Ostatnie chwile 2011-08-30 16:38:15

Ostatnie chwile w czerwcu przed zakończeniem roku szkolnego mają tendencje do bycia dłuższymi, natomiast ostatnie chwile przed rozpoczęciem roku szkolnego są jak błysk.
Okazuje się, że jest to czas, który musimy przeznaczyć na bardzo ważne sprawy na przykład medyczne. Na dziś mieliśmy wyznaczoną wizytę z Julką u okulisty, jak zwykle pobyt "na Długiej" trwa długo. Werdykt: kolejna zmiana szkła. Jak już pojechaliśmy do optyka to stwierdziłam, że przez moje okulary to już zaczynam widzieć gorzej niż bez nich, więc dałam się przebadać tamtejszej okulistce. Nie ukrywała zdziwienia "pani jest wyjątkiem: jedno oko w plusie a drugie w minusie". Za półtora tygodnia odbieram moje nowe okulary.
W tak zwanym międzyczasie okazało się, że tradycyjnie ściga nas poradnia z powodu niedostarczenia dziecka do zaszczepienia. Tym razem chodzi o Majkę, nadmieniłam, że przypadkiem odkryłam, iż Julianna nie była bilansowana odkąd ukończyła dwa latka. Zarejestrowano mi córki hurtowo.

Zaczynam też czuć pewne poddenerwowanie związane ze szkolnym debiutem Julki. Chyba szkoła nie jest przygotowana na taką żywiołową, rozgadaną przedstawicielkę naszej rodziny. Denerwuję się, jak Julka odnajdzie się w gronie dzieciaków, które już razem były w szkolnej zerówce. Pociesza mnie, że "nowych" będzie sześcioro, w tym najbliższa Julkowa kumpela z przedszkola i siostra dobrego kolegi Kuby.
A cztery lata temu przeżywałam jej przedszkolny debiut...
A sześć lat temu przedszkolny debiut Majki...
A dziewięć (!) lat temu pierworodny rozpoczynał przedszkole... za rok gimnazjum...

Się kończą 2011-08-26 22:01:30

Przecież dopiero się zaczęły, chwilkę temu...
A tu przed nami ostatni wakacyjny weekend.
I się zacznie...
Tymczasem za mną jeden z bardziej szalonych zawodowo tygodni. Napięcie wielkie, stres chwilami też, ale tydzień kończę zadowolona, bo większość celów osiągnęłam. Pracowałam po kilkanaście godzin dziennie, Julka narzekała, że wcale mnie nie widuje,  a ja w międzyczasie usiłowałam uzupełniać zakupy szkolne.
Czeka nas jeszcze zakup hurtowej ilości szkolnych kapci i trampek na wf i to chyba trzeba będzie załatwić jutro.
Będzie mi przede wszystkim brakować porannego spokoju, bo nie musiałam nikogo przez te dwa miesiące wyciągać z łóżka a po tym jak się towarzystwo przyzwyczaiło do nocnego życia to nie mam złudzeń- kiepsko będzie.
A weekend zamierzam spędzić leniwie (poza wyprawą po kapcie) i obiecuję sobie, że odpuszczę odgruzowanie domu. Leżaczek, książka i spacer do lasu...

I jeden dzień... 2011-08-19 21:18:53

Wczoraj było słonecznie i gorąco. Z dziewczynami założyłyśmy bardzo letnie sukienki i pojechałyśmy do innego ogrodu, do trzech dziewczynek.
Pięknie było, my mamy nie widziałyśmy się od dawna, dziewczyny zdążyły o sobie zapomnieć, ale już po chwili sześć rusałek szalało w strojach kąpielowych i chłodziło się pod zraszaczem. Znowu ta ilość dziewczyn na metr kwadratowy... Kuba nawet nie brał pod uwagę możliwości wyjazdu z nami. Taki wiek.

Dziś trzeba było odrobić zaległości po wczorajszym day off, więc kilkanaście godzin w pracy, szaleńcze tempo, żeby jak najwięcej zrobić przed weekendem.

Zupełnie zapomniałam, że wczoraj mój blog obchodził swoje siódme urodziny. Siedem lat temu i jeden dzień popełniłam pierwszy wpis, w brzuchu z lokatorką Julianną (wówczas nie wiedziałam, że to będzie Ona).
Po siedmiu latach i jednym dniu przygotowuję moją najmłodszą córkę do szkolnego debiutu...

Girls girls girls 2011-08-15 21:26:25

Wczoraj byli goście, były chłopaki, ale małe: jeden rówieśnik Julki, drugi czteroletni. Patrzyli w Kubę jak w obrazek, ale nie czarujmy się nastolatek jest jaki jest. Najchętniej siedzi we własnym książkowo-komputerowym świecie. Pecha ma, bo prawie wszyscy nasi znajomi mają albo córki, albo małe dzieci.
Chociaż za kilka lat pewnie te córki...

Dziś było jeszcze dosadniej, gdyż przyjechały do nas baby ach te baby .
Cóż było robić, syn po prostu zajął się swoimi komputerowo-konstrukcyjnymi sprawami.
Za to dziewczyny szalały i szaleństwo nadal trwa, bowiem goście zostawili nam  jedną taką piękną długowłosą blondynkę na noc. Oprócz dwóch własnych osobistych córek, jednej chrzestnej mamy jeszcze dodatkowe dziewczę. Dziewczyny mają frajdę i pewnie nieprędko zakończą dziś dzień, aktualnie ustalona jest kolejka do łazienki i miejsca na legowisku typu pokot.
A ja mam wprawę: zapas szczoteczek do zębów, uszykowane zestawy pościeli i śpiwory, kwestia piżam czy innej odzieży też nie stanowi problemu. Po dwutygodniowej ciszy uświadamiam sobie, jak bardzo lubię mieć w domu ten radosny gwar.

Jak to u nas... 2011-08-12 21:35:29

Wyjechało troje, przyjechało czworo.
Dom wrócił do stanu normalności, czyli hałasu, bałaganu i zamieszania.
Pierwsze pranie ciuchów z obozu już się suszy, walizki były spakowane "jak mamusia uczyła", normalnie w szoku jestem. Nie wygląda też, żeby coś pogubili choć ich pokoje miały zaszczytne tytuły najbardziej zabałaganionych.
Majka  w obozowej rywalizacji wymiatała, zajęła pierwsze miejsce i otrzymała tytuł najwszechstronniejszej oraz okolicznościowy medal. Oboje zgodnie stwierdzili, że na obozie najlepsza była codzienna jazda konna. Być może przyszłe wakacje należy im zorganizować w siodle.
Julka od dziadków i cioci wróciła z załącznikiem w postaci kuzynki, po prawie dwóch tygodniach razem (i wielu , wielu kłótniach), Olka zapragnęła u nas pomieszkać.
Znowu sąsiedzi się będą śmiać, że u nas jak w rodzinie zastępczej, ciągle jakieś dzieci mieszkają.

Jadąc odebrać dzieciaki zachowaliśmy się jak rodzice wyrodni. Nie spieszyło nam się, bo...
Po drodze zobaczyliśmy las. Las wyglądał obiecująco, wiec zatrzymaliśmy się. Ja pańcia z torebusią (no dobra, moja torebka  kojarzy się raczej z harcerskim chlebakiem) do tego ekologiczna siata na zakupy. Efekt spora ilość kurek, trochę podgrzybków i dwa borowiki. Jutro szef kuchni poleca na obiad grzybową a na kolację nasze ulubione danie: tarta. Tym razem z kurkami-taka jest najlepsza a do niej idealnie pasuje kieliszek czerwonego Chianti.

Bardzo się cieszę, że już tu są wszyscy razem.

Przeleciało 2011-08-11 23:49:45

Dopiero co wyjechali...
Pusto bez nich i cicho.
Jutro wracają, niektórzy się nawet zdziwili. Majka kazała przyjechać później, żeby się zdążyła ze wszystkimi pożegnać, natomiast Kuba zaprezentował swoje standardowe roztargnienie "to już jutro wracamy...myślałem, że w sobotę". Tak więc już jutro jedziemy ich odebrać, bo taka jest forma tego wyjazdu: trzeba dzieciaki na miejsce dostarczyć a potem odebrać.
W związku z powyższym przez ostatnie dwa dni pracowałam jak mrówka, wczoraj prawie przyrosłam do komputera, dziś odsiedziałam swoje w biurze, ale z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku wysłałam wieczorem wszystkie przygotowane dokumenty i mam długi czterodniowy weekend.
Szkoda tylko, że lato nas nie rozpieszcza w tym roku. Temperatura rano czternaście stopni to jest jakaś kpina.

Zaczynam powoli oswajać się z myślą, że to już jesień nam zaczyna zaglądać w okna. Trzeba teraz uzupełnić zakupy na rozpoczęcie roku szkolnego, bo zeszyty i bloki już zgromadziłam, ale lista jest jeszcze bardzo długa a mnie się wcale a wcale nie chce chodzić po marketach i grzebać w tych kredkach i plastelinach.
Ale cóż jak się ma troje dzieci w wieku szkolnym to tak już jest.

A jutro dzieci już na naszym pokładzie... dopieszczę im podniebienia smażoną rybką i goframi na deser. Wiem, że bardzo tęsknią za "domowym obiadkiem".

Gdy nie ma w domu dzieci... 2011-08-05 20:53:17

W niedzielę minie tydzień, odkąd pojechali.
Przez pierwsze dni Majka meldowała trzy razy dziennie: co było na śniadanie, obiad i kolację, co robili, ile punktów zdobyli, co robił Kuba, jaka jest pani ("taka se"- to jest łagodne określenie przez Majkę wychowawczyni, którą inne źródła określiły jako beznadziejną), co powiedziała Ania i co na to odpowiedziała Majka itd. itd. Od dwóch dni cisza w eterze i relacje się skończyły.
Syn nie melduje, bo ma nieaktywny telefon, zresztą on nawet jak miał telefon to kontaktował się z rodziną w porywach ze dwa razy.
Córka najmłodsza robi dobre wrażenie u rodziny i jej dwutygodniowy został zatwierdzony. Wcześniej nie było pewności czy obie strony wytrzymają ze sobą tydzień. Julka pokazuje się od najlepszej strony i słyszymy na temat jej zachowania same dobre rzeczy.

A my? Nie ma szaleństw. Ja jestem zawalona robotą po uszy i całymi dniami siedzę z kompem na kolanach i telefonem przy uchu. Oddycham w piątek wysyłając do klienta raport i wtedy nie wiem, co w ręce włożyć. Nie udało mi się wysprzątać wszystkich kątów, wyprać pokrycia sof ani pomalować półek.
Drugi tydzień czytam kryminał, jeszcze niedawno łyknęłabym go w góra dwa dni.
Zakupów prawie nie robimy, wygląda jakby lodówkę opróżniali u nas głównie nieletni. My zadowalamy się kanapkami z zielonym ogórem i pomidorem a na obiad szparagową fasolką z ziemniakami i sadzonym.
Dziś trzeba było ruszyć się ze wsi i zakupy zrobić, bo dla jutrzejszych gości chciałabym podać coś więcej niż kanapki z pomidorem (nawet jeśli jest to pomidor z własnej grządki).

Poza tym cisza... nikt nie trzaska drzwiami, nie kłóci się, nie ma stereofonicznych przekazów.
Ale tęsknię za nimi...
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
Buziaczek
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: