Nie udało się... 2011-11-25 22:36:47

uratować Carmela...
Wszyscy płaczemy...
Bardzo nam smutno...

Porobiło się... 2011-11-25 11:18:09

Przygarniając naszego Carmela wiedzieliśmy, że zwierzak to obowiązek i odpowiedzialność.
Nie spodziewaliśmy się jednak, że poważne kłopoty pojawią się tak szybko. Wczoraj rano Jarek musiał w trybie natychmiastowym wieźć naszego pupila do kliniki weterynaryjnej, żeby uratować mu życie.
Poprzedzającą to noc pies chodził po domu, właził na piętro, był niespokojny, rano wyglądał kiepsko. Gdy pojechałam odwieźć dzieci do szkoły a potem do pracy, psu zaczęło się pogarszać, zrobił mu się wielki brzuch, zaczął mieć problemy z oddechem. Telefoniczna konsultacja z weterynarzem (nieobecnym w gabinecie): "to może być skręt żołądka i pies może zejść w 15 minut".
Oczywiście klinika nie znajduje się "do 15 minut od naszego domu", lecz w odległości czasowo odległej, zwłaszcza biorąc pod uwagę stan rozkopania miasta oraz wszechobecne a rano zwłaszcza, korki.
Łamiąc przepisy udało się Jarkowi dotrzeć w 45 minut, od razu psem się zajęto.
Diagnoza: zatrucie. Najprawdopodobniej zjadł coś, gdy swobodnie biegał po polu lub lesie.
Jak to określiła pani doktor został przywieziony w stanie wstrząsu w ostatniej chwili. Zrobili mu płukanie żołądka, badania krwi, musiał zostać na noc. Teraz nadal jest w klinice, ale jego stan jest stabilny, ma przeprowadzane badania i pewnie wróci do nas dopiero jutro...
Tęsknimy i bardzo się o niego martwimy. Nie ukrywam, że boli to też stan naszego konta, jest to bardzo kiepski czas na takie wydatki, niektórzy wiedzą co mam na myśli...
Dlatego weekendowa chałtura w moim przypadku jest jak najbardziej na miejscu (choć liczyłam na nią bardziej w kontekście świątecznych zakupów).

Zostaje 2011-11-23 12:06:29

Adoptowaliśmy psa, poszukiwanie właściciela nie dało skutku. Natomiast odnaleźliśmy hodowlę, z której się wywodzi i jej właścicielka przekazała nam, że będzie szczęśliwa, jeśli zwierzak znajdzie dom właśnie u nas, bo w swoim życiu przechodził z rąk do rąk.
Wyszło na to, że pies spędzi u nas swoją emeryturę, bo młody nie jest, ma 9 lat (choć zachowuje się jak młodziak). Zachowuje się, jakby od zawsze był u nas. Ma swój wieczorny rytuał, zanim położy się na legowisko przychodzi "powiedzieć" dobranoc jest to krótkie liźnięcie. Wiemy też, że jedzenia na wierzchu  pod naszą nieobecność zostawiać nie można, bo z blatu bez problemu ściągnie na przykład pół bochenka rozmrażającego się chleba.
Wreszcie udało nam się zarezerwować wizytę u weterynarza w naszej wsi i dziś jedziemy. To już drugie podejście to wizyty, poprzednia okazała się porażką, dlatego poszukaliśmy inny gabinet z jak mamy nadzieją lepszym poziomem obsługi klienta.

Przedstawiam Carmela (bo ostatecznie taką wersję imienia wybraliśmy).

foto

11.11.11 2011-11-11 22:13:20

Mogłabym pogdybać tak, jak to się dzieje w serii szwedzkich książek dla dzieci.
Gdybym w nocy z wtorku na środę nie czuła się kiepsko, nie pracowałabym dwa dni z domu.
Gdybym w czwartek nie była w biurze, nie moglibyśmy odebrać dzieciaków ze szkoły wyjątkowo wcześnie.
Gdyby w "Biedronce" nie wykupiono mi szpinaku, nie pojechalibyśmy do sklepu w naszej wsi, gdzie bardzo rzadko robimy zakupy.
I tak nasze losy się splotły, nie wiemy na jak długo...
Dzieciaki modlą się, żeby na zawsze.

Przy sklepie wałęsał się pies, bezpański, rasowy, próbował dostać się do śmietników i wygrzebać coś do jedzenia..
Chudy strasznie, widać mu wszystkie kości. Co było robić, zaimprowizowaliśmy obrożę i smycz z pasków do mocowania rowerów. Pies dał się wsadzić do samochodu. Od sąsiadów pożyczyliśmy karmę, szwagierka dowiozła nam legowisko i smycz z obrożą po swojej suczce oraz wór karmy.
Pies jest wielki, bardzo grzeczny, pozbawiony agresji, reaguje na komendy. Dowiadywaliśmy się w okolicy, nikt go nie szukał. Prowadzimy śledztwo w celu znalezienia jego właścicieli i póki co karmimy, wyprowadzamy na spacery i głaszczemy.
Wczoraj wołaliśmy na niego "pies" dziś otrzymał robocze imię "Karmel" (chociaż nie powinniśmy, żeby się nie przywiązać zbyt mocno, bo będzie boleć, jak przyjdzie nam się rozstać).
Zobaczymy...

info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31  
mój foto.dzieciak
Buziaczek
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: