Śmiech ze łzami wymieszany 2010-11-29 11:13:11

Wystartowaliśmy z piernikami prawie według wcześniej założonego planu. Co prawda produkcja ciasta z 1,5 kg zakończyła się w późnych godzinach porannych, ale...
Potem syn poszedł spać. jak się zasypia o czwartej a wstaje o siódmej to moja reakcja na synowe "wcale nie jestem śpiący po prostu mam zły humor" była zdecydowana. Doszliśmy do punktu, gdzie Kuba maksymalnie się na mnie obraził, odwrócił plecami do ściany i nakrył narzutą. Po 5 minutach spał jak suseł.
Wykorzystaliśmy obecność mojej kuzynki- ulubionej niani i wyskoczyliśmy na "krótkie" zakupy do znanego szwedzkiego przybytku meblowo-dodatkowego.
I tak nam zeszło...
Ostatecznie za pierniki zabraliśmy się wieczorem a skończyliśmy zdecydowanie w nocy. Dekorowanie na razie zostało odłożone.
Ranem powitał nas bielą, słońcem, widokami zapierającymi dech, las wyglądał jak z bajki. Pierwszy śnieg, pierwsza niedziela adwentu, na kominku zapłonęła pierwsza adwentowa świeca.
Po południu okazało się, ze to nie będzie radosna i beztroska niedziela.
Nadszedł czas pożegnania się z Sagą, ponad dwunastoletnią seterką mojej szwagierki. Dla dzieci pies od zawsze w rodzinie, dla nas też wiele wspomnień, jej beztroski, radości, długich spacerów, wspólnych wakacyjnych wyjazdów, opiekowania się nią pod nieobecność właścicieli.
Trudno jest pożegnać się z przyjacielem, który jedzie do weterynarza, aby wrócić do wykopanego między świerczkami w zmrożonej ziemi dołu. Wszyscy płakaliśmy, jak Jarek znosił sunię, która nie miała już siły ustać na nogach...
Patrzyłam jak różnie moje dzieciaki radzą sobie z żalem, smutkiem, zwłaszcza jak Majka musi usiąść i rysować.
Dziś spojrzałam w kuchni na kawałek mydła, który tydzień temu porwała mi spod zlewu Saga i przegryzła na pół. Smutno...
Decyzja o własnym psie odsunęła się. Dzieciaki nie chcą teraz i doskonale je rozumiem.

200% 2010-11-26 16:45:44

Wiem, że bywają ospy łagodne, ot kilka krostek i po sprawie. Mnie nie dane było przeżyć ospy łagodnej, siedem lat temu mieliśmy mega ospy razy dwa (Maja, roczna dziewczynka była smarowana pudrodermem przy pomocy pędzla, bo niewiele było powierzchni ciała bez śladów).
Julki ospa też zaczęła się z wysokiego C, krostki wszędzie, wycie, płacz i zgrzytanie zębów na szczęście tylko do środy, bo już miałam dość. Od wczoraj wychodzimy na prostą, śpimy w nocy i próbujemy nie umrzeć z nudów w dzień.
Jest rysowanie, malowanie, pisanie, pieczemy muffinki na szkolne imprezy starszego rodzeństwa: najpierw Andrzejki w klasie Majki a dziś nocowanko klasy Kuby w szkole (na osiemnastą muszę syna zawieźć do szkoły a odbiór jutro o (help, help) ósmej rano.
Jednak tęsknota za przedszkolem jest wielka a pewnie czeka nas jeszcze jeden wspólny domowy tydzień.
Jutro coroczna akcja pierniczki, poza tym uświadomiłam sobie, ze nasza ukochana adwentowa "Tajemnica Bożego Narodzenia" jest gdzieś w kartonie w garażu a adwent już tuż tuż.
Teraz muszę przekopać garderobę i odnaleźć karimatę dla syna, bo potrzebna natychmiast.

Ospa 2010-11-21 23:11:17

Tośmy się wreszcie doczekali. Najmłodsza obsypana, zdiagnozowałam ospę. Ostatni raz przydarzyła się prawie osiem lat temu, wiosną, najpierw Kuba przedszkolak z najmłodszej grupy a po dwóch tygodniach roczna Majeczka. Wtedy jazda była ostra, bez trzymanki; upał na dworze i jakieś astronomiczne ilości krostek.
Jak będzie z Julianną się okaże. Przejęła się bardzo, głównie dlatego, że nie pójdzie do przedszkola i to raczej dłużej niż kilka dni. Majka i Kuba też się przejęli, bo mieli plany towarzyskie a niewiadomo, czy towarzystwo "już przechodziło".
Ja się przejęłam z innego powodu, dziś byliśmy na mszy świętej dla rodzin dzieci przygotowujących się do wczesnej komunii świętej a tam tyle było takich małych i mniejszych maluszków i kaplica niewielka. Ile za dwa tygodni zachoruje?
W najbliższym czasie radio nie będzie mi potrzebne, Julka z pewnością mi je zastąpi. Póki co poza krostkami to tu to tam nie ma innych objawów... Czeka mnie realizacja programu zerówki oraz zapewnianie atrakcji podczas nieobecności starszego rodzeństwa.

A chłopaki... 2010-11-17 21:51:02

...jak to prawdziwe chłopaki ... na meczu.
Pojechali do Poznania na stadion miejski. Ja wczoraj ignorantka zapytałam: "a z kim Kolejorz gra". I zostałam zgromiona wzrokiem i słowem: "jaki Kolejorz! Reprezentacja gra z Wybrzeżem Kości Słoniowej".
Jak już zajęli miejsca na trybunie to dzwonili, że jest świetnie, lepiej niż w telewizji (hehe pewnie, że lepiej biorąc pod uwagę, że z telewizora nie używamy wcale).
Majka jest oburzona, że nie została wzięta pod uwagę przy zakupie biletów.
Generalnie dziewczyny pod nieobecność brata postanowiły wypełnić lukę i dać mi w kość. Jedna ma focha a druga bunt, czemu nie.
Ja się zaszywam w sypialni ze smakowitym stosikiem z książkami i czasopismami.

Frywolitki 2010-11-16 11:36:30

Zobaczymy...
Historia jest długa, frywolitkowe koronki robiła moja kochana babcia. W dzieciństwie nauczyła się prostych koronek i pamiętam, jak narzekała, że nie potrafi wykonywać bardziej skomplikowanych wzorów.
Mnie stale wydawało się, że mam jeszcze czas, zawsze były inne ważniejsze sprawy. Nie zdążyłam i od siedmiu lat nieustannie żałuję...
Znalazłam 3-godzinny kurs podstaw, zapisałam się, do towarzystwa zabierając jeszcze kuzynkę. Nie było łatwo, ale przyswoiłam technikę wykonywania słupków i pikotków. Mój mąż miał ubaw, że w trzy godziny zużyłam o taki (tu następuje demonstracja i chichot) kawałek nitki.
Teraz próbuję rozgryźć łączenie, od soboty walczę i mam wzloty i upadki. Chwilami zapominam wszystko, rzucam sprzętem a po chwili zaczynam od nowa. Albo ja je wykończę albo one wykończą mnie.
Marzy mi się wykończenie do salonowych firanek...

Póki co w piątek idę się wyżywać na decoupage'u, to przynajmniej umiem i jest łatwe tak samo jak filcowe koraliki...
A teraz włączę sobie na YouTubie lekcję Chiacchierino, może mnie olśni, co robię źle...

Sonia 2010-11-07 21:01:54

Kot sąsiadów, którzy w przyszłym miesiącu się wyprowadzają.
Od innych sąsiadów wiem, że dokarmiali ją, ale przestała przychodzić odkąd mają psa husky.
Ma niezłe wyczucie i kiedy podjeżdżamy pod dom od razu jest przy samochodzie i ogłasza swą obecność głośnym "miau". Waruje pod drzwiami garażu, nawet wiemy dlaczego...
W stercie gruzu przed bramą garażową urządziły sobie legowisko myszy, czyli Sonia dzielnie broni naszego domu przed intruzami.
Już wie, w którym miejscu ustawiamy jej w kuchni miseczkę z jedzeniem. Ostatnio kupiłam worek suchej karmy.
Nie jest kotem chętnym do towarzyszenia nam, gdy się naje idzie pod drzwi i miauczy, żeby ją wypuścić.
Jestem ciekawa, czy sąsiedzi zabiorą ją ze sobą do miejskiego mieszkania, czy zostanie kotem z naszej okolicy. Piękna jest jakaś rasowa z szaro-rudym gęstym futrem.
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
Misie-patysie
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: