Galopem 2008-05-30 21:21:24 Ledwie tydzień się zaczął a już nastał piątek. Czuję już, że wakacje coraz bliżej i bliżej a zamiast radości czuję panikę bycia niegotową na lato, na wakacje, najpierw na wyjazd a potem na tygodnie, które przyjdzie mi spędzić z dziećmi w mieście. Z jednej strony fajnie, że wyjeżdżamy zaraz po zakończeniu roku szkolnego, z drugiej strony 7 lipca staniemy przed dylematem, co zrobić z resztą lata i to jest dla mnie obciążające. Działki brak, rodziny na wsi, coby sie wprosić też... A tymczasem czas galopuje i nie chce inaczej. Miniony tydzień spędziłam z zadyszką, wiecznie się spiesząc, odhaczając pozycje w kalendarzu. Sporą część tego czasu zajęło mi jeżdżenie po mieście, poszukiwanie miejsca do parkowania ( a propos przypomniało mi się, co przeczytałam ostatnio w jednej książce; była to treść naklejki na samochodzie "Jeżeli miejsce matki jest w domu, to czemu, do licha, ciągle siedzie w samochodzie"). W środę jazdy zaczęłam o 15:00 ruszając z Majką na zajęcia plastyczne, potem z Kubą na Uniwersytet Uczniowski i miałam 15 minut na dotarcie z nim do kina na drugi koniec miasta, bo rodzice kolegi z klasy zaprosili go na premierę "Księcia Kaspiana".Powrót, żeby położyć dziewczyny i z powrotem do kina po syna. Wróciliśmy nieprzyzwoicie późno, bo o 22:30. Dzisiaj dwie imprezy w przedszkolu z okazji dni rodzicielskich, które zawsze sprawiają, że w gardle robi mi się klucha a oczy zaczynają się pocić. Jutro jedziemy do Lądu na szkolne spotkanie integracyjne, biorąc pod uwagę, że jadę sama z dziećmi, zapowiadają upały a poza tym mają tam akurat odbywać się Dni Kultury Słowiańskiej i Cysterskiej, mam mieszane uczucia... Na monitorze na przyszły tydzień żółcą mi się elektroniczne Post-ity... A teraz znikam szykować prowianty, ciuchy, filtry na jutro :-))) Zaczynamy kończyć 2008-05-26 22:02:47 Rok szkolny zmierza ku końcowi w iście ekspresowym tempie. Fakt, ze właściwie do końca czerwca mamy już zaplanowane weekendy przybliża początek wakacji. Zwłaszcza, że w tym roku wyjeżdżamy bardzo szybko, bo już w niedzielę po zakończeniu roku szkolnego. Dzisiaj miałam pierwsze z rozlicznych zakończeń. Majka zakończyła kilkumiesięczne zajęcia w Szkole Baletowej. Z tej okazji rodzice po raz pierwszy zostali wpuszczeni do magicznej sali z lustrem i drążkami do ćwiczeń. Odbył się pokaz umiejętności dziewczynek odzianych w róż lub biel. Chciałoby się zdjęcia z tego pokazu... Miałam aparat, ale już na sali okazało się, że ktoś mi wczoraj wyciągnął baterie (a ja nie sprawdziłam) i sobie popstrykałam :-( Ale pokaz był świetny, Maja najbardziej jest dumna ze szpagata, od podłogi dzielą ją jeszcze tylko ze 2 centymetry, ale zamierza pracować nad rozciąganiem w czasie wakacji. Następne z atrakcji zakończeniowych będą zawody pływackie, poprzednie opuściłam, tych nie mogę, bo bardzo chcę córce kibicować :-)
Nabiał 2008-05-22 00:10:13 Czyli wszystkie moje trzy dzieciaki odziane w biel... ...idą na procesję Bożego Ciała. Rozpuszczona przez pogodę z lat ubiegłych wykazałam się dość znacznym luzem w przygotowaniach i dzisiejszego poranka uświadomiłam sobie, że temperatura za oknem raczej nie wskazuje na gołe nogi, obute tylko w sandałki. Zaraz potem była kolejna myśl, że ja dziś na 100% nie zakupię dwóch par rajstop w kolorze białym. Przekopałam więc kosz z ciuchami do prania, dokopałam się, wyprałam i cieszyłam, ze w naszej parafii procesja dopiero o 17:00. Całe szczęście, że dziewczyny zaopatrzyłam na okoliczność I Komunii Św. w białe sweterki, przydały się. Natomiast pojawił się problem związany z kwieciem do koszyczków, bo tam gdzie rok temu hasaliśmy po łące i zbieraliśmy ilości hurtowe maków i chabrów, w tym roku moglibyśmy uzbierać TIR-a winniczków, kwiecie natomiast występowało w ilościach śladowych (ślimaki zeżarły???) Obskubaliśmy koniczyny na parkingu, wyzbieraliśmy kwiaty czerwonych kasztanowców przy torach tramwajowych na jednej z głównych ulic miasta, podskubałam pelargonie na własnym balkonie i się uzbierało. Wianki tradycyjnie uplótł Pyrkowy tata z konwalii nomen omen majowych. Kuba po raz pierwszy kroczący na czele procesji (z racji bycia dzieckiem pierwszokomunijnym) dostał fuchę koszowego i razem z dwoma podobnymi zawodnikami dźwigał zapasy kwiecia. A dziewczyny, jak to dziewczyny... Julka sypała szczodrze i według własnego planu. Natomiast Majka- weteranka rozdzielała kwiecie metodycznie i ekonomicznie, więc nigdy jej nie zabrakło. Lata doświadczeń robią swoje :-) Pomimo straszących nas z lewa i prawa chmur, nie padało (na szczęście, bo na okoliczność deszczu oczywiście się nie przygotowaliśmy). Ten Dzień 2008-05-13 00:50:19 To był bardzo ważny dzień w życiu całej naszej rodziny, ale najważniejszy był dla Kuby. Przygotowywał się do niego, przeżywał to oczekiwanie, ja przezywałam tez bardzo mocno. Było we mnie bardzo wiele obaw związanych głownie z moją parafią, której mam wiele do zarzucenia. Na szczęście udało mi się skoncentrować tylko na tym, co wzruszające i piękne. Zdjęć mamy niewiele, fotografujący rodzice intensywnie przeszkadzali w skupieniu, nie chcieliśmy do nich dołączyć. Tata z dziećmi przed wejściem do kościoła Szczęśliwy Kuba Impreza w restauracji dla najbliższej rodziny, czyli 15 osób udała się wyśmienicie. Dzieci bawiły się fantastycznie pod opieką przemiłej pani, która organizowała im zabawy i konkursy. Na przykład rysunkowe Dla każdego to co lubi Był też czas na wspólny spacer nad jezioro No i były też prezenty, ale tymi Kuba zainteresował się dopiero po powrocie do domu. Nie były to podarki z rankingu najpopularniejszych (quad, laptop :-))) ), ale wzbudziły dużo radości. W końcu kto nie lubi dostawać prezentów... Zapewne w wielu klasach na pierwszej lekcji w poniedziałek tematem numer jeden jest "co dostałeś/-aś?", w klasie Kuby tego rodzaju pytania są zdecydowanie pass√©. I to mnie cieszy, bo mam wrażenie, że dla niektórych ten dzień stracił swój najważniejszy aspekt religijny. Niestety...
Na koniec jeszcze jedna fotka Komunisty zwanego Albinosem :-)
I moje ulubione zdjęcie z przyjęcia Na pewno na zawsze zapamiętamy Ten Dzień !!! Przygotowania trwają 2008-05-08 09:17:19 W niedzielę wielki dzień: Pierwsza Komunia Święta Kuby. Szykujemy się w różnych aspektach: najważniejszy ten duchowy. W zeszłym roku miałam jeszcze nadzieję, że uda się zorganizować uroczystość dla ich klasy. Niestety ustalenia władz kościelnych naszego miasta są takie, ze dzieci przystępują do Komunii Świętej w swojej parafii. A nasza parafia jest jaka jest... dobrze nie jest. Pozostaje zacisnąć zęby i nam jako rodzicom powstrzymać się od komentarzy w obecności głównego zainteresowanego (w jego nieobecności komentarzy jest dużo, bardzo dużo). Gdzie nam się udaje tam od parafii uciekamy: pierwszą spowiedź miał Kuba u Dominikanów i już nigdzie indziej chodzić nie chce. Przygotowania od strony duchowości idą nam spokojnie, rozmawiamy sobie wieczorem o tym, co czeka nasza rodzinę w najbliższą niedzielę. Reszta przygotowań też jakoś się kręci: okazało się, że głównym problemem okazał się mój strój, bo otwarcie szafy zaowocowało okrzykiem:"ja nie mam co na siebie włożyć!". Kuba cały strój ma skompletowany, dziewczynom szyją się sukienki ( "będziemy mieć takie same, będziemy wyglądać jak bliźniaczki"), cześć gastronomiczną przekazałam w dobre, doświadczone restauratorskie ręce, prognozy pogody są dobre. Teraz czekamy... Natomiast główny bohater najbliższej niedzieli już wczoraj zaskoczył nas wiadomością, która napełniła rodzicielskie serca dumą: "wyniki Kangurka* przyszły... pierwszy jestem"* Kangurek to konkurs dla uczniów klas drugich, w ramach Międzynarodowego Konkursu Matematycznego "Kangur Matematyczny". Strzygonia chojnówka 2008-05-06 08:56:51 Na balkonie mamy oprócz kilku rowerów i klamotów do wyniesienia (przy chwilce) dość pokaźną kolekcję zarówno drzew liściastych, iglastych, jak i ziół oraz kwiatów. Moje marzenie, żeby postawić tam stoliczek i krzesełko i wieczorami siedzieć sobie i relaksować się, nadal pozostaje marzeniem. Po pierwsze dlatego, że żaden stolik ani krzesełko się tam nie zmieści, po drugie sąsiedzi z czwartego lubią wychodzić na dymka na balkon i wtedy nie należy wychodzić na zewnątrz, bo milo nie jest. Z okazji wiosny rozpoczęliśmy na balkonie szereg prac ogrodniczych, czyli nasadzenia, przesadzenia. Okazało się, że w ziemi, w koszyku, gdzie rośnie sosna mamy też zwierzaka. Małego, bo małego i zdecydowanie niepożytecznego, bo strzygonię chojnówkę. Dziewczyny były zachwycone: brały toto na ręce i zachwycały się ruszającym się odwłokiem (na stronie: ble_ble_fuj), zażądały słoika i mamy teraz obserwacje entomologiczne. Maja z Julką czekają na przepoczwarzenie. A ja? Cóż, omijam słoik z daleka.
Majówkowo tradycyjnie 2008-05-05 12:43:01 Jak zwykle nie wyjechaliśmy dalej. W majowy weekend tradycyjnie 1 maja leniwie świętujemy nie święto pracy a imieniny Majki. Co oznacza dla mnie nie do końca leniwie, bo jakieś ciasto i jedzenie trzeba przygotować odświętne. W tym roku poświęciłam środowy późny wieczór i nockę i w czwartek mogliśmy sie oddać świętowaniu. Stali czytelnicy bloga wiedzą, że zawsze w tym czasie jeździmy do Kórnickiego Arboretum szukać wiosny i podziwiać kwitnące magnolie. Tak to z nimi jest, że czasami są wcześniej, czasami później. W tym roku trafiliśmy jak trzeba. Zdjęć nastrzelałam tyle, że mam teraz problemy decyzyjne, co wybrać. Następnego dnia zaniosło nas w czasy prehistoryczne do ZaurolandiiCo prawda, jak zajechaliśmy i zobaczyliśmy samochody parkowane w każdym możliwym (i niemożliwym) miejscu i dzikie tłumy w kolejce do kas to chcieliśmy wrzucić wsteczny. Ale żal było tych zrobionych kilometrów... Odstaliśmy swoje w ogonku, zanabyliśmy bilet rodzinny i ruszyliśmy na podbój świata dinozaurów mniejszych i większych. największą radochą było wdrapywanie się, choć czasem trudno było się dopchać. Robienie zdjęć tak, aby było na nich jak najwięcej moich własnych dzieci, a jak najmniej cudzych okazało się sztuką niełatwą. Ale czasami się udawało. Z ogromnego placu zabaw (gdzie miałam ciągle obsesję zgubienia któregoś z moich dzieci) udało się ściągnąć towarzystwo obietnicą obiadu w placówce gastronomicznej (swoją drogą zamiłowanie do knajp nie świadczy chyba najlepiej o moich zdolnościach kulinarnych). W niedzielę postanowiliśmy sprawdzić, czy wiosna przybyła już też do naszego Ogrodu Botanicznego. Przybyła w całej krasie! Szkoda tylko, ze spacer skróciło nam załamanie pogody i deszcz.
|