Święta, Święta i po... 2005-03-29 11:58:33

W piątek zasuwałam jak to zwykle bywa, im bliżej Świąt tym bardziej wydaje mi się, że nie zdążę a odpuścić sobie nie odpuszczę, bo i żurek musi być i sos tatarski, i pasztet z pieczarek, który wszyscy uwielbiamy, mięska pieczone, no i oczywiście ciasta: mazurki, babka. Rok temu zrobiłam pierwszy raz tiramisu, więc mąż uznał, że też być musi. W międzyczasie trzeba nakarmić najmłodszą pociechę i ze szmatą pobiegać. Jak sobie o tym dziś piszę, to zastanawiam się, jak mi się to wszystko udało zrobić do sobotniego popołudnia godziny 16, gdy ruszyliśmy z koszykami (trzema) do kościoła parafialnego. Trochę pomogła mi mama, ale i tak w zasadzie sama wszystko zrobiłam. Jula stanęła na wysokości zadania: jadła i spała, po prostu złota dziewczyna.
W tym dzikim pędzie przeprowadziłam na starszym potomstwie szybki test sprawdzający wiedzę na temat Wielkanocy. Test towarzystwo zaliczyło pozytywnie, podkreślając religijne aspekty wydarzenia a nie marketing zajączkowo-dyngusowy.
Sobotnie popołudnie to już Święta: z koszyczków dochodzą smakowite zapachy, domek wysprzątany i dzieciaki nie zdążyły jeszcze nabałaganić (chociaż wyskrobany lukier na mazurku wkurzył mnie solidnie), wreszcie można usiąść i nacieszyć się spokojem, porozmawiać, nic nie trzeba już robić.
Sobota późny wieczór. Robimy wszystko, żeby jednak nie pozbawić dzieci złudzeń. Mamy przygotowane symboliczne prezenciki, które kładziemy przy łóżkach a od pokoju do drzwi malujemy pastą do zębów ślady łapek, rzucamy po drodze dwie nadgryzione rzodkiewki, kawałek natki pietruszki. Przekonani o dobrze wypełnionym obowiązku kładziemy się, licząc na sen do rana (wszak Julianka jest miłościwa i daje matce pospać). Niestety około piątej budzi nas Kuba, nie jest dobrze, wysoka gorączka, kaszel- aplikujemy środek przeciwgorączkowy, wysłuchujemy okrzyków na temat obecności zająca, wracamy do łóżek, ale co to za sen.
Rano jedziemy do kościoła w mocno okrojonym składzie, z babcią zostaje śpiąca Julka i słaby Kuba. Śniadanie wielkanocne też nie wzbudza entuzjazmu w moim synu, nie ma apetytu, gorączka po nurofenie spada a potem znów idzie w górę. Decydujemy się jednak jechać do teściów z dziewczynami, Kuba zostaje w domu z babcią, w razie czego jesteśmy pod telefonem i w 10 minut możemy być z powrotem. Okazuje się, że naszą nieobecność przesypia. Natomiast pierwsza wizyta u babci i dziadka to dla Julki zbyt wiele wrażeń: szczekający pies, nowe zapachy, ludzie, których nie zna... Spędza czas przy cycusiu, ewentualnie na rękach, nie daje się odłożyć do fotelika nawet na chwilę.
Drugi dzień Świąt nie składamy wizyt, nie przyjmujemy gości, tylko przeganiamy siebie i dziewczyny w plenerze (bo ile można jeść?). Nie wiem kiedy minęły te dni...
Dziś w nocy starsza córka wstała do ubikacji- pierwszy raz w życiu. Majka przesypia całe noce bez wstawania i nigdy przenigdy nie ma "wypadków". Nic nie dzieje się bez przyczyny- kolejna gorączkowiczka na pokładzie. Zamawiam wizytę domową, jak pani doktor przyjdzie po 17 to jeszcze męża mi zbada, bo donosi on, iż trzęsie go, w gardle drapie, z nosa kapie.
Nieźle mi się zapowiadają najbliższe dni...


Badanie neurologiczne 2005-03-22 18:39:33

Mam wrażenie, że moja starsza córka podejrzewa mnie o jakąś chorobę o podłożu neurologicznym. Skąd takie wrażenie? Otóż kilka razy dziennie podkłada mi pod nos swoją łapkę i wyciągniętymi paluszkami i woła: ile widzis palców?
Matka naoglądała się "Ostrego dyżuru" i diagnostykę ma w małym palcu, ale skąd dziecku się to wzięło (serialu nie widziała, starzy nagrywali i oglądali jak dzieciaki już w objęciach Morfeusza)???

Majowe teksty w marcu 2005-03-15 19:24:54

Scena nr 1
Majka przyniosła rysunek. Na rysunku było jajko, a przynajmniej coś o kształcie jajka z kółkiem i kreskami na dole (sześcioma); "to jest robacek" poinformowało mnie moje dziecko.
Zaproponowałam: "a może teraz mamusię narysujesz?" "Takich mamuchów nie umiem rysować". No cóż pewnie nie ten rozmiar...

Scena nr 2
Idziemy sobie na spacerek, ulicą jedzie autobus taki stary typu Ikarus. Majka komentuje pod nosem: "taki autobus to nie jest w nasym stylu". Ciekawe, co jest w naszym stylu? Mercedes, ferrari, porsche...

Przymiarka 2005-03-12 16:04:11

Trzy lata temu w brzuchu kotłowała się Majeczka a ja z Kuba zwiedzałam przedszkola. Dzisiaj w domu została śpiąca Juleczka i chory (nadal) Kuba a my ruszyłyśmy do przedszkola na zajęcia pt. "Wesoła sobota" dla kandydatów na przedszkolaki.
Majka przedszkole zna, w końcu chadzamy odbierać z tej instytucji Kubę i to często gęsto. Ale nie codziennie można zrobić przegląd wszystkich sal, zobaczyć ogromne garnki, w których panie kucharki gotują zupy i pobawić się takimi zabawkami, jakich w domu nie ma.
Panie Majkę też znają, więc na początek były tradycyjne komentarze na temat podobieństwa rodzeństwa do siebie. Majka najpierw nieco onieśmielona wbijała się w matczyną nogę. Potem zaczęły się zabawy- panie postarały się: była muzyka, przygotowany tor przeszkód, wielka tęczowa chusta, która wzbudziła ogromny zachwyt mojego przedszkolaka-in spe. Po jakimś czasie panie były już oswojone, zwłaszcza pani Anita i pani Natasza. Maja nawet zostawiła matkę i poszła z nimi zorganizować jakiś pojazd ze sąsiedniej sali. Było też trochę przyszłych przedszkolaków i tu kontakty towarzyskie nie układały się najlepiej. Najgorzej było z Tomkiem. Tomek stanowczo działał Mai na układ, ładował jej się na samochód, wkładał tam piłkę, pluszaki a Maja wściekała się na niego zrzucała go, wyrzucała zabawki. Jedno i drugie uparte, jedno i drugie nie chciało odpuścić a Tomek spośród dzieci właśnie Majkę sobie upatrzył. No cóż pożyjemy i zobaczymy.
Pierwsza przymiarka do przedszkola zaliczona, w czwartek idziemy na drzwi otwarte, wtedy będziemy przyglądać się zajęciom najmłodszej grupy.
Generalnie moje dziecko jest bardzo pozytywnie nastawione do przedszkola, teorię ma opanowaną (tatuś mnie zaplowadzi a ty z Julką mnie odbiezez po obiadku), ale teoria a praktyka to nie to samo. Mamy jeszcze pół roku...

Uzupełnienie 2005-03-12 11:37:55

Okazuje się, że dziewczyny się znają i nie tylko one... Jeszcze ktoś i to nie byle kto. Sam Peter Gabriel. Dlatego teraz chodzę po domu i nucę sobie:

red rain is coming down
red rain
red rain is pouring down
pouring down all over me

Czerwony deszcz 2005-03-11 12:57:41

Majka podchodzi do mnie z kolorowanką dumna i blada. Na rysunku jest bałwanek w bojowych barwach żółto-czerwonych. Co tam kolory...liczy się efekt końcowy. Chwalę córkę za dzieło, oglądamy dalszą część książeczki i Majka wybiera obrazek z dziewczynką pod parasolem. Pytam, jak pokoloruje ten obrazek: a kalosze, jakie będą: żółte jak Kuby, czy zielone, jak Twoje?
M: zółte.
Ja: No a deszczyk, jakiego będzie koloru?
M: cerwony.
Ja: ??? a widziałaś kiedyś czerwony deszczyk córeczko?
M: ocywiście, ze widziałam.
Ja: a ktoś jeszcze widział? (matka dociekliwa jest i tyle)
M: Julka widziała.
Grunt to mieć wiarygodnego świadka.


Kaczkowa misja 2005-03-07 14:01:19

"Narodziła się nowa świecka tradycja..." zacznijmy w duchu ostatniego radiowo-trójkowego konkursu cytatów z polskich komedii. Trójka towarzyszy nam na okrągło, Julka głosy trójkowych prezenterów zna równie dobrze, jak własnych rodzicieli. Ale dość tych dygresji, miało być o tradycji. W poniedziałek z dziewczynami wybrałam się jak zwykle na spacerek, Maja na rynku zażyczyła sobie bułki, pół zjadła w mgnieniu oka, resztę niosła.
Szłyśmy i szłyśmy, aż nogi oraz wózkowe koła zaprowadziły nas nad Wartę a tam stado kaczek.
jak je Majka zobaczyła to bez wahania podzieliła się z ptactwem swoim drugim śniadankiem. Następnego dnia już od rana byłam poganiana, bo przecież "tseba iść do kacek, bo są głodne" i tak dzień po dniu chodzimy nad Wartę niosąc albo worek z pokrojonym czerstwym chlebkiem, albo nabywamy drogą kupna chleb krojony i już na miejscu skubiemy. Kaczki na nasz widok wychodzą z wody i podchodzą bliziutko, więc Majka jest w siódmym niebie. Julka na szczęście nauczyła się spać na spacerze ponad dwie godziny, więc spokojnie możemy się tak daleko zapuszczać.
Niestety dziś ktoś inny musi zadbać o kacze brzuszki. U nas zrobiło się chorobowo: Kuba gorączkuje i kaszle a Majka solidarnie pokasłuje razem z nim. Podobno grypa panuje...wkrótce przychodzi nasza pani doktor to się przekonamy, co dopadło dzieciaki.
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
Pla¿owe łapki
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: