Opowieści o małych pyrkach

Tego mi zdecydowanie było trzeba. Gdy wreszcie pogoda ukazała swe piękne oblicze, wróciły mi siły witalne.
Pora było odrobić zaległości, czyli odkurzyć wreszcie chałupę, która w związku z mą przedłużającą się niemocą zarastała brudem oraz ogólnym nieładem.
Wyprawiliśmy Majce wreszcie domowe urodziny z tortem.


Korzystając z pogody więcej czasu spędzamy na zewnątrz z wykorzystaniem sprzętów jeżdżących (rowery, hulajnogi, wrotki, rolki). Znoszenie i wnoszenie tego sprzętu sprawia, że pewnie pod koniec sezonu pyrkowi rodzice będą się mogli pochwalić bicepsami godnymi Pudziana.

Po wyczerpującej jeździe zawsze jest czas na pełen relaks.



Gaszenie pragnienia



Mnie wreszcie udało się zmobilizować i pożegnać ubraniową zimę. Uporządkowane i spakowane zostały wszystkie grube kurtki, kombinezony, czapki, szaliki i rękawiczki. W kartonach pojechały do większej zaprzyjaźnionej piwnicy (bo w naszej to brakuje obecnie tylko miejsca).
W szafach zapanowały wiosna i lato. Co cieszy...

Od poniedziałku funkcjonujemy sobie w składzie zmniejszonym o jednego syna, zdobywającego szczyty Karkonoszy (oraz pewnie bardziej doliny).
W domu jest zdecydowanie ciszej, okazuje się, że to Kuba najbardziej wydziera się na siostry. Julianna postanowiła nadrabiać i wszystko usiłuje wymusić płaczem ("nie ze mną takie numery Brunner"). Jednak panienki też potrafią dać czadu.
Rano można sobie dłużej pospać, mało tego to ja budzę dziewczynki a nie na odwrót. O 7:45 komunikat o konieczności natychmiastowego opuszczenia łóżek jest przyjmowany z rozdzierającym jękiem ("ja się jeszcze nie wyspałam").
Nie muszę gotować obiadu z myślą o synu, który w szkole nie jada, więc możemy poszaleć kulinarnie.
Wyjście na spacer z parkiem maszynowym zabiera nam mniej czasu, ładowanie do samochodu również.

I coby nie pisać to strasznie za nim tęsknimy. Dziewczynki rano ucieszyły się, że to już dziś wraca szanowny starszy brat.

W tej kwestii to u nas nadal nieciekawie. U mnie zmiana pozostała jedynie w poziomie temperatury, bo teraz mam 36,2, poza tym rano budzę się z kluchą w gardle, kaszlę i mam wrażenie, że głównym zakupem są u nas pudełka chusteczek higienicznych 150 sztuk. Do lekarza nie pójdę, bo pewnie jak mi zajrzy do gardła to znów dostanę antybiotyk i znowu nie będę mogła jeść.
Mąż ma to samo, co ja miałam dwa tygodnie temu tylko bez atrakcji wysokich temperatur, no i musi chodzić do roboty, co też mu nie sprzyja.
Dziewczynki kaszlą i smarkają...tylko. Poza tym mają dużo energii do kłótni i bijatyk, więc chyba nie jest z nimi tak źle.
Kuba zmienił klimat na górski, ale jak wyjeżdżał był jedynym, któremu nic nie było. Oby mu klimat służył, choć pogoda w Karkonoszach mało atrakcyjna.

Godzinę temu pokiwałam Kubie, który pojechał zdobywać szczyty Karkonoszy w ramach Zielonej Szkoły.Wraca w piątek.
Wyjazd letni na szkolny obóz w czasie wakacji i wyjazdy z zuchami w czasie roku szkolnego sprawiły, że podeszliśmy do tego na totalnym luzie.
Trzymam kciuki za ładną pogodę, bo szkoda, żeby musieli siedzieć pod dachem i grać w warcaby zamiast korzystać z dobrodziejstw górskiego klimatu.
Teraz tylko główkujemy z innymi rodzicami, jakby tu "się pozbyć" naszych milusińskich latem i wysłać ich razem w fajne wakacyjne miejsce. I to wymaga dużych zdolności logistycznych.
Wakacje tuz, tuż...wierzyć się nie chce a planować trzeba :-)

Dzisiaj Twoje urodziny Majeczko.
Od sześciu lat jesteś z nami i upiększasz nam świat swoimi rysunkami, którymi z każdej okazji i bez okazji nas obdarowujesz, śpiewem, tańcem. Taka z Ciebie artystyczna dusza. życzę Ci kochanie, żeby Twój świat był  zawsze piękny kolorowy i żebyś nie bała się mierzyć wysoko.
Kocham Cię bardzo.


Obchody urodzinowe zostały odłożone w związku z koszmarną chorobą głównej organizatorki (czyli piszącej te słowa), która od czwartku zmaga się z rekordowymi osiągnięciami na skali termometra (ponad 40 stopni) i wylazła z łóżka tylko po to, żeby napisać te słowa.

W sumie spodziewałam się tego za jakieś 10 lat. Jednak o wiele wcześniej, bo już wczoraj w naszym domu zagościła legitymacja studencka i indeks mojego syna z pierwszym zaliczonym wykładem "Dlaczego na świecie jest tyle języków?"


W zeszłym roku podczas lektury "Uniwersytetu Dziecięcego" najpierw zazdrościliśmy dzieciom z Tybingi, że mają szansę na takie ciekawe zajęcia. Potem dowiedziałam się, że i Kraków podjął tę inicjatywę i oprócz wykładów odbywają się nawet zajęcia warsztatowe.
Od wczoraj i w naszym mieście działa Uniwersytet Uczniowski i wczoraj Kuba był na inauguracyjnym wykładzie. Student zadowolony, nie może się doczekać dalszego "studiowania", ja przez 45 minut w katakumbach uczelni, na wygodnej kanapie, z słuchawkami na uszach mogłam sobie poczytać.