Maja Wielka Stopa 2006-01-29 00:21:59

Obiecywałam sobie, że moje dzieci butów uzywanych nosić nie będą. Obiecanki- cacanki. Jak jest kasa to są nowe buty, jak jest gorzej to trzeba kombinować.
Jesienią Majka dostała po rok starszej kuzynce kozaczki znanej zagranicznej firmy, rozmiar 25. Buty ładne, ale na mój gust umiarkowanie praktyczne, jak jest sucho to są ok, ale na większy snieg, czy roztopy to gorzej. Poza tym miałam obawy, czy do końca sezonu kopytka się zmieszczą, bo buty tak raczej na styk.
Dzisiaj planowalismy sankowy wypad, więc najpierw wybralismy sie do sklepu w celu nabycia droga kupna obuwia ciepłego, praktycznego w ramach tzw. posezonowej wyprzedaży. Wkroczyliśmy do sklepu, gdzie poinformowałam panienke, ze potrzebujemy buty rozmiar 26 lub 27. Panienka postanowiła sprecyzować, zmierzyła Majce stopę i z politowaniem oświadczyła: "no tutaj to trzeba 28". Oczy przetarłam, głupio mi się zrobiło, że dziecku fundowałam tortury zarezerwowane dla japońskich gejsz. Na szczęście buty w tym rozmiarze się znalazły, spełniły wszelkie wymagania (zwłaszcza, że Kuba ma ten sam model). Na dodatek zaopatrzyliśmy córkę w trzewiki wiosenne w atrakcyjnej cenie (kolekcja zeszłoroczna) i można było jechać na sanki.
Szczękę z podłogi nadal zbieram, bo po kim to dziewczątko ma takie wielkie stopy?
Kuba prawie siedmiolatek ze spokojem nosi trzydziestkę!!!

Tryb awaryjny 2006-01-26 22:47:08

Streptokoki pokonane!!! Na szczęście antybiotyk zadziałał szybko i skutecznie. Już po dwóch dniach Kubę dosłownie nosiło po domu, więc musiałam zapewniać mu jakieś domowe atrakcje. Odrabialismy lekcje, bo zerówkowicze mają co robić i zadań z czasu nieobecności uzbierało się sporo. Grywaliśmy w gry planszowe, czytaliśmy książki w ilościach hurtowych (moje struny głosowe ledwo to wytrzymały).
W zeszły piątek za zgodą pani doktor Kuba poszedł na dwie godziny do przedszkola na przedstawienie jasełek. Rolę miał kluczową, że się tak wyrażę...



Poza tym ofiarnie pomagał w zajmowaniu się najmłodszą siostrą.



Powstało też kilka budowli z klocków, ale stwierdził, ze gdy on jest w przedszkolu to zbyt wiele ciekawych rzeczy w domu się nie dzieje (czyżby spodziewał się, że w czasie jego nieobecności po domu grasuje banda pracowitych krasnoludków?)

Po niedzieli mieliśmy plan krótkich spacerków w ramach rekonwalescencji. Przymroziło i po pierwsze samochód powiedział, ze w takich temperaturach to on dziekuje i postoi. No i stał do dziś.
Po drugie padła nam płyta główna w komputerze i działam teraz wieczorowo, jak z pracy przyjeżdza mąż i przywozi laptopa, dlatego zaniedbałam trochę bloga.

Na szczęście dzisiaj Kuba udał się już do przedszkola. Brakowało mu już kolegów i przedszkolnych szaleństw.

Rokowisko i streptokoki 2006-01-16 21:34:58

W sobotę nastąpił ten dzień: uroczyste świętowanie roczku Julianny w towarzystwie rodziców chrzestnych i ich pociech. Niestety jeden z zaproszonych gości nie mógł uczestniczyć w szalonych zabawach, śpiewać 100 lat, leżał w pokoju babci i walczył z gorączką. Niestety był to mój syn... tak bardzo się cieszył na spotkanie z kolegami i koleżankami i tak bardzo było mu przykro.
Jest czego żałować, bo było naprawdę świetnie: sześcioro dzieci bawiło się bezkonfliktowo, my mogliśmy pogadać i pośmiać się. Świeczka na torcie została zdmuchnięta przez starsza siostrę.
Następnego dnia świętować przybyła reszta, czyli babcia z dziadkiem oraz ciocia z kuzynką, niestety Kuba nadal gorączkował i wezwaliśmy tzw. pomoc wieczorową, czyli tzw. pana doktora, który osłuchał dziecko, nie zajrzał mu do gardła, wysypkę ocenił jako wynik wysokiej temperatury i stwierdził, że to zwykła infekcja i antybiotyk się nie kwalifikuje. I już go nie było...
Matka wiedzę medyczna pobierała oglądając w telewizji "Ostry dyżur" a dokształcała się w internecie, więc postawiła zgoła inną diagnozę: szkarlatyna, co zostało dziś potwierdzone przez naszą lekarkę rodzinną. No i mamy w domu streptokoki, co nas wcale nie cieszy.
Liczę tylko na to, że epidemia się nie rozprzestrzeni na dziewczyny...

Urodzinowa zadyszka 2006-01-11 21:45:33

Z racji tego, że urodziny Julki przypadły we wtorek obchody zostały przeniesione na weekend.
W sobotę chrzestni, w niedzielę rodzina (trudno byłoby wszystkich razem pomieścić).
Jednak okazało się, że część pierwsza urodzin musi się odbyć 10 stycznia i nie może być inaczej.
Szanowne starsze rodzeństwo oznajmiło, że tort być musi ("mamusiu, może być taki zupełnie malutki, ale ze świeczką, pamiętaj z jedną świeczką").
No i miałam wczoraj jazdę. Wiadomo, że z ruchliwą roczną panienką wszelkie działania kuchenne są dość trudne- wyczekałam na moment, kiedy Julianna odbywa są drzemkę i upiekłam biszkopt w najmniejszej tortownicy. Z zasobów lodówkowych wydobyłam śmietanę kremówkę i powidła. Wyprodukowałam tort, który ozdobiłam jakimiś żelkami, wyglądało nawet nieźle, przede wszystkim kolorowo.
Poza tym normalne domowe rzeczy, które robię, gdy Jula śpi, czyli obiad, sprzątanie, pranie. Przed piętnastą stawiłam się w przedszkolu i oznajmiłam dzieciom, że trzeba się spieszyć, bo o 16:20 mamy z Majką autobus na basen. Pomimo pospiechu udało się: wręczyć Jubilatce prezenty i odśpiewać "Sto lat", zapalić świeczkę na torcie i zdmuchnąć ją (przynajmniej pięć razy przez Majkę, Kubę oraz duet), wpakować łapki w tort i wytrzeć w obrus (wiadomo kto), zjeść po kawałku tortu. Ja jadłam w biegu, bo zajęta byłam szykowaniem torby na basen. Efektem pospiechu były zostawione w domu majtki Mai (w kostiumy kąpielowe ubieramy się w domu).
Po powrocie z pływalni też było szybkie wodowanie dzieciaków, bo rodzice wybywali na tradycyjną rocznicową kolację.
Rok wcześniej kolacja była kiepska...szpitalna ;-).

Aparat fotograficzny nadal w naprawie :-(, udało mi się coś pożyczyć, ale nie mogę na razie zrzucać zdjęć do komputera. Poza tym niewiele fotek zrobiłam.

Mała dziewczynka 2006-01-09 22:38:05

Rok temu ostatnie godziny Julianny w brzuchu. Chyba było jej tam dobrze, bo nie spieszyła się. Pozwoliła mamie posprzątać po remoncie, świętować, odpocząć po świętach, wkroczyć w Nowy Rok i wtedy postanowiła opuścić swoje gniazdko.
Wierzyć mi się nie chce, że jest z nami od roku, wydaje mi się, że zawsze mieliśmy troje dzieci. Odnalazła swoje miejsce wśród rodzeństwa, drobna i ruchliwa, wszędzie jej pełno. Spojrzenie niewiniątka, anielski uśmiech i psoty. Zawsze pierwsza tam, gdzie wybuchy śmiechu, kulanie się po łóżku, łaskotki. Tańczy do każdej muzyki, nawet sygnału telewizyjnych "Wiadomości".
Mnóstwo rozumie, ale porozumiewa się wyłącznie językiem przypominającym okrzyki japońskich samurajów. Matkę uparcie nazywa "ka-ka".
Od jutra już nie niemowlak, ale mała dziewczynka.
Jutro zaczynamy świętować...
Sto lat kochanie, niech Twoje życie będzie dobre i szczęśliwe, odkrywaj piękno tego świata, bądź pełna radości, niech spotykają Cię miłe niespodzianki, niech Twoje sny będą spokojne i kolorowe.
Kocham Cię bardzo moja córeczko!!!

Kolczugę robię 2006-01-06 18:09:44

Tak brzmiał wczoraj mój status na gg, który rozbawił mnóstwo moich znajomych.
Z ta kolczuga było tak, że wymyśliłam, że ulepszę Kubie rycerski strój, kupię włóczkę (najlepiej taką metaliczną) i zrobię na drutach. Zakup włóczki po Nowym Roku okazał się wysoce niemożliwy, bowiem sklepy specjalistyczne w ramach inwentury przeprowadzały chyba pomiary długości włóczki w poszczególnych motkach, zamknięte do końca tygodnia. Jak za komuny...
Na szczęście włóczką poratowała mnie sąsiadka i wczoraj po raz pierwszy od 10 lat robiłam na drutach. Zdążyłam!
Na baliku strój Kuby wzbudził zachwyt pań, które podziwiały zaangażowanie rodziców w jego powstanie. Tata zrobił z kartonu hełm i tarczę, pomalował je srebrnym lakierem, do tego bezpieczny miecz z takich osłon izolujących do rur, no i matczyna kolczuga, przepasana matczynym paskiem od jeansów (które mi dziś w związku z tym przez pól dnia spadały z tyłka).

Majeczka wystąpiła jako motylek w swym baletowym stroju od Gwiazdora plus pożyczone skrzydełka.

Dzieciaki przeszczęśliwe i zmęczone nieziemsko balowaniem. Niestety zdjęć nie ma, bo aparat odmówił współpracy i pojechał do serwisu.

Nocna wizyta 2006-01-05 21:04:37

Była godzina 1:30, przebywałam właśnie na ulicy Roosvelta w kuchni rodziny Borejków. Duchem...
Skrzypnęły drzwi i do rzeczywistości powróciłam za sprawa dziewczynki w piżamce ściskającej pod pachą lalkę zwaną pieszczotliwie Ziutą. W jednej chwili zapaliły mi się diody ostrzegawcze "chore dziecko". Wszak w zeszłym tygodniu pyrkowy tata przechodził coś na kształt grypy żołądkowej. Odpytałam więc córkę ze wszystkich objawów chorobowych, ale okazała się zdrowa. Może więc zły sen podpowiedziała mi matczyna intuicja...pudło. Drążę dalej: "spać nie możesz?", przeczący ruch głową.
"Więc o co chodzi?"- pytam pragnąc jak najszybciej wrócić do lektury "żaby"
"Kocham cię mamusiu, posuniesz się?". W obliczu tego wyznania nie pozostało mi nic innego, jak zrobić miejsce i zgasić światło.


Majeczce zdarzało się lądować w rodzicielskim łóżku , jak miała około roczku i rodzice wyjęli jej szczebelki, jednak ewentualne obrażenia, którym można było ulec przy ruchliwości córki spowodowały, iż szczebelki wróciły na miejsce. Od tej pory Maja zawsze spała u siebie z własnym gęstym tłumem przytulanek.

Piramidy i okręty 2006-01-04 00:08:47

życie z sześciolatkiem jest ciekawe. Z takim małym mężczyzną można juz zajmować sie różnymi poważnymi sprawami. Wczorajsza wyprawa do biblioteki zaowocowała zachwycającą mnie zdobyczą, bo oprócz nowości Janoscha, pani bibliotekarka wyciągnęła nam spod lady książkę fascynującą, niesamowicie wydaną Egiptologię. Myślałam, że sama sobie poczytam o hieroglifach, ale Kuba wykazał takie zainteresowanie tematem, że byłam w szoku. Pogadaliśmy sobie wobec tego o archeologii, mumiach egipskich i o czasach przed naszą erą i naszej ery.

Na deser rozegraliśmy partyjkę w okręty... uwielbiam grać w okręty i widzę, że rośnie mi kolejny miłośnik tej gry.

Sylwestrowo i noworocznie 2006-01-02 12:06:59

Warto raz do roku założyć długą czarną aksamitną kieckę z dekoltem, rozcięciem itp., kabaretki i buty na obcasie, spędzić na makijażu więcej niż minutę, żeby usłyszeć od syna: "jak ty pięknie mamusiu wyglądasz". Dodam, że komplementy mego syna są raczej wyważone ("no, no całkiem ładna ta półeczka", "zupełnie przyzwoity domek").

Wcześniej dzieciaki zostały o zmroku wysankowane, jako, ze zapowiadano odwilż trzeba było wykorzystać śnieg. Okoliczni mieszkańcy o godzinie 17 zapewnili nam pokaz ogni sztucznych, my zapewniliśmy młodzieży ognie zimne. Potem rodzice udali się na kameralną imprezkę dla trzech par, gdzie jedli, pili, tańczyli i w szampańskim nastroju pożegnali 2005 a powitali 2006 rok.
W tym czasie dzieciaki pod opieką babci spały (dziewczyny), obserwowali fajerwerki i składali rodzicom życzenia przez telefon (to Kuba).

W tym Nowym Roku życzę Wam, aby był lepszy od poprzedniego, aby nie zabrakło w nim miłych niespodzianek, mnóstwa radości i szczęścia, aby był to czas spełnionych marzeń, aby ludzie wokół byli dobrzy a portfele zawsze pełne ;-).

Dosiego roku!!!
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
¯yj kolorowo
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: