żeby kotka siostry SARA się odnalazła 2005-12-24 11:23:44

Zaginęła wczoraj w nocy. Obeszłyśmy z ogłoszeniami pół miasta.
Właśnie wróciłam z poszukiwań.
Niech chce nic na święta byle kotka wróciła do siostry i Maksa.
Zwłaszcza, że on nic nie wie bo jest u Babci.

Relaks, tymczasowy domownik szuka domu 2005-12-16 01:50:05

Po jednym odcinku bloga zastanawiałam się jakie ja mam sposoby na relaks.
I chyba te o których tam napisałam.
Szybka jazda autem, popłakanie sobie, wizyta na cmentarzu, pisanie tutaj, wygadanie się jak jest komu.
Ale też moje zwierzaki. Choć to one czasem doprowadzają mnie do wrzenia.
Ale kiedy z taką ufnością przychodzą, kiedy tak słodko mruczą troche złości odchodzi.
Chciałam pokazać relaksacyjne pozycje niektórych moich domowników.
Może wzbudzą uśmiech.
Oto relaksująca się Nesia
Nesia
Na monitorku
Aylinka
Leże sobie
Pod sufitem
Zmiana pozycji
Czy ja się tu czuje tymczasowo
Mój relaks
Ja i sadełko
Mrrruczymy
Gdy nikt nie widzi

Z przygotowań świątecznych wysłałam kartki prywatne i firmowe.
Prześliczne, dziękuję Gosiu. ;)
Sprzątanie zostawiam na weekend.
A o zakupach nie myślę bo Mama wychodzi w poniedziałek więc plany znów ulegają zmianie.

Tymczasowy domownik szuka domu. Była dziś u mnie ta dziewczyna, która go znalazła. Fajnie nam się rozmawiało.
Dziękuję temu kto wynalazł internet.
W sobotę Ciapek idzie na kastracje a potem szczepienia. Mam nadzieję, że w międzyczasie znajdzie fajny dom.

W domu lepiej, odpukać, spokojniej, więcej rozmawiamy.

Miało być spokojnie, relaksowo więc zamykam liste z tematami.
Pozdrawiam :)))

Mama, święta, zus i kot 2005-12-12 00:20:15

Najważniejszy temat to Mama.
Byliśmy dziś u niej większą grupą.
Ja, Tata i dwie Ciocie a wczoraj Lila.
Mama kilka razy prawie się popłakała tak jej się przykrzy leżenie samej tak daleko w szpitalu.
Dla mnie Cieszyn nie jest aż tak daleko i mogłabym jeździć codziennie ale nie zawsze mogę. Jestem u niej 3 razy w tygodniu, Lila także wpada.
Muszę jej kupić więcej gazet, może kupie także ten malutki telewizorek, tylko czy będzie tam odbierał.
Mama wyjdzie do domu 23.XII po południu.
Ja i siostra zrobimy zakupy, mąż będzie gotował.
W międzyczasie moja teściowa wyskoczyła z propozycją żeby połączyć wigilię. Nas 6 osob plus oni czyli teściowie i szwagier z żoną i z dzieckiem.
Nie za bardzo mi się to podoba choć przez chwilę wizja wydawała się miła.
Ale moja Mama mówi, że nie chce. Co mam zrobić. Jak powiedzieć mężowi, że jednak 1 pomysł jest lepszy by nie było mu przykro. Jak zasugerować teściowej żeby zostało jak wcześniej.
Ech.
Bo problem taki, że i ja teściowie mieszkamy klatkę obok siebie a chodzimy do siebie łączonym korytarzem na 6 piętrze (tak jest w 10-piętrowcach).
Mam zgryz.
Nic muszę to przedyskutować.
Wielkim wyzwaniem jest dla mnie zrobienie świąt dla 6 osób. Może się uda.
Bo szczerze przyznam nawet plany nie są sprecyzowane a co za tym idzie nie ma listy zakupów nie mówiąc o samych zakupach. A prezenty to już zupełnie temat odłożony na bok.
Myślę, że od jutra intensywnie powinnam działać. O sprzątaniu mieszkania swojego i Rodziców już nie wspomnę.
Jutro zrobię liste zadań.

Kwestia ZUS-u wciąż nie załatwiona, nie dostaliśmy debetu firmowego bo w innym banku jakieś groszowe sprawy nie byly regulowane na czas. I cześć pieśni.
Nie wiem co zrobić bo troche nieprzyjemnie mi się robi na myśl, że dzień przed wigilią zapuka do mnie komornik. Czuje się jak w klatce.
Wystawiłam pare drobiazgów na allegro ale wyskoczyła inna płatność, połowa się nie sprzedała i dalej nic.
Czasem mam wrażenie, że u mnie to już tak zawsze będzie. Jak raz się noga powinie i człowiek się wpakuje w tarapaty to już potem nic nie idzie.
Jak wydaje się, że będzie dobrze bo przecież zaczynało się prostować i stąd kupno auta to znów coś się pojawia.

Jak już pisałam mam w domu kota bez domu. Udzielam się na kocim forum miau, tam poznałam dziewczyne ze swojego miasta. Ona znalazła tego kota, nie mogła go wziąść to ja pod wpływem emocji bach go zabrałam do siebie.
Weterynarz troche mnie nastraszył co ten kot może mieć, ale jak inaczej pomóc tym bidom jeśli nie dając im ciepły kąt i miske jedzenia.
Tak to trudne bo musze go izolować od swoich kotek. Całe dnie siedzi w łazience a na noc go wypuszczam a one są z nami w sypialni.
Zapłaciłam za jego leczenie, w tym tygodniu idzie do kastracji (koszty po połowie z tą dziewczyną).
Jak dojdzie do siebie jedzie do Gdańska.
Muszę tylko znaleźć dobre dusze, które go tam dowiozą.
Dla jednych to wariactwo dla mnie dobry uczynek.
Miałam nadzieje, że znajde mu domek gdzieś blisko bo dość ciężko o tak daleki transport. Wprawdzie na miau są oferty przewozy od uczestniczek forum ale jak na razie nikt nie ma takiej trasy. Proszę o kciuki za jego domek.
To miły i spokojny młody kocurek.
Lubi się bawić, ma apetyt i jest całkiem milutki.
To prawda Mathab wygląda i zachowuje się jak kot domowy. Albo zwiał albo ktoś mu otworzył drzwi.
Dziś na szybko musiałam go wynosić do sąsiada żeby Tato go nie widział bo przez miesiąc by mi robił wykłady.
Dosłownie pięć minut po tym jak sąsiad wyszedł z transporterkiem Tata zapukał do drzwi. A Ciapek zwiedził nowy dom i był wybawiony. ;)))

W pracy jak to w okresie 10-20 każdego miesiąca dużo pracy. No i dobrze.
Nie ma nic gorszego niż nuda, wszyscy są rozdrażnieni, czas wolno płynie.
A tak każdy się krząta, jest żywiej. ;)
W domu spokojniej. Albo mąż podczytuje jakieś forum albo ma lepsze dni.
Jakiś taki miły i w ogóle. ;)
Ze starań na razie nic. Może za miesiąc. To chyba ta prolaktyna, może po nowym roku zmienie bromergon na coś innego.
Prosze o kciuki za kota, zus i organizacje przygotowań świątecznych.
Dziękuję i pozdrawiam. ;)


Szukam domu dla miłego kotka 2005-12-08 20:01:07

To kotek którego dziś zabrałam na jakiś czas do swojego domu.
Niestety tak jak się obawiałam nie mogę go zostawić u siebie.
Mąż nawet nie chce słyszeć o nim a moje domowe zwierzaki raczej miłością nie pałają do niego. One byłyby mniejszym problemem ale obiecałam mężowi, że to tylko tymczasowo.
Nie znam się na tyle na kotach ale wydaje się młody i domowy.
Na pewno jest oswojony, wchodzi na kolana, ociera się, mruczy.
Nie jest wykastrowany.
kotek
kotek1
kotek2
kotek3
kotek4

Punkcja ok, zima nie 2005-12-07 00:57:27

Byłam dzisiaj u dentysty.
Kompletnie nie miałam nastawienia i bardzo chciałam się wymigać z wizyty ale w końcu pojechałam.
Mówię do pani doktor, że dziś tak lajtowo a ona do mnie "to co kawy zrobić". :)))))
I się wzięła za paskudną trzonową 6 z jakąś starą srebrną plombą.
Troszkę zabolało przy wierceniu i dostałam znieczulenie. Zupełnie nie bolało.
A potem to już kompletny luzik. Mogła mi tam wiertać do wieczora.

W nagrodę Mikołaj u mnie był w postaci szefowej z ogromną czekoladą Milki z orzechami.
A później współpracownik podrzucił mi marcepan Lindla i mon cheri. Pyszności.

Pada śnieg z deszczem w aucie zaparowane szyby wewnątrz a na zewnątrz pokryte tą mazią.
Na pasach wyskoczyła mi paniusia, kompletnie jej nie widziałam bo jak skoro boczna szyba cała w śniegu, dobrze, że wolno jechałam.
Na dodatek wyjechałam z parkingu z otwartym bagażnikiem.
Patrzę przy wyjeżdzie kawałek dalej a jakiś gość idzie do mojego auta, wystraszona lekko, puka mi w szybę, otwieram a on "bagażnik ma pani otwarty" ja wielkie oczy.
A on do mnie "zamknąć pani?" Co za kultura. Szok. Jeszcze mnie pyta czy zamknąć. Krzyczałam "dziękuje".
Mam nadzieję, że nic nie zgubiłam po drodze bo wprawdzie wolno jechałam ale nie wiadomo.
Masakra. Z tego wszystkiego nie pojechałyśmy z siostrą do Mamy bo się bałam tej drogi.
Ale zaraz do niej zadzwoniłam. Czułam małe rozczarowanie ale przeprosiłam, że warunki paskudne i jutro wyjedziemy wcześniej.
Za to Mama przekazała nam dobrą nowinę, że wyniki punkcji ma dobre i bolerioza nie zrobiła zmian w mózgu. Wielkie ulga bo starsznie się bałam. :)
Jutro zawieziemy jej spóźnionego Mikołajka. :)

Chciałam bardzo podziękować za wsparcie i wiarę, że dam radę. Próbuję.
Dziękuję. :)

Lila dziękuję 2005-12-07 00:49:55

Ty wiesz za co. :)
że jesteś, że pomagasz, że doradzasz, że nie oceniasz, że rozumiesz.
Dziękuję ci.
Jeśli mogę ci w czymś pomóc to powiedz.

Zus i inne finansowe wpadki 2005-12-06 01:08:25

Jak to się mówi jak nie urok to przemarsz wojsk.
Tylko czemu w grudniu.
Ale od początku.
Wydawało mi się, że widzę światełko w tunelu. Wprawdzie nie udało nam się w banku załatwić zaproponowanego przez ów bank debetu bo historia debetowa gdzieś tam po drodze gdzie indziej nie była idealna ale wierzyłam, że uporządkuje finanse.
Wyszłam na prostą z czynszem i domowymi rachunkami. Pierwszy raz od dawna mam zapłacone prywatne opłaty na bieżąco.
Nie wiecie jaka to radość. :)))
Jeszcze troszkę płatności zostało z firmy męża. Jakiś tam telefon, avon.
Ale nie było to tragiczne.
No i przyszedł list z zus-u.
Napisali do nas, że uporządkowali już sobie system i nie widnieją u nich deklaracje i składki sprzed 4 i 5 lat.
Wtedy zus prowadziała nam taka znajoma nie znajoma. Troszkę zawaliła ona trochę my plus kary i odsetki i do gwiazdki instytucja ta chce od nas coś koło 4tyś. Suma makabryczna.
Nie nie, że taka wysoka tylko, że nie mamy możliwości kredytowych (bankowych).
I w sumie nie to najgorsze. Ot stało się.
Kara za błędy, za zostawianie czegoś komuś. Nie to teraz ważne.
Pisałam do zus-u. Zaproponowali system ratalny. Ale do tego absolutnie całą historię finansową. Czyli hipotekę mieszkania, wszystkie umowy kredytowe, całe wyposażenie domu itd.
Po prostu chcą wiedzieć więcej niż us.
Nie zgodziliśmy się. Zaproponowałam dobrowolne wpłaty większe niż w systemie ratalnym ale bez tej całej dokumentacji.
Czekałam na odpowiedź, mijał termin pierwszej zadeklarowanej przeze mnie wpłaty, zus milczał. Napisałam szybko do nich, że nie wiem co robić.
Odpisali, że wniosek jest w trakcie rozpatrywania.
Czekałam dalej. I kilka dni temu dostałam odpowiedź. że mój wniosek został odrzucony bo nie zrobiłam zadeklarowanej wpłaty. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że ja chciałam wpłacić, pytałam, czekałam na ich decyzję. Oni twierdzą, że oni czekali na moją wpłatę i od tego uzależniali decyzję. Wielka szkoda, że nikt mi tego nie powiedział ani w piśmie ani przez telefon.
W piątek dostałam upomnienia. Mam jakieś 3 tygodnie na spłatę, potem komornik skarbowy i cała ta bajka.
Przetrząsnęłam dom żeby coś wystawić na allegro. Udało mi się coś sprzedać.
Super akurat było na dwie składki.
Wchodzę dziś na konto a tam z wpłaty niewiele zostało bo właśnie bank pobrał roczną opłatę od debetu. Pytam ich czemu tak. Odpisują, że właśnie zmienili zasady i teraz tak będą pobierać. No po prostu rewelacja.
Prawda?
Wiele lat temu podjęliśmy złe decyzje finansowe. Zrujnowały nas.
Zła inwesycja, problemy finansowe wiele lat. Zrozumiałam błąd, staram się jakoś żyć. Czemu to się nie udaje. Czemu jak zaczyna jakoś się układać to musi coś się zdarzyć i wszystko się sypie.

Mama w szpitalu. Miałam plan, no nadal mam zrobić wigilię u nas. To wymaga sporo pracy i troszkę większych nakładów finansowych. Jak to zrobić jak nad głową wisi takie coś.
Na dodatek jak powiedziałam teściowej o planach to już zaczęła snuć wizję, że oni by też przyszli i szwagier z rodziną. W sumie 10 dorosłych osób, dwoje dzieci i trochę zwierząt.
To już dla mnie bardzo karkołomne przedsięwzięcie. Nie wiem jak Mama będzie się czuła, czy będzie chciała takiego dużego spotkania.
Nie wiem.
Gdybym była sama to kupiłabym paczkę uszek, dwa barszcze gorące kubki i jeden filet z karpia.
Ale chciałam tą kolacją podziękować rodzicom. Odciążyć ich troszkę.
A przede wszystkim Mamę.
Trzeba to przemyśleć i dobrze zorganizować. Musiałabym tego pilnować bo mój mąż to zabierze się za kolacje w sobotę w południe znając jego tempo i podejście. Bo to on gotuje.
Ja sprzątam, zmywam, organizuję środki na zakupy i czuwam nad przebiegiem zdarzeń. Siostra robiłaby zakupy, Rodzice podpowiadali przepisy.
Przeraża mnie uciekający czas. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że to tak daleko. Ale trochę się zmieniło więc trzeba zacząć działać.
O prezentach raczej trzeba zapomnieć.
Jedynie dla dzieci. :)

Smutno mi, że nie mam oparcia w mężu. Jakoś nie wykazuje inicjatywy w żadnym temacie. Ani finansowym ani świątecznym. Chwilami sprawia wrażenie jakby nie posiadał żadnych uczuć.
Nie potrafi okazać troski, zrobić czegoś dla rodziców czy znajomych.
Bywa tak trudny, że już sobie zaczynam odpuszczać.

Szkoda, że nie można zasnąć i obudzić się wiosną. Dziś w biurze nie ja jedna miałam takie marzenie.
Spróbuję jakoś to przejść, zresztą jakie jest wyjście.
Muszę wierzyć w lepsze jutro.

życie jest piękne i ma fajny smak jak powiedział dziś Leon do Matyldy (cytat nie dosłowny). Właśnie znów obejrzałam ten film i wsłuchiwałam się jak Reno wymawia imię Mathilda. Cudnie.
Stąd pomysł na jedno i drugie.
Kinowi maniacy z nas.

Pozdrawiam ciepło. :)

Bolerioza 2005-12-05 21:31:02

Przeniesione z fm
Moja Mama od dłuższego czasu narzeka na swoje zdrowie.
A to bolące stawy, a to powiększone węzły chłonne, a to stany podgrypowe.
Lekarka nie wiedziała w czym rzecz. Co chwilę zmieniała leki.
Prosiłam Mamę żeby poszła prywatnie, ale ona uznaje tylko państwową służbę zdrowia. Prosiła o skierowania na badania, niestety nie dostała.
W końcu moja siostra wpadła na pomysł by Mama zbadała się na boreliozę. No i okazało się, że ma. Wprawdzie nie jest to świeże zakażenie, ale jest.
Pani cudowna doktor z przychodni nie pomyślała o tym chociaż Mama jej pokazywała świeże blizny po wyciągniętych kleszczach bo chodzi przez las.
Podrukowałam z internetu informacje o tej chorobie i kazałam dać "pani doktor". Nie wiem jakie leki dała Mamie, muszę do niej jutro wpaść.
Piszę bo może ktoś z was miał kleszcza, może czasem bez przyczyny źle się czuje. Wtedy warto zrobić to badanie. Powikłania są dość groźne.

Po tygodniu Mama znalazła się na oddziale zakaźnym w Cieszynie w szpitalu Sióstr Elżbietanek.
Ma zmiany w oczach i węzłach chłonnych, czeka na wynik z punkcji kręgosłupa.
Lekarka prowadząca mówiła, że płyn był czysty więc powinno być dobrze.
W międzyczasie badał ją okulista i laryngolog.
Od kilku dni Mama dostaje silny antybiotyk w kroplówce rano i wieczorem i być może spędzi w szpitalu na leczeniu około 3 tygodni.
Mamunia nie za bardzo się zna na leczeniu więc niewiele potrafi nam powiedzieć. Poczekam na wyniki i spróbuję dowiedzieć się czegoś sama od lekarza jeśli będzie.
Mówi, że opieka jest dobra. Uff
Ale okulistka zażartowała, że chyba Mamie podali pawulon bo spłynęła jej na badaniu i ta odmówiła wieczorem zastrzyku przeciwbólowego (tramal).
Potem powiedziała, że mdleje po nim.
Najlepsze, że chce się zrywać ze szpitala tydzień przed świętami i myć okna. Natłukę jej jak to zrobi.
W przyszły tydzień jak będzie cieplej jadę je umyć sama i poprać dywany.
Wcześniej nie mogę bo "za wcześnie". ;)
Oj Mamo Mamo ;)
Jeśli zostanie do świąt w szpitalu to zrobię wigilię u nas i rodziców zaproszę. Raz odwrócą się role. Dla mie to cudowne (wigilia nie szpital).
Ale teraz najważniejsze żeby wyniki były dobre i zaczęła Mama zdrowieć.
Bo od dwóch dni właściwie leży takie ma bóle główy. Jak leży jest ok, jak wstaje zaraz jej niedobrze, ból głowy i musi się kłaść. :(
W niedzielę rosołek jej zawiozłam (sama gotowałam pierwszy raz od wieeeelu lat) i gazety. Nie chce Vivy woli przyjaciółki.
Nie mogę sobie darować, że nikt na to nie wpadł wcześniej, że Mama często coś dolegało. Zmieniała lekarzy i nic.
No nic wierzę, że to kwestia czasu i Mama poczuje się lepiej.
Myślę czy by można jej kupić taki mały telewizorek, zeby czas jej szybciej płynął ale nie wiem czy wolno i czy tam zadziała.
Jutro do niej jadę z Lilą.
Kupimy po drodze czekoladowe Mikołajki.
info: autor: alina
mail: elle@eranet.pl

miasto: Jastrzębie Zdrój

Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna.
dzieciaki:
»Nataniel
ur. 2006-11-08

» Leon-aniołek
ur. 2002-08-13

»Matylda-aniołek
ur. 1999-08-30

mój foto.dzieciak
Disney
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-04
subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: