Minął tydzień 2005-06-27 01:35:54

A ja nawet nie pamiętam dokładnie co robiłam w te dni. Czas tak bardzo szybko leci, godziny chyba pędzą. Czemu?
Praca, praca, praca to 3/4 mojego życia.
A bywa w niej różnie. Ostatnie zmiany trochę mnie wytrąciły z równowagi.
Dla przypomnienia. Ja, moja teściowa, szefowa i jej siostra tworzymy własną kancelarię i będziemy tworzyć spółkę.
Tylko, że ja już nie mam dobrego nastawienia co do spółek i wspólnych rozliczeń. To zawsze jest trudne.
Niezbyt podoba mi się jednoosobowy "zarząd" i nie podzielenie kosztów utrzymania siedziby biura na wszystkie osoby. Nie mam innej pracy, a ta ma dużo istotnych plusów, dlatego mocno się jej trzymam. Przede wszystkim jestem samodzielna. Nie mam codziennie szefa nad głową, nikt mi nie patrzy na ręce.
No i wiele innych punktów za np. godziny pracy, możliwość załatwienia wielu różnych także własnych spraw.
Może mój sceptycyzm okaże się przesadzony, sobie i innym wspólniczkom tego życzę. Choć z doświadczenia wiem, że spółki niebyt się sprawdzają.
No nic czas pokaże.

Lato w pełni, czyli upał i duchota w biurze. Cały tydzień od 30 do 33 stopni.
Źle się pracuje w takich warunkach ale o klimatyzacji raczej możemy pomarzyć.

Urlopu nie będzie więc pozostaje mi działka rodziców. Rewelacja żadna bo działka jest malutka. Typowy ogródek działkowy ale dobre i to.
Szkoda tylko, że mąż nie lubi takiego wypoczynku. Przecież ja też tam nie siedzę godzinami. Kawka, kiełbaska z grilla czyli 2 godzinki i do domku.
Jak mam za mało świeżego powietrza to biorę gazetę i idę na balkon.
Tyle lat marzył mi się taki duży plastikowy leżak. W końcu sobie sama kupiłam. Leżę sobie na nim, jeszcze zostaje miejsce dla kotów i psa taki duży jest. Jaka radość. Dla wszystkich.
Czyli dla mnie i dla zoo. ;)

Nie chce mi się iść jutro do pracy.
Pewnie to chwilowe ale czuję zmęczenie tą monotonią. Tym robieniem tego co trzeba a nie tego co chcę.
Czyli praca, dom, zakupy, sprzątanie.
Taka codzienność. Przychodzi weekend i siedzimy w domu. Ja przed komputerem albo na balkonie, mąż krąży po domu od tv do swojego komputera. Oboje znudzeni.
Nic nam się nie chce. Nie potrafimy zorganizować sobie wolnego czasu.
Najlepiej aktywnie bo taki mamy roboczy tydzień. Lenistwo nas dołuje, nie tak się powinno odpoczywać przecież.
Mogliśmy gdzieś jechać. Tylko gdzie.
Pomysłu i środków brak.
Wczoraj on był w kinie ja na rowerze.
Wróciłam zmęczona ale pełna energii.
A dziś taka rozlazłość. ;)
Czasem się cieszę, że to koniec wolnego, że pójdę do pracy. Bedą ludzie, będzie z kim porozmawiać, coś się zawsze w biurze dzieje. Wiem, dziwne.
To pewnie dlatego, że w zasadzie jesteśmy sami. Nigdy specjalnie nie prowadziliśmy długich dyskusji a teraz bywa tak (nie zawsze oczywiście), że na krótkim spacerze z psem zamieniamy niewiele słów.
Trochę mnie to przeraża, trochę nie chce mi się tego zmieniać. Sama nie wiem.
Jeśli nie zaczniemy pracować nad tym związkiem za kilka lat będziemy się tylko mijać w drzwiach bo każde będzie miało własne życie. A może to obawy na wyrost. Jak to określić. Jak ocenić jak bliscy sobie jesteśmy, czy w ogóle jeszcze jesteśmy.
Może powinnam codziennie pisać ile razem rozmawiamy o czym i jacy jesteśmy dla siebie. A potem to przeczytać np po tygodniu. Hmm. Pomyślę nad tym.
Dobranoc.

Mama Chrzesna 2005-06-20 01:31:22

Dziś zostałam Mamą Chrzesną małej ślicznej Julki.
Miałam sceptyczne podejście to tego wydarzenia. Kiedyś kto inny miał być chrzesną, nie mam zbyt żywego kontaktu ze szwagierką, szwagier też idealny nie jest. Ale Agusek z Forum powiedziała mi parę słów i pomyślałam sobie, że coś nie tak, że widzę tylko czyjeś błędy.
A przecież sama też nie staram się nic zmienić w tych kontaktach.
Dlatego postanowiłam cieszyć się tym dniem. Oto więc rodzice chrześni czyli ja i mąż.
A tutaj rodzina.
Od lewej jestem ja, potem teściowa trzyma Julkę, potem stoi szwagierka i szwagier czyli brat mojego męża.
W kościele maleńka była bardzo grzeczna, przespała większość mszy. :)
W restauracji miała fajny humorek, śmiała się, potem zjadła i zasnęła. :)
Cała impreza była miła i spokojna.
Ale zanim doszło do chrztu byłam dwa razy na naukach, gdzie trafiłam na świetnych księży.
Niestety tego szczęścia nie miałam przy spowiedzi i dostałam reprymendę za rzadkie chodzenie na mszę. No cóż.
Nie rozwijam tematu bo to temat rzeka.
To była niedziela.
A cofając się do tyłu w sobotę w południe dostałam na dwa dni samochód od jednego podatnika do pojeżdzenia.
To Leganza 2.0, klima, wspomaganie i dwa litry w benzynie. Oj gdyby nie patrole wskazówka poszłaby dalej. :)))
Dla mnie taki nawet 6-letni samochód to luksus. A mogłam go kupić to mi odradzano na początku a jak auto znalazło nabywcę to opinie obiektywne nie miały już znaczenia.
Jutro autko bierze nowy właściciel.
A tak mi pasowało.
Było minęło.

Nie pisałam dawno bo w firmie gdzie pracuję nastąpiło małe trzęsienie ziemi i sama nie wiedziałam jak to wszystko się skończy. Nawet na forum mniej zaglądałam bo cała energia szła na opanowanie sytuacji.
Dziś już emocje trochę opadły i mam nadzieję, że nie rozpadnie się ani firma ani małżeństwo szefostwa ale było ciężko. Koleżanka z działu turystyki zrobiła sobie spore zaległości, nie dawała rady, nie umiała zrobić wielu rzeczy ale nikomu nie powiedziała.
Dziś o całej sprawie powiem tyle nie chciałabym powtórki tego.
I mam nadzieję, że teraz wraz z drugą dziewczyną tak sobie wszystko zorganizują, że będa na bieżąco i nie będę dezorganizowały pracy całej firmie.
Szefowa chce żebym ja ona i jej siostra założyły spółkę cywilną i tak prowadziły kancelarię rachunkową. Właściwie to nie było pytanie więc choć mam wiele obaw wyjścia nie mam. Jestem wyjątkowo sceptycznie nastawiona do spółek.
Chyba jak większość. Zobaczymy.

W domu odpukać spokojnie. Koty wprawdzie czasem zajdą za skórę, pies pomarudzi ale generalnie lubię swoj dom. :)
Lubię gdy mąż jest nawet jeśli siedzi u siebie, gdy koty siedzą na drapaku wieczorem a ja sobie biegam po sieci.
Aylin raz przychodzi sama dać się pogłaskać a raz ucieka gdy tylko chcę się do niej zbliżyć.
Leżę sobie
Słucham?
Na szczęście Nesia lubi się pomiziać i czasem gdy wieczorem siedzę przed komputerem wskakuje mi na kolana. Albo przychodzi do łóżka gdy oglądam tv. :)
Dzięki Michkas z FM mam osiatkowany balkon. Okazało się, że za 35zł mam w miarę bezpieczne miejsce do łazikowania po słońcu dla moich zwierzaków.
One mogą sobie wychodzić i oglądać świat a ja mogę otwierać spokojnie drzwi.

W sobotę także byłam na festynie rodzinnym w przedszkolu Maksa. :)
Było sympatycznie, dzieci przygotowały występy, Maksia grupa była muchomorkami. :)
To chyba tyle ważnych wydarzeń u mnie w ciągu ostatniego czasu.
Przewroty w pracy i przygotowanie do chrzcin.
Pozdrawiam wszystkich czytających. :)))
info: autor: alina
mail: elle@eranet.pl

miasto: Jastrzębie Zdrój

Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna.
dzieciaki:
»Nataniel
ur. 2006-11-08

» Leon-aniołek
ur. 2002-08-13

»Matylda-aniołek
ur. 1999-08-30

mój foto.dzieciak
Jumper
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-04
subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: