To był ciężki tydzień.
Od poniedziałku biuro przechodziło różne turbulencje. A to kadrowa nie wykazuje żadnej inicjatywy i czeka aż ktoś zapyta, zadzwoni, zanotuje i da jej gotowe. A to podatnicy chcą już teraz zaraz roczne rozliczenia mimo, że nie donieśli całego materiału.
Potem okazuje się, że wypłaty znów będą gołe bo trzeba kupić nowe segregatory, papier, regały na nowy materiał. :(
Najniższa krajowa za odpowiedzialność przy 20 podatnikach właściwie dołuje.
Wchodze do pracy i już chce z niej wyjść i nie tylko z powodu małych pieniędzy.
To pewnie zima, brak oderwania się od codzienności. Dzień podobny do dnia.
(skopiowane ze starań na forum)
Właśnie wywalczyłam skierowanie na te konsulatacje genetyczne od lekarza pierwszego kontaktu. O co się nagadała kobieta przy tym.
że trzeba być dobrej myśli wtedy się udaje ciąża. No patrzcie to ja tyle po lekarzach się włócze a tutaj taka recepta.
Powiem mi powiedziała, że to dobrze w sumie, że lekarz mi o Matyldzie nie powiedział, bo musiałabym walczyć z ustawami a tak mam spokój sumienia, że wszystko się odbyło naturalnie.
Przez chwile mnie dźwigło na krześle ale powstrzymałam się, dla tej kartki pozwoliłam jej sobie pogadać.
Poronienie skwitowala, że to nie wiadomo mogło nie być ciąży. No to test miałam chyba przeterminowany.
A o trzeciej powiedziała, że jakby nie to łożysko to by było dobrze.
Wizjonerka jakaś. A pępowina, a zmiany w układzie nerwowym.
Wydawało mi się, że kobieta w moim wieku ma nowocześniejsze poglądy.
Spytała kto prowadził ciąże z Matyldą, powiedziałam, nic nie powiedziała.
Ja za to rzekłam, że nic do niego nie mam, niech mu...
Wysiedziałam się 2 godziny w poczekalni bo co chwila jakaś znajoma przychodziła i było tylko "pani doktor ja jestem". No a mnie nie ma.
Potem nie miałam dokładnej nazwy tego oddziału bo nie wiedziałam, że musi być dokładnie to słowo, dzwoniłam do Kropki, podała mi.
Skierownie mam, ciąże opisane troche, jedna ze znakiem zapytania, nie komentuje.
A wczoraj byłam u swojego gina po skierowanie. Super człowiek.
Przegadaliśmy półtora godziny i nie wziął odemnie za wizyte. ;)
A było o genach, cukrzycy, hiperprolaktynemii, jego chorym barku, depresji, cukierkach i ogólnie o życiu. Po takim dniu to był cudny relaks.
Napisał mi pismo przewodnie, życzył powodzenia, dał tajny nr komórki i prosił by dać znać po wizycie jaki rezultat.
Chciałam wyciągnąć od niego jakąś recepte na leki w rodzaju deprimu ale powiedział, że on nie wchodzi w te tematy.
A ja becze codziennie i już brakuje mi sił.
Dziś dostałam zajęcie konta przez ZUS.
Pisałam kiedyś, ze dopatrzyli się nie zapłaconych składek sprzed kilku lat.
Regularnie płaciłam zaległości, wysyłałam pisma z potwierdzeniami przelewów. Dla nich to za mało.
Dowalili mi odsetkami, kosztami i zrobiła się z tego koszmarna wyjściowa kwota. Nie opłaca się być w porządku.
Poryczałam się w biurze koszmarnie co mi się rzadko zdarza bo nie umiem płakać publicznie, zbyt intymne to dla mnie.
Naprawde się starałam, powiedziano mi, że to za mało. Na dobrą sprawę powinnam zamknąć firme bo nie stać mnie na nic.
Dokładnie to chodzi o firme męża.
Zawsze coś. Jak już zaczyna się układać i nie jem przez tydzień placków ziemniaczanych to znów przychodzi cios.
U nas to norma. :(
Jakby ktoś czuwał by nam nie było za dobrze.
Pomagam kotom. Zadeklarowałam się odebrać jednego ze schroniska, nie daliśmy rade. Usłyszałam niefajne słowa.
A ja naprawdę nie mogłam i od razu powiedziałam. No i ryk.
Mam w domu 4 koty. Miały być 3 ale troche się poplątało i są 4.
Neska
Nesia zrelaksowana
Głowa wysoko
W całej okazałości
Aylin
W pełnej krasie
Mnie to rozczula ogromnie
Strachliwa jestem
Ciapek znaczy. Rozważamy jego odejście do domu gdzie nie będzie dominował i nie będzie chciał zaznaczać terenu.
Dostaje homeopatyczne krople Bacha, narazie nie przynosza rezultatów.
Po ciężkim dniu w pracy jego występ rodzi łzy.
Aylin też ma swoje ale ciężko jej podać. Kobrze wkrapialiśmy do jedzenia, ale teraz dołączyła do grupy a że jest dzika ciężko jej podać dawkę.
Przyznaje, że gdybym wiedziała, że jest tak dzika nie decydowałabym się na nią.
Są nieudane kocie adopcje, są i nieudane dokocenia. :(
Kobra
Jestem dzika
Mieszkam w ukryciu
Ciapek
Ja tylko grzecznie wyglądam
Kocur ze mnie charakterny
Ale w kociarni są też miłe chwile.
Jak te gdy z mrozów do ciepłego azylu trafiają koty z przejściami.
Orion
Pchełka
A propo zusu i innych płatności wprowadziliśmy w domu spore oszczędności, głównie na jedzeniu.
Ja cały tydzień nie jadłam nic do popołudnia, raz żeby nie wydawać, raz nerwy mnie zżerały. Stres.
Z miłych chwil to cudem trafiona szybka wizyta w Instytucie, zaoferowanie nam noclegu przez jedną forumowiczke dzięki czemu nie będe musiała jechać w droge w środku nocy.
No i miłe chwile z kotami jak są grzeczne. I pies wierny ponad wszystko. :)
I dobrze zrobiony pit, uśmiech na twarzy podatnika, że tak tanio a ja dzięki temu mam na karmę dla zwierząt.
I jazda autem gdzie działa ogrzewanie, jest miło ciepło i czuje się, że warto było tyle walczyć o kredyt.
Łańcuszek ludzi dobrej woli, bezinteresownych, życzliwych, ciepłych i pomocnych. :)))
Siostra na którą zawsze mogę liczyć, choć czasem mnie beszta. :)))
Rodzice gdzie w każda niedziele jest pyszny obiadek i kawka. :)
I dużo jest fajnych rzeczy, dlatego nie poddaje się. Tylko czasem źle aż do bólu.
Miałam nie iść do fryzjera. Ostatni byłam 3 miesiące temu, szkoda mi było.
Ale raz na kwartał pójde, dla lepszego samopoczucia, podjąć włosy. Niech jakoś wyglądam w tej klinice.
Wizyta jutro rano. :)
Ginio na złe chwile kazał mi jeść czekolade. No żeby to tak w boczki nie szło. ;)
Dziękuję za wsparcie i rady.
Pozdrawiam:)))