Latami szukałam w sobie jakiejś pasji, hobby. Rozmowy na forach sprawiały, że czułam się wybrakowana, że nic takiego nie mam. A jednak mam. Od kilku miesięcy jestem wolontariuszką w Jastrzębskim schronisku.
Znalazłam dom dla kilka psów, robię mnóstwo zdjęć i ogłoszeń. Ile mnie to kosztuje? Nic. Jedynie trochę czasu. Lepsza organizacja dnia i mam na to wolny co któryś wieczór i parę godzin w sobotę.
Tam odżywam, tam czuje, że coś robię. Gdy zamyka się się za mną brama wkraczam w inny świat. Chłonę te chwile, skatalogowałam już prawie połowę zwierząt. Okazuje się, że pomoc może sprawiać przyjemność. Bez wielkich nakładów. Wystarczy dojechać, mieć parę ciasteczek i chwil na spacer z psami które tak bardzo potrzebują kontaktu z człowiekiem. Jak się wchodzi do boksów to jest się wycałowanym z każdej strony, obskakanym przez wszystkich mieszkańców. Każdy pies czeka, że może ty dasz mu dom.
Miałam na jakiś czas suczkę stamtąd. Wyjątkowa sytuacja. Przyszła do schroniska z mamą lub siostrą. Ta druga znalazła dom, Suzkę wzięłam na tzw dom tymczasowy. Zakochała się w niej koleżanka. Były łzy ale ma cudowny dom. Tylko Natkowi czasem poleci łza na jej wspomnienie.
Organizuje różne akcje, opowiadam znajomym o schronisku, robię ulotki, rozwieszam plakaty, przekonuje do próby pomocy, adopcji.
Tak niewiele trzeba by pomóc. By jakiś pies nie miał już takiego wzroku