Pojechaliśmy dziś do Pszczyny obejrzeć żubry. Z okazji słonecznego dnia co jak wiadomo tego roku jest rzadkością.
ŻUBRY
Wycieczka po zagrodzie żubrów, kaczek i bażantów choć krótka bo zwierząt niewiele była udana. Natkowi najbardziej podobał się bażant złocisty.:)
BAŻANT
Mi jakaś odmiana gęsi.
GĘSI
Spotkaliśmy też wielką dżdżownice, którą przeniosłam na trawę bo spacerowała po chodniku.
DŻDŻOWNICA
Sympatyczne były też króliki odmiana baran francuski.
KRÓLIK
Nie ukrywam sama uwielbiam chodzenie po wszelkiego rodzaju zwierzyńcach, fascynują mnie, ciekawią, lubię być wśród nich.
WYCIECZKOWICZ
Później wzięliśmy rolki z auta i przeszliśmy do parku. Początek był w porządku.
ROLKI
Ale z każdą chwilą atmosfera się zagęszczała. Po pierwsze chodniki nie były najlepsze i dość trudne do jazdy. Po drugie tłum ludzi jakich wcześniej tam nie było.
Wprawdzie tłumów na zdjęciach nie było bo to fotki prawie z samego wejścia no i dalsze wypadki nie sprzyjały temu.
pałac
Nieopatrznie zbliżyliśmy się do pałacu i mnóstwa straganów tam. Nataniel najpierw chciał iść na dmuchańce ale był na rolkach, wyciągnęłam go prawie siłą. Ale jak zobaczył miecze, łuki, szable niby dziecięce to wpadł w szał/histerie nie wiem jak to nazwać. Nigdy wcześniej nie wydarzyło się coś tak szokującego dla nas. Żeby aż tak krzyczał, żeby kopał czy próbował nas bić. To był szok, wstyd, porażka. Ja odeszłam, został z nim M. Zmienił mu rolki na buty i wciąż płaczącego prawie zaciągnęłam go do samochodu. Gdzie zasnął zaraz po zapaleniu silnika.
Czy to wpływ upału, czy braku obiadu na który mieliśmy iść później, czy niewyspania, czy mojego pozwalania na zbyt wiele nie wiem. Bo wciąż jestem w szoku. I wciąż w uszach brzmią mi komentarze ludzi z których "mały wariat" było najłagodniejsze. :(
Dostał kare, czyli zero bajek, gier i czytania mu na dobranoc.
Po kolacji usiedliśmy do książeczek dla 4, 5 latków i robiliśmy różne muszę przyznać strasznie banalne zagadki. Typu wybierz drogę bez pająka czy ile jabłek ma Jaś w koszyku. W międzyczasie przemycałam pogadankę. Oczywiście wcześnie też o tym rozmawiałam z Natkiem. Usłyszałam argumenty, że on chciał skakać na dmuchańcu, chciał zabawkę a my nic tylko wycieczki i nic więcej. :(
Może to błąd nasz, że nie wiemy kiedy proszące dziecko może coś dostać a kiedy to uleganie kolejnemu kaprysowi. Według mnie na dmuchańce powinniśmy mu pozwolić na łuk czy cokolwiek w tym stylu nie. M uparł się, że nic.
Ale jakkolwiek by nie było histeria na cały park nie była adekwatna i właściwa.
Wycieczki zostają zawieszone a w domu wprowadzona większa dyscyplina.
A mnie to smuci bo jak pisała siostra ma to samo w domu. Jej syn nie cieszył się z wyjazdów na narty, atrakcji, najważniejsze dla niego było kupienie jakiejś badziewnej pamiątki. Czemu tak jest, co obie robimy źle. Nie ciągamy ich po muzeach, dorosłych zabytkach, dostosowujemy atrakcje do wieku, robimy przerwy, nie jeździmy z przymusu. Co jest nie tak.