Doniesiena 2010-01-28 12:12:10

Wypoczywający na swych zimowiskach mają się dobrze. Syn nie ma czasu na pogaduchy ze starymi, ale zadowolony donosi, że przydzielono go do grupy narciarstwa zaawansowanego, że jedzenie jest dobre, że prowadzą tradycyjną wojnę z dziewczynami, że jadą na basen do Bukowiny Tatrzańskiej. "No po prostu fajnie jest, no to na razie cześć!"
Córce Mai tata zrobił wczoraj niespodziankę i odwiedził ją, bowiem miejsce pobytu naszej latorośli jest na trasie powrotu z pracy. Majka zadowolona, realizuje się twórczo i szaleje na śniegu, dobrze, że w bagażniku wozimy sanki, bo jak się okazało braknie im trochę sprzętu. Ciepło w pokojach mają, warunki super.
Najmłodsza dni odlicza do powrotu rodzeństwa, ciężko jej się przyzwyczaić do bycia jedynaczką.
I jakby na to nie patrzeć ferie powoli ale nieubłaganie zbliżają się do końca. Śniegu dosypało, temperatura poszła w górę, więc pewnie poszalejemy w weekend zimowo z dziewczynami.

Złota wolność kuchenna 2010-01-27 12:37:40

Nieobecność nieletnich uświadomiła mi, że mogę sobie kulinarnie poszaleć. Jednostka małoletnia, która pozostała z nami wykazuje pewną otwartość na nowe smaki i zaskakuje gustami. Generalnie jest pierwsza przy stole i wyjada z talerzy rodzicieli. W ten sposób stała się miłośniczką śledzi w śmietanie, sałatki śledziowej oraz tatara. Natomiast reszta stada jest monotematyczna w kwestii zup rosół jest do przyjęcia i pomidorowa (tutaj Kuba jest zdecydowanym entuzjastą a Majka zje, ale bez zachwytów), brokułowa, cukiniowa jest zjadalna przez syna i najmłodszą latorośl. Jarzynowa, krupnik, ogórkowa, fasolowa, gulaszowa, kapuśniak pogardzane ze względu na dużą ilość warzywnych jednostek pływających.
W kwestii drugich dań: mięso i ziemniaki, najlepiej żeby był to kotlet schabowy albo z kurczaka, z warzyw surówki są ble, ewentualnie gotowana marchewka przejdzie. Ostatnio entuzjastycznie podeszli do pieczeni z dzika. Kolejna pozycja to spaghetti, najlepiej z banalnym sosem pomidorowym, Kuba akceptuje sos boloński i szpinakowy. Naleśniki, bliny i leniwe jedzą wszyscy. I pieczonego łososia.
Większość potraw uwielbianych przez moje dzieci nie specjalnie mnie kręci. Ja lubię kulinarne eksperymenty, kuchnie świata i jak ryba w wodzie czuje się na zagranicznych wakacjach, gdzie mogę poznawać nowe smaki.
Na okoliczność niegotowania dla dzieci szaleję w kuchni: w poniedziałek była chińszczyzna (Julianna po przedszkolnym obiedzie wciągnęła), wczoraj Pollo alla cacciatora, dziś kurczak z warzywami curry, na jutro mąż zażyczył sobie tradycyjnego gęstego krupniku, takiego, w którym łyżka staje. Na piątek jeszcze nic nie wymyśliłam, ale poszperam i będzie coś nowego, czego dzieci i tak by nie zjadły.

Jedynaczka 2010-01-26 11:17:42

Wykorzystuje swój wyjątkowy status w rodzinie jak może. Po powrocie z przedszkola zażądała kategorycznie wycieczki do IKEA na hot-dogi, odroczyliśmy do dziś. W związku z tym przydźwigała do sypialni stos literatury spod, którego prawie nie było jej widać i zażądała czytania, no właśnie, bo pod nieobecność rodzeństwa zamiast prosić Julianna żąda.
Od czasu do czasu informuje jak ona strasznie, bardzo i okropnie tęskni za Majeczką ("nie ma komu przywalić" pod nosem skomentował pyrkowy tata).
Wieczorem wywalczyła kilka dodatkowych bajek na kompie, po czym nie dała się namówić na spanie u sobie, bo "tam będzie taka samotna" i zasnęła u nas na łóżku, co chwilę przerywając mi moją własną lekturę.
Jak zasnęła została przetransportowana do swojego łóżka.
Rano dwie zimne stopy wbiły mi się w kręgosłup a w uchu zawibrował mi bynajmniej nie cichy szept: "która godzina? już trzeba wstawać? już jest w przedszkolu  śniadanko?" Była ósma, więc ze spokojem dotarłyśmy na czas, bo przecież do instytucji mamy dwa kroki i nawet nie miałam czasu poczuć, jak bardzo jest zimno.

Reszta stada wypoczywa: Kuba wczoraj doniósł, że jest świetnie, byli na sankach, na nartach i oglądali film.
Maja nic nie doniosła, ponieważ nie ma komórki, gdyby miała taką potrzebę to poprosiłaby o możliwość skorzystania panią wychowawczynię. Nie poprosiła, znaczy nie potrzebowała, znaczy jest dobrze :-)
A ja udaję się do kuchni produkować smakołyki.

Bardzo minus 2010-01-24 19:23:48

Jako miłośnicy ekstremalnych wrażeń wybraliśmy się wczoraj wraz ze swoimi dziećmi rodzonymi oraz jednym chrzestnym na spacerek z sankami w Rogalinie. Pięknie było: słońce świeciło, śnieg się iskrzył, ludzi nie było (bo komu się chce wychodzić z domu w taki ziąb?), baterie w aparacie szybko odmówiły posłuszeństwa, myśli mi zamarzały.
Ale trochę fotek popełniłam...

foto

foto

foto

foto


Po raz kolejny uświadomiłam sobie, że do zimy to nie jestem wcale przygotowana (no bo jej nie lubię): buty czasy swojej świetności mają już dawno za sobą, w rękawiczkach ręce mi marzną, bieliznę termoaktywną zawsze obiecuję sobie kupić i na obietnicach się kończy.
Dobrze, że mieliśmy ze sobą termos z gorącą herbatą z cytryną, dało się przeżyć.
Na tym jednak nie zakończyliśmy wczoraj walki z mrozem, o dziewiętnastej Kuba miał ostatnią lekcję narciarstwa: na stoku wraz z nim było słownie sześć osób! My jak my spędziliśmy tam 50 minut, ale chapeau bas dla pana instruktora, który był na stoku od dziesiątej rano i lekcja z Kuba była wczoraj jego ostatnią.
Syn wypróbował buty, narty i kijki wypożyczone na wyjazd. Idea była taka, że miał się z nimi zapoznać i umieć je rozpoznać wśród iluś  tam innych. Wieczorem pakowanie wielkiej walizki, zupełnie nowe doświadczenie, bo zupełnie inaczej pakuje się dziecko na wyjazd letni, a tu oprócz standardowych ciuchów, odzież narciarska, strój na basen, dużo tego było, ale udało się wszystko zmieścić, nawet kask się zmieścił.
Po dwunastej autokar ruszył; swoją drogą to absurd, żeby tak późno wyjeżdżać z Poznania w góry, jest pół do ósmej wieczór a oni nadal jadą... powrót też podobnie z wyjazdem w południe.
Dzisiaj już nikt nie był w stanie mnie namówić na wyjście na spacer. Popołudnie spędziłam z dziewczynami rozgrywając partie dawno zapomnianych planszówek. Potem pakowanie, tym razem do walizki oprócz ubrań trzeba było zmieścić słoiki, talerzyki, puszki, pędzle i ołówki - produkty do twórczości artystycznej.
Majka jedzie jutro przed dziesiątą, wraca w piątek, Kuba za tydzień. Stosik lektur na okoliczność nieobecności dzieciaków jest solidny, poza tym Julka wyraziła ochotę uczenia się pisania i czytania popołudniami, więc mamy też przygotowane do tego materiały (ze starym Elementarzem Falskiego).

Akcja zima 2010 2010-01-20 10:36:57

Nie docenia się instytucji przedszkolnej, która na okoliczność ferii zimowych nie zamyka swych podwoi. W zeszłym roku dziewczęta raźnie maszerowały do pobliskiej instytucji i pozostało mi  zapewnienie atrakcji pierworodnemu. W tym roku proporcje są inne...
Jak już od lat głoszę zimy nie lubię, odwilż ostatnich dwóch dni skutecznie mi o tym przypomniała (oraz minut dziesięć o 6:45) a wszakże póki co nie mam jeszcze okolicy do odśnieżenia, nie licząc pokrywy śnieżnej na pojeździe.
Ale do rzeczy: trzeba było zorganizować uczniom atrakcje a wszak wiadomo, że istnieją instytucje i osoby, które robią to profesjonalnie, ciekawie i z uśmiechem na ustach. I takim to osobom postanowilismy powierzyć nasze starsze potomstwo w godzinach 9:00 - 16:00. Jak się okazało już pierwszego popołudnia był to strzał w dziesiątkę, bo wszystko począwszy od zajęć skończywszy na obiedzie było super i Majka z Kuba przekrzykiwali się dzieląc się wrażeniami z całego dnia.
Dziś rano postanowiłam też dać coś od siebie w zakresie rozrywek i o ósmej rano stawilismy się na lodowisku (biorąc przykład z Monsterów). Lód jak marzenie, ludzi mała garsteczka - super warunki. Ja, matka tym razem nie obiłam grubego tyłka, za to syn zdecydowanie łyżew nie pokochał i coś czuję, że nieprędko pojeździmy wspólnie. Zdecydowanie preferuje narty i już nie może się doczekać kolejnej lekcji na stoku dzisiejszego popołudnia oraz oczywiście wyjazdu do Rabki.
Mnie czeka jeszcze trochę ostatnich zakupów na dzieciakowe wyjazdy i od poniedziałku Julkę czeka ekskluzywny tydzień z matką.

Podsumować czas 2010-01-15 22:06:04

I w tym roku piorunem skończyło się pierwsze półrocze. Ledwie były Święta, Nowy Rok a tu już oceny końcowe, ostatnie odpytywania i ferie...
Ale zanim ferie nastąpiły trzeba było odsiedzieć swoje na wywiadówkach, a jakże. Nie było opcji pt. tata tu, mama tam (tata przemieszczał się właśnie opóźnionym około 30 minut pociągiem relacji Warszawa Wschodnia - Berlin).
Najpierw zebranie w szkole Majki, gdzie mi się ciśnienie podniosło (i to nie bynajmniej z powodu wyników w nauce), potem wybiegałam z budynku modląc się w duchu, żeby po pierwsze nikt mnie nie przyblokował (bywa, bywa), po drugie, żebym z tego śniegu się wykopała. Na szczęście udało się i starczyło mi czasu, żeby przemieścić się z punktu A do punktu B (gdzie A to szkoła Majki a B szkoła Kuby).
U syna było na szczęście konkretnie i na temat, karteczka z ocenami nie zaskoczyła mnie: jest dobrze, jak powalczymy z niemieckim w drugim semestrze to będzie nawet lepiej niż dobrze. Po wprowadzeniu pani wychowawczyni na temat oceny wyjściowej ze sprawowania czyli poprawnej, nie miałam złudzeń, że moje niepokorne dziecię zostanie ocenione lepiej i tu się myliłam- na kredyt i piękne oczy zachowanie ma dobre.
Poza tym zdecydowana przewaga piątek, jedna szóstka i niewiele opuszczonych godzin, choć to Majka tym razem ma 100% frekwencji.
U pierwszoklasistki ocena półroczna nudna, wszystko umie, jak ma nie umieć, skoro przerobiła to już gruntownie w przedszkolu...

Od jutra zaczynamy luz blues i błogie nieróbstwo (jak już rozbierzemy choinkę, wyczyścimy akwarium, zrobimy zakupy itd...)

To niewiarygodne 2010-01-12 11:03:00

Sobota, już od rana zapowiada się wypełniona po brzegi. Rano wyjazd do Katedry na spotkanie flażolecistów (a tu zima akurat...) podziwiamy bajeczne okolice Ostrowa Tumskiego zasypane białym puchem, taką zimę to pamiętam w Poznaniu w zamierzchłych czasach podstawówki. Potem spotkanie z biskupem i flecikowe kolędowanie. Tylko czy wszyscy biskupi muszą głosić a nie mogą mówić po ludzku i czy trzeba tłum dzieciaków bardzo fajnie grających zagłuszać akompaniamentem organów?

foto

Szybki obiad w domu i ruszamy kontynuować zakupy narciarskiego ekwipunku. Jak się okazuje nie jesteśmy jedyni tacy pomysłowi i przy półce z kaskami i goglami odbywa się prawdziwe pandemonium. Cudem odnajduję kask w kolorze nieróżowym tylko męsko czarny, w rozmiarze Kuby, nie kosztujący majątku, gogle też się znajdują, na rękawice nie ma szans, na resztę nie ma czasu. Odstanie swego przy kasie powoduje, że zaczyna nam się spieszyć i to bardzo, bo w drugim końcu naszej metropolii zarezerwowana jest pierwsza narciarska lekcja. Mieliśmy być wcześniej, żeby dopasować buty i narty- jesteśmy na styk. Na szczęście instruktor bardzo fajny, od pierwszej chwili robi dobre wrażenie. Kuba przejęty, idą na mały stok, śnieg sypie okrutnie, do tego wieje, dobrze, że zdążyliśmy z goglami. Nam obserwatorom na stoku też by się przydały.
To co widzę, sprawia, że przecieram oczy: Kubie idzie naprawdę nieźle, bardzo uważnie słucha instruktora. Jest to zupełnie co innego od tego, co zostało mi w pamięci po poprzednich próbach narciarstwa sprzed czterech lat. Jest dobrze. Koniec lekcji z uśmiechem od ucha do ucha i pytaniem kiedy następne zajęcia i komplementy od pana instruktora. Ufff.

A w niedzielę pewna mała (no powiedzmy sobie szczerze, wcale już nie taka mała) dziewczynka obchodzi swoje piąte urodziny.

foto


Sto lat Juluś! samych dobrych dni, wielu przyjaciół, zdrowia, radości w odkrywaniu świata i czego tylko sobie zamarzysz.

Tort produkuję sama na specjalne życzenie, żeby był z jabłkami i bitą śmietaną, dziewczyny biorą na siebie część artystyczną i ozdabiają go żelkami.
Goście, nie do końca zapowiedzeni pojawiają się o 19 i rujnują plan naszej rocznicowej randki. Ech, dwanaście lat wspólnego bycia razem...szmat czasu.

żyjemy 2010-01-08 18:46:12

Naprawdę nie wiem, w jaki sposób zniknęło mi ostatnich kilkanaście dni.
Mam poczucie wiecznego bycia spóźnioną, lista zaległości i rzeczy do zrobienia nie robi się wcale krótsza, lecz wyciąga się do jakiś kosmicznych rozmiarów.
Przed Świętami zaliczyliśmy awarię systemu i przeinstalowywanie wszystkiego (no chyba jednak nie wszystkiego, skoro części programów mężu adminie jeszcze tu nie ma!!!).
Potem był czas pt. pełna chata, czyli wszystkie dzieci naraz w domu i każde z innym pomysłem na życie, co doprowadziło mnie do marzenia noworocznego pt. "dajcie mi wszyscy święty spokój choć na pół dnia".
Synu dostał prezent od chrzestnej w postaci wyjazdu na obóz narciarski, fajnie jest... Moim głównym zajęciem jest krążenie po sklepach i kompletowanie ekwipunku. Nie będziemy narciarzami, bo nie wyobrażam sobie wyposażenia całej naszej piątki w kurtki, spodnie, kaski, gogle. Kosmos jakiś!!!
Ale Kuba cieszy się bardzo i czekają go jeszcze przygotowania na poznańskim stoku, bo narty na nogach miał cztery lata temu, w zerówce i szło mu tak sobie.
My z Majką pozostaniemy przy łyżwach. Mai Gwiazdor wrzucił pod choinkę sprzęt, więc jeździmy na lodowisko. W Sylwestra też sobie wypożyczyłam łyżwy i po dwudziestu iluś tam latach stanęłam znów na tafli na początek zaliczając spektakularny upadek na tyłek. Do dziś czuję efekty :-( starość nie radość i dlatego wcale mnie nie cieszy ta zmiana cyferek w kalendarzu...
Do kołowrotu doszło załatwianie mnóstwa spraw urzędowych i wszystko wskazuje na to, że ten rok będzie rokiem wielkich zmian dla nas wszystkich. Podpisałam papiery i maszyna ruszyła, będziemy zmieniać adres, na starych śmieciach do czerwca.
W kwestiach zdrowotnych to znowu rok i kończył się i zaczął mało ciekawie: Kuba w poświąteczny poniedziałek postanowił zaliczyć anginę jeszcze raz a jego wierna siostra Julianna po dwóch dniach w przedszkolu w 2010 zachorowała bardzo oryginalnie...na anginę. Od wtorku do dziś prawie nie spałam, bo dziewczę odsypiało w gorączce w dzień a w nocy dawało czadu.
Co to my jeszcze mamy w planie? Jutro spotkanie flażolecistów w poznańskiej katedrze, jasełka w szkole, pewnie wywiadówki.
A ja to bym najchętniej poszła spać...
żadnych zdjęć nie mogę wstawić, bo nie mam czym ich zmniejszać...
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
to juz miesi±c...
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: