1 z 10 2007-09-30 22:51:34

Minął nam właśnie pierwszy z dziesięciu miesięcy roku szkolnego, czyli trochę bliżej do wakacji i do lata (przemilczmy, co będzie po drodze, te krótkie noce, szarugi, katary...).
W każdym razie podsumowanie pierwszego miesiąca wychodzi raczej na plus: dajemy radę organizacyjnie, pomimo moich częstych dni roboczych poza Poznaniem.
Kuba zalicza nowe zajęcia dodatkowe: w tym roku do szerokiego wachlarza doszły zuchowe zbiórki, nauka gry na flażolecie i więcej prób szkolnego chóru. No i lada moment zaczną sie przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej, co z wielu powodów napełnia mnie lekką paniką. A pierwsze zebranie dla rodziców "komunistów" już w najbliższy czwartek.
Maja oprócz baletu, który pokochała od pierwszej chwili zajęć, nadal rozwija się plastycznie w MDK i naprawdę fajne prace tam popełnia.
Poza tym zmieniła głębokość basenu i teraz ma "dwa_trzydzieści_w-najpłytszym_miejscu", była euforia na pierwszych zajęciach, był głęboki kryzys na drugich a teraz jest dobrze. Dzielnie uczy się kraula, grzbietowego i krytej żabki.
No i oczywiście Julianna, dziewczynka, która urodziła się, żeby zostać przedszkolakiem, rozczarowana, że w weekendy tam nie uczęszcza, wstająca o 4:30 z bojowym okrzykiem:"Ubraj mnie, idę do mojego psedskola, do mojej Anitki kochanej".
Pozostaje mi tylko życzyć sobie, żeby kolejne miesiące były przynajmniej tak dobre jak ten, albo lepsze (w myśl zasady, że lepsze jest wrogiem dobrego).

Jesień 2007-09-23 22:30:08

Wycisnęliśmy z jesieni tyle ile można. Generalnie jesień nastraja mnie melancholijnie, z tendencjami depresyjnymi, bo i dni coraz krótsze, rano ciemno, po południu ciemno. Zimno i trzeba zakładać na nogi rajstopy i skarpety i nie można ganiać w krótkim rękawku. Poza tym dzieciaki zaczynają smarkać, mnie zaczyna drapać w gardle.
Ale jak jesienny dzień wita nas temperaturą dwadzieścia stopni Celsjusza to jest dobrze i wtedy skłaniam sie do stwierdzenia, ze jak już ta jesień koniecznie musi być, to niech sobie będzie, ale tylko taka: złota, ciepła i słoneczna.
W sobotę pomknęliśmy do Kórnika, gdzie zbieraliśmy kasztany, orzechy, dymiące pałki wodne i obrzucaliśmy się liśćmi. Fantastycznie spędzony czas, dotleniliśmy się, wyszaleliśmy.
Dziś postanowiliśmy ruszyć w jedynym słusznym jesiennym kierunku, czyli do lasu na grzyby. Nie mieliśmy złudzeń, że dużo znajdziemy po sobotnich porannych, południowych i popołudniowych grzybiarzach oraz niedzielnych porannych. My dotarliśmy do lasu "skoro świt koło południa" i okazało się, że są!!! Nawet jeden dorodny borowik nam się trafił i dużo małych sympatycznych czarnych łebków.
Dokumentacja fotograficzna została wykonana, jednak wskutek rozmaitych działań na sprzęcie mogę obecnie korzystać tylko z niezbędnego minimum, zdjęć wstawić nie mogę. Jak długo, nie wiem...
Może jeszcze kiedyś je tu dorzucę...a może nie...

Skontrolowani 2007-09-19 23:37:55

W zeszłą środę mieliśmy umówioną wizytę, jednak zakorkowane z powodu Tour de Pologne miasto i zebranie w szkole, sprawiły, że odwołałam ją w ostatniej chwili. Udało się przełożyć na dziś wieczór.
Tydzień temu Maja lamentowała, że "ona chciała do cioci Madzi, że jej to przecież obiecałam..." i w ten deseń z pół godziny.
Gdy poinformowałam ma córkę, że  sprawa została przesunięta na dziś, zaczęła odliczać dni a dziś już od rana nie mogła się doczekać. Julianna oczywiście wierna naśladowczyni żywiołowych reakcji swojej starszej siostry również.
Jakiej to wielkiej atrakcji nie mogły się doczekać moje dzieci?
Wizyty u dentysty!
Entuzjazm nie opuścił ich nawet w gabinecie, gdzie wyrywały się,. które pierwsze siądzie na fotel. Zaczął Kuba i zaliczył przegląd bez problemu, jedyne wskazanie to wizyta u ortodonty i więcej cierpliwości przy szczotkowaniu.
Maja posiada ząbki malutkie, drobne, do tego zaczęły wybijać się jej szóstki i ściskają mocno resztę. Okazało się, że jako pierwsza skorzysta z borowania, bo pomiędzy czwórką a piątką pokazała się dziurka. Młoda nawet nie pisnęła, była dzielna niebywale, przy okazji pozbyła się górnej jedynki, która i tak wisiała już jej na ostatnim włosku. I nadal jest wielką fanką fotela stomatologicznego.
Na koniec rozsiadła się Julka, która nie chciała siedzieć na matczynych kolanach, tylko "siama". Pokazała paszczę, w której na szczęście wszystko białe i zdrowe, po czym zaczęła przeglądać szufladę w poszukiwaniu naklejek "za dzielność".
Dobrze, że wizyta u dentysty mieści się u nich w kategorii "atrakcja". Oby jak najdłużej!!!

Marzenie 2007-09-18 22:16:34

Było sobie marzenie...
Marzenie pojawiło się nie wiem nawet kiedy, ale było to chyba na etapie zeszłych wakacji. Zapewne wpłynęła na nie wizyta u znajomych, których córek nie było, ale w ich pokojach na ścianach wisiały piękne zdjęcia. Mnie też zachwyciły...
Cały zeszły rok słyszeliśmy o tym marzeniu.
Wczoraj się spełniło.
Majka pojechała na pierwsze zajęcia taneczne do Szkoły Baletowej. Moja dziewczynka w różowym body i różowych baletkach promieniała absolutnym szczęściem. Za tydzień jedziemy znowu, Maja już liczy dni.

Inspiracja 2007-09-16 22:56:57

W piątek zakończywszy część zawodową mojego dnia w domu zabrałam się za
szafę i zrobiłam ostrą czystkę w garderobie. Niektóre stroje pamiętały
jeszcze czasy początków mojej zawodowej drogi, wisiały, gniotły się i
kurzyły. Efektem moich działań były trzy worki do wyniesienia dla
Caritasu.

W mojej części szafy zapanował ład i porządek, w związku z czym w
sobotę od rana pogoniłam mego osobistego ślubnego małżonka, który
walczył jak lew o swoje t-shirty, które lata swej świetności przezywały
lata świetlne temu. Zgodziłam się na pozostawienie kilku z nich na cele
pt. naprawa samochodu lub porządki w piwnicy ;-) Kolejne trzy worki sie
uzbierały.

Pożegnałam tez oficjalnie lato i spakowałam letnie fatałaszki
dziewczynek i schowałam na górę szafy a ich miejsce na wieszakach
zajęła kolekcja jesienno-zimowa.

Potem zmieniłam lokal i ruszyłam w dzieciakowe książki i kolorowanki.
wszelkie przerobione materiały do ćwiczeń poszły na makulaturę a małe
książeczki z grubymi kartkami zaniesiemy do przedszkola.

Wieczorem przejrzałam jeszcze garderobę Majki, która w czasie wakacji
w  tajemniczy sposób zmieniła rozmiar z wiosennego 110 na 122. Część
bluzeczek przełożyłam do szuflady Julki a część spakowana czeka na
osiągnięcie odpowiedniej długości nóg. Skończyłam działania w okolicach
północy.

Dzisiaj o 12:30 bez większych trudności przekonałam Maję, która ze
znudzoną miną oglądała przygody Barbie Genevieve na zmianę kanału
telewizyjnego. Moje dziecię na sofie wmontowało mi się pod pachę i po
chwili usłyszałam komentarz: "a ty nam mówisz, że mamy bałagan!!! U nas nigdy tak nie wygląda", bowiem oglądałyśmy Perfekcyjną Panią Domu.

Po skończonym programie moja córka wzięła się za układanie książek
Julki na pólkach pod ławą- seriami, na co Jula zaproponowała, że umyje
telewizor. Dostała szmatkę i wycierała.

Po obiedzie z inicjatywy Majki zrobiłyśmy przegląd zabawek w skrzyniach i wszystkie niekompletne, popsute trafiły do kosza.

Późnym popołudniem wygnałam moje stado na rowery, a ja wykorzystałam wolną chatę i odkurzyłam i pomyłam podłogi.

Tak sobie myślę, że będziemy wspólnie co tydzień oglądać ten program, gdyż jego efekty są, nie da się ukryć, zauważalne.

Czasami... 2007-09-14 21:24:01

Tempo, które sobie narzuciłam powoduje zadyszkę.
Wydawać by się mogło, że fakt pobytu wszystkich mych dzieci w instytucjach sprawi, ze czasu mi przybędzie...na wszystko.
Zdecydowanie było to pobożne życzenie. Gdy o godzinie siódmej minut pięć przejeżdżam obok wielkiego billboardu o mamie w pracy i cierpliwości to ogarnia mnie pusty śmiech. U mnie działa to stanowczo na odwrót im więcej pracy tym tej cierpliwości mniej.
Terminy zaczynają się nakładać, okazało się, że jednak nie da się w tego popołudnia zaliczyć zebrania w szkole Kuby i przeglądu trzech młodocianych szczęk
Pretensje od średniej pociechy totalnie mnie wytraciły z równowagi.
Co najdziwniejsze to właśnie ostatnio Majka najbardziej daje mi w kość, upiera się, nie podejmuje rozmowy, zamyka się na argumenty ze swoim "bo chcę, bo tak".
Czasami nie jest kolorowo, gdy na zobowiązania zawodowe, nakładają się obowiązki domowe, gdy odbieram służbowe telefony po 18 i nie wiem, gdzie się mam schować, żeby przynajmniej usłyszeć, co się do mnie mówi.
Bo czasami właśnie mi brak cierpliwości...ze zmęczenia. I tej cierpliwości brak mi dla tych moich Pyrek.

Kwestia smaku 2007-09-10 16:05:51

Obie korzystają z tego samego jadłospisu.
Starsza na pytanie o przedszkolne jedzenie odpowiada, że jest niedobre i konsekwentnie olewa obiad  (wyjątek robi dla naleśników i ziemniaków), nie wygląda na niedożywioną.
Młodsza twierdzi, że przedszkolne jedzenie jest "pysne" i zjada wszystko: każdą zupę, każdą jarzynę, prosząc często o dokładkę. Wyjątkowo drobna, szczupła, większość spodni z niej spada. Co się dzieje z taką ilością pożywienia tego nie wie nikt...

foto


Wiele je różni, ale zdecydowanie łączy je wielka miłość do instytucji przedszkolnej...

Tak trzymać 2007-09-05 00:33:11

Nadal jest dobrze. Moja najmłodsza córka, najmłodszy przedszkolak w całym przedszkolu radzi sobie świetnie.
Bez protestów rano wstaje, ubiera się, spożywa miskę płatków z jogurtem.
Pozwala matce stukać obcasami i oddalać się na parking i do roboty.
Nie muszę gnać na złamanie karku, "żeby zaraz po obiedzie" odebrać dziecko. Gdy o godzinie prawie piętnastej pojawiam się w sali jest ich kilka sztuk, mogę ze spokojem wysłuchać relacji i nie musimy się spieszyć.
Podobno grupa się Julce fajna trafiła:samodzielne brzdące i nierykliwe.
Przedszkolny aniołek skrzydła zostawia w instytucji i w domu daje popalić, zwłaszcza Majce.
Ale to już zupełnie inna opowieść...

Jest dobrze 2007-09-03 21:22:20

Dziś rano odprowadzałam jednego przedszkolaka zaczynającego trzeci rok przedszkolnej przygody, ucznia, który po raz drugi rozpoczyna rok szkolny jako i mała przedszkolna debiutantkę.
O godzinie 7:30 w przedszkolnej szatni było cicho i pusto, nie było spodziewanych przeze mnie scen z dziećmi wiszącymi na matczynych nogach, nie było łkań, ani rozdzierającego wycia.
W sali dzieci bawiły się, nie było żadnego rodzica, zaczęłam mieć wątpliwości, czy trafiłam w dobre miejsce.
Julianna dała matce buziaka i w towarzystwie Majki udała sie do zabawek. Zanim wyszłam okazało się, że starsze roczniki od razu idą do swoich sal, żeby maluchy miały spokój. Przestraszyłam się, że Juli nie spodoba się rozstanie z siostrą, ale nie zrobiło to na niej większego wrażenia.
Maja miłośniczka przedszkolnego życia odfrunęła w podskokach do sali "Pszczółek", mam teraz prawdziwa Pszczółkę Maję.
Drugoklasista też ma już wydeptane przez siebie szkolne szlaki...
W czasie pracowitego, zagonionego dnia często myślałam o tej mojej najmłodszej córeczce, która przecież dopiero co zaczęła stawiać pierwsze kroki a tu już jest przedszkolakiem.
Gdy przyszłam ją odebrać bawiła się z dziećmi przy stoliczku a pani Anita była bardzo zadowolona. Młoda jest samodzielna, świetnie sobie radzi, zjadła całe drugie danie i dwie miseczki zupy. Nie płakała, nie pytała o mamę, bawiła się i była radosna.
 Na leżakowaniu nie spała (nie spało żadne dziecko), ale nie marudziła. Leżała i bawiła się przytulanką.
foto

Jutro wybiera się znowu.
Wymęczona była bardzo. W domu o siódmej zasnęła ledwie przyłożyła głowę do poduszki.

Pogoda nas dziś nie rozpieszczała. Po odbiór stada udałam się zaopatrzona w kalosze i parasole.

foto

Zaczęło się znowu 2007-09-01 22:23:38

Dla większości uczniów i nauczycieli rok szkolny zacznie się dopiero w poniedziałek. W szkole Kuby jest inaczej, dzięki temu my rodzice bez problemu możemy uczestniczyć w rozpoczęciu roku.
Obowiązki Kuby zaczęły się już wczoraj: dwie godziny próby scholi przed uroczystością, dzisiaj kolejna godzina. Efekt był naprawdę super! Kto słyszał musi przyznać.
Jakże inaczej czuliśmy się tym razem, w porównaniu z sytuacją z roku poprzedniego, kiedy wszystko było bardzo nowe i nieznane. Teraz miło było zobaczyć znajome twarze: nauczycieli, rodziców, wyrośniętych przez te dwa miesiące dzieciaków. Gdy uczniowie w klasie spotykali się ze swoją ukochaną panią Anią, na korytarzu i boisku plotkowali rodzice.
Dobrze wybraliśmy szkołę...
Po południu działania przebiegały dwuetapowo: najpierw udałam się do sklepu, aby szybko uzupełnić wyprawkę drugoklasisty.
Potem był długi spacer i lody na pożegnanie wakacji...

foto

foto

foto

Do ogrodu botanicznego

foto

foto

info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
Gwiazdorkówna
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: