Countdown 2010-08-21 11:25:36

Końcowe odliczanie, licznik nie pokazuje już dni, tylko godziny. Zostało ich trochę powyżej osiemnastu.
Wszystkie dzieci w domu, stęsknione za własnym wspólnym towarzystwem na tarasie rozgrywają planszówki. Ja zerkam z okna na jeszcze suszące się pranie. Damy radę, słońce świeci, wszystko zdąży wyschnąć.
Układam po pokojach zgrabne stosiki t-shirtów, bielizny, krótkich spodenek. Na szczęście kalosze mogą poczekać na jesienne leśne spacery.
Dziwnie się czuję, zwykle wyjeżdzaliśmy na samym początku wakacji, ewentualnie w środku. Teraz wszyscy już wypoczęci, o zakupach przed nowym rokiem szkolnym myślą a my dopiero w blokach startowych.
Cóż ten rok bardzo się różni od innych....
Do zobaczenia za dwa tygodnie :-)

6 lat 2010-08-19 00:26:03

No i o mały włos bym przegapiła.
Blog mi się zestarzał. Sześć lat wczoraj skończył. Szczerze mnie to dziwi.... co roku o tej porze.
A jak sobie zerkam na licznik to się jeszcze bardziej dziwię...
Dziękuję Wam, że jesteście i czytacie.

Wizytacja 2010-08-19 00:20:35

Pojechałyśmy z córką mą najmłodszą Julianną na obóz do starszaków. Z krótką wizytą roboczą, czyli pobrać towar do prania (no i uściskać dzieciaki, bo już za nimi tęsknię okrutnie, Jula zresztą też).
Bardzo dobrze wymierzyłam czas, bo dotarłyśmy na miejsce, gdy Majce został do zjedzenia budyń a Kubie karkówka i budyń.
Pogoda się skiepciła, niestety...
Ale wizja lokalna odbyła się: opaleni, zadowoleni, czyści. Na podchwytliwe pytanie, czy chcieliby wracać do domu już dziś, zgodnie odpowiedzieli, że zostają do końca. Panie wychowawczynie też ich chwaliły, zwłaszcza Majkę, za zamiłowanie do porządku, uczynność i koleżeńskość. Zostałyśmy z Julą oprowadzone po całym ośrodku, wysłuchałyśmy relacji z paintballa, jazd quadami, wspinania się po ściance i emocji w parku linowym. nastepnym puntem dzisiejszego programu miał być bieg przetrwania, więc trzeba się było pożegnać i ruszać w kierunku domu.
Worki z brudami zostały pobrane...ciekawa sprawa z tymi ciuchami. Syn weteran kolonijno-obozowy ciuchów nie oszczędzał, bo wiedział, że mu spokojnie starczy. Natomiast wór Majeczki okazał się być podejrzanie mały i lekki. Okazało się, że "oszczędzałam mamusiu, w jednej bluzce to nawet trzy dni chodzilam, bo tak bardzo ją lubię, ale ona czysta była" (trzymajcie mnie ludzie, jak mawiał Kargul...albo Pawlak).
Ustaliłam, że ulubioną bluzka mojej starszej córki jest czarny, gładki T-shirt. Moja krew, jak tak spojrzeć do mojej garderoby, czyli kartonu :-)))) to bardzo czarno.
A i tak w kategorii najbrudniejszej sztuki do prania niekwestionowane pierwsze miejsce zajął ręcznik plażowy pseudonim szmata.
Teraz w związku z okolicznościami poproszę o dużo słońca i lekki wiaterek, aby mi to wyschło. Mokrych rzeczy nie wezmę, za dużo ważą.

Galopkiem 2010-08-14 23:30:38

Córka najmłodsza, jedynaczka czasowa, jak już miałam okazję wspomnieć opanowała technikę jazdy na rowerze dwukołowym, z wszelkimi dodatkami typu startowanie i zatrzymywanie. Potrzebuje w związku z tym spacerowego towarzystwa. Mnie nadal nie po drodze do sklepu z rowerami, więc nadal jestem  dwuśladowcem. Pod nosem las, więc co dzień wybieramy się tam na spacer: Jula na swym pojeździe a ja na swych nogach. Dziewczę pedałuje żwawo, więc ja staram się nie zostawać zanadto w tyle. Średnio mi wychodzi, czas chyba pomyśleć o joggingu.
Do tego Julka oczekuję, że będę aktywnie  uczestniczyć w konwersacji... A nadaje stale i na każdy temat, normalnie dziennikarzem radiowym zostanie albo politykiem.

Dziś na spacer wybrał się z nami pyrkowy tata, więc odciążył mnie trochę w rozmowach na kazdy temat i poza tym mogliśmy kicać ze ścieżki w las. Efekt: spora garstka kurek.
A tagliatelle z sosem kurkowym tudzież jajecznica z kurkami to są moje zdecydowanie najbardziej ulubione potrawy. I już wiem, gdzie ich teraz szukać moich żółciutkich.

Szanowne starsze rodzeństwo korzysta z życia na obozie, zgodnie z moimi przewidywaniami córka dzwoni prawie codziennie i skrupulatnie relacjonuje mi, co robiła, co jadła i ile jej jeszcze kasy zostało ("a Kubie zostało tylko 5 złotych"). Twierdzi, że bardzo za nami tęskni ale nie chce jeszcze wracać, bo jest bardzo fajnie.
Syn zadzwonił jeden raz, żebym zadzwoniła do pani wychowawczyni i powiedziała, że jest uczulony na dyskoteki.

Wracają w piątek po południu a już w sobotę czeka nas wakacyjna podróż. Doczekać się normalnie nie mogę...

Dwie trzecie 2010-08-09 15:52:06

Od wczoraj zdecydowanie zmieniło się u nas w domu. Dwoje z trojga wyjechało, a w zasadzie zostało odwiezione na obóz. Taki standard tego wyjazdu, że rodziciele muszą przywieźć a potem po 13 dniach odebrać.
Majka po raz pierwszy pojechała gdzieś, gdzie nikogo nie zna (bo brat jak to brat nastoletni raczej od siostry będzie się trzymał z daleka...no chyba, że mu kasy zabraknie). Ale nastawienie miała bardzo pozytywne, w pokoju trafiła na dwie rówieśnice i mega mały metraż. Zresztą i tak w pokojach to oni mają tylko spać.
Atrakcji szykuje się mnóstwo: już dziś były zabawy painballowe dla młodszych i painball dla starszych oraz park linowy ("ale mi się mamo nogi trzęsły, ale dałam radę"-donosi córka).
Syn nie przekazuje tradycyjnie żadnych komunikatów, czasu nie ma...tradycyjnie. Przyzwyczaiłam się.
Najmłodsza za to gada jak najęta i pragnie matkę zmonopolizować i domaga się atrakcji ("no bo Kuba i Maja mają same atrakcje").
Też bym chciała jakieś atrakcje, na przykład trochę czasu dla siebie.

AO 2010-08-06 21:41:26

Muszę się do czegoś przyznać. Jestem Anonimową Ogrodoholiczką. Nałóg ten był przez wiele lat głęboko ukryty w dalekich zakątkach podświadomości.
Były jednak pewne przesłanki; w dzieciństwie strasznie zazdrościłam posiadaczom ogródków działkowych. Moi rodzice nie czuli powołania do takiego spędzania wolnego czasu, pamiętam teksty o niewolnikach działek. A ja marzyłam, żeby mieć własny zagonek i patrzeć jak trawa rośnie. Pewnie moje koleżanki zaganiane przez swoich rodziców do pielenia grządek chętnie by się ze mną zamieniły.
W dorosłym życiu zaczęłam realizować się na balkonie; czego tam nie było drzewa iglaste ( w wersji mini), wierzby, wrzosy, oczywiście pelargonie, niezapominajki, stokrotki, surfinie, lawenda. Rok temu słoneczniki i pomidory.
No i teraz mam za swoje: swój pierwszy własny ogród. Cieszy mnie nawet wyrywanie chwastów, wizyty w centrach ogrodniczych zawsze kończę z jakaś doniczka pod pacha. Ogrodowi jeszcze daleko do ideału, bo w wirze wykańczania wnętrz nie starczyło czasu na porządne zaplanowanie, ale nie od razu Kraków zbudowano.
Posadziliśmy kilka drzewek owocowych, kilka krzaków truskawek, dojrzewają wlaśnie pomidory, spomiędzy wielkich liści widać malutkie, takie jak najbardziej lubię cukinie.
Jest trawa, są słoneczniki pod płotem, różnego rodzaju iglaki, no i sporo kwiatów w donicach na tarasie.
A ja się dokształcam, zaczęłam sobie kupować prasę fachowa, serfuję po ogrodniczych blogach i zaglądam ludziom za płoty w poszukiwaniu inspiracji.
Tylko co ja będę zima robić???

Z powrotem 2010-08-04 22:27:17

Na czas jakiś opuściłam nasz nowy, nadal niewykończony domek i w towarzystwie mych małolatów udałam się w Bory Tucholskie. Tym razem było łatwiej dojechać, po zeszłorocznej wyprawie trasę miałam opanowana i tylko trochę słuchałam podpowiadającego Hołka.
życie bez przygód nie miałoby smaku. Ale są przygody i...przygody. Moja nie należała do specjalnie miłych. Kilkaset metrów przed dotarciem do celu, po pokonaniu kilku kilometrów leśnej drogi bagażnik rowerowy na dachu odmówił posłuszeństwa i spadł był przed sama maska (jechałam po wertepach bardzo wolno, zwolniłam jeszcze bardziej i gdy zobaczyłam w szybie kawałek owego bagażnika, zatrzymałam się a on wtedy ryms). Rowery na szczęście przeżyły, samochód trochę porypany, ale bez dramatu.
Ale nie ma tego złego... z nowym bagażnikiem przybył w weekend maż mój ulubiony, zobaczył wreszcie, gdzie szalejemy i do domu wracaliśmy już wspólnie (no i nie musiałam się denerwować, że mi coś z dachu spadnie).
Julianna na wyjeździe opanowała wreszcie pełen wachlarz umiejętności jazdy na dwóch kółkach i po powrocie przesiadła się na rower starszej siostry, której trzeba było kupić nowy (rosną, rosną nam dzieci).
Teraz przygotowuję się psychicznie i nie tylko do wyjazdu Kuby i Majki na obóz. Jada w niedzielę na prawie dwa tygodnie. Mnie pozostanie zapewnianie Julce programu rozrywkowego, bo pewnie będzie za nimi mocno tęsknić.
Wakacje nabierają przyspieszenia, bo zaraz po powrocie z obozu czekaja nas prawdziwe rodzinne wakacje, przeniesione z początku  lipca z wiadomych przyczyn. Wrócimy już we wrześniu...

info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31  
mój foto.dzieciak
Ziuta
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: