Lato leśnych (i plażowych) ludzi 2006-07-31 19:31:23

Upały nad morzem nie przeszkadzają, mało tego, upały nad morzem są przez nas mile widziane. Temperatura powietrza stopni trzydzieści i trzy oraz morza dwadzieścia pięć to na plaży stan idealny.
O ile Kuba i Maja mieli juz wczesniej okazję korzystać z wielkiej piaskownicy, dla Julianny jest to tak naprawdę pierwszy na serio pobyt nad morzem, bo rok temu niemowlęciem bedąc łapki tylko w piach wkładała, jak rodzice odwrócili wzrok. W tym sezonie przebojem jest plywanie w kółku z takimi majtami, zabezpieczającymi przed wyślizgnięciem się smukłego dziewczęcia oraz dryfowanie na materacu.
Słownictwo też się poszerzylo: jest "babela" (czyli babka z piachu niszczona w ułamku sekundy), jest "pala" (czyli fala, na której się świetnie "guju-guju" (czyli huśta) i byl jeszcze "guja", czyli wujek, który juz niestety wyjechał razem z ciocią (tu wymowa jak najbardziej prawidłowa).
Jula po plazowych kamieniach porusza się wyginając z gracją swe 18-sto miesięczne ciało, stąd najnowsze przezwisko "Galaretka" (autorstwa wuja, czyli guja Igora).
Jesli nie korzystamy z atrakcji plażowych to wzywa nas las i tamtejsza zwierzyna drobna, starszaki przeżywają właśnie fascynację malutkimi żabkami, a także żukami, mrówkami. Tylko osy nie zyskały zwolenników, przeszkadzając nam we wszystkich posiłkach na świeżym powietrzu.
Dzisiaj Julianna zadebiutowała jako pasażer rowerowy, wybyli z tatą i Kubą na wycieczkę rowerową. Maja została z dziewczynami i ich sprawami lalkowymi.
Jutro w związku z prognozami planujemy wycieczkę na wydmy, w zeszłym roku byliśmy zachwyceni i obiecaliśmy sobie powtórkę.
I tak minał juz ponad tydzień pyrkowych wakacji nad morzem :-)), na szczęście przed nami jeszcze prawie dwa tygodnie błogiego lenistwa.

jutro 2006-07-21 23:30:46

Hasło na dziś brzmi: jutro.
Bowiem jutro zaczynaja się nasze wakacje. Już się nie mogę doczekać szumu fal, biegania boso po cieplym piasku, rybek w smażalni i lasu za płotem.
Nie tylko ja... są tacy, co z wrażenia zasnąć nie mogli...
Jak zwykle jestem w szoku ile może pomieścić bagaznik w samochodzie, jutro jeszcze doczepimy na tył rowery i wózek no i w drogę :-)

Obiad 2006-07-14 12:23:03

Przyznam się szczerze, że pod względem jedzenia moich dzieci nie należę do osob nadmiernie się zamartwiających poziomem ich apetytu. Są zdrowe, aktywne, a że ich menu nie jest zyt bogate. Cóż trudno, trzeba przeżyć.
W czasach przedszkola sprawa była prosta: Majka i Kuba tam zaliczali obiad, Julianna w tym czasie korzystała z uprzejmości producentów obiadków dla dzieci, ja mogłam gotować, to na co miałam ochotę, np. dania kuchni azjatyckiej, po ktorych zieje się ogniem niczym smok wawelski.
Sprawy się pokomplikowały wraz z nastaniem ery bezprzedszkolnej oraz odmową spożywania środków spożywczych ze słoiczków przez najmłodszą latorośl oraz upały i moja niechęć do działań kulinarnych.
Weźmy na ten przykład wczorajszy obiad: ziemniaki, fasolka szparagowa, jajko sadzone plus kefirek. Typowy zestaw na upalny dzionek.
A co zjadły moje dzieci?
Dziecko najstarsze: 6 z 10 kupionych na potrzeby kolacji ogórków małosolnych.
Dziecko średnie: 1 ziemniak i 1/2 surowej marchewki.
Dziecko najmłodsze: matczyny deser, czyli miseczkę czerwonych porzeczek z jagodami i malinami.
A dzisiaj znowu stoję w obliczu pytania, co wrzucić do gara...

Mówi się 2006-07-13 20:59:56

...czyli co mówi do nas Julianna mając 18 miesięcy.
Mama (wiadomo), taka (tata), baba (babcia), dziadzia (dziadek), jaja (Maja), uuba (Kuba), juja (jula), meniam (czyli wszystko, co związane z jedzeniem), piciu (picie), guju-guju (huśtawka), fafa (żyrafa), lewa (lew), alo (telefon), kak (tak), nie (wiadomo; to najbardziej ulubione ostatnio słowo).

Lato w mieście 2006-07-12 21:11:44

Nie powiem, żebym była jakoś specjalnie entuzjastycznie nastawiona do przebywania trójki dzieci w domu od rana do wieczora w towarzystwie tropikalnych temperatur. Liczę z niecierpliwością dni do wyjazdu nad morze i tylko to trzyma mnie przy życiu.
Nie jest łatwo, bo w czasie, gdy Julka sypia zwykłam zajmować się sprzątaniem, gotowaniem obiadu, albo po prostu miałam małą chwilkę dla siebie. Teraz jak Jula śpi jestem rozrywana pomiędzy: "poczytaj mi", "posłuchaj, jak czytam", "zagraj ze mną w Dżunglę", "ja nie chcę w to grać, ja chcę w Farmę" a próbą zajmowania się normalnymi domowymi sprawami.
Na szczęście odkryłam w pobliskiej bibliotece zajęcia w ramach "Lato z książką" i przez dwie godziny dwa razy w tygodniu Kuba z Mają szaleją gdzie indziej :-)
Poza tym po długich poszukiwaniach w bliższej i dalszej okolicy znaleźlismy plac zabaw, który jest w miarę bezpieczny dla Julki i znajdują się tam sprzęty, które ja interesują.
Teoretycznie mogłabym pojechać z nimi gdzieś nad jezioro, ale w praktyce nie byłby chyba najlepszy pomysł.
Ja chcę już nad morze...nad morze...nad morze...

18+1 2006-07-11 16:18:55

czyli 18 miesięcy i jeden dzień Julianny.
Stan na dzień dzisiejszy, rok temu miałam w domu półrocznego siedzącego dzidziusia, pół roku temu stawiające coraz pewniejsze kroki malutkie roczne dziecko. Dziś mam w domu małe tornado wspinające się na wszystko, co się da, ściągajace ze stołu, uciekające mi na spacerach, namiętnie pozerajace maliny, porzeczki z krzaczka (z łodyzkami!), jagody i arbuzy.
Za pół roku dwuletnia dziewczynka, jaka wtedy będzie?
Jak na razie jest to dziecko, które wymaga ode mnie najwięcej swoją ogromną aktywnością, o którego bezpieczeństwo najbardziej drżę...

A wszyscy myślą, że to takie niewiniątko...

Dla ochłody 2006-07-09 00:28:15

Weekend spedziliśmy w mieście nad szeroką rzeką, czyli w Płocku. Było gorąco, więc wykorzystywaliśmy wszelkie metody, aby się ochłodzić. Były wielkie zakupy kilkunastu litrów napojów chłodzących, aby nawadniać się od wewnątrz.
Były spacery z widokiem na Wisłę, były absolutne szaleństwa na rynku przy fontannie. Efekty oczywiście bardzo mokre, sukienki dziewczynek można było wykręcać. Julianna zachwycona. Poza tym było działkowe grillowanie oraz podlewanie ogródka i siebie przy pomocy węża ogrodowego i konewek sztuk dwóch.
No i spacer nad jezioro, gdzie Julka zaliczyła pierwszą w życiu kąpiel w tak dużym zbiorniku wodnym. Kąpiel totalną, bo wbiegała do wody jak szalona i padała na twarz. Musiałam ją szybko podnosić.
Teraz pozostaje nam w mieście zgrzewka mineralki i wanna pełna wody, bo upały podobno jeszcze nie odpuszczą w najbliższym czasie. Wyprawa nad jezioro w wersji ja plus troje nie wydaje mi się jakoś bardzo atrakcyjna, zwłaszcza po tym, co pokazała najmłodsza latorośl.

Skrawki 2006-07-04 22:37:18

Był kiedyś taki film z Winoną Ryder o kobietach, które szyły patchwork i przy tym wspominały swoją młodość, miłosne rozterki i dramaty. Jeśli dobrze pamiętam, tytuł został przetłumaczony jako "Skrawki życia".
Gdy patrzę na dzieci też chciałabym zapamiętać, utrwalić te skrawki ich dzieciństwa, naszego życia w tym właśnie momencie.

A oto dwa skrawki ze soboty:
Jesteśmy w Biskupinie, idziemy po chodniku ułożonym z desek. Deski koślawe, więc rozpedzona Julka co chwilę się potyka. Jarek mówi do niej: "Jula patrz pod nogi" na co Julka siada i dokładnie ogląda sobie podeszwy sandałków.

Scenka numer dwa na parkingu.
W sytuacji gdy młodzi za bardzo się rozbrykają i nie słuchają, mamy zwyczaj odliczać: raz, dwa, trzy. Gdzie po trzy nie ma już żartów.
W samochodzie na przednich siedzeniach siedzą Kuba i Majka i rozpracowują guziczki (radio, światła, wycieraczki etc.), przed samochodem usiłujemy z Jarkiem zmienić Julce pieluchę, ale ta ciągle ucieka nam z gołym tyłkiem.
Następuje odliczanie: "Raz, dwa trzy" na co z wnętrza samochodu dobiega głośny okrzyk: "Kto?"

Wenecja i Rzym 2006-07-03 21:35:18

...czyli sobota w podróży.
Najpierw miał być spływ kajakowy, po pierwszym entuzjazmie dotarło do mnie, że niektórzy będą sobie spływać, ale mnie przyjdzie czekac na chłopaków na brzegu i zapał nieco mi stopniał. Okazało się jednak, ze większej ekipy nie udało się zmontować, więc pierwszą wakacyjną sobote musimy sobie sami jakoś zorganizować.
No i ruszyliśmy Szlakiem Piastowskim, wychodząc z załozenia, że "cudze chwalicie...".
Po krótkiej wizycie roboczej u rodziny w Gnieźnie ruszylismy do Biskupina, gdzie nieco się rozczarowalismy, bo większość chałup była pozamykana, natomiast na tym, co było zaprezentowane chciano zarobić maksymalnie. Dziecko mogło pobawić się kulką gliny za jedyne 5 zł, bez wypalania.
Większą atrakcją okazało się podziwianie pociągu wąskotorowego, który kursuje do Wenecji :-).
W drodze do Poznania przejechaliśmy także przez Rzym (oczywiście musielismy zrobić sobie zdjęcie pod tablicą z nazwą tej wsi). Wstąpiliśmy też na pola Lednickie pokazać dzieciom Wielką Bramę-Rybę.
Wróciliśmy do domu opaleni i pełni wrażeń z 2 kilogramami czeresni kupionych po drodze.
Już planujemy wyprawę na najbliższy weekend...jedziemy do Płocka :-)
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
pełna wanna
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: