchnię, łazienkę i kibelek, ugotowałam bigos. Odreagowanie?
Julka nie może tak do końca pojąć, co to jest ten "obóz", na który pojechał szanowny brat. Natomiast Majka żegnała się z Kubą ze trzy razy i kilka razy deklarowała tęsknotę za bratem.
Gdyby moje dwie córeczki na jeden dzień gdzieś beze mnie pojechały to...przewróciłabym chatę do góry nogami i wysprzątała dokładnie wszystkie kąty. Ale takiej możliwości nie ma... więc będzie posprzątane w miarę możliwości.
"Gdy nie ma w domu dzieci to jesteśmy niegrzeczni..." tylko w teorii...
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
wersja mêska...
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: