Sknerus 2005-09-28 00:07:50

Porannym zwyczajem moich przedszkolaków jest spożycie przed wyjściem do przedszkola miseczki płatków z mlekiem. Gorzej jak zaopatrzenie nawali (bo zamiast latać po sklepach spędza czas kulturalnie na koncercie) i mleka rano nie ma. Tata starał się jednak dzieciaki nakarmić i zapodał im płatki z jogurtem (jednym na dwoje) a potem podsłuchał:
"ale czemu dał nam tylko jeden?"

19 godzin 2005-09-25 22:57:55

Dokładnie tyle trwała nasza nieobecność w domu. Zostawiliśmy towarzystwo o 10 rano i ruszyliśmy w kierunku Warszawy. Na drodze ruch duży, korki straszliwe, juz miałam wizję, że zajedziemy do stolicy i z moich planów towarzyskich nic nie wyjdzie, tylko trzeba się będzie meldować na Służewcu. Na szczęście nie było tak źle i z mapą na kolanach i stresem gigantem, żeby nie utknąć gdzieś na dłużej. Trasę do Sak pokonaliśmy sprawnie, wypiliśmy kawkę, zagryźlismy ciachem i... pojechaliśmy na Agrykolę, bo tam Walkathlon. Niestety jak już się tam zjawiliśmy to resztki ludzi rozchodziły się, więc nie pozostało nam nic innego, jak kierować się na koncert. Obiecany Stingobus okazał się jakąś fikcją, bo czekaliśmy na niego i czekaliśmy a nie pojawił się. Skorzystaliśmy wobec tego z tradycyjnych warszawskich sposobów podróżowania metrem. Z metra ciągnęliśmy już jak tłum wskazywał, czyli na miejsce. Z każdym krokiem ludzi było coraz więcej i więcej... Przed wejściem okazało się, że kto biletu nie ma to może się w niego zaopatrzyć drogą kupna i za jedyne 15 zł dostać się na koncert. Dotarliśmy późno, bo w zasadzie na koniec supportu, ale i tak przepchnęliśmy się bardzo do przodu. I dobrze, bo z tego, co poczytałam dziś w necie z tyłu nie było ani dobrze słychać, ani nic widać, więc ludzie często zupełnie przypadkowi stali, żarli kiełbaski, palili i gadali. Niestety taki urok imprez masowych za friko.
My byliśmy blisko, jak ludzie przede mną ustawili się odpowiednio to czasami widziałam nawet scenę (oczywiście stając jak baletnica na palcach), a to co było na telebimach to często gęsto. Słyszeliśmy tez nie najgorzej, choć rzeczywiście nagłośnienie pozostawiało wiele do życzenia.



Najważniejsze było to, że byłam, bo muzycznie było wspaniale. Sting jest dla mnie niekwestionowanym numerem jeden i te dwadzieścia piosenek, które zaśpiewał pozostawiły jeszcze niedosyt, bo choć było "Roxanne", "Every Breath You Take", "Fragile", ale zabrakło "Shape of My Heart", "La Belle Dames San Regrets", "Every Little Thing She Does Is Magic", "Valparaiso".
Myślę sobie, że taki koncert, na którym znalazłyby się wszystkie moje ukochane utwory musiałby trwać z jakieś cztery godziny... Ale ten zapamiętam na długo, bo warto było tyle jechać.
Tłumy były nieziemskie, lecz wskakując w krzaki udało nam się znacznie skrócić sobie drogę do wyjścia i nader sprawnie ewakuowaliśmy się.
Jazda powrotna to dla mnie była walka z opadającymi powiekami i zagadywanie Jarka, bo bałam się, że i jemu tak bardzo chce się spać. I popijanie kawy z termosu... takiej ilości kawy nie wlałam w siebie od czasów sesji na studiach. I nadal słuchanie Stinga, bo Sak zaopatrzyła nas w kasety do samochodowego odtwarzacza (dzięki wielkie kochana).
O piątej rano byliśmy w domu, padłam i zasnęłam jak kamień. Potem jeszcze w ciągu dnia skorzystałam z okazji i ucięłam sobie drzemkę razem z Julką.
Babcia z dzieciakami dała sobie radę, sprawowali się podobno doskonale... dobrze wiedzieć, bo jak znowu będzie gdzieś jakiś koncert...

Jakby kogoś interesowało, jakie piosenki zaspiewał Sting na koncercie to proszę uprzejmie:
Message In A Bottle
Demolition Man
Spirits In The Material World
Synchronicity II
The Hounds Of Winter
If I Ever Lose My Faith In You
Driven To Tears
Heavy Cloud No Rain
Invisible Sun
Why Should I Cry For You
Fields Of Gold
A Day In A Life
The Soul Cages/King Of Pain
Voices Inside My Head
When The World Is Running Down
Roxanne
Desert Rose
Next To You
Every Breath You Take
Fragile

Jedziemy Stingować 2005-09-23 22:46:44

Udało się za pierwszym razem. Jeden wysłany sms i wygrane zaproszenie na koncert. Wiedziałam, że ja po prostu muszę być na koncercie Stinga.
Zostawiamy dzieci z babcią i trochę się denerwuję, jak sobie poradzi z nimi. Majka miała zostać przez nas podrzucona do kuzynki i tam nocować, ale kuzynka wczoraj się rozchorowała... więc moja mama będzie miała na głowie całą trójkę.
Ostatni raz wyjechaliśmy sami bez dzieci na wesele... 4 lata temu, wtedy w domu z babcią został tylko dwuletni Kuba, Maja była w brzuchu. Od tego czasu jeżeli gdzieś wybywaliśmy to po położeniu towarzystwa spać i wracaliśmy po kilku godzinach.
Jutro wyjeżdżamy około 10 rano a po koncercie wracamy do Poznania, czyli zlądujemy do domu nad ranem. Mam nadzieję, że wszystko tu będzie dobrze... ale ze mnie kwoka.
Ale cieszę się strasznie, bo na koncercie Stinga już raz byliśmy. Dawno temu w czasach przedmałżeńskich. Cudnie było!!!

Słowa z niedzieli 2005-09-19 11:01:52

Maja z Kubą wyciągnęli skądś cały woreczek starego bilonu. Najpierw bawili się w sklep a potem zaczęli w kościół.
Majka dostała do łapki koszyczek i miała zbierać na tacę. Kuba wrzuca pieniążek do koszyka, Maja na to "dziękuję", Kuba ją poucza: "nie mówi się dziękuję, tylko zapłać, zapłać".

Tata zabrał się za jakieś stolarskie działania i walczy w kuchni z wiertarką. Kuba pałęta się pod nogami, zagląda, zadaje tysiące pytań, więc tata ustawia syna: "Kuba nie kręć się, to niebezpieczne, wiesz ilu stolarzy palce straciło?"
Kuba odsuwa się, myśli i myśli w końcu pyta: "a ty tatusiu czemu masz jeszcze wszystkie palce?".

Lista osobista 2005-09-17 22:53:51

Nie jest to odcinek o charakterze wyborczym, choć z Kuba ostatnio mieliśmy rozmowy na tematy polityczne...
Gdy jeździmy w piątki na basen, a jeździmy już trzeci rok to słuchamy sobie Trójki. Jest to pora Listy Przebojów, której jestem fanka od wielu, wielu lat, więc Kuba siłą rzeczy też słucha. No i rozmawiamy sobie o naszych preferencjach muzycznych, gustach i guścikach. W związku z tymi rozmowami mój syn wpadł na pomysł stworzenia swojej własnej prywatnej listy przebojów. Dzisiaj taka lista powstała, kwestia kolejności jest jeszcze nie do końca ustalona, ale kilka utworów juz jest.
Oto one:
1.Moby "In This World"
2.Anita Lipnicka & John Porter "Bones of Love"
3.Grzegorz Turnau "Kutno"
4.Grzegorz Turnau "Przeprowadzka"
5.Leonard Cohen "In My Secret Life"
6.Lech Janerka "Rower"
7.Lech Janerka "Ramydada"
8.Hurt "Załoga G"
9.Voo Voo "Nie musze musieć"
10.Republika "Mamona"
11.Kazik "Los się musi odmienić"

Nie jest źle... teraz ja myślę o mojej liście osobistej, nazbierało się w ciągu tych lat utworów ważnych, pięknych, czas do nich sięgnąć znowu.

Odwiedziny 2005-09-16 17:26:13

Przyszła do mnie wczoraj koleżanka. Bezdzietna, niezamężna. Było późne popołudnie, Julianna zajadała w krzesełku swój podwieczorek. Kuba z Majką każde zajęte jakąś swoją zabawą. Wejście ciotki przyjęli entuzjastycznie i postanowili wciągnąć ją do swoich działań. Zapodałam herbatę, tzn. spróbowałam znaleźć dla niej miejsce, bo na stole Kuba zaczął właśnie składanie motorówki z prawie 200 części a na ławie Majka wysypała puzzelki.
No i zaczęło się: "ciocia, pomożesz mi?", "ciocia chodź teraz do mnie". Moje próby utrzymania koleżanki przy herbacie nie udały się. Postanowiła być dobrą ciotka, czyli ciotką stereofoniczną, więc rzucała się między klockami lego a Hefalumpami w kilkudziesięciu kawałkach. Łatwe to nie było, ale starała się dziewczyna jak mogła. Tyle, że szybko się zmęczyła i postanowiła ewakuować.
Cóż jeśli liczyła na spokojną konwersację z matką trojga w środowisku naturalnym to się przeliczyła... a wychodziła wypompowana...

A Julianna.. 2005-09-15 21:47:03

..w zamieszaniu przedszkolnym jakby blogowo zapomniana.
Wierzyć mi się normalnie nie chce, że niedawno stuknęło jej osiem miesięcy. Kiedy to zleciało?
Na wakacje wyjeżdżaliśmy z półroczną panienką, której ledwie wystawały dwie małe kropeczki w dolnych dziąsłach. Siedziała już pewnie i w Gdyni opanowała dość pokraczny sposób przemieszczania się złożony z pełzania, siadania i podskakiwania na pupie, podnoszenia się na wszystkich czterech kończynach i bujania się i odpychania się jedną nóżką.
Wróciliśmy do Poznania i pod koniec sierpnia wybraliśmy się do znajomych do Puszczykowa a tam okazało się, że Julianna raczkuje sprawnie i profesjonalnie. Od tego momentu drżyjcie gazety i książki, bo Jula upatrzyła je sobie jako główny cel ataków, darcie gazet jest ulubioną rozrywką a jeszcze ulubieńszą jest ich przeżuwanie (korzystając z dwóch sekund nieuwagi matki). Oprócz tego buty... najmłodsze dziecię doprowadziło nas do wzorowego porządku: buty są natychmiast chowane. W przeciwnym razie ich podeszwy byłyby wyczyszczone poprzez wylizanie.
Ledwie udoskonaliła raczkowanie uznała, że to za mało i że pozycją najlepsza pod słońcem jest stanie. Gdyby umiała śpiewać zanuciłaby za Korą : "stoję, stoję, czuję się świetnie nie muszę siedzieć, nie muszę leżeć...".Stoi przy wszystkim, co stanowi oparcie i przy tym, co go nie stanowi też (wtedy trzeba bardzo szybko interweniować, bo jazda bez trzymanki w młodym wieku może być niezwykle bolesna w skutkach).
Dzięki swej ruchliwości jest szczupła i pewnie już taka pozostanie, bo sylwetkę ma wypisz wymaluj jak starszy brat. Zajada z ochotą spore ilości a waga pokazuje niewiele ponad 7,5 kg. Nie będzie musiała się odchudzać.
Myślałam, że jak starsi pójdą do przedszkola będę miała luz blues a niestety nastały czasy wyższych standardów sprzątania, bo Julka jest w stanie namierzyć dziwne paprochy nawet zaraz po schowaniu odkurzacza i przemieszcza się jak torpeda po całym domu. Lepiej mieć ją na oku.

Przedszkolaki dwa 2005-09-09 11:15:33

Minął nam pierwszy tydzień przedszkolnego życia. I jest dobrze... a nawet bardzo dobrze. Rano ochoczo wstają i sami się ubierają, zjadają swoje płatki z mlekiem i z tatą wychodzą.
Kuba przedszkolak senior to wiadomo, zmienia w szatni sandały na kapcie i znika do swoich ważnych zerówkowych spraw, czasami zapominając dać tacie buziaka. A Majka? Maja sprawę przedszkola traktuje tak naturalnie, jakby od lat nic innego nie robiła tylko spędzała dnie w "Wesołej Ludwiczce".
Dla obojga jednak przedszkole to zmiany: Kubie po raz kolejny zmieniła się nauczycielka i teraz jestem z tej zmiany naprawdę zadowolona, bo trafił świetnie, zwłaszcza, że to juz zerówka. Wydoroślał, wreszcie nie ma problemu z jedzeniem, nadal gardzi warzywami, ale zaczął jeść zupy i po powrocie do domu nie muszę go podejmować obiadem.
W sali zerówkowej jest komputer i Kuba został mianowany głównym informatykiem, tzn. Tylko on może włączać i wyłączać komputer. Niedaleko jabłko od jabłoni, oj niedaleko...
Maja też je z apetytem, tyle, że na zupę nikt nie jest w stanie jej namówić i nadziwić się nie może dlaczego kotlecik każą jej jeść łyżką. Śpiewa piosenki, maluje, rysuje (nadziwić się nie mogę, bo w domu jakieś gryzmoły a w przedszkolu śliczne obrazki), na leżakowaniu śpi. Z przedszkola wychodzi zadowolona, z uśmiechem na buziaku, rozgadana na całego i to niezależnie, o której dotrę.
Wczoraj zaliczyłam zebranie przedszkolne, zebrałam dobre recenzje o moich dzieciakach (miód na matczyne serce). Teraz muszę tylko usiąść i podsumować, ile muszę zapłacić za książki, wyprawki, ubezpieczenia, rytmiki... konto zawyje z bólu, jak będę wyciskać.

Dzielny przedszkolak 2005-09-02 10:34:38

Jest u nas tak, że odprowadzanie do przedszkola to działka taty a ja jestem od odbierania.
Wczoraj rano o godzinie 6:45 Majka i Kuba szybciutko ubrali się, wciągnęli po miseczce płatków z mlekiem, wyściskali rodzicielkę (i zostali wyściskani) i raźnym krokiem ruszyli do przedszkola.
Podgladałam przez okno: Majka szła za rękę z Kubą i szybko przebierała nogami. Rozczulający widok...
W szatni dokonała prezentacji swego wyposazenia w postaci: fartuszka, ręczniczka, kapci, kubeczka, szczoteczki do zębów oraz pasty. Starszy brat przedstawiał kolegom swoją siostrę, Wersal po prostu. Potem poszli do sali...

W tym czasie ja wybyłam na bardzo długi spacer z Julianną wychodząc z założenia, że sprzątanie nie zając, nie ucieknie, natomiast taka pogoda pewnie się skończy i to wkrótce, bo takie są niestety prawa przyrody.

O godzinie czternastej podejrzałam przez okno tłumek rodziców przed wejściem do przedszkola i...poszłam jeść obiad. Po dzieci wybrałam się dopiero po 45 minutach, gdy tłum przeminął i dzięki temu mogłam w spokoju pociągnąć za język panią Monikę. Z jej przekazu wynika, że Majka zachowywała się, jak stary przedszkolak: ładnie jadła, bawiła się z dziećmi, była zadowolona i uśmiechnięta, na leżakowaniu zasnęła późno i spała jakieś pół godziny. W grupie tylko dwoje dzieci popłakiwało, więc nie jest źle.
Majce też się bardzo podobało i dziś rano z ochotą poszła. Oby tak dalej
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
wersja mêska...
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: