Zaszaleć 2006-10-27 21:39:39

W tym roku w ramach prezentu imieninowego postanowiliśmy dać mu możliwość maksymalnego wykorzystania atrakcji zwykle omijanych szerokim łukiem.
Jedynym dniem do realizacji planów był piątek od razu po lekcjach. W zeszły piątek niestety okazało się, że nie ma z kim zostawić dziewczyn (a zabranie ich z nami to był scenariusz dla osób o bardzo silnych nerwach), więc odłożyliśmy sprawę do dziś.
O godzinie 13:00 siedzieliśmy już w samochodzie i kierowaliśmy się w stronę Fantasy Parku .
Miałam taką nadzieję, że zostawię syna na pastwę maszyn grajacych a sama będę miała oko na niego, siądę sobie przy stoliku wysączę cafe au lait i znajde chwilkę na lekturę "Cienia wiatru".
Naiwna byłam!!! Okazało się, że przynajmniej połowa atrakcji wymaga partnera...tak, tak wyścigi samochodowe to jest to, co uwielbiam... Jedyne, w co lubię i gram z pasją to cymbergaj. No, ale czego się nie robi dla uśmiechu poimieninowego. Okazało się, że po godzinie wszystkie pożądane atrakcje zostały zaliczone (i całe szczęście, bo zaczął się napływ młodzieży rozpoczynającej weekend), więc udaliśmy się na lody i w drogę do domu.
Kuba był zachwycony prezentem. O to chodziło!!!
Za to dziadkowie za namową rodziców uszczęśliwili wnuka giga zestawem do budowania najprawdziwszych układów elektronicznych.

Ślubowanie 2006-10-13 21:50:23

"Musisz przyrzec, że bez przerwy
Bedziesz dbał o Pani nerwy,
Będziesz uczył się starannie,
Zachowywał nienagannie,
Gdy umowa taka stanie,
To jest własnie ślubowanie"

-tak śpiewali dziś co sił w młodych płucach pierwszoklasiści, którzy po 6 tygodniach nauki i zabawy dziś stali się uczniami pełną gębą.

Uroczystość połaczona została ze Świętem Edukacji Narodowej i miała miejsce podczas mszy św.
Byłam pod wrażeniem przygotowania dzieciaków i ich zachowania, bo wiem, jak potrafią szaleć...jednak zadziałała powaga chwili.
Chórem powtarzali słowa przyrzeczenia, potem każdy odbijał odciska palca umaczanego w kremie czekoladowym w kronice (Kuba jako cięzki kakaowy alergik symulował). Były prezenty od uczniów trzeciej klasy (długopisy na smyczach) i kwiaty dla pani wychowawczyni.
Potem w klasie dostali jeszcze prezenty od rodziców w postaci paczuszek ze słodyczami i budzikami (żeby zawsze punktualnie przychodzili do szkoły).
Poza tym w szkole odbywały się normalne lekcje i zajęcia dodatkowe...Kuba po imprezie postanowił jeszcze z kolegami posiedzieć w świetlicy.
Tak sobie myslę, że to fajne miejsce ta jego szkoła...Moja taka nie była...

Genetycznie obciążona 2006-10-10 23:06:32

...stwierdziła dzis nasza pani doktor zagladając do Juliannowej gardzieli.
Nie da się ukryć, że młode pyrki najczęściej chorują na anginę i mogą się pochwalić migdałkami imponujacych rozmiarów.
Jula jest dziś zdecydowanie "nie w sosie". Gdy temperatura jej rośnie to zalega na matczynych rękach, gdy spada to biega po domu i komentuje rzeczywistość, ustawiajac matkę, że jest bałaganiara i nie odkłada rzeczy na swoje miejsca.
Oprócz standardowych objawów, czyli gorączka i brak apetytu mamy też atrakcje dodatkowe pt. wymioty. Bardzo niefajnie :-((

A poza tym dziś jest Juliankowe oczko, czyli 21 miesięcy...za trzy miesiące dwa latka. Wierzyć się nie chce!!!

O matce, co głosu nie miała 2006-10-05 21:32:52

Nie wiedzieć czemu zaniemówiłam. Tak mi się niestety różne gardłowe sprawy objawiają. Wczoraj w zasadzie byłam bezdźwięczna, co, którzy usiłowali ze mna pogadać przez telefon to wiedzą.
Moje metody głosowego zaprowadzania porządku wśród młodocianych oczywiście nie działały (bo kogo by ruszała kobieta krzycząca szeptem?)
Dzisiaj zaczęłam być nieco bardziej dźwięczna (czytaj: jak po ostrym przepiciu)i zostało to wykorzystane.
Otóż syn mój Jakub uczęszcza na kółko muzyczne. Obecnie przygotowują się do ślubowania, które będzie połączone ze swiętem Edukacji Narodowej a więc jak to w katolickiej szkole msza św. w kościele a potem ciąg dalszy uroczystości w szkole.
Po zajęciach kółka, które jest de facto chórem Kuba przyniósł do domu stos tekstów oraz nut. Część piosenek zna i śpiewa, części nie zna, ale matczyna przeszłośc w duszpasterstwie akademickim na coś się przydała, bo zanucić mu mogłam. Ale takim glosem!!!
Najgorzej było z takimi zupełnie mi obcymi utworami, bo gdybym była bardziej umuzykalniona to może bym choć melodię na czymś zagrała i nauka byłaby łatwiejsza. żałuję bardzo, że kiedyś nie miałam możliwości nauki gry na żadnym instrumencie...

Z zegarkiem w ręku 2006-10-04 22:07:08

Biję się w piersi, że nie doceniałam posiadania potomstwa w jednym zakładzie przedszkolnym z opcją odbierania: "może o 15, a może chwilę później to jeszcze zdążę zrobić to, tamto oraz siamto, a w zasadzie to jak będę po 16 to też nie będzie źle".

Pójście Kuby do szkoły zmieniło ten luz, bo niby mógłby siedzieć w świetlicy nawet do 16, ale lekcji do odrabiania ma sporo, poza tym zdecydował się chodzić na różne kółka zainteresowań a przecież i obiad musi zjeść i odpocząć, i pobawić się, i ponudzić.
Wtorek w związku z basenem Majki jest najbardziej zabiegany. Wczoraj sprawy dodatkowo się pokomplikowały, bo okazało się, że nie mam z kim zostawić Julki i Kuby. Co prawda mogłam ich zabrać na basen, ale to jest ostateczność. Na szczęście szwagierka zgodziła się, żebym do niej dzieci zawiozła.
Czas obsunął się już w okolicach południa, gdy zakupy z okazji złapanej gumy trwały dłuzej niż przewidywałam. O 14:00 miałam odebrać Kubę ze szkoły, żeby dać mu obiad (ale nie zdążyłam go ugotować, na szczęście jeszcze coś mi z poprzedniego dnia zostało). Jak już dobiegłam do szkoły, dowiedziałam się, że właśnie zmienił się plan zajęć dodatkowych i angielski, który miał się już skończyć właśnie się zaczyna a kółko informatyczne jest od razu po nim, więc mogę wrócić ponownie o 15:45.
Odebrałam Majkę z przedszkola, zadzwoniłam do szwagierki, żeby bratanka nakarmiła, bo na obiad w domu nie będzie już czasu. Zabrałam się za gotowanie dla reszty rodziny, potem z dziewczynami ganałam w deszczu do szkoły po Kubę, do samochodu i na przedmieścia. Weszliśmy, przekazałam najistotniejsze informacje (Julka po raz pierwszy zostawała gdzieś beze mnie)i z powrotem do samochodu i w drogę. Koszmarne korki sprawiły, że się spóźniłyśmy.
Po basenie z powrotem po dzieci. Na szczęście Kuba nie miał nic pisemnego zadane, tekst na pamięć "złapał" podczas kolacji.
Mam poczucie, że od 14:00 do 20:00 nieustannie się spieszyłam. Czyżbym z tego pośpiechu nabawiła się bezgłosu?
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
odpoczywam
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: