"My czterej pancerni..." 2011-09-24 21:56:01

Ekipa ogląda stary serial, na laptopie, bo jak wiadomo jesteśmy nadal bez_telewizorni.
Nie spodziewałam się, że tak ich wciągnie, oglądają wnikliwie i zadają dwa miliony pytań.
W zależności od ogólnego poziomu wiedzy.
Pytania odnośnie tłumaczeń kwestii w języku, którego stare pyrki uczyły się w szkołach w stopniu podstawowym i  średnim.
Dziś hitem było pytanie: "a Rosjanie byli po stronie Niemców?"
Ja po wielu latach teleferii w telewizji jestem już na tyle nasycona "Pancernymi", że mnie nie ciągnie. Wybieram owinięcie się pledem i towarzystwo najnowszego numeru "Zwierciadła"

Jesień? 2011-09-23 12:12:43

Nie lubię!!!
Zaczęła się godzinę temu.
Czego nie lubię? Tego, że jak muszę wstawać to jest ciemno...jak wczoraj wracałam z pracy też już było ciemno (fakt to był długi dzień, ale latem świeciłoby jeszcze konkretnie słońce).
Nie lubię konieczności odziewania nóg w rajstopy itp. goło lubię a mi zimno.
Chłodu nie lubię, wczoraj rozpaliliśmy w kominku i owinęłam się pledem.
Nie lubię obsługi porannej samochodu typu szrony i inne zlodowacenia, nie lubię słoty.

Lubię kolorowe liście i zbieranie grzybów, ale to nie wystarczy.
Bilans jest jednoznaczny...

Inny model 2011-09-17 22:21:08

Mając troje dzieci powinnam być oswojona z faktem, że każde jest zupełnie inne.
Jednak człowiek się przyzwyczaja i pewnych rzeczy wiedzieć (widzieć) nie chce.
Mam model bardzo zdolnego lenia (to ten najstarszy), który jednak matki trochę się boi i jak trzeba to przysiedzi (nieco) nad książkami. Zeszytów nie sprawdzam, nie odpytuję, no chyba, że na wyraźną prośbę.
Dziennik elektroniczny daje mi wgląd w oceny oraz w terminarz, więc wiem, kiedy sprawdzian a kiedy praca klasowa i nie dam sobie wmówić, że "jutro nic nie ma".
Mam też model ambitnej, bardzo pracowitej pszczółki, której nigdy nie trzeba przypominać o odrabianiu lekcji, bo "zrobiłam jeszcze w klasie...świetlicy...zaraz jak wróciłam, zobacz mamo". Spokój, choć wiem, że osiągnięcie takich wyników, jak brat będzie ją kosztowało dużo więcej pracy.
No i deser... jęki, narzekania, zapominanie, że jest wiersz do nauczenia. Odrabianie lekcji przez najmłodszą latorośl wyczerpuje. Wyczerpuje mnie, gdyż moja anielska cierpliwość też gdzieś się kończy, wyczerpuje też szanowne starsze rodzeństwo, które tak szczerze z dobrego serca podpowiada i chce pomóc, a w odpowiedzi dostaje focha gigant. Do tego gryzmoły i robienie zadań byle jak, co mnie doprowadza do szału.
Julianna jest pierwszym naszym dzieckiem, które wpadło na pomysł, żeby ją "wypisać z angielskiego" i była rozczarowana, gdy wyjaśniłam jej, że jest to zdecydowanie obowiązkowy punkt programu.
Jest interesująco i pewnie atrakcji do czerwca nie zabraknie, a mnie przyjdzie zainwestować w farbę do włosów, bo osiwieję.

Wiatr w żagle 2011-09-12 20:54:06

Miniony weekend był przez nas bardzo oczekiwany. Zarówno przez dzieciaki, które po wakacyjnym luzie dość ciężko znoszą powrót do szkolnej rzeczywistości i zwłaszcza porannego wstawania, jak i przeze mnie, która home-office zamieniła na regularną obecność w biurze i to czasami do późnych godzin.
Do tego wszystkiego doszło bardziej niż zwykle zakorkowane miasto (przesiadłam się na tramwaje; ze wsi dojeżdżam na szkolne osiedla dzieciaków i dalej już komunikacją publiczną, też długo, ale chyba jednak szybciej).

Po tym wszystkim z przyjemnością w piątkowy wieczór odetchnęłam głęboko, zwłaszcza, że pogodowe obietnice były bardzo sympatyczne.
W sobotę Kuba imprezował urodzinowo w klimatach paintballowych, w związku z czym trzeba go było dostarczyć w las i odebrać. Czas pomiędzy spędziliśmy z pewnymi czterema blogowymi babami. Fajnie było, szkoda tylko, że tak krótko. Ale jeszcze nadrobimy...
Do domu wróciliśmy z załącznikiem w postaci przyjaciela Kuby, który został z nami aż do niedzieli.

Za to niedzielne popołudnie było w klimacie wakacyjnym. Dziewczyny pojechały do kuzynki, Kuba nasz zapracowany szóstoklasista spędzał czas nad zeszytami a my...
My pojechaliśmy do Kiekrza, gdzie zaprosił  nas przyjaciel z licealnych lat i popłynęliśmy. Przez trzy godziny żeglowaliśmy, sterowaliśmy, poznawaliśmy żeglarskie nazewnictwo. Nasze pierwsze żeglowanie!
Było fantastycznie, już wiem, że chcę jeszcze. Przemku dziękujemy :-)
Wierzyć się nie chciało, że wczoraj to był wrześniowy dzień a nie środek lata.
Miłe było też, że właściciel klubu, skąd wypożyczaliśmy żaglówkę uznał, iż jesteśmy studentami i chciał nas koniecznie przyjąć na kurs żeglarza jachtowego: dwa tygodnie codziennie od 9-18 i mieliśmy przed 1 października zdać egzamin...



Zaskoczenie 2011-09-02 20:51:03

Na pewnym etapie bycia w szkole od początku istnienia szkoły (czyli właśnie stuknęło nam 5 lat harmonijnej współpracy) jest się przygotowanym, zorientowanym itd. rodzicem.
Wiedziało się,  która nauczycielka dostanie Julkową pierwszą klasę.
Weszło się do sali, powiedziało "dzień dobry" po czym obróciło się na pięcie i poszło się obejrzeć drzwi klasy... z drugiej strony.
Jednak klasa była właściwa tylko nauczycielka była inna od tej, której się spodziewano.
Się zdziwiłam, jako cała reszta rodziców, którzy w większości też byli nastawieni.
To nas zaskoczono.
Wyrabiam sobie opinię.
Ale nie lubię takich niespodzianek.
To wiem.
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
Wiosna mi wyrosła...
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: