Wersja poprawiona 2006-03-30 12:50:37

Pamiętam czasy, kiedy Kuba miał trochę ponad rok, szafki pozabezpieczane, zastawiony dostęp do wieży (która notabene i tak udało mu się zepsuć). Nie pamiętam jednak, żebym przy nim nie mogła w domu nic zrobić.
Maja... szafki niezabezpieczone, najważniejsze były zabawki, rano obudzone dziewczątko brało się do pracy i ustawiało: misie, laleczki, klocki itp. i gadało do siebie. Sprzęt rtv oraz komputerowy nie budził najmniejszego zainteresowania.
Julianna... gdy się tylko obudzi podnosi wrzask pt. "wyciągnąć mnie z tego łóżka, ale już!!!" i wywala na zewnątrz wszystkie przytulanki. Wypuszczona na wolność otwiera sobie szafę z ubraniami i wywala to, co jest w zasięgu jej łapek (niestety nie wpadłam jeszcze na sposoby zabezpieczania drzwi w szafie z drzwiami przesuwanymi), o poleżeniu jeszcze przeze mnie w łóżku choć 10 sekund nie ma mowy.
Ubieram panienkę, która oczywiście wierzga i usiłuje dać nogę z przewijaka, skopawszy mnie intensywnie.
Idziemy do kuchni, ja po kawę na obudzenie, Jula w tym czasie próbuje sprawdzić, czy matka nie wyrzuciła do śmieci czegoś ciekawego (ciekawe jest wszystko!!!).
Potem następuje jeszcze przejęcie telefonu, pilota do tv, zmiana płyt w zmieniarce w CD, otwarcie kieszeni CD od komputera, próby powyciągania książek z półki, gdzie jak się stanie na paluszkach to da się sięgnąć.
Na spacerze największy entuzjazm budzą psy i w zasadzie każdemu psu chętnie wpakowałaby z czułością własne paluszki do nosa, zrobiła "aja-aja" po pysku i wytarmosiła za futro. Następne w kolejności są dzieciaki w wózkach a potem ptaki.
Oczywiści spanie na spacerze jest wysoko niewskazane, bo oznacza to, że po powrocie do domu dziecko jest wyspane i matka nie zrobi nic, bo będzie uganiać się za młodocianą córką, zabierać jej z łapek różne niebiezpieczne rzeczy, ściągać z wyżyn itp.
Wieczorem wsadzona do łóżeczka w śpiworku w kilka sekund odbezpiecza zatrzaski, wyskakuje ze śpiworka, potem kolejne zatrzaski i już nie ma pajacyka, chwila moment i słychać rozpinane rzepy od pieluchy. I tak kilka razy...
To wszystko w towarzystwie cudnego uśmiechu i grozenia sobie paluszkiem "nienienie".
A jak zasypia to wygląda tak niewinnie, ze wierzyć mi się nie chce, że to jest moja rozbrykana córka-łobuziak.

Nie moje sny 2006-03-28 11:53:19

Wczoraj w nocy z łazienki wygnał mnie wrzask: "NIE" wyemitowany przez gardło mego osobistego syna. Na wpół rozebrana wyleciałam sprawdzać, co się dzieje.
Ja: "Kuba, śniło ci się cos złego?"
Kuba: "Nie"
Ja: "Ale strasznie krzyczałeś"
Kuba: "To nie byłem ja"

Natomiast rano Majka oświadczyła: "Całą noc nie spałam, zostawcie mnie, teraz będę spać".

Tak...na pewno spał za nią Kuba, a ona nie śpiąc śniła jego sen i krzyczała...na pewno tak było.

Przygrywka 2006-03-26 20:12:53

Środowa wysoka gorączka Mai i jej angina okazały się być tylko przygrywką do weekendu. Miało byc fajnie... rodzinna impreza parapetówkowa w sobotę, dzieci z babcią.
W piatek wieczorem Kuba się strasznie rzucał w łóżku, jak dotarł do ubikacji to był "zwrot monet". Majka miała biegunkę już od czwartku i brak apetytu, myslałam, że to od antybiotyku i zwiększyłam ilość lacidofilu. Wczesnym rankiem zaczęła Jula: najpierw dołem, potem górą. Kuba gorączkował... Cały dzień spędziliśmy na zmienianiu pieluch, bieganiu i podstawianiu misek, w wannie nieustannie rósł stos brudnych ciuchów, pralka chodziła non stop. O wyjściu z domu nie było oczywiście mowy.
Dzisiaj jest lepiej, zwłaszcza Kubie i Majce, Julka nadal nie chce jeść i ma luźne kupy.
Nie pamiętam tak wykańczającego weekendu. Przydałoby mi się teraz jakiś wyjazd daleko od wszelkich gastrycznych przypadłości. Pomarzyc fajna rzecz...

Czterdzieści i pół 2006-03-23 12:09:06

Taki wynik pokazywał wczoraj temrmometr w Majkowym uchu. O pomyłce nie mogło być mowy, dotykając jej można się było oparzyć. Co najdziwniejsze w tym stanie funkcjonowała całkiem sprawnie; rozłożona na sofie w towarzystwie przytulanek, wydawała dyspozycje: "a teraz włącz mi "Sąsiadów", teraz włącz tu pauze, nie chce już "Sąsiadów", teraz "Pytalskich", "Mysię", etc."
Kuba, gdy ma trochę powyżej 38 stopni, leży niezdolny do niczego i majaczy...
Zorganizowałam transport do poradni (bo spaceru przy takich wynikach pomiarów termometru wolałam nie ryzykować) i usłyszałyśmy stałą diagnozę: angina.
Noc jeszcze była z goraczką, ale dziś już widać, ze idzie ku dobremu, bo Maja zrobiła rano straszną awanturę, że Kuba idzie do przedszkola a ona nie. No i zaczęła się znowu bawić i rysować.
Ale i tak choroby są strasznie niefajne...


Twarda sztuka 2006-03-21 22:37:00

Dzisiaj Maja miała wyczerpujący dzień. Najpierw w przedszkolu w ramach powitania wiosny wszystkie grupy odbyły bardzo długi spacer po okolicy; ze śpiewem na ustach, z balonami, kwiatami, transparentami, w kolorowych czapkach. Maluchy nie miały leżakowania a moje dziecko w przedszkolu śpi jak suseł i jest ledwie dobudzalne, gdy na stół wjeżdza obiadek. Po przedszkolu korzystajac z pięknej słonecznej pogody wybrałam się z całą trójką na przechadzkę...tak jakos zeszło nam dwie godziny. Ledwie wróciliśmy, trzeba było zbierać się na basen. Jechałyśmy autobusem, więc miałysmy jeszcze spory kawałek do przejścia, Maja narzekała na zmęczenie i bolące nogi. Ale dotarłyśmy punktualnie. Na pływalni niespodzianka: zajecia na dużym basenie, totalny debiut dla mojej córki. Było jej zimno, bała się, ale zaciskała zęby i wykonywała polecenia. Cztery razy przepłynęła z "makaronem" basen, sześć razy wskoczyła do wody. Bardzo jestem z niej dumna!!!
W domu padła, równoczesnie z kładzeniem głowy na poduszce zasnęła. Wcale się nie dziwię...

Zmagania twórcze 2006-03-20 22:33:38

Siostra pyrkowego taty zaproponowała dzieciakom wspólny wypad wraz z kuzynką do Niebieskich Migdałów na warsztaty twórcze. Takiego tempa ubierania się w przedszkolnej szatni dawno moje dzieciaki nie zaprezentowały, no ale wiadomo warsztaty plastyczne, o których dzięki Majeczce było poinformowane całe przedszkole... Ciotka przyjechała, pojechali aż się za nimi zakurzyło.
Tymczasem ja...zostałam w domu z Julianną oraz blokiem technicznym, ołówkiem i nożyczkami. Podczas nieobecności przedszkolaków zorganizowałam sobie swoje własne warsztaty twórcze w celu stworzenia dekoracji wiosennych na czapki moich dzieci. Jutro teoretycznie rozpoczyna się wiosna i z tej okazji całe przedszkole wybiera się na radosny i kolorowy spacer w kolorowych czapkach.
Efekt finalny dopiero bedzie widziany rano, jak zamontuję dekoracje na właściwych nakryciach głowy przy pomocy zszywek biurowych. Póki co nieskromnie stwierdzam, że chyba będzie dobrze :-).

Maja z Kubą z warsztatów wrócili zachwyceni. Ciotka zapewniła sobie chyba dłuższą współpracę, bo za tydzień dzieciaki wybierają się dokończyć kurę (cokolwiek to znaczy).

Wierzyć się nie chce 2006-03-16 22:45:11

Jeszcze tylko 4,5 miesiąca spedzi moje najstarsze dziecię w przedszkolu.
Ostatnie tygodnie to nieustanne myślenie o szkolnej przyszłości Kuby. Szczęśliwym trafem okazało się, że właśnie w tym roku na naszym osiedlu szkołę otwierają Salezjanie. Budynek widzimy z okna, żadnych ulic do przechodzenia po drodze, po jednej klasie w każdym poziomie nauczania, ksiądz dyrektor robi bardzo dobre wrażenie. Szkoła publiczna, czyli niepłatna...Same argumenty za... Poza tym do pierwszej klasy kandydatów trzy razy więcej niż miejsc. W poniedziałek byliśmy na rozmowie, było sympatycznie. Lista przyjętych 4 kwietnia. Mam nadzieję, że się uda, w przeciwnym wypadku pozostanie inna szkoła- osiedlowy moloch.

Zapominam czasami, że Kuba juz czyta i nadal jestem zaskoczona, jak wiele wie o otaczającym świecie.
Wczorajsze wieczorne pytania mojego dziecka:"wiesz mamusiu, że grzyby nie mają nasion tylko zarodniki?"
"Mamusiu, czy istnieje grzyb wiekszy od człowieka?"
ja:" Nie mam pojęcia, pewnie nie".
Kuba:"Jest taki grzyb nazywa się purchawka olbrzymia, ale nie martw się mamusiu w naszym kraju nie występuje"
Uff, kamień z serca...

Nie chce mi się wierzyć, że mam już takiego dużego syna.

Czekamy na wiosnę 2006-03-15 00:38:43

No właśnie cicho u mnie na blogu, bo strasznie dużo mi się domowych zaległości nazbierało, to po pierwsze. Po drugie niespodziewanie spadła na nas duża porcja smutku...straszne, gdy nie można pomóc przyjaciołom, można tylko być z nimi myślami, wysłuchać...

Poza tym bardzo intensywnie wypatrujemy wiosny. Codziennie spacerując z Julką, zaglądam do okolicznych ogródków, czy tam juz może coś drgnęło. Co wydaje się, że już bedzie lepiej, cieplej, słoneczniej, to z nieba lecą białe płatki śniegu, które nie są w stanie zapewnić warunków saneczkowych, za to błyskawicznie przemieniają się w chlapowatą breję. Stolica Pyrlandii to bardzo niezimowe miasto, nad czym moje przedszkolne Pyrki ubolewają, codziennie dumając nad sankami zaparkowanymi za drzwiami.
żeby jakoś przetwać trudny czas wiosennego oczekiwania oddajemy się intensywnej lekturze. Ja dzięki uprzejmości pani bibliotekarki nockami gnam do Hogwartu (rano powieki dzwig powinien mi podnosić), za to dzieciaki eksploatują moje gardło w pozycjach popularnonaukowych, poezji i prozie.
Działamy artystycznie w masie solnej, Majka urządza koncerty a la Woodstock (ludziki Lego, Fisherprice'y ludziki i zwierzaki, laleczki Polly i dinozaury, które zajmują cały stół) z podkładem muzycznym w wykonaniu Arki Noego.
W tzw. miedzyczasie należy jeszcze pilnować Julki, aby nie uczyniła sobie krzywdy oraz nie poczyniła zbyt wielkich zniszczeń w sprzęcie.
I to tak w skrócie...
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Becia
miasto: wieś pod lasem

Historie różne poprzeczne i podłużne o Dzieciakach- rozrabiakach: Kubie, Majce i Juliance.
dzieciaki:
»Kuba
ur. 1999-06-18

» Maja
ur. 2002-04-13

»Julianna
ur. 2005-01-10

kalendarium:
NdPnWtSrCzPtSo
 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30  
mój foto.dzieciak
Nie dali mi balonówy...
kategorie:

    linki: archiwum
    202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

    poczatek: 2004-08-18
    subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: