Sople 2005-02-28 10:56:43

"A tu zima akurat, chwycił mróz i śnieg już spadł..."
Doczekaliśmy się zimy w naszym mieście, tzn. dzieci się doczekały, bo mnie to jakoś bardziej marzy się wiosna. Ze sportów zimowych zawsze preferowałam siedzenie przy kominku i spijanie grzańca, zmarzluch jestem i tyle. Ale dla dzieci zima ze śniegiem to frajda i wcale im się nie dziwię. Najlepiej bywa w weekendy, kiedy do dyspozycji jest tata-pociągowy. Wczoraj ruszyliśmy na spacer w pełnym składzie, tzn. rodzice i dzieci, plus wózek, plus dwie pary sanek. Dotychczas to Kuba i Majką jechali sobie ze sankami, z tatą samochodem gdzieś na górki, a dla Julkowego pojazdu brakło miejsca w bagażniku, więc my miałyśmy przechadzki w bliższej okolicy.
Jednak przekonałam towarzystwo, że nad Warta tez są górki i to nie byle jakie i spędziliśmy bardzo miłe dwie godzinki. W powrotnej drodze jedne sanki były zajęte przez trzy ponad półmetrowe sople. Sople zostały przez tatę uroczyście w asyście dzieciaków wniesione na trzecie piętro i zajęły ważne miejsce strategiczne w centrum balkonu. Na razie mróz trzyma, więc nic im nie grozi, ale jak przyjdzie odwilż to co? Lodówka?

Niemowlak 2005-02-27 19:42:28

Zeszły tydzień upłynął nam bardzo medycznie, na szczęście na zdrowie nie narzekamy. Julianna pożegnała się z okresem noworodkowym i zasiliła szeregi niemowlaków. We wtorek wybrałyśmy się do kontroli usg bioderek- wszystko jest w najlepszym porządku. W środę natomiast odwiedziłyśmy poradnię, gdzie Julka wielkim głosem dała do zrozumienia, co myśli na temat szczepionek. Nie mogę powiedzieć, że dzielna była; płakała rzewnymi łzami a mnie było jej tak strasznie żal. Następne działania ostrymi narzędziami medycznymi za niecałe 6 tygodni. Oczywiście przy okazji wizyty w poradni poczynione zostały pomiary i ważenie i dziecko powiększa mi się we wszystkich wymiarach. Waga pokazała 4730g, czyli już za chwileczkę już za momencik Julka będzie ciężka jak duży baniak z mineralką. Cieszę się bardzo, że pięknie rośnie, jednak mój kręgosłup ma na ten temat odmienne zdanie. Od jutra biorę się za siebie i ruszam ćwiczyć, mam nadzieję, że rodzina jakoś przeżyje moją nieobecność przez półtora godziny.

Dobra siostra 2005-02-21 14:51:12

Wpadłam do domu zadyszana po porannych odwiedzinach w urzędach w iście Kafkowskim stylu, tachając a jakże: soczki, jogurty i inne artykuły, bo po weekendzie w lodówce zaczęła następować dominacja światła i zimnego powietrza.
Nakarmiłam pyrkę młodszą i postanowiłam uciszyć też marsza we własnym brzuchu. W kuchni pojawiła się Majeczka już po śniadaniu.
M: o bułecki kupiłaś.
Ja: yhyy
M: to ja poplosę, z żółtym selkiem, mamuniu.

Mamunia zapodała pół bułki, przełamała plasterek sera, pół położyła na bułce, drugie pól leżało na talerzyku. Maja bierze to pól z talerzyka, chowa do pojemniczka i stwierdza: to dla Kubusia.
Córka wsuwa bułeczkę, jakby głodzona była od tygodnia, ale nie przestaje kontrolować, co ja robię. Wyciągam jogurt, łyżeczkę i krew w żyłach mrozi mi okrzyk: "nie jedz, to dla Kubusia".
Ciekawe, po powrocie z przedszkola troska o żołądek brata jakby mniejsza...

Na angielskim 2005-02-18 16:31:52

Za moich czasów były toporne książki, uczyłam się metodą zakuwania słówek, moja nauczycielka w ogólniaku mnie nie lubiła (i z wzajemnością); było pod górkę, jednak czegoś się tam nauczyłam, miałam okazję wykorzystywać wiedzę w tzw. praktyce. Po latach przerwy to już nie to, ale nie narzekajmy...
Dzisiaj jest wesoło, kolorowo, nauka poprzez zabawę, z rysunkami, piosenkami. Byłam podglądać zajęcia z angielskiego w przedszkolu Kuby to się nazywa zajęcia otwarte dla rodziców. Po pierwsze współczuję wszystkim nauczycielkom, które mają do czynienia z tą silną grupą pod wezwaniem: 10 chłopaków i tylko 2 dziewczynki. Zainteresować tych młodych mężczyzn to sztuka, bo to jeden drugiego szturchnie, to cos powie i reszta kwiczy ze śmiechu. Nie jest łatwo. A jednak czegoś się nauczyli. Okazało się, że słówek z książek im mało, więc dodatkowo poznają jeszcze króciutkie bajki.
Moje najstarsze dziecię jest dobre w te klocki, słówka zna, wymowa dobra, a aktywny jest na zajęciach aż miło popatrzeć: łapka cały czas w górze. Serce rośnie, zwłaszcza, że pani nauczycielka nie mogła się nachwalić. Dobrze wiedzieć, że nasze pieniądze nie są wyrzucane w błoto. Świetna zabawa i nauka w jednym, przecież o to chodzi.

Przyszła zima, czyli historia pewnego spa 2005-02-17 09:34:52

Doczekaliśmy się zimy w Poznaniu. Mnie to już bardziej marzy się wiosna, ale dzieciaki są uszczęśliwione i szaleją w białym puchu (mowa tu oczywiście o Szanownych Starszakach, Julce chyba na razie wszystko jedno, ważne, żeby w brzuszku było pełno).
Wczoraj my dziewczyny wybrałyśmy się na śnieżny spacerek w towarzystwie pojazdu Julkowego, czyli wózka i Majkowego, czyli sanek. Oj, dostałam za swoje jedną ręką pchając a drugą ciągnąc, ale warto było dla takiej pięknej pogody.
Dzisiaj od rana sypało, warunki do podróżowania bardzo kiepskie, ale pyrkowy tata postanowił, ze zafunduje Kubie i Mai zimowy piknik. Z pomysłu wyjazdu za miasto nic nie wyszło, ustaliliśmy, że pojadą nad Maltę, jak uda im się rozpalić ognisko to dobrze, jak nie to w termosie są ciepłe parówki dla saneczkowiczów.
Zostałyśmy z Julianką same i postanowiłam, że wybierzemy się też na spacerek, miałam coś do załatwienia w poradni, więc ruszyłyśmy. W poradni było sporo dzieciaków i zamówionego skierowania nie było, umówiłyśmy się na ponowne przybycie. Zrobiłyśmy ostrą rundkę nad Wartą, aż matce wyskoczyły rumieńce. No i po jakiejś godzince znów pojawiłyśmy się w progach poradni. Julcia się obudziła i zaczęła lamentować, jaka to jest głodna po spacerku a do domu daleko, no to ją nakarmiłam. Jak ją nakarmiłam to zapełniła pieluszkę, jak zapełniła pieluszkę to trzeba ją było przewinąć. No a jak już ją rozebrałam to postanowiłam ją zważyć.
Okazało się, że przez 5 tygodni przytyła 1400g – czyli bardzo przyzwoicie. Za tydzień czeka nas pierwsze szczepienie, córeczka na szczęście nieświadoma, ale ja już się boję.

Debiut towarzyski 2005-02-13 10:34:34

Dotychczas Julianna nie udzielała się towarzysko, tzn. oczywiście przyjmuje i przyjmowała gości, ale nie bywała. Co prawda odwiedziłyśmy poradnie i sprawdziłyśmy, jak się miewają zmiany masy (miewają się dobrze) oraz ortopedę, który skontrolował rozwój bioderek (są w najlepszym porządku), ale nie składałyśmy wizyt.
Aż do wczoraj. Dwa tygodnie temu nadeszło zaproszenie na Monsterowe urodziny dla całej trójeczki. Urodziny w duchu Boba Budowniczego, na które trzeba było się specjalnie przygotować. Dwa tygodnie minęły mi na pokazywaniu kalendarza i liczeniu dni do imprezy oraz przekonywanie Majki, że "telaz" jeszcze się nigdzie nie wybieramy, no i na gromadzeniu kartonowych pudeł, które miały zostać przemienione w cegłówki.
Wreszcie nadszedł wielki dzień: pyrki zostały wyszykowane, prezenty i cegłówki spakowane. Wyglądało jakbyśmy mieli jechać na wakacje, na dodatek lało, więc Kuba z Majką postanowili jeszcze zabrać parasole. Julianna, jak tylko tata włączył silnik oraz radio zasnęła snem sprawiedliwego i obudziła się dopiero na miejscu.
Majka pierwsze pół godziny była wyraźnie onieśmielona nowym miejscem i nie schodziła z kolan taty, Julka okupowała ręce mamy a Kuba bez chwili wahania ruszył oddać się zabawie.
Było świetnie, nawet nie wiem, kiedy minęło nam popołudnie: Maja w końcu rozkręciła się i szalała na całego, Julka oddała się konsumpcji, no a najstarszy był w swoim żywiole.
Magda, dziękujemy bardzo za zaproszenie!!!
Jeżeli wydawało się nam, że dzieci po takich wrażeniach padną jeszcze w samochodzie to byliśmy w błędzie. Do łóżek dotarli obrzydliwie późno, bo w domu było jeszcze tyle do zrobienia.

Minął miesiąc, czyli porównania 2005-02-10 23:06:39

Już miesiąc jest z nami Julianna. Przyzwyczajamy się do siebie, nadal uczymy się siebie nawzajem. Przy trzecim dziecku nie sposób ustrzec się porównań (przy Majce tez porównywaliśmy, a co). Zdecydowanie Julka to siostra swojego brata. Jak tylko spojrzałam na nią pierwszy raz, pomyślałam sobie: "już cię gdzieś widziałam".
Taka sama mała okrągła bródka (ale bez charakterystycznego dla Kuby dołeczka), te same długie kończyny, włoski raczej jasne niż ciemne i raczej mało niż dużo. Podobnie jak Kuba Julka jest długa i szczupła, choć fałdeczki pojawiają się regularnie to tu to tam. Przejawia podobnie jak starszy brat zamiłowanie do spania na brzuchu i nie jest fanką smoczka.
Co będzie dalej? Co jeszcze będzie miała wspólnego z Kubą? A może w czymś upodobni się do Mai (mam nadzieję, że nie w uporze)?
Miesiąc minął a ja jestem niecierpliwa, wiem, że wszystko po kolei, ale nie mogę się już doczekać Juleczkowych uśmiechów, większej aktywności, zainteresowania zabawkami...
A przecież powinnam skoncentrować się na tym, co jest teraz na chwili obecnej, to już nigdy nie wróci.

żyje się 2005-02-08 16:37:28

No właśnie wczoraj minęły cztery tygodnie odkąd nasza podstawowa jednostka społeczna liczy pięć osób. Nie jest źle! Najmłodsza pociecha sprawuje się nieźle i przede wszystkim daje się wyspać matce. Pierwszy tydzień Julianna nocki spędzała w rodzicielskim łóżku, ale okazało się to pomysłem średnim, bo jedzenie w takiej pozycji umiarkowanie jej pasowało i zazwyczaj i tak lądowałyśmy na fotelu. W związku z tym ustalono: jedzenie na fotelu a spanie we własnym łóżeczku. Intuicja matczyna nie zawiodła w łóżeczku śpi się cudnie: często gęsto nawet około pięć godzin w jednym kawałku. Tyle tylko, że panna Julianna uwielbia wieczorem kontakty towarzyskie ze swoimi staruszkami, dlaczego nie chodzić spać razem z nimi około północy. Wcześniej należy jeszcze zapełnić po brzegi trzy pampersy (w pół godziny) i zaliczyć parę czkawek, no i w kimono.
Dzionki mijają nam standardowo: jedzenie, odbijanie, zasypianie (albo i nie) w dzień wszak lepiej powisieć na matczynym biuście, no i w tzw. międzyczasie zapełnianie wonną zawartością pieluch. No i jeszcze spacerki, do których wyszykowanie nie zajmuje nam wcale pół dnia.
Dom nie zawalił się, nadal jadamy śniadania, obiady i kolacje, niektórzy nawet zaliczają jeszcze drugie śniadania i podwieczorki. Starsze rodzeństwo nie chodzi brudne, nie narzeka, hmm ma chyba nawet większy luz, bo matka-karmicielka jest nieco mniej mobilna i nie wszystko zauważa. Starsze rodzeństwo jest szczęśliwe, bo może więcej czasu spędzać przed telewizorem (minimini rulez)- nad czym rodzicielka ubolewa. Ale starsze rodzeństwo coraz lepiej się wspólnie bawi, pomysłów oczywiście dostarcza Majeczka, której wyobraźnia aż huczy.
Udało mi się karmiąc przeczytać kilka książek, zrobić kilka udanych zakupów na allegro...Jak Julianka spała to piekłam ciasto.
Mylą się jednak ci, którym wydaje się, że żyjemy sielankowo: czasami nie mam siły na nic, czasami nerwy puszczają...Teraz dodatkowo dopadło nas przeziębienie, więc w gardle drapie z nosa kapie. Trzyma się tylko Kuba, cała reszta miewa się kiepsko, niestety łącznie z Julianką. Oby do wiosny...

info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
Niewini±tko
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: