Daleko od ideału 2006-09-28 17:34:02

Kubeł na głowę matki...uwaga w dzienniczku. Zachowanie Kuby na angielskim było naganne. Rozmowa z moim synem nie poprawiła mojego samopoczucie, jakby sobie nie zdawał sprawy z powagi sytuacji.
Boję się mysleć, co bedzie dalej... Gdzie popełniłam błąd?
Na razie szlaban na korzystanie z komputera, to go boli. Zamiast skruchy atak złości :-(

Głodne stopy 2006-09-28 14:04:32

Korzystamy z pięknego września i spacerujemy sobie z Julianną podczas gdy starsze rodzeństwo w szkole i przedszkolu ma swe niezwykle poważne zajęcia i sprawy.
Co z tego, że kręgosłup boli...nie ma, że boli, bo Julka po śniadaniu jest już w blokach startowych. Krótsze trasy załatwiamy bezwózkowo, dłuższe połączone z zakupami na rynku z wózkiem.
Dziś Jula siedzi w wózku i komentuje w swoim narzeczu otaczającą rzeczywistość. Zajada bułkę, stały punkt spacerowego programu. W pewnej chwili ściąga buta, skarpetę i z głośnym okrzykiem "meniam meniam" zaczyna karmić swoją bosą stopę.

Sponsor 2006-09-25 12:42:11

Dziś od rana było ubieraniu "nie", siedzeniu w krzesełku przy śniadaniu "nie", trzymaniu mydła nad umywalką podczas mycia rąk "nie" ( w zwiazku z czym mydło lądowało kilka razy na podłodze), potem kierunki na spacerze były zawsze inne, próby konsumpcji styropianu, którego u nas na osiedlu mozna teraz w kazdych ilosciach..., "nie" na powrót do domu, "nie" na jedzenie jogurtu, "nie" na polożenie się do łóżeczka (za to efektowne położenie się na podłodze na środku korytarza).
Bunt dwulatka na pokładzie. Sponsorem dzisiejszego przepołudnia jest słowo "nie".

Kręgosłup 2006-09-24 14:11:17

Trzy ciąże, lata wnoszenia wózków na trzecie piętro, wnoszenie siat z zakupami dla licznej rodziny i mam efekty :-(.
Po raz n-ty walnął mi kręgosłup, chodzę powoli, bo jak źle stąpnę to robi mi się ciemno przed oczami, nie schylam się, nie podnoszę najmłodszej, bo to ponad 10 kilo bardzo żywej wagi. Nawet do lekarza się wybrałam, dostałam prochy (bo na propozycję pt. zastrzyki zareagowałam nerwowo)i skierowanie do poradni rehabilitacyjnej. Normalnie starość...
Sobotę przespałam, bo do uroków bolących lędźwi dołączyła migrena gigant. Za to rodzinę wygnałam z chałupy i jak już widziałam na oczy to leżałam i czytałam i byłam obsługiwana; nawet jakieś przytulanki dostałam, coby mi samotnie nie było.
Po prochach jest pewna poprawa, ale nadal jestem ostrożna.

Juliankowe gadanie 2006-09-21 21:55:54

Julka odkrywa potęgę słowa, coraz więcej próbuje, coraz więcej powtarza.
Przebojem ostatnich dni jest głośny okrzyk "o nie!!!", gdy coś się stanie, np. spadnie jej, albo się nie uda.
Wieczorami prowadzi ze mną rozmowę zza swoich łóżeczkowych krat. Ja do niej: "Juleńko śpi już" a ona zadaje pytania: "Aja pi?", "Kuba pi?", "taka (czyli tata) pi?,"baba pi?", "Ola pi?", "Ziuzia pi?", "Gaba pi?", "guja pi?", "ciocia pi?".
Jak skończy litanię to jedziemy od początku.
Samą siebie nazywa "Niunia-niunia" i oczywiście większość rzeczy Niunia-Niunia chce robić "ama", czyli sama, co wystawia na wielką próbę średnio anielską cierpliwość matki.
Oprócz tekstów zrozumiałych, przynajmniej dla mnie, część tekstów jest nadawana nieprzetłumaczalnym dialektem z wielką emfazą.

Królowa grzybania 2006-09-16 20:00:51

...czyli grzybów zbierania to zdecydowanie Majka.
Dzisiejsze grzybobranie udało się: po pierwsze dopisała pogoda, było ciepło i slonecznie, po drugie grzybów było calkiem sporo.
Oczywiście pierwsze co zrobiliśmy, gdy dotarlismy na miejsce to wyciągnięcie z bagażnika zapasów i zregenerowanie sił nadwątlonych 40-minutową jazdą samochodem.
Potem było łażenie po lesie i wyszukiwanie grzybków, co dzieciakom szło świetnie, a Majka naprawdę przeszła samą siebie. Julianna swoje pierwsze grzybobranie po tej stronie brzucha spędziła częściowo w nosidla na plecach a częściowo na własnych nogach. Jedynie ona nie odniosła sukcesów (zresztą na razie nie posiada jeszcze własnego koszyka).
Oczywiście, gdy już napełniliśmy kosze nadeszła pora na napełnianie brzuchów. Z wielkiej wałówki nie zostało wiele...

Teraz czeka mnie najmniej lubiana część tej zabawy, czyli czyszczenie, krojenie...

Wałówka 2006-09-15 22:14:21

Jutro rano wybieramy się na grzyby, w związku z tym przygotowałam dziś:
10 upieczonych pałek kurczaka;
6 jajek na twardo;
kanapki z serem z 12 kromek kawiorka oraz z 4 kromek chleba;
pudełko sałatki tabule;
pomidory;
jabłka;
wodę mineralną;
termos, w którym rano zrobię kawę.

Mój szanowny mąż, popatrzył na przygotowania po czym zapytał, czy my aby na pewno jedziemy na grzyby.
Jakby nie wiedział, że:
- jak dzieciaki pobiegaja po lesie to będą głośno domagać się jedzenia w ilościach hurtowych;
- Julianna to już nie niemowlak, któremu wystarczyło mleko, ewentualnie słoiczek jakiegos dzidziusiowego jadła;
- sam też jakoś nigdy się nie wzbrania przed jedzeniem w warunkach plenerowych (a także w innych warunkach);
- na 5 (słownie:pięć) osób trzeba tego jedzenia trochę wziąć.

Zobaczymy, jak to będzie z grzybami...

Tour de Pologne 2006-09-07 22:06:45

...czyli kibice niekompetentni.
Dzisiaj nasze bliskie okolice były zablokowane z okazji wyścigu kolarskiego. Odebrałam towarzystwo z instytucji przedszkolnych oraz szkolnych, wpakowałam w samochód i dowiozłam w miejsce, gdzie spokojnie można zaparkować. Na trasę w necie rzuciłam tylko okiem i stwierdziłam, że powinniśmy się raczej gdzieś dopchać.
Dotarliśmy, zajęliśmy strategiczne miejsce przy barierkach, dostaliśmy tekturowe "łapy" do machania. Stoimy i czekamy. Tłumu nie ma, nad głowami kołuje śmigłowiec. Dzwoni moja komórka; teść pyta się, gdzie stoimy, więc opisuję lokalizację. Na to on, że blisko mamy metę, na to ja: "aaa, ta żółta nadmuchiwana brama to meta" , wzbudzając rozbawienie stojących obok panów.
Wreszcie doczekaliśmy się: przejeżdża samochód, policja, samochody z zapasowymi kołami, no i kolarze. Krzyczymy, machamy naszymi "łapami", ale oczywiście nie wiemy zupełnie, którzy to "nasi". Nie wiemy również, ile jeszcze będą robić okrążeń. Jak się okazuje na ten temat zdania są podzielone. Dotrwaliśmy jednak do końca, widzieliśmy wielki finisz, widzieliśmy też zmęczonych sportowców, którzy wracali do autokarów. Jednak absolutnie nie wiedzieliśmy, kto wygrał :-))) I jakoś nie miało to wiekszego znaczenia, ważne, że dzieciakom bardzo się podobało.

Modlitwa na dobry dzień 2006-09-07 13:50:10

Szkoła, do której chodzi Kuba to szkoła katolicka. Wszyscy nauczyciele sa świeccy z wyjątkiem księdza dyrektora i drugiego księdza, którzy uczą religii.
Rano o godzinie ósmej wszyscy uczniowie i nauczyciele zbieraja się na korytarzu na wspólnej modlitwie. Dzieciaki z pierwszej klasy są najbardziej otwarte i na pytanie księdza: "o co chcecie dziś poprosić Pana Jezusa?" w górze pojawia się las rąk i mozna usłyszeć:
"żeby nauczyciele stawiali dobre oceny";
"żeby już się nie zmieniał plan lekcji";
"żeby zajęcia dodatkowe zaczęły się szybciej"[/i];
"żeby były wygodne krzesła".

Szkolno-przedszkolno 2006-09-04 21:48:25

Po błogim lenistwie, po kapielach w morzu, po spaniu aż do obudzenia i robieniu co się chce, czyli po wakacjach...



...nadszedł czas zmian.
W zeszłym roku z dwojgiem przedszkolaków na pokładzie spałam tak długo, jak mi Julianna pozwoliła (a długie spanie ma w genach po mamusi).
W tym roku Maja, która urodziła się chyba głównie po to, aby być przedszkolakiem, zażyczyła sobie bycie odprowadzaną przez tatusia. Tata do pracy jeździ na ósmą, więc Maja przeszkolne progi przekracza o 7:10.
Natomiast Kuba w szkole musi się stawiać codziennie o 8:00, więc ja muszę wstać o porze barbarzyńskiej i zaprowadzić go do przybytku wiedzy.
Dziś odebrałam go o 12:15 i spotkało się to z wielkim niezadowoleniam, bo moje dziecko wybierało się do świetlicy. Obiecałam, że jutro pojawię się później, żeby mógł posiedzieć w tej świetlicy.
Jak na razie jest nieźle. Syn zadowolony, ja spokojniejsza...

Zaczęło się 2006-09-02 22:05:24

Szkoła Kuby poszła w awangardę i rozpoczęła rok szkolny w dniu dzisiejszym.
Moi panowie zaangażowali się w przygotowanie inauguracji i wczoraj wieczorem nosili meble (ten starszy i wiekszy)oraz podawali swietlówki panu elektrykowi (ten młodszy i mniejszy). Podobno chętnych do pracy rodziców było więcej niż pracy do zrobienia, za to mozna się było przykleić do swieżo malowanych poręczy.
Dzisiaj jako, że szkoła szkoła katolicką jest zaczęło się od mszy świętej w kościele z udziałem bardzo ważnych gości (w końcu nie codziennie otwiera się nową szkołę w mieście). Było bardzo uroczyście, zwłaszcza oprawa muzyczna przygotowana na dwóch próbach robiła wrażenie, utalentowane dzieci będą chodziły z Kubą.
Kolejna część miała miejsce w budynku, gdzie najpierw korytarz, klasy, uczniowie i rodzice zostali gruntownie poświęceni a potem dzieciaki (i oczywiście ciekawi rodzice) poszli do klas. Wychowawczyni Kuby zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie: młoda, uśmiechnięta i pełna zapału, mam nadzieję, że będzie dobrym nauczycielem.
W poniedziałek, gdy cała reszta świata szkolnego wystrojona galowo będzie maszerować na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego, mój syn pomaszeruje z tornistrem na ósmą rano i usłyszy swój pierwszy dzwonek. On bardzo się cieszy...a ja? Ja mam nadzieję, że będzie dobrze. Dziwnie się czuję, że jestem mamą już nie przedszkolaka lecz ucznia i to na wiele, wiele lat...
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
Hit placu zabaw
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: