Nie mogę się doczekać... 2007-11-30 22:32:08

Nasze wspólne rodzinne życie obfituje w tradycje małe i duże.
Grudzień jako miesiąc świąteczny obfituje w tradycje. Dla mnie śpiocha nad śpiochy nie ma Adwentu bez rorat u Dominikanów, choć kilka razy.
Zeszłoroczna tradycja kalendarza adwentowego czytanego przyjęła się i od jutra zaczynamy znowu czytać "Tajemnicę Bożego Narodzenia".
Kuba już poszukał na półce i uszykował i już się nie może doczekać.
Poza tym na Mikołajki dzieciaki dostają książki i kalendarze, dziewczynkom rok 2008 upłynie w towarzystwie Franklina (2007 był z Krecikiem), a Kubie...no cóż nie miałam wątpliwości, Harry Potter nadal jest ulubionym bohaterem literackim.
Jednak ja najbardziej nie mogę się doczekać książkowego prezentu Majki, ukochanej książki mojego dzieciństwa "Cukierni pod pierożkiem z wiśniami".
Fakt, że właśnie dziś ukazała się w księgarniach znacząco wpłynął na mój humor. Nawet deszcz, wiatr i łamanie w kościach, drapanie w gardle nie było w stanie mnie zmartwić... Wparowałam do księgarni jak szalona i dziwiłam się, że nikt nie chce mi jej wyrwać z ręki. Teraz jest bezpiecznie schowana w szafie za ciuchami a ja trenuję moją silną wolę. Zresztą Kuba i Jula też dostaną książki, które kupiłam w znacznej mierze dla własnej uciechy...
Do tradycji należy też pieczenie pierników, tylko tu nie mam zupełnie pomysłu kiedy, bo całkiem niespodziewanie jedna z grudniowych przedświątecznych sobót będzie dla mnie pracująca (i nie będzie to mycie okien).
Czy będę oryginalna, jak napisze, że jak co roku mam za mało czasu?
Dobrze, że przy okazji nie mam żadnego dziecka do urodzenia ;-)

Szacunek... 2007-11-28 23:20:31

...dla wszystkich matek, które pracują na etat, dzień w dzień od 7:30 do 16:30 plus dojazdy.
Od niedawna mam okazję przekonać się, jakby to mogło być...
Trema przed nieznanym minęła, radzę sobie zawodowo, chyba nie jest źle. Cała reszta mnie przerasta: góry prania, pusta lodówka, koty kurzu wałęsające się bezczelnie na widoku, Jula, która tak bardzo spragniona mojej obecności ma na celu wykończyć babcię.
Staram się przynajmniej znaleźć wieczorem czas na nasze czytanie, wtedy też możemy pogadać.
Dzisiaj dowiedziałam się, że moja opinia na temat lektury dla klasy II , czyli zbioru wierszy "Idzie niebo ciemną nocą" jest już ogólnie znane w klasie Kuby. Poinformował swą wychowawczynię "Moja mama uważa, że są to wiersze dla dzidziusiów...i ja się z nią zgadzam. My już od dawna czytamy poważniejsze książki."
Za to z Majką rozmawiamy sobie, że być może jeszcze tylko pół roku będzie przedszkolakiem a od września dołączy do grona uczniów szkolnej zerówki...
Jula strasznie tęskni za swoją "kochaną Panią Anitką, która uczy o bakteriach i dlatego trzeba myć zęby, a Anitka ma chore gardło, bo ma anginę i na spacerek poszliśmy z panią Izelą..." i to w wszystko w tempie karabinu maszynowego, z przerwą na kilka piosenek, wrzucenie rolki papieru toaletowego do kibelka, włożenie łapy w miskę z fasolką po bretońsku.
Całe szczęście, że mój projekt w urzędzie ma się skończyć w okolicach 12 grudnia...

Witajcie w realnym świecie 2007-11-21 10:47:40

Nad projektem, który zaczynam jutro ślęczę od dłuższego czasu.
Od jutra zmiany w funkcjonowaniu rodziny: dzieciaki znowu będą musiały wstawać wcześniej, czyli w okolicach 6:30, żebym zdążyła.
Nie wiem, jak to będzie, bo jesienna szarość za oknem nawet godzinę później nie skłania nikogo (nawet rannego ptaszka wrześniowego do podniesienia się z pościeli).
Drżę z myślą, jak to będzie, bo jestem mocno odzwyczajona od pracy 8:00-16:00. Drżę z myślą, czy dobrze pójdzie, czy mi gardło nie wysiądzie.
Ale trafia mnie, bo godzinę temu dowiedziałam się , co jeszcze mam przygotować, chociaż można mnie było o tym poinformować przynajmniej tydzień temu. No cóż nie miałam wyjścia, zrobiłam...
Jestem zestresowana a to nie służy moim kontaktom z dzieciakami. Cierpliwość na wyczerpaniu a Julianna daje tak do wiwatu wrzaskami i zmuszaniem się do płaczu, prawie do wymiotów, że chwilami mam ochotę uciec. Daleko, daleko...i żeby tam było cieplej...

Ciekawość 2007-11-16 11:58:17

Pomimo dość odważnego wysyłania Kuby na wyjazdy (był latem na obozie, w zeszłym tygodniu na biwaku) to mam takie matko-kwocze podejście, że strasznie chciałabym wiedzieć, jak tam jest, jak sobie radzi, co robi. Zwłaszcza, że opowieści nie zaspokajają w całości mojej rozbuchanej ciekawości.
Wczoraj dane mi było podejrzeć, zobaczyłam wreszcie prawie 400 zdjęć z letniego obozu. Chyba zachwyty nie były przesadzone, atrakcji i zabaw mieli naprawdę dużo a kadra uśmiechnięta i dbająca o dzieciaki. Na pewno z większym spokojem puszczę go na następny szkolny wakacyjny wyjazd.
Jednak oglądanie takich zdjęć i wyszukiwanie własnego dziecka to dziwne uczucie.

Szczerze 2007-11-15 12:48:40

To mnie wkurza produkcja przebrań na przeróżne okazje.
Duch kreatywności mi oklapł, bo od kilku dni siedzę i się przygotowuję do nowych działań zawodowych, a ponieważ w tak zwanym międzyczasie muszę: sprzątnąć, zrobić zakupy, wyprać i zatachać pranie do suszarni, więc żyje w permanentnym stresie pt. niedoczas.
Cały harmonogram mam napięty do granic możliwości, bo dochodzą popołudniowe kursy na zajęcia dodatkowe (chociaż gdy siedzę i czekam na me dziecię to mogę się oderwać od asertywności, konstruktywnej krytyki etc. i poczytać tak po prostu dla przyjemności).
Ale gdy jeszcze muszę wymyślić i wyprodukować stroje dla dwóch przedszkolaków na Bal Ekoludka to szczerze mam dość!
Oczywiście można było gwiazdy owinąć papierem toaletowym, ale szereg konsekwencji natury praktycznej kazało mi zrezygnować z tego, jakże błyskotliwego pomysłu.
Dzięki owocnej współpracy całej rodziny (no Jula raczej była elementem zakłócającym proces) powstały dwie kreacje, Julka wystąpiła w Chanel, czyli na zwykłą princeskę naszyty został szary papier a na to naklejone powycinane foty z modelkami na światowych wybiegach.
Maja natomiast wybrała Diora, czyli kamizelka z szarego papieru także ze zdjęciami mody a do tego spódniczka w afrykańskich klimatach z pasków gazet przyczepionych do sznurka.
Jestem ciekawa, jak długo stroje wytrzymały.
Fotek nie będzie, nie miałam już siły i cierpliwości.

Płonie ognisko... 2007-11-10 23:22:42

Kuba od początku tego roku szkolnego do swych rozlicznych zajęć dodatkowych w szkole dołączył do zuchów, które rozpoczęły działalność w szkole. Raz w tygodniu chodzi na zbiórki i jest zadowolony. Gdy pojawiła się propozycja wyjazdu na biwak, to był bardzo chętny na dwudniowy wyjazd.
Niektórzy z dużym niedowierzaniem reagowali na wieść, że zamierzam puścić dziecko na biwak w listopadzie, w taką pogodę!!!
Plecak został spakowany, do tego śpiwór i wczoraj po południu wraz z 12 innymi zuszkami Kuba ruszył do Rogalinka. My rodzice dostaliśmy zaproszenie na dzisiejszy wieczór na uroczyste ognisko (uroczyste, bo z okazji 95-tej rocznicy powstania drużyny).
Zapakowaliśmy dziewczynki do samochodu i pojechaliśmy, w międzyczasie zrobiła się zima i to taka solidna ze śniegiem sypiącym w takim natężeniu, że nic nie było widać. Nie wiedzieliśmy, czy dotrzemy, bo niezbyt wiedzieliśmy, jak tam dojechać, poza tym widoczność była bliska zerowej.
Ale udało się! Przywitały nas dzieciaki próbujące lepić bałwana i rzucające śnieżkami.

Ognisko już było rozpalone.
foto

Zwiedziliśmy ośrodek, obejrzeliśmy pokój, gdzie spał Kuba. Porządek tam panujący zrobił na nas wielkie wrażenie ("mieliśmy dziś kontrolę porządku"), potem były wspólne pląsy przy ognisku i uroczyste pasowanie na zucha.

foto

Potem poszliśmy do jadalni rozgrzać się herbatą, kawą i na ciasto i znowu do ogniska piec kiełbaski i "gady" (czyli nawijane na patyki ciasto drożdżowe).
Pożegnaliśmy syna i o 21:30 wróciliśmy do domu, dziewczyny posnęły w samochodzie i z parkingu trzeba je było nieść.
A Kuba został, wraca dopiero jutro.

foto

Sama w harcerstwie nie działałam, ale mój stosunek do niego jest bardzo pozytywny, dlatego cieszę się, że moje dziecko dobrze się czuje w gronie zuchowo-harcerskim. Majka była zachwycona i stwierdziła, że jak pójdzie do szkoły to tez będzie zuchem.

Biomed niekorzystny 2007-11-06 14:11:56

W moim śnie o balkon zahaczały przelatujące F-16, z drugiej strony wolno przesuwało się czarne połączenie łodzi podwodnej i działem przeciwlotniczym. Ciekawe, co by na to powiedział papa Freud...
W świecie realnym nikomu nie chciało się wstać, Maja tradycyjnie oświadczyła, że się przecież jeszcze nie wyspała, Kuba nie reagował na zaczepki i nawet nasz ranny ptaszek, Julianna, wstał dziś lewą nogą po długich negocjacjach. Potem był ryk: "ja chceeeeee, nowe butyyyyyyyyy" i rozpoczęła sezon zimowy ("ale czy one się zmieszczą w mojej szafce?").
 Ja generalnie już marzę, żeby pójść spać, bo powieki mi się zatrzaskują z głośnym trzaskiem. No jeszcze kilka godzin w pionie mnie czeka...
 
A tu małe wspomnienie: Maja wracająca z przedszkolnej wycieczki w czerwcu (to ta na wierzchu na poduszce z koleżanki) :-)


info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31  
mój foto.dzieciak
"Kocham wycieczki"
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: