Chłopaków to dzień 2009-09-30 21:27:02

Ha, przyznaję się bez bicia, że się nie przyłożyłam do obchodów. Mało tego, spędziłam całe przedpołudnie mocno relaksowo: basen, jakuzzi, sauna. Ale taka w pełni zrelaksowana jestem lepsza dla moich chłopaków, prawda? Nie pokrzykuje i nie zrzędzę na bałagan.
Za to dziewczyny się postarały: w klasie Majki dziewczyny w tajemnicy produkowały gniotki . W tajemnicy, czyli w weekend w domu. Podobno młodzi dżentelmeni bardzo się cieszyli.
Ponadto Majka i Julka dla swoich domowych chłopaków, czyli taty i brata wykonały szereg laurek.
Natomiast w klasie IV chłopaki zostały obdarowane przez swe koleżanki przepysznymi babeczkami. Zostały one upieczone przez... ich wychowawczynię.

Dla wszystkich chłopaków małych, większych i tych największych: najlepszego, wszak to dziś ich Dzień.

Lato, wróć!!! 2009-09-29 11:18:31

(czyli wpis bardzo fotograficzny).
Pobudka nie była miła, bębniący miarowo w parapet nie nastrajał nas dziś bojowo. Każdy miał raczej zamiar owinąć się kołdrą i obrócić w przeciwnym kierunku (w stosunku do budzika lub budzącego).
Jednak rzeczywistość jest bolesna i trzeba było...wstać i wyjść, uprzednio odziawszy się w bluzy, kalosze, kurtki. Oczywiście zmotoryzowani mieszkańcy mego miasta przy deszczu zachowują się jakby stracili zdolności sprawnego kierowania i poruszają się z prędkością góra 40 km/h.
Dlatego dogrzewam się wspomnieniami minionego weekendu. W sobotę biegliśmy wokół Malty, szkolnie i rodzinnie, natomiast niedziela była w tempie wolniejszym, spacerowym. W promieniach ciepłego słońca...

foto

foto

foto

foto

foto

foto

foto

foto

foto

foto

foto

foto

foto



Samodzielność 2009-09-26 16:23:42

Pełna jestem sprzeczności, bo chciałoby się nie być matką nadopiekuńczą, z drugiej strony zagrożenia czyhające na każdym kroku na moje małe dzieci (no dobra, już wcale nie takie małe). Ale gdzie biegnie granica? Od kiedy można pozwolić na samodzielność, ile tej samodzielności dać?
Te pytania kłębiły mi się w głowie przed Nocą Naukowców.
Udało mi się zarejestrować Kubę na jeden naukowy event z ograniczona ilością miejsc, ale na 16.
I zaczął się problem, bowiem Majka szkolne zajęcia kończy w piątek o 16:15, przyszło mi ustalić jakąś strategię logistyczną, w której każdy będzie w miarę zadowolony.
Ostateczny plan był taki: Majkę ze szkoły obierze tata, my z Julką odwieziemy Kubę na Polibudę tramwajem (nie miałam złudzeń, że będzie szansa zaparkować auto w pobliżu) i wrócimy do domu, zostawiwszy go na zajęciach z biletem tramwajowym i telefonem komórkowym.
Syn dostał pozwolenie na pozostanie w Campusie najdalej do 19, chyba , że spotka kogoś znajomego (na przykład kolegę z klasy z rodzicami), kto odwiezie go do domu , wcześniej mnie o tym informując.
Jednak o 17:50 Kuba doniósł, że tłumy są takie, iż nie da się dopchać nigdzie, więc kieruje się na przystanek i wraca do domu. Stwierdził, że opłacają się tylko zajęcia w małych grupach z limitem miejsc -szkoda, że nie dało się zarezerwować większej ilości.
Ale dotarł...dumny z siebie i bardzo zadowolony, bo godzinę spędził w prawdziwym chemicznym laboratorium. A ja jestem, dumna z niego, zwłaszcza z podjęcia decyzji o wcześniejszym powrocie a nie pozostaniu tam aż do wyznaczonej przeze mnie godziny powrotu.
Uffff...

Ironicznie 2009-09-23 13:11:14

Wczoraj ściągnęłam Kubę ze szkoły o godzinie 13:30, albowiem o 14:30 kółko przyrodnicze (nowość w naszym planie zajęć, na szczęście w szkole). Udaliśmy się do pani doktor w celu ustalenia, czy kaszel kwalifikuje się do jakiś ostrych interwencji. Na szczęście infekcja jest w fazie lajtowo-schyłkowej, więc syn dostał kilka środków wspomagających powrót do zdrowia, zielone światło na uczestniczenie w zajęciach szkolnych i o 14:25 zameldował się w szkole (gdzie okazało się, że kółko zostało odwołane z powodu...choroby prowadzącej).
Ja natomiast zgarnęłam dwie córki z ich placówek, zapakowałam do pojazdu i stojąc w gigantycznych korkach (w końcu świętowaliśmy "Dzień bez samochodu"), odstawiłam młodszą pod basen, gdzie przejął ją ojciec powracający z pracy a ze starszą ruszyłam na klasowe urodziny. Fajnie było, bo przynajmniej zaczęłam rozpoznawać Majkowe koleżanki i mniej więcej potrafię przypisać kilka z nich do ich rodziców.
Ale wracając o zmroku do domu poczułam, że coś nie gra. To "coś" to było moje gardło, które zaczęło coraz dobitniej dawać o sobie znać i głowa. Kontrola ciepłoty ciała wykazała stany znacznie podwyższone.
Nie mogło mnie dopaść kilka godzin wcześniej, jak już musiało, chociaż by mi pani doktor jakieś adekwatne prochy zapisała a tak bawię się w domorosłego lekarza, wykorzystując resztki z domowej apteczki i podprowadzając synowi Tantum Verde.
Jesień przyszła...nie da się ukryć...

I po weekendzie... 2009-09-21 08:44:07

Zdecydowanie dynamika czasu weekendowego zdecydowanie różni się od całej reszty (choć generalnie z roku na rok czas bardziej gna, prawda?)
Nie wiem nawet kiedy z piątku zrobił się poniedziałek. Pewnie dlatego, że się działo.
W piątek miałyśmy po południu z dziewczynami babski wypad na Stary Rynek po baletki, bo dziś startuje nasz sezon baletowy a w poniedziałki w dniu masowych zajęć baletowych tłoczno bywa w sklepie branżowym.
W sobotę córka nasza najstarsza pasowana na uczennicę została wielkim ołówkiem (zdjęć nie posiadam, bowiem warunki świetlne były nader podłe) a potem był festyn szkolny. W tym roku poszło w gastronomię i nawet jedna ze starszych klas prowadziła Sushi bar. Wróciliśmy do domu ze sporą ilością ciasta, wytworu rak rodzicielskich oraz gadżetami (biżuty z modeliny, woreczki zapachowe, ramki na zdjęcia i aniołki).
Popołudnie było ogrodowo i rodzinnie. Sobota minęła jak z bicza trzasnął i wieczorem przejęta stwierdziła, że nie odrobiła lekcji i w ogóle to kiedy ona to zrobi.
W niedzielę po kościele odwiedziliśmy nasz stały punkt wycieczkowy, czyli Arboretum w Kórniku, gdzie już zaczyna pachnieć jesienią i wyletnieni zbieraliśmy kasztany i żołędzie. Jesień w wydaniu 28 stopni w słońcu bardzo mi pasuje, nie widzę przeciwwskazań, coby trwała.

Uczennica pełną gębą :-))

foto

Jesienne zbieranie (orzeszki bukowe i kasztany)

foto

foto




Kompozycja 2009-09-18 13:12:31

Wrzesień to czas intensywnej organizacji roku szkolnego: przerobiliśmy już zakupy podręczników, ołówków i teczek z Hello Kitty, zrujnowaliśmy się na komitety rodzicielskie, ubezpieczenia i inne składki kredkowe, klasowe i wycieczkowe.
Teraz rzeźbimy w kwestii zajęć dodatkowych: najwięcej ma Majka, głównie z racji nudnego programu edukacji wczesnoszkolnej. Z zeszłego roku będzie dalej kontynuowała balet, no i nie odpuszczamy plastyki w domu kultury, bo uwielbia i robi postępy. Na basen jeździ ze szkołą w ramach wf, więc mamy z głowy.
W związku z tym w szkole po lekcjach będzie: uczyć się grać na flażolecie (bo jakieś zajęcia muzyczne fajnie mieć), chodzić na szermierkę (bo aktywność sportowa), uczyć się włoskiego (bo niech ktoś w rodzinie zna), uczyć się języka migowego (bo w zasadzie czemu nie) i chodzić na plastykę (bo dla Majki plastyki nigdy za wiele).
Julianna od poniedziałku dołącza do starszej siostry i obie będę woziła na zajęcia do Szkoły Baletowej, młoda bardzo szczęśliwa, że wreszcie awansowała do roli baletnicy. Poza tym wtorki spędza na basenie, gdzie radzi sobie naprawdę dzielnie. Przedszkole zapewnia tańce, rytmikę i angielski.
Synu ma sporo nauki w szkole, ale nie odpuszcza sobie śpiewu w szkolnym chórze, kółka fotograficznego oraz matematycznego. Czekamy na ofertę zajęć sportowych no a poza tym biega na angielski i od października pewnie znów będzie studentem Uniwersytetu Uczniowskiego.
Nie jest źle, bo dwa dni w tygodniu  nie robię po południu za taksówkę...

Wreszcie 2009-09-16 09:51:41

Czy pisałam, że nasz kuchenny remont się zatrzymał na etapie przebudowy szafek, z podłączonymi mediami ale łuszczącymi się ścianami? Pewnie nie pisałam, bo zajęta byłam zgrzytaniem zębów z tego powodu. Malarz, który miał wejść z dniem 2 września złapał lepsza fuchę i tyle go widzieliśmy. W zeszłym tygodniu znaleźliśmy nowych fachowców. Zaczęli dziś!!!
Wczoraj było wielkie przenoszenie wszystkiego, co się da z kuchni. Pralkę mam w korytarzu, sofę w sypialni a resztę w salonie, co oznacza, że jest on średnio użytkowy, ale jest tam WSZYSTKO. Ja też jestem nie do użytku, po wczorajszym najpierw wyciąganiu wszystkiego z szafek a potem chowaniu tego z powrotem, zakwasy mam. Miejsce pobytu wielu strategicznych rzeczy jest wysoce tajemnicza (gdzie np. jest zielona herbata?).
Małoletnim załatwiłam wyżywienie w placówkach oświatowych i mają w szkołach siedzieć jak się długo da :-), panowie szlifują i kują ściany więc jest...mgliście.
Poranne zakupy na rynku: myślę sobie nie ma jajek i refleksja, że przecież nawet gdybym je miała to jedynie kogel-mogel bym mogła zrobić. Więc kupuję bułki, pomidory, jabłka i szczypior, czyli produkty nie wymagające obróbki cieplnej.
Zamknęłam się w sypialni, włączyłam sobie fado i wolę nie myśleć, ile tam będzie do sprzątania. Wolę się koncentrować na tym, że koniec jest wreszcie w zasięgu ręki. Koniec remontu rzecz jasna...

...póki sobie nie wymyślimy następnego pomieszczenia do remontowania

życie towarzyskie 2009-09-11 11:39:44

Maja pogodziła się już z tym, że w szkole to niekoniecznie można się nauczyć nowych rzeczy, a w zasadzie nadal utrwalają. Z nowości przygotowują występ na swoje pasowanie na uczniów w przyszłą sobotę, więc coś się dzieje. Poza tym ma ambicję być najlepsza w klasie i odrabianie lekcji, pakowanie tornistra (układanie kredek i flamastrów kolorami) odbywa się według najlepszych wzorców żywcem wziętych z programów Perfekcyjnej Pani Domu.
Poza tym generalnie najważniejsze jest klasowe życie towarzyskie, wchodząc do szkoły natychmiast przepada wśród swych klasowych koleżanek, z którymi już ma sekrety i oczywiście odchodzą wygłupy. Odbieram ją po południu z przyszkolnego ogródka i zwykle jest to za wcześnie, bo właśnie trwają siatkarskie rozgrywki z chłopakami, wyścigi, albo jeszcze coś innego niezwykle ciekawego .
Znaczy jest dobrze.
U syna też nieźle, choć czwarta klasa to już nie przelewki, zadań domowych słuszna ilość, sprawdziany, nowi nauczyciele, nowy język i nowa wychowawczyni, która bardzo mi się podoba i która sprawia, że jestem spokojna, że nie pozwoli zrobić krzywdy swoim dzieciom.
Oczywiście w przypadku Kuby życie towarzyskie jest głównym motywem chodzenia do szkoły, po południu syn usiłuje wrobić mnie w prywatną świetlicę (synu, remont jeszcze mamy, pamiętasz?), co nie zawsze mu się udaje. Aczkolwiek jak stoi mi takich dwóch pod drzwiami i mówią, że chcieliby odrobić lekcje to...hmmm ulegam :-) jest to w końcu jakiś argument. Zresztą widzę, że syn postraszony IV klasą wziął się do roboty i jest nawet dość obowiązkowy, zgarnął już jakąś szóstkę i piątkę. Oby tak dalej.
Natomiast dla najmłodszej i najbardziej rozbrykanej latorośli ten rok jest ostatnim rokiem w przedszkolu i we wrześniu 2010 pomaszeruje już do szkolnej zerówki...A przecież Julianna dopiero się urodziła, prawda?


Ale o co w tym wszystkim chodzi? 2009-09-03 21:36:40

Taką mniej więcej minę miała moja córka Majka, gdy ją odbierałam ze szkoły.
Kto widział podręczniki i/lub program tegorocznych pierwszaków, domyśla się, co jest grane.
Nadzieja i radość Mai, że w szkole będzie się uczyć nowych rzeczy prysnęła, jak bańka mydlana.
"Uczyliśmy się, jak prawidłowo trzymać ołówek i stron: prawej i lewej. A pani powiedziała, że to dla UTRWALENIA, mamo, do jakiego utrwalenia? To było w przedszkolu...dawno, nawet nie w zerówce".
No i zaglądam do programu wyszukanego w necie i widzę:
"Orientacja w przestrzeni i na płaszczyźnie z punktu widzenia własnej osoby
 – góra, dół.
– √Üwiczenia ruchowe z przyborami utrwalające
rozumienie i posługiwanie się terminami: góra, dół,
w górę, w dół, na górze, na dole, przed, za.
– Wprowadzenie pojęć: kartka, strona.
– √Üwiczenia pozwalające odszukiwać na stronie obiekty
umieszczone na niej u góry, w środku i u dołu.
– Rysowanie linii pionowych w różnych formatach."
Mętnie tłumaczyłam, że taki jest program, że są dzieci z różnych przedszkoli, może niektóre trochę mniej miały w przedszkolu nauki, że na pewno dalej pojawią się jakieś nowe rzeczy. Tyle, że dla mnie, jak widzę w podręczniku wprowadzenie literki "O" na stronie 20 to jest to krok w tył. Najwyraźniej rocznik 2002 stanie się ofiarą reformy i jestem bardzo zła.
Nudzenie się w szkole nie przyczyni się do zainteresowania dzieciaków nauką. Teraz przerabiają po raz drugi program zerówki. Mam nadzieję, że wychowawczyni uda się znaleźć w tym całym nowym programie sposób, aby pierwszaki mogły spędzać czas w szkole ciekawie i mądrze... Mnie, jak przejrzałam podręczniki ręce opadły...

Przestawić się 2009-09-02 22:00:51

Już chyba zapomniałam trochę, jak to jest w ciągu roku szkolnego...Ale dotychczas miałam jednego ucznia, dwa przedszkolaki i dwie instytucje edukacyjne pod samym nosem.
Od wczoraj mam dwoje uczniów, jednego przedszkolaka i trzy instytucje edukacyjne, bo szkoła Majki niby ta sama, co Kuby, ale jednak trzeba wsiąść do samochodu i podjechać.
Jedno na 7:50, drugie na ósmą, po drodze odstawienie Julki do przedszkola  (i żegnajcie szatniowe pogaduszki, bo zegar tyka).
O dwunastej odbiór pierwszoklasistki, wyjątkowo tak wcześnie, od jutra zacznie zapoznawać się bliżej ze świetlicą. Potem do domu wraca Kuba z kolegą, w naszą rzeczywistość jeszcze niestety remontową. No bo nie da się ukryć, że dla mego syna w szkole najważniejsze jest życie towarzyskie.
No i już mamy rozkład szkolnej jazdy czwartoklasisty, jest różnica w stosunku do klas I-III, już jutro się zaczyna: wszystkie przedmioty prócz języków obcych i plastyki, więc szkolny plecak waży pół tony. Pani wychowawczyni nie miałam okazji poznać, no bo byłam w drodze...ale wszyscy chwalą, podobno mądra i sprawiedliwa, uczy niemieckiego.
Ruszają zajęcia dodatkowe; Jula zainaugurowała basenowo wczoraj, Majka w przyszłą środę rozpoczyna kolejny sezon plastyczny w Domu Kultury. Mój rozkład jazdy to trzy zebrania w dwa dni, w porze basenu i plastyki, trzeba będzie zorganizować wsparcie; przeciez się nie rozdwoję ani nie roztroję (choc roztrój nerwowy całkiem możliwy).
Jednak za Bobem Budowniczym powtarzam: "tak damy radę!"
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
W babskim gronie
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: