Telefon 2011-03-30 22:59:04

Gdy o godzinie 21:15 dzwoni telefon domowy (który dzwoni rzadko, bo po przeprowadzce były z nim problemy i się wszyscy odzwyczaili) i okazuje się, że dzwoni do mnie wychowawczyni mojego syna, robi mi się gorąco.
Bo przecież gdyby narozrabiał troszkę, to dostałabym powiadomienie od szkolnego szpiega, czyli elektronicznego dziennika. Oznaczać to może, że nabroił poważnie i dlatego pani wychowawczyni telefonicznie i wieczorem...
Na szczęście moja niepewność trwała tylko chwilę, bo dowiedziałam się, w czym rzecz. Nie chodziło o zachowanie syna (ufff) ani też o szczególne wyniki w nauce.
Okazało się, że tu chodzi o mnie, jako o rodzica z kwalifikacjami i być może możliwościami. Potrzebny człowiek- opiekun na klasową wycieczkę, na czas egzaminów gimnazjalnych część naszego grona pedagogicznego a) siedzi na egzaminach w naszej szkole, b) siedzi w komisjach w innych szkołach, c) jedzie ze swoją klasą na wycieczkę i nie ma komu jechać.
Musiałam przemyśleć, czy chcę, czy mogę tzn. czy uda się zorganizować logistykę odbioru i zajęć dodatkowych córek. Udało się. Pozostała jeszcze jedna kwestia, czy syn nie ma nic przeciwko temu. Własny-osobisty rodzic na wycieczce klasowej brzmi nieco koszmarnie, prawda? Syn jednak nie zgłosił obiekcji.
Wynika z tego, że w połowie kwietnia będę wraz z klasą piątą eksplorować Kaszuby, Toruń oraz Malbork.
Będzie się działo!

Przyjechało 2011-03-24 12:49:40

Dwa tygodnie temu była akcja numer jeden, czyli wyjazd do Gniezna po pianino.
Misja niestety zakończyła się fiaskiem, niby na miejscu czterech chłopa, ale klamot spory i okrutnie ciężki. Znieść może i by znieśli, ale przemanewrować, żeby zmieścić do Chryslera pewnie nie daliby rady.
Majka siedziała wtedy i czekała, prawie nie odrywając wzroku od okna, kiedy będą a tu nici.
Pojawił się pomysł, żeby może pójść w nowoczesność i kupić elektryczne, ale tamto jest takie piękne z klimatem. Zwłaszcza, że gdyby się okazało, że transport profesjonalny będzie bardzo drogi to byłoby to rozwiązanie ekonomiczne.
Przeszukałam internet, zasięgnęłam języka u posiadaczy pianin, którym ktoś kiedyś musiał ten instrument przywieźć i wnieść (na przykład na drugie piętro). Udało się!
Wczoraj rano dwóch (!) facetów, którzy nie wyglądali na mega osiłków wnieśli nam pianino. Okazuje się, że liczy się technika i spryt a nie tylko mięśnie. Choć pewnie za parę lat kręgosłupy odmówią im współpracy.
Niespodzianka była wielka, bo Majka  nie wiedziała, że taka akcja miała miejsce. Ucieszyła się bardzo i od razu wysłuchaliśmy koncertu z utworów, które już zna.
Póki co robimy kuchnię, więc nie ma efektu wizualnego, są za to dźwięki muzyki.

Koledzy i koleżanki 2011-03-21 22:17:48

4 lata temu to były takie małe dzieciaczki, rozgadane pierwszaki. Dziś niektórzy zbliżają się do przerośnięcia mnie, łącznie z moim pierworodnym. Koledzy klasowi Kuby to naprawdę fajne chłopaki. Jeden przekazuje mi przez syna urodzinowe życzenia "czterysta lat, bo sto to zbyt banalnie", drugi dzwoni na moją komórkę i gdy odbieram i wrzeszczę "Kuba, Janek do ciebie", wtrąca "Pani Beato, ja nie do Kuby ja do pani, czy ma może pani numer telefonu do naszej wychowawczyni", po czym wyjaśnia mi ze szczegółami do czego jest mu ten numer natychmiast koniecznie potrzebny. Gdy czasem, jak syn zapomni, nie włączy, rozładuje mu się (niepotrzebne skreślić) komórka i muszę pofatygować do szkoły, żeby namierzyć delikwenta to koledzy podpowiedzą miejsce pobytu.
Dziś było zabawnie, bo gdy przemierzałam szkolne korytarze, jakiś przystojny młodzieniec też chciał mi pomóc, wskazał mi salę informatyczną, jako prawdopodobne miejsce pobytu mej latorośli. Po czym zniknął w pokoju nauczycielskim. Kuba wyjaśnił mi, że był to.... jeden z nauczycieli.

Natomiast najmłodsza córka korzystając z coraz dłuższych i cieplejszych dni integruje się z sąsiedztwem.
Niedługo w każdym domu na naszej ulicy będzie miała koleżankę. Po jej spacerach, wizytach jesteśmy nieźle zorientowani w tym, u kogo rodzina się powiększy, co było na obiad etc. (podejrzewam, że wiedza naszych sąsiadów o nas też wzrasta wprost proporcjonalnie do długości przebywania Julki przed domem).
Dziewczę jest otwarte i chętnie podłącza się do spacerów z psem sąsiadów, obserwacji koparki z synem sąsiadów. Ja kontroluję z kim i dokąd i też zawieram znajomości. Bez Juli tak łatwo by nie było... Do jesieni zdążę z mieszkańcami naszej ulicy i kilku sąsiednich przejść na "ty".

A poza tym już jak najbardziej oficjalnie wiosnę mamy. I dobrze!

Dzień ciszy na blogach 2011-03-18 20:08:02

foto

Czas 2011-03-15 00:00:33

Pędzi nieubłaganie, co tydzień w lesie przeprowadzamy monitoring. Ptaki głośniejsze, jakby nieco więcej zieleni, pąki coraz bardziej gotowe do rozkwitnięcia. Na niebie niezliczone klucze dzikich gęsi, nigdy wcześniej takich ilości nie widziałam.
Przy domu listki puszczają jakieś cebulki. "Jakieś" jest bardzo adekwatnym określeniem, bo co i gdzie jesienią sadziłam tego nie wie nikt na czele ze mną. Jeden fioletowy krokus jest, reszty nie widać, a powinno być sporo, bo chyba dość dużo zakupiłam.
Licznik podaje, że za 99 dni rozpoczynają się wakacje. To jest dobra wiadomość, jedna z lepszych, jeśli mówić o czasie.
Czas też nadszedł na naszą kuchnię, która od przeprowadzki była funkcjonalną prowizorką. Teraz jesteśmy w stanie entropii, czyli bez zlewu i piekarnika i z tycim blatem roboczym. Dzieciaki jedzą pierogi z truskawkami z Lidla, ja się odchudzam.
Oprócz czasu domowego nadszedł również czas pracy zawodowej, póki co z domu, co oznacza, że nie mam czasu :-)... na głupoty. W piątek spotkanie z kolejnym zleceniodawcą, więc czas skończyć bieżące sprawy, które kończyć się nie chcą, lecz mają tendencję do pączkowania z każdym kolejnym mailem i telefonem.
Beztrosko opuściłam zebrania w szkołach, Kuby wychowawczyni przekazała mi przez syna informację na temat wycieczki, bo jak się okazało część kasy już wpłaciłam, ale moja wiedza dokąd i kiedy była zerowa.
Góry Świętokrzyskie? Kaszuby?
Okazało się, że Malbork i Toruń, w kwietniu.

Czas... chyba w chwili obecnej nie przepadam za jego upływem...

Marzec witamy 2011-03-01 20:02:40

Marzec brzmi obiektywnie rzecz ujmując nieźle, zdecydowanie lepiej niż na przykład listopad.
Subiektywnie z pewnych, niektórym znanych przyczyn brzmi dla mnie tak sobie. Ale z tym nie zawalczę, muszę przyjąć i się pogodzić.
Aktualnie mam tu nemocnice na kraji mesta. Mąż po ciężkiej grypie_anginie_i_nie_wiem_jeszcze_czym wraca powoli do zdrowia. Należy położyć akcent na "powoli". Do końca tygodnia na L4 i ze statusem chorego. Oznacza to dla mnie jeden kurs do miasta więcej, czyli odwożenie dzieci do instytucji i powrót na wieś. Zwykle w drodze do pracy mąż odstawia dzieci do szkół i przedszkola. Pociesza mnie tylko piękne poranne słońce, bo pogoda jest naprawdę cudna.
Do grona chorujących dziś dołączyła Majka. Zawezwana zostałam do szkoły, bo dziewczę narzekało na ból brzucha i miało wypieki. Przy okazji odebrałam Kubę, porywając go z połowy godziny wychowawczej.
Teraz córka średnia nadal niewyraźna, więc zobaczymy co się do rana wykluje i pewnie stawimy się jutro u pani doktor i to będzie angina. Takie mam głębokie przeświadczenie wynikające z długoletniej macierzyńskiej kariery.
Po cichu obstawiam też, kto będzie następny i kiedy mnie dopadnie.
Wiadomość o panującej grypie żołądkowej przyjmuję z pełną godności rezygnacją.
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31  
mój foto.dzieciak
Sypaczka
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: