Piątek 2012-07-31 22:22:50

Domowo
jedni w pracy
inni w domu

Poniedziałek 23.07 2012-07-27 00:43:21

Ja w pracy, Nataniel u babci.
Dzień jak co dzień. No może troche nowych problemów w pracy ale one sa właściwie każdego dnia.
Kiedyś dwóch rosłych panów stających w drzwiach biura powodowałoby stan przedzawalowy u mnie, dziś wiem, że to panowie z windykacji właścicieli budynku. I można z nimi negocjować i w miare normalnie rozmawiać.
Tylko kiedy będzie normalnie.

Wtorek 24.07 2012-07-27 00:28:34

Byliśmy z Natanielem na pobraniu krwi. Badania kontrolne plus sprawdzenie tarczycy /wzrost/. Wyniki nie oszałamiają ale sa w normach. Nie szukam w necie, niech je obejrzy lekarz. I pediatra i pediatra-alergolog.
M pracował w domu a Natka zawiozłam z moją Mamą w południe na działkę. Czekały już tam na niego dzieci i do 18 bawił sie niesamowicie dobrze. :)
Później wrócilismy do domu. Oczywiście znów pobiegł pobawić się chwile u babci.
Wyszukujemy z M różne rzeczy typu tęczowa bibuła, karbowany papier do robienia zwierzaków, klej, ciastolina żeby urozmaicić mu jakoś wakacje w bloku.
Ma też węgiel do szkicowania, mazaki, farby, kolorowy papier i kolorowy do rysowania. Widziałam w papierniczym dziurkacze które robią wzorki ale bardzo droga rzecz bo 8zł za szt. Poszukam jeszcze czegoś innego na allegro, bo przed nami jeszcze miesiąc wakacji a pogoda taka sobie.

Środa 25.07 2012-07-27 00:20:23

Panowie byli w domu a ja cały dzień w pracy bo to dzień Vatowy.
Grali, bawili się, M trochę próbował pracować. Jak wróciłam to pogralam z Natanielem w kilka gier. Później tradycyjnie poszedł na godzinke do babci.
Wrócił z mini pociągiem od Dziadka, który złozył z Tatą. :)))

Lipiec dzień 26 2012-07-26 00:13:58

W południe Nataniel był na kolejnej wizycie u dentysty. Ząb był znów znieczulany czy jak mówi dentystka i Natek usypiany ale reakcja już zupełnie inna. Owszem troszkę pomarudził ale łez.
Po wyjściu kupiliśmy nową szczoteczkę, paste i płyn do płukania. Szczoteczka wymagała wymiany a pasta i płyn się skończyły.
Później zabraliśmy po drodze moją Mame i Maxa który wrócił z obozu i pojechali na babciny obiadek a ja do pracy. ;)
Wieczór miły i spokojny. W sklepie zresztą też było fajnie, bez próśb o zabawkę czy cokolwiek, przy mijaniu automatów z duperelami Nataniel powiedział wy wstrętne pożeracze pieniędzy. Naprawdę tak się zmotywował wężem i zbieraniem na terrarium. To potrwa bo koszt to około 600zł.
Ważne, że działa i może rozwiąże problem zakupowy.
Od dentysty mamy wolne na miesiąc.

Mały okularnik 2012-07-21 00:17:26

Po 4 dniach kropienia oczu atropiną nadszedł czas badania. Na szczęście i jedno i drugie było w rękach M. Pojechali tylko się zbadać a wrócili z okularami.
Byłam zaskoczona, że jednak.
Diagnoza: Zez zbiezny naprzemienny. Wada 1,5.
Poza tym panowie załatwili jeszcze kilka spraw na mieście, ugotowali obiad i odwiedzili mnie w biurze. Fajne te dni gdy więcej jesteśmy ze soba.
Okularnik

Piątkowo działkowo 2012-07-20 00:10:10

Trochę nie w kolejności ale chwilami mam spory problem z przypomnieniem sobie co robiłam 2 dni wczesniej. Więc dla pewności opisze to co bylo dziś, bo to pamiętam dobrze.
Nataniel spędził dziś dzień na działce. Temperatura była taka jaką uwielbiam czyli t 20 stopni plus jeden czy dwie kreski. NIe grzało słońce i spokojnie młody mógl biegać po działce od południa. Przyjechałam po niego o 18. Biegł do mnie z kwaitami i owocami. Mój żuczek kochany. :)) Dziadek zrobił mu mini ogródek. Dziękować rodzicom, że mają ten kawałeczek zieleni i chociaż tyle świeżego powietrza dziecko łyknie. No może nie całkiem to idealne bo pozostaje problem kleszczy. :(
Mama dziś też wróciła z jednym, prawdopodobnie nie zdążył sie wbić. Ale to jest jakiś kosmos jak one akurat ją atakują. Nataniel jest opryskiwany, ma opaski na nadgarstkach i po powrocie od razu kąpiel i oglądanie ciała kawałek po kawałku.
W każdym bądź razie dzień spędził tam miło, od razu po wejściu do klatki pobiegł do drugiej babci z ciastoliną. Można więc powiedzieć, że wakacje spędza z Dziadkami.
Inaczej niż ja jako dziecko ale cóż takie czasy.
Wrócił do domu jak leciał w tv Harry Poter którego oczywiście oglądal. No do połowy bo już było późno. Podoba mu się ten film. Tak się zastanawiam czy nie wypożyczac mu serii i nie czytać wieczorem.
Póki co z regałów w bibliotece wybiera książki o zwierzętach /moja krew ;)/.
Jadąc dziś autem z działki gdy wysadziliśmy dziadka i babcie mówilismy sobie jak bardzo się kochamy. :)
A jak wysiadł z auta przed klatką to podszedł do sąsiada który zawsze siedzi na ławce opowiedzieć mu o okularach. Że tata mu wybrał, że teraz jest małym profesorkiem. Rozśmieszył sąsiadkę której nigdy nie widziałam śmiejącej się. Zdziwił mnie tą otwartością bo często nawet dzień dobry zapomina powiedzieć. A tutaj znalazł jakąś nić porozumienia z tzw "stróżem klatkowym". Tzn panem który wprawdzie jest miły ale wszystko widzi, wie i lubi dopytać. ;)
Nie przejmuje się, ważne, że Nataniel nawiązuje kontakty.
Po dawce magii na dobranoc przeczytałam rozdział książki o wiewiórkach i misio mając w objęciach pluszowego misia odpłynął.

Wtorek u dentysty 2012-07-18 00:06:13

No i bolało. Tym razem nie dalo się wiercić tak po prostu. Trzeba było ząb znieczulić. Najpierw pani doktor obłożyła go jakąś galaretką a potem niepostrzeżenie, choć nie dla wszystkich dała zastrzyk. Ja zawsze siedzę obok ale nie zauważyłam. Słyszałam tylko miarowy stuk jakiejś maszynki. Troszkę usypiała. Nataniel się rozpłakał i do końca wizyty był trochę rozdrażniony ale dał rade.
Ząb został wyczyszczony, kolejna plomba założona i kolejne źródło bakterii zlikwidowane. Już większa część za nami. Kolejna wizyta za 2 tygodnie.
Do powrotu do przedszkola paszczy nie da się wyleczyć ale w tym tempie zostanie nam niewiele. Oby bo moje zęby już prosza się o leczenie, ale niestety musze poczekać.
Po tak wielkim przeżyciu pozostało mi kupić mały upominek na otarcie łez.
Reszta dnia upłynęła spokojnie, obiad u jednej babci, zabawa u drugiej.
Połowa miesiąca wakacyjnego za nami. W sumie Natek spędza go z M oraz dziadkami M. Trochę inaczej niż zawsze, niby fajnie choć co innego mi się marzy dla niego. Ta zmiana klimatu o której mówiła mi także nasza pediatra.
Wiem wiem
Kolacja, Sponge, Pingwiny, czytana bajka na dobranoc i mały ludek odpływa.

Byłam na małych zakupach w sklepie. Od dłuższego czasu kupujemy niewiele tyle co potrzeba na dzień, dwa do przodu. Jogurt, chleb, dżem, trochę sera.
Spotkałam między regałami panią z banku. Wyglądała świetnie, dopasowany kostiumik, biała bluzka, świeże włosy. A ja biegałam z koszykiem w opadających spodniach, bluzce która ciągle mi sie podciągała do góry przez wystający wałek tłuszczu i włosach mytych rano ale wyglądających na kilku dniowe. :( Zrobiło mi sie strasznie źle i smutno. Poczulam się flądrowato.
Chciałabym mieć kilka kostiumików do biura, nawet spodniczki bym zaczęła nosić.
Musiałam to wpisać bo siedzi to we mnie. Od wczoraj. Koszmarne uczucie przygnębienia, smutku, żalu, zazdrości i złości.

Poniedziałek 2012-07-18 15:55:12

Wyniosłam 2 worki śmieci z pokoju M. Zrobiłam porządek z makulaturą która tam jest składana. Przy okazji znalazłam swoje stare notatki ze szkoły. Mój mega problem, że kompletnie zapominam o wielu rzeczach. Gdyby nie przypadek pewnie sama bym nie znalazłam kilku zeszytów które włożyłam do szafki pod oknem. :(
Martwi mnie to coraz bardziej. Odpowiedź lekarzy stres. Teraz wszystko tłumaczy się stresem. Zbyt łatwo.
Nataniel popołudnie spędził u dziadków. Klatke obok nas.Chodzi tam korytarzem bez wychodzenia z bloku. Dostał od dziadka lunete i mirkoskop, zabawkowe ale ekscytacja była. :))))

Totalne lenistwo niedzielne 15.07 2012-07-18 13:21:28

W południe zawitała do nas Lila z mężem. Dzień wcześniej wrócili z Chorwacji, opaleni, wypoczęci. Nie znam tego uczucia. ;)
Mufka wróciła pod opiekę właścicieli. :)
Nataniel dostał koszulkę, kule z Podgory i klik klaki. Biega z nimi codziennie i stuka. :) Ja dostałam śliczną bransoletkę, schowałam bo ładna żeby się nie zniszczyła o biurko. M dostał ich wódke bo siostra zapomniała, że M abstynent. Ha ha ha
Nic to butelka ładna to będzie ozdobą. :)
Ciocia pochwaliła Nataniela za porządek w pokoju. Nic to, że jego udział w porządkach nie był zbyt duży. Oby tylko utrzymywał go na bieżąco. To już coś. Wyprałam chodniczki, zmieniłam pościel, wszystkie maskotki też miały kąpiel. Muszę jeszcze przemyć żaluzje.
Czyli na liście jedno pomieszczenie ma znaczek v. :)
Popołudnie spędziliśmy w domu, wiało, lało więc tv, koc i kawa. :)

Sobota 14.07 2012-07-18 13:16:03

Pojechałam na ostatni egzamin II semestru I roku studiów uzupełniających magisterskich. Po wszystkich pożegnałam się ze znajomymi życząc udanych wakacji. Z częścią spotkam się we wrześniu na poprawkach. Póki co 2 i oby nie więcej. Z resztą w X albo XI na pierwszym zjeździe II roku. I ostatniego.
W tym czasie Nataniel z Tatą grali na konsoli, gotowali obiad, układali Lego Heroc Factory i generalnie spędzali czas razem.
Po południu wzięłam się za porządki. Mega przewracanie domu do góry nogami. Kolejny raz. Może w końcu doprowadzę to do końca i wywale kilka worków gratów które leżą bo może się przydadzą, popsutych zabawek, dziecięcych ciuszków których nikt nie chce kupić. I całej reszty tworząc obraz nadmiaru rzeczy.
Nieudolnie mi to idzie bo wciąż zaczynam od nowa, nie kończe, odkładam i tak w kółko. Teraz mobilizuje mnie konieczność albo chęć zależy ;) zaproszenia Nataniela kolegów z mamami. Więc trzeba jakoś się ogarnąć. ;)

Wakacji dzień 12 2012-07-15 00:56:10

Spędzony od południa do popołudnia u babci. Ja w pracy.
Babcia nie czuje się najlepiej dlatego czas spedzany z nią jest krótszy. I tylko w domu, ewentualnie pod blokiem ale na ławce. Tzn babcia, młode w piaskownicy.
Dziś jechałam na egzamin do Katowic, przepływy pieniężne.
Mam w sumie 6 egzaminów. Jeden wiem, ze nie zdałam, czeka mnie poprawka we wrześniu. Oby tylko jedna.
Odebrałam Natka i pojechaliśmy do domu. Wyszedł na rolki z Dziadkiem Jurkiem. :))) Ja spokojnie obejrzałam jakieś wiadomości i wypilam kawe. ;)
Dziecko wróciło szczęśliwe. Fajnie, że Dziadek zaczął dbać o wspólny kontakt. To ważne dla obojga. Miło się ich oglądało z balkonu.

Czwartek 12 lipca 2012-07-15 00:51:30

M wziął 2 dni urlopu i zostanie z Natanielem w domu. Ja spokojnie mogę pracować. Wracam do domu i czeka na mnie obiadek. Miło.
Dziś w pracy nie zrobiłam dużo bo uczyłam się do przedostatniego egzaminu z MSR.
Trudne to bardzo.
Chłopaki byli dziś umówieni do kina. Mnie zostawili na uczelni a sami pojechali na Epokę Lodowcową 4 w 3D.
Nataniel w tym roku nie był w kinie, bardzo lubi ten film no i wakacje. Zaszaleliśmy. Skoro spędza wakacje w mieście niech to nie będzie tylko siedzenie w domu.
Z kina wracali podekscytowani, z okularami, kubkiem z wiewiórem i opowieściami jak rozdzieliły się kontynety. :) :) :)
Po drodze za resztę z biletów kupiliśmy coś na kolacje i wróciliśmy do domu.

Piątek 13 lipca 2012-07-14 00:47:15

Praca praca dużo pracy, część podatników w połowie miesiąca wyjeżdza na urlop więc staram sie szybko wyliczyć im podatki i podać przed wyjazdem.
Chłopaki są razem w domu, robią zakupy, gotuja obiad, grają na konsoli i kłócą się co jakiś czas.
Mimo tego dla Nataniela w dni kiedy ma Tate na wyłączność moja obecność ma mniejsze znaczenie. Ciągle tylko spytam Tate, powiem Tacie, Tata będzie wiedział. Fajnie sie tego słucha. Szkoda, że to jakby święto nie codzienność. Dobrze, że chociaż tak.
Wieczorem poszłam nakarmić kota siostry, pościerałam jej kurze, odkurzyłam, wyczyściełam kuwete, pozmywałam zostawiłam gazety do czytania.
Myśle, że fajnie po powrocie wrócić do odświeżonego mieszkania.
Popracowałam dziś sporo, wysłałam info do podatników o urlopie kadrowej i wróciłam do domu. Cały wieczór uczyłam się do ostatniego egzaminu. Wręcz do nocy bo poszłam spać mocno po 2.

Terapia krok 1 - dzień wakacji 11 2012-07-11 00:36:21

Dziś Nataniel był u babci. Martwi mnie zdrowie mojej Mamy. Bolerioza postępuje. Mama coraz częściej niedomaga.
Mimo to poszli na dłuższy spacer na osiedle obok. Tam na świeżym powietrzu jest siłownia. Co jakiś czas niszczona jak to u nas ale ponoć można trochę poćwiczyć. Nataniel oczywiście szalał na każdym przyrządzie. Jutro wybierają się tam znowu.
A ja po południu byłam na terapii. Dokładnie to miała to być terapia Natka na którą miałam iść ja i M ale musiał być we Wrocławiu.
Pani psycholog powiedziała, że warunkiem terapii jest obecność obojga rodziców. Mamy pod koniec sierpnia przyjść do przychodni i umówić się jeszcze raz.
Dziś mówiłam o sobie, tzn relacjach rodzinnych, rodzaju pracy, ilości czasu spedzanego z młodym itd.
Dla pamięci skopiuje sobie z FM relacje z wizyty. Tutaj łatwiej mi będzie odnaleźć te informacje.
Według psycholog zachowanie Nataniela wynika z charakteru pracy M, tego, że jest tyle po za domem. I nadopiekuńczość to agresja. Więc on odpowiada mi agresją. Powiedziała, że to naturalne, że reaguje jak reaguje, że nie wyobraża sobie inaczej. Dla niej posaidanie dzieci /ma 3/ jest naturalne.
Wg niej Nataniel swoim zachowaniem krzyczy, że ma mnie już dość, czuje przesyt, potrzebny mu Tata. Ja mam znaleleźć coś co lubię robić. Mam być szczęśliwa, mieć hobby itd.
M wini mnie i moją mame za Natka a wg lekarki taki rodzaj pracy sprawia, że młodemu go brakuje, że jego złe zachowanie to jakby prośba o zmiane pracy. Od września będą warsztaty dla rodziców a w ostatnim tygodniu sierpnia mamy się zapisać. M już robi problemy choć rzekomo na terapie chce chodzić. Ona jedna winą za N nie obarcza wyłącznie mnie. Jak czyni to cała rodzina.
Zryczałam się koszmarnie, myślałam, że problem straty dzieci mam już przepracowany. Ale ona zapytała co z nich mam, zdjecia, ubranka, co mi je symbolizuje w domu. Mam coś takiego stworzyć i mieć.
Pochwaliła, że Natek wie o nich, że rozumie, pamięta.
No i mam wrócić na terapie. Najlepiej do eriksona.
I mam robić coś dla siebie. A ja właśnie chciałam zrezygnować z wolontariatu bo jakieś kwasy się robią w schornisku. A mogłam mieć psa na tymczas to M się nie zgodził.
O rany a dziś rano Natek pytał czemu nie płacze. Ja mówiłam, że płacze ale nie przy nim. Psycholożka powiedziała mi natomiast, że mam nie przepraszać dziecka gdy krzykne. Mam wytłumaczyć ale nie przepraszać. Bo będę na równi a mam być wyżej.
Mam w domu książkę Jak mówić żeby dzieci słuchały więc dziś zamiast dogo i miau chyba to sobie zarzuce do nocnej herbatki.

Mnie pozytywnie zaskoczyło to, że charakter Nataniela to nie tylko moja "zasługa". M uważa, że to całkowicie moja wina bo on pracuje. Babka mi tlumaczyła, że polowa odpowiedzialności za wychowanie dziecka spada na M. I to jego problem, że bywa gościem w domu. I czy na pewno nie może zmienić pracy. M od zawsze wykręcał sie pracą. Od noworodka. Bo jego praca taka ważna, bo jakby nie jego praca to nie mamy co jeść. Tworzył we mnie ogromnei poczucie winy, że nie radzę sobie z młodym. A sam laskawie zajmował się nim od święta. Teraz też tak bywa. Bywają fajne dni ale dla niego nie do pomyślenia jest coś takiego, żeby we dwoje gdzieś pojechali. Ja go ciągle broniłam tłumaczyłam. Może ze strachu żeby nie widzieć pewnych rzeczy.
Ja nawet nie moge go wprost zapytać które dni może zając się młodym tylko musze kluczyć i pytac na zasadzie czy mógłby mi pomóc. Pomóc.
Według niego z Natkiem nie da się iść do sklepu, wysłać paczkę, w zasadzie nic. Ja jakoś sobie radze. Róznie bywa bo w sklepie jest histeria o zabawki ale wszędzie go ciągam ze sobą. Musi się uczyć bywac w społeczeństwie.
Dobra nie rozkręcam się.
Co do hobby to chciałam być dt ale oczywiście mi nie wolno. W sumie nie wiem dlaczego. Bo on się wyprowadzi. Taki sms dostałam do schroniska. Nie miałam odwagi sprawdzić przywożąc tą yorczke. Zwłaszcza, że nie ponosiłabym żadnych kosztów psa. Tylko mizianie i spacery.
On kompletnie ale to kompletnie nie widzi winy w sobie. A psycholożka mi tłumaczyła, że takie złe zachowanie Nataniela to krzyk o uwage o kompletną rodzine, to przesyt mną. On potrzebuje faceta, męskiego świata a nie trzęsącej się mamuśki.
Ja nie odpuszcze terapii. 10 lat życia kosztowało mnie pojawienie się Nataniela. To mały fajny trochę rozchwiany chłopak któremu należy się w miarę normalny dom.
Już teściowa się zaaangażowala w sytuacje nawet wczesniej bo od dwóch dni teść zabiera Nataniela a to na rower a to na rolki. Głównie dlatego, że mówiłam, że młody już świra w domu dostaje. Ale też dziadek to przygoda zabawa i nawiązanie kontaktu który był naprawde niewielki. Bo mój teść ma problem z alkoholem więc miesiącami go jakby nie ma.
Nie wiem co innego mnie interesuje co bym mogła robić żeby mieć coś swojego. NIe bardzo mam pomysł. Ale trochę mnie postawiła na nogi. Nawet tą odmowę kredytu po ktorej sie poryczałam jakoś przełknęłam.
Ja sama postanowiłam być mniej taką jojczącą matką po 100 razy od rana mówiącą umyj zeby zjedz śniadanie ubierz się. Biorę głębokie oddechy. I cały wieczór było spokojnie. Wzięłam sie za porządki jak panowie byli na rolkach. Jak Natek wrócił to umył balkon. Musze go angażowac więcej bo lubi pomagać. Wiadomo często trzeba poprawić ale nie mogę gasić chęci bo nie powiem na kogo wyrośnie.
Chce zmian, chce dziecka na tyle szczęśliwego na ile będę umiała mu to zapewnić. Żeby czuł się dobrze, był otwarty na świat i pewny siebie.
Aha babka jeszcze zapytała kto jest dla mne oparciem odpowiedzialam, że nikt. Kiedy zapytała do kogo moge się wygadać wyżalić odpowiedziałam, że forum.
Psycholożka twierdziła, że przepraszając za coś co się zdarza każdemu sprawiam, że ja i dziecko jesteśmy na równi z równym. To akurat dużego znaczenia nie ma bo takie totalne krzyczenie zdarza mi się rzadko. Bo o taki krzyk chodzi, nie takie normalne krzyknięcie jak się jest podirytowanym.
Pytała jeszcze czy płacze przy mlodym. Powiedziałam, że nie. Bo chyba chowam się wtedy.
Co do M ja uważam, że jemu sie nie chce, nie ma pomysłu i jest mu wygodnie. Albo też nie uważa, że powinien lub co gorsza, że to mogłoby być fajne. Owszem pewnie bym się martwila ale nigdy przenigdy nie oponowałabym. Tylko, że nawet wycieczki do parku czy zoo inicjuje i organizuje ja. Więc co tu mówić o jakimś większym wyjeździe.
Taka praca i relacja to jedno ale ja mam problem z Natanielem na co dzień. On mnie kompletnie nie słucha, robi sobie żarty. Dziesiątki razy prosze o zęby, jedzenie, zakrapianie nosa. Po prostu jakbym mówiła do ściany.
Chyba zacznę stosowac kary albo nie wiem. Bo autorytetu nie mam żadnego. Ile razy można prosić żeby nie kopał mojego fotela w aucie bo trafił mu sie w jajku niespodziance kiepski dodatek.
Szkoda, że jest ta przerwa w poradni bo przede mną prawie 2 m-ce bycia razem a ja już wysiadam, kombinuje, lawiruje żeby osiągnać umycie zębów, kąpiel i spanie.

Nowy tydzień - wakacji dzień 10 2012-07-09 00:06:43

Planowo miałam dziś zostać z Natanielem w domu ale dostałam z biura kilka telefonów i przed południem pojawiliśmy się tam oboje. No niestety okazało się, że kolejny podatnik wyjeżdza i jednak muszę trochę popracować. Nataniel poszalał trochę w biurze ale żeby cos zrobić musiałam zawieźć go do Mamy.
Akurat na obiad i obiecałam przyjechać po podwieczorku.
W międzyczasie załatwiałam spłate chwilówki. Straszny kredyt który wzięłam miesiąc temu żeby mieć na jedzenie. Dziś mi się śniło, że ich windykatorzy /typowe karczki/ przyszly po zaległy dług. Poczułam ogromna ulge po spłacie.
Gorzej, że ta dziurą nie ma jak załatać ale koszty też niby niedużej pożyczki są paskudne.
Rozmawiałam też z komorniczką skarbową, troszkę była zirytowana chyba. Przyjdzie jutro po to co mamy. :(
Ciężko mi było regulować płatności na bieżąco, teraz spłacam zaległości, staram się regulować bieżące płatności. NIe ma szans by to się udalo. Póki co zaległości są regulowane, bardzo różnie ale cyklicznie.
Ratował by nas debet ale jak do tej pory nie udało nam się go otrzymać.
Oczywiście firma sama w sobie jakiś dochód przynosi. Ciągnie nas w dół mój kredyty w Citi który mało rozsądnie wzięłam 4 lata temu. Do spłaty zostaly jeszcze 3 lata. Wielki błąd. Chwilami mam wrażenie, że zarabiam głównie na odsetki i opłaty.
Ograniczam wydatki jak się da ale odzyskanie płynności potrzeba czasu. Wciąż wierzę, że uratuje to biuro. Spłace zaległości.
Marzę o urlopie. No dobrze wyjeździe. Wiem zanudzam o tym gdzie się da.
Ale czuję się mega zmęczona zirytowana znudzona codzienności.
Na wyjazd szans nie mam żadnych. Póki co.
Wracając do bohatera bloga. Gdy przyjechałam szalał po wersalce babci. On nie usiedzi na miejscu dłużej niż kilkanaście sekund.
Po powrocie do domu poszedł do Dziadka, który obiecał mu wyjście na rower. No i poszli. Wrócili po około godzinie. Mały rowerek to była pestka, przy kołach 16 jazda jest trudniejsza. Zwłaszcza z bocznymi kółkami. Nauka wciąż trwa. Nie wiem jak uczyc jazdy bez. Ja nie dam rady biec za rowerem. M obiecał nauke w weekend. Zobaczymy.
Po rowerku kąpiel kolacja bajki i spanie.

Niedzielne leniuchowanie - 9 2012-07-09 23:47:12

Rano pojechałam do szkoły na egzamin z Zarządzania procesami. Raczej powinnam zdać, choć pewne to jest gdy ocena jest w systemie.
Wychodziłam z domu po cichutku żeby nie obudzić panów. Gdy wróciłam obiad dochodził, Nataniel nie odstępował M na krok. I cały czas mówił mówił mówił.
Do M. ;)
Zjadłam obiad i położyłam się na chwile. Ale Nataniel nie dał mi pospać bo zaczął po mnie skakać. Jestem stara i ciągle zmęczona, nie daje rady z tak aktywnym przedszkolakiem.:(
Pobawiliśmy sie chwile i młody postanowił iść do babci. Klatke obok nas. Przesiedział tam całe popołudnie. Wrócił tylko na obiad. Zjadł rosół i to po wielkich bojach. Ja wieczorem pojechałam nakarmić kotke siostry. Po drodze wpadłam do apteki po leki alergiczne dla Natka i solpadeine dla M. Oraz po papierosy dla teściów.
Leniwy spokojny dzień.

8 - festynowo ;) 2012-07-08 13:31:02

Nie lubie festynów miejskich. Za dużo ludzi, piwa, papierosów, nerwowych ludzi i tłoku. Ale dziecko w mieście sie nudzi. Na półkolonie jest za mały więc jakoś na własną rękę próbuje mu organzowac wypoczynek.
M wyczytał, że JSW /Spółka Węglowa/ robi piknik. No to się wybraliśmy.
Przy wejściu kolejka na pół gdz żeby dostać koszulke. A co tam stanęliśmy. Dziadkowie zdrowie stracili na kopalniach więc chociaż po koszulce dostaną. Dla Natka była czapka na głowe, na nas po długopisie.
Później poszliśmy zobaczyć zawody sportowe ale w porównaniu do tego co było rok temu nie bardzo było w czym wybierać, kolejki dlugaśne i dalismy sobie spoko. Poszliśmy na strefe zabaw dla dzieci. I padłam. Wszędzie koleeeejki. A znieba leje się żar. Równiuśko godzine staliśmy po to żeby Natek poskakał na trampolinie w uprzęży. Ale był tak szczęśliwy, że mimo, że mi się płakać chciało z powodu nóg to dałam się namowić na kolejną nieco krótszą kolejke. Tam tatuś krzyczał do swojego syna, że przepuszcza inne dzieci w kolejce, mamuśki wciskały swoje bez kolejki. Nie lubie takich akcji. Ja wiem, że w mieście brakuje takich atrakcji, ba nie ma ich wcale oprócz nędznych podniszczonych placów zabaw po sztuce na osiedlu. Ale takie wciskanie dziecka na co się da najlepiej przed innymi sprawia, że mam ochote wrzeszczeń albo uciec.
Nataniel podczas stania zjadł lody, wate, żelki, wypił wode, wisiał na mnie, marudził i robił tysiące innych rzeczy.
Popłakał się bo pan od wspinania się nei dał mu szansy tylko go podciągnął i opuścił, panu sie chyba nie chciało. ;)
Kiedy więc Natek trochę poskakał, pozjeżdzał i zasłodził się poszlismy posłuchac FEEL. Po drodze młode jednak stwierdziło, że jest glodne. Z każdej możliwej kieszonki wygrzebywaliśmy pieniądze. Uzbieraliśmy na kielbaske, ktorą co byliśmy oboje w szoku zjadł. I dzieki temu mogłam trochę posłuchac zespołu. Bo jak się zorientował w sytuacji to najpierw się nudził a później zaczął narzekać na hałas.
W koncu rozpłakal się, że to jest tak głośno i musieliśmy się zbierać. ;(
Pomyślalam, że może zawieziemy potomka do babci a sami wrócimy chociaż na kawaełek Kajah. No i tak zrobiliśmy.
Piosenkarka wyglądała rewelacyjnie, śpiewała niecałą godzine ale stanęłam tak, że mi spodnie drgały. Uwielbiam tak głośno słuchac muzyki. Albo wcale albo tak, że mózg drga.
Przed południem byłam z Natkiem w schronisku. Miało być spotkanie w sprawie wolontariatu ale jakoś dziwnie sie tam czułam. Pewnie był problem, że byłam z Natanielem ale on tak kocha psy, że chociaż tak chcialam żeby miał z nimi kontakt.
Mieliśmy wziąść do domu na pare tygodni porzuconą yorczkę ale M się nei zgodził.

Lipiec dzień 7 2012-07-08 13:13:49

Pojechałam dzis z Natanielem do alergolog na kontrole. Niepotrzebnie bo leki dawalam dobre. No ale ja osłuchac nie umiem.
Wręcz zalecila nam wyjazd nad morze, zwlaszcza mlodemu zmiane klimatu i otoczenia. No pewnie, że bym chciała. :(
Zwrócila mi uwage, zeby przy prawie 40 stopniach nie wychodzić z młodym na pełne słońce. A on biegal po działce. Mama się dziwiła, że szybko się męczyl. No nie dziwne, mi się źle oddychało nie mówiąc o wykonaniu jakiegoś ruchu.
Gdy tylko przychodził wieczor i temperatura trochę spadala od razu wskakiwał na wysokie obroty i biegał po domu do 23.
Po lekarzu zaszliśmy na deser owocowy. A, że była z nami teściowa to było to fajne wyjście. No i rozmawiając z kimś nie skupiałam się na strachu przed jazda.
Bo od jakiegoś czasu mam problem z jeżdzeniem. Po swojej mieścince nie ma problemu ale już gdzieś dalej zaczyna być ciężko.
Niech już ta temperatura znormalnieje bo strasznie mi ciężko cokolwiek zrobić. Mam zawroty głowy, nogi Sherka i problem z potliwościa.

6 - Działkowo 2012-07-05 23:55:19

Zawiozłam dziś urlopowicza na działkę do moich rodziców.Czekała tam już na niego koleżanka /wnuczka sąsiadów rodziców/. Mama mi donosiła, że dzieciaki bawiły się świetnie. :)))
Przed wyjazdem nasmarowałam Nataniela kremem przeciw słońcu, na noge i rękę założyłam opaski p/kleszczom. Dałam dużo picia i wywiozłam. ;)
Ja w tym czasie próbowałam pracować ale głównie próbowałam bo w biurze miało się wrażenie, że wdychane powietrze parzy w przełyk.
W międzyczasie pojechalam do schroniska ze swoją klientką i jej rodziną. Ale mimo zapewnień, że zabiorą dwa psy nie doszlo do adopcji. Upatrzone psiaki były na kwarantannie a to niestety trwa. Druga kwestia do obu jeżdzą już ludzie i jakby mają do nich pierwszeństwo. No zobaczymy.
Ja przy okazji pomyślałam o wzięciu jakiegos psiaka na dt na okres lata. W tym czasie szukałabym mu domu a nie musial by przebywać w schronie.
Oczywiście mój zapał zablokował M. Jakby cokolwiek robił kiedykolwiek przy moich tymczasach. Jak w domu rodziców, zgoda na wszystko. ;(
No nic. Mlody kaszle mniej, ładnie mu się odrywa.
Byliśmy też u koleżanki w Lotto. Prosiła mnie bym poprosiła siostre o sprawdzenie dla nich wolnych lokali w Podgorze. Rany jak ja bym chciala z nimi jechać. Nataniel by oszalał ze szczęścia mając tyle towarzyszy zabaw. No cóż.
Wracając do domu zajechalismy na taką reczną myjnie. Za kilka zł można samemu umyć auto. A ja niefortunnie postawiłam go pod jakimś drzewem i był caly klejący.
Mieliśmy niezłą zabawe z myciem i tym pistoletem do wody. :))
Nie wiem czy mlody był dziś mega zmęczony ale nie umiał zasnąć. I śpi dopiero od niecałej godziny. Trudno zagonić dziecko do łóżka jak za oknem jasno.
Ale spanie jest ważne i oczywiści nie gonię tak szybko jak normalnie ale wakacje nie wakacje odpoczynek jest istotny.
To ja też uciekam. Bo jutro kolejny dzien z afrykańskimi upałami /wg pogodynki/.
A tego nie lubi ani moje ciśnienie /za niskie i mam zawroty głowy/ ani nogi /b.puchną/.
Mam nadzieję, że ktoś do nas zagląda. ;)

Dzień 5 taki sobie 2012-07-04 23:13:25

Na szczęście Nataniel w nocy się schłodził i ominęla nas przychodnia. Zobaczymy jutro pojutrze czy ewentualnie ktoś musiałby go osłuchiwać.
Póki co katar nieduży, ładnie odkaszluje, coś z leków bierze więc nie panikuje.
Mieliśmy dziś być w domu ale po telefonie z biura okazało się, że musze pilnie coś zrobić więc wzieliśmy picie i przekąski i poszliśmy na chwile.
W międzyczasie byłam u Muffinki siostry nasypac karme, zrobiłam w Biedronce szybkie zakupy na obiad, skończyłam bilanse i moglismy wracac.
Nataniel nie nudzil się w biurze bo rysował, kleił mi na drukarke rysunek myszki, był na krótkim spacerze z babcia i zasadził nasionko z Danonka.
Zaczyna się już trochę nudzić w domu. Ja niestety kompletnie nie jestem kreatywna w wymyślaniu zabaw i zajęć domowych. Do tego wzięłam się za mega porządki więc próbuje połączyć prace totalne przewracanie domu do góry nogami z organizowaniem czasu 5 latkowi. Z rzeczy pożytecznych umył dziś korytarz. A z mniej oglądał za dużo bajek. Bo wystawiałam rzeczy na Tablicy.
Po obiedzie poszedl na chwile do Babci się pobawić, poczytałam mu trochę o tym jak mija czas itd i dzień minął.
A mnie łamią nogi, idzie zmiana pogody, wg prognoz afrykańskie upały.
Przeraża mnie to bo ja już ledwo żyje.

4 - Kaszlowo 2012-07-03 23:23:43

Coś czułam, że ten dzień będzie ciężkawy. Czemu nie wiem bo wróciłam po coś do domu z klatki.
W każdym bądź razie do poludnia siedzieliśmy w domu. M się spakował i wyjechał do Wrocławia na 3 dni. Ja zawiozłam Nataniela do dentysty.
Dziś troszkę marudził, łezka pociekla. Pewnie bolało borowanie bez znieczulenia i grzebanie w popsutym zębie. Ale ostatecznie dał rade i czwarta łososiowa plomba została założona. Właściwie dół już zostal podleczony.
Następna wizyta za 2 tygodnie.
Później Nataniel został u babci na obiedzie a ja pojechałam zajrzeć do biura. Niestety nie dojechałam bo zabrakło mi paliwa w środku miasta.
Zapomnialam, że po czyszczeniu zbiornika gdy wlałam PB zamiast ON komputer się chyba nie zresetował i wskaxnik pokazywał więcej niż miałam. Dobrze o tyle, że udało mi się wkulać do końca zatoczki autobusowej a nie stanąć na środku drogi.
I dobrze, ze blisko od biura bo dzwoniłam do teściowej po pieniądze na paliwo. Dobrze, że ktos był i zapłacił. Wlałam pare litrów do kanistra, przelałam do baku. Nie ruszył, dopiero sąsiąd Irek /pisze, żeby za 5 lat pamiętać bo mam z tym problem/ odpalił i mogłam dojechac do biura.
Godzine później zabrałam Natka i pojechaliśmy na ciacho do jego kolegi z przedszkola. Dzieci się bawiły a mamy rozmawiały przy kawie. :)
Skróciliśmy wizyte bo zbierało sie na spora burze a jeszcze trzeba bylo kupić puszke dla kota Lili. Ale szybko ze sklepu nie wyszliśmy bo jak lunęło i zagrzmiało to woleliśmy zostać w budynku. Na szczęście w punkcie Lotto pracuje moja koleżanka którą uważam za przyjaciółke od 15 lat. Choć widujemy się z różna częstotliwością.
Tam pobyliśmy chwile, póxniej szybki przejazd do siostry, napełnienie misek i do domku. Cały czas z katarem i kaszlem. Miałam nadzieję, że uda mi się to pokonac. Pilnowałam czyszczenia nosa, psikałam do niego, dostawał mukolityk, wit C ale wieczorem coś czułam, że jest ciepławy. No i jest trochę ponad 37. Wiem niedużo ale temperatura o tej porze może być początkiem tego, że w środku nocy może być stopień więcej. Oby nie zobaczymy. I chyba przychodnia nas nie minie.
Martwi mnie to też pod kątem wizyty czy nie zaraził kolegi ktory za tydzień wyjeżdza na urlop.
U mnie ine może być spokojnie leniwie bez problemów. Ech


Dzień 3 - Lego Hero Factory 2012-07-03 00:41:03

Panowie dziś od rana do późnego wieczora porządkowali klocki lego z rodzaju hero factory. W sumie to zaczęli wczoraj i nawet wczoraj udalo sie coś ułożyć ale dziś powstał największy z tych robotów jakie Nataniel ma - Witch Doctor.
Już sama nie wiem od kogo ten prezent ale nie ma to znaczenia, pasja trwa.
Ja byłam pare godz w pracy. Porządkowałam umowy biurowe, robiłam opisy, dopisywałam terminy, podzieliłam na stare i nowe.
Później bieg na poczte i do banku żeby zapłacić czynsz bo karczki były już drugi raz. A chyba lepiej ich nie złościć.
W domu wzięłam się za porządki w szafie z ciuchami. Mamy tylko jedną, jest w niej wszystko. Ciuchy letnie, zimowe, płaszcze i pościel. W związku z tym dość szybko robi się misz masz i trzeba to wszystko układać. Garderobaaa fajnie byłoby miec chociaż niedużą. Szczerze mówiąc to nie wiem co bym do niej włożyła ale ciuchy by sie nie gniotły i koty by na nich nie spaly. Bo zapominamy o zasunięciu drzwi. ;)
W pracach porządkowych dzielnie pomagał mi Nataniel ale raczej destrukcją niż ukladaniem t-shirtów w zgrabne kupki. ;) Miło jednak było móc sobie z nim pogadać, pożartować i dowiedzieć się co mysli. ;)
O przedszkolu nie mówi ani słowa, jest szczęśliwy i wyluzowany, że jest w domu. Wprawdzie dopadł go jakiś katar i zaczął kaszleć ale mam nadzieję, że dzień dwa i pozbędziemy się tego. Bo szkoda lata na siedzenie w domu. Oczywiście to nie przeszkadza nam w spacerach ale gdyby odpukac potrzebny był lekarz.
Po powrocie z pracy dostałam obiadek, zrobiony przez obu panów. Potem buziaka i uściski od małego czlowieka. Tak wiem, już nie tak małego.
Nataniel bardzo przeżywał Euro, marzyl, że pójdzie na prawdziwy mecz na prawdziwym stadionie Euro. Nam niestety nie udało się pobyć nawet w strefie kibica. Szkoda bo nigdy już nie będzie okazji. Dziś caly dzięn śpiewał Euro Koko.
No i nie chce chodzić w niczym innym tylko stroju Euro.
I kocham go. Bardzo bardzo

Dzień 2 2012-07-01 00:09:43

Zaczął się od mojego wyjazdu do szkoly na wykłady i egzamin.
Kiedy wróciłam do domu po południu zastalam panów wśród dziesiątek części lego hero factory próbujących poskladać zestawy.
Dostałam obiade, kawke i zasnełam z upałów. A oni non stop układali.
Wcześniej chwile pograli razem na konsoli.
Po wczorajszym mega wyczerpujacym dniu na działce dziś było spokojnie i domowo. Zresztą temperatura była tak wysoka, że nie byliśmy na tyle szaleni by wychodzi z domu. Dokąd zresztą.
Pod wieczór poszłam z Natanielem nakarmić Mufkę od Lili która jest na urlopie w Chorwacji. Zwykle jak zbyt długo namawiam Nataniela na wyjście to zwykle coś się wydarza i tak było tym razem. Najpierw złapał nas deszcz ale to był drobiazg.
Nataniel pobiegł przede mną do przejścia dla pieszych i na nie wbiegł. Zaczęłam wrzeszczeć i biec za nim. Złapalam go na wysepce między psami. Tłumaczył, ze światło było zielone. Ja po prostu już nie żyłam. On się rozpłakal. Ja nie krzyczałam nic tylko kilka razy powiedziałam mu, że nigdy ale to nigdy więcej ma nie wchodzić na pasy beze mnie. Nie rozumiał czemu ktoś mógłby wjechać skoro ma czerwone.
Być może było to zielone, zawsze na nie czeka ze mną i zawsze jak zacznie piszczeć wchodzi nie wiem bo już nie patrzyłam tylko krzyczałam i biegłam. Fakt auta stały ale może go zauważyły. Nie wiem już to nie ma znaczenia.
Moja wina, ze pozwoliłam mu się oddalić na kilkanaście kroków od siebie.
Po drodze mówiłam mówiłam mówiłam. Zaszliśmy póxniej do sklepu, kupilismy lody i wróciliśmy do domu oglądac niestety ostatni mecz Euro.
Wielka szkoda, że nie udało nam sie uczestniczyć w bliższy sposób w tym wydarzeniu. O byciu na meczu to nie miałam co marzyć ale chociaż o odwiedzeniu strefy kibica. No cóż. Zbyt wiele ograniczeń.
Kibicowaliśmy tak jak mogliśmy, były koszulki, trąbka i flagi.
To było fajne przeżycie, taka jedność narodowa, mnóstwo flag na samochodach, pozytywne emocje i trochę smutku bo 16.06 jakoś miałam nadzieję.
Wygrala dobra drużyna i gratulacje.
A Natanielowi udało się pogłaskać kota siostry który jest półdziki i chowa się przed obcymi. Siedziala w szafie i nie uciekla. Napełniłam miski, prysnęłam jej chodniczek kocimiętką i powiedzielismy do jutra.
info: autor: alina
mail: elle@eranet.pl

miasto: Jastrzębie Zdrój

Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna.
dzieciaki:
»Nataniel
ur. 2006-11-08

» Leon-aniołek
ur. 2002-08-13

»Matylda-aniołek
ur. 1999-08-30

mój foto.dzieciak
Neska grzeje Natanka
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-04
subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: