Zmęczenie czy brak perspektyw 2007-09-26 00:59:29

Każdy dzień właściwie taki sam. Ci sami ludzie, te same czynności.
Praca dom spacer z psem zabawa z dzieckiem. Sen i rano od nowa.
Nic nie cieszy nic nie sprawia prawdziwej przyjemności. Tak Natek.
I to jedyny sens mojego życia. Nie mam planów nie mam marzeń i nie mam złudzeń, że coś się zmieni. Bo oprócz narzekania trzeba mieć chęci i siły do zmian. A ja nawet nie wiem co bym chciała zmienić.
Ktoś powiedział, że do spontaniczności nie trzeba mieć zasobów finansowych. A ja się nie zgodzę. Spontanicznie chcieliśmy jechać do rezerwatu żubrów pokazać synkowi duże zwierzaki. Ale bank paliwa był pusty a w portfelu gotówki na bilety też nie było.
Ileż można okrążać miasto z wózkiem.
Nie umiem zorganizować czasu by był czas na wszystko. Nie czytam książek a jeśli już to bardzo sporadycznie. Kupuje je od święta to są drogie a mimo to, stoją nie czytane.
Mieszkanie wygląda jak przed wielkim sprzątaniem. Czemu mimo, że spędzam pół wieczoru ze ścierą nie mogę powiedzieć, że mam czyściutko. Czyżbym nawet sprzątać nie umiała.
Jestem gruba frustruje mnie to ogromnie i co robię jak wracam do domu... sięgam po czekoladkę. Kompletny brak zasad czy silnej woli.
Czuje się nijaka, nie mam żadnych prawdziwych znajomych, nikt nas nie odwiedza a moja próba poznania na żywo ludzi z forum to była wielka porażka.
Czytałam na miau swoje posty sprzed 2 lat, jakbym nie ja to pisała, mam wrażenie, że słownik mi zubożał.
Cieszę się Natanielem, uwielbiam z nim spać, przytulać się, wygłupiać, lubię zabawiać go w kąpieli, ubierać.
Mąż mi zarzucił, że nie lubię z nim spędzać czasu. To nie prawda.
Nie lubię takich wielogodzinnych zabaw a właściwie latania za nim z pokoju do pokoju czy bawienia się zabawkami. Nie umiem tego robić.
Wole iść na spacer, wole iść do kogoś. Nie wiem czy umiem to wytłumaczyć. Urodzenie Nataniela to najlepsza rzecz jaka mnie spotkała.

Ale posiadanie dziecka mnie zaskoczyło. Chyba zaskakuje większość z nas.
Nie myślałam, że może być tak trudno, że to ciągły strach, ciągle myślenie czy wszystko jest dobrze. A to dopiero początek.
To tylko w kolorowych magazynach i na filmach jest tak słodko.
W prawdziwym życiu można nie spać z powodu kilku krostek.
Staram się cieszyć każdą chwilą, raduje mnie każdy uśmiech, chłonę każdą zmianę u Nataniela. Ale pod skórą siedzi strach czy na pewno Natek jest zdrowy. Zwłaszcza gdy w tv apelują o pomoc dla chorych dzieci.
Boję się czy wychowam go na dobrego człowieka, czy uchronię go przez złem, czy dam mu to wszystko czego będzie pragnął.

Nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem nieszczęśliwa ale nie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa.  Czemu aspekt finansowy ma tak duże znaczenie. Może dlatego, że wychowałam się w bardzo skromnych warunkach i doznałam wielu upokorzeń z tego tytułu.
Chce ich zaoszczędzić dziecku ale też sobie.
Uporządkowaliśmy trochę finanse, zastopowaliśmy limity debetowe i zaczęliśmy część z nich spłacać.No i żyjemy z tego co naprawde mamy.
No i brakuje. Ubrań trochę też. Myślę co bym mogła zrobić. Jeden kredyt kończy się w październiku, drugi po nowym roku, trzeci wiosną. No troszkę odejdzie ale to potrwa.
Sporo pochłaniają zwierzaki, choćbym nie wiem jak się starała to karma kosztuje. A przygarnięta kocia mama ma spory apetyt. Już brakło wszystkiego i czas na większe zakupy. A maluchy rosną i rozrabiają.
Odbieram w pracy telefony z propozycjami kredytów dla firm i wypytuje o możliwość przeniesienia swojego konsolidacyjnego żeby raty były niższe.
No oprocentowanie i procedury są różne. Niestety w większości potrzeby jest pełny zestaw dokumentów i uruchomienie całej procedury. A to nie takie proste. Muszę przejrzeć ofertę tych banków z dziś a nóż ze stówka zostanie w kieszeni.
Czego ja chcę. Być piękna młoda wykształcona z dobrą pracą.
żartuje. ;) Chcę umieć akceptować to co jest cieszyć się z tego i radzić sobie z tym co jest. Bo coś jest. Chcę być pozytywnie nastawiona do świata. Chcę mieć kogoś do kogo mogę zadzwonić napisać wyrwać się na kawę. O jak mi brakuje takiego spontanicznego wyjścia z domu gdzieś.
Przejażdżki samochodem tak po prostu, chwili samotności.
Wielu rzeczy. Odwagi by powiedzieć teściowej, że Natek to moje dziecko i ja decyduje co je i czemu nie dostaje czekolady.
Odwagi by powiedzieć mężowi, że bywa gburem jak dziś, że to rani i nie chcę płakać bo miał zły dzień i byłam pod ręką by sobie wybuchnąć na kogoś.
Chcę umieć zrozumieć, że dla mojej Mamy wypoczynek to nie kawa gazeta i tv. Nic nierobienie ją męczy. Zajmowanie się Natkiem cieszy.
I to nic, że ja czasem odbiorę go godzinę później by pobyć w domu chwilę sama. By wziąć prysznic w spokoju czy zjeść powoli.
Bez wyrzutów sumienia, że komuś podrzucam dziecko.
Nie podrzucam bo nawet jak go nie widzę to myślę o nim non stop co robi co jadł czy spał. Tutaj nie ma luzu i wyłączenia myślenia.
Przez dłuższy czas nie pisałam na forum bo miałam wrażenie, że nie jestem z tej bajki. Nie interesuje mnie moda, nie stać mnie na zmiany w mieszkaniu, nie jeżdze na urlopy, nie nadaję się na spotkania.
Ale wróciłam bo ktoś tam o mnie myślał, bo mam życzliwe dusze.
Dziękuję. I za każde dobre słowo i pomoc i radę i ciepłe myśli.
Chciałabym obudzić się z chęciami do życia, z umiejętnością jego smakowania. Chciałabym czuć radość umieć się cieszyć i śmiać spontanicznie z drobiazgu.
Dam znać jak się nauczę czegokolwiek co uczyni moje życie lepszym.


Zdarza mi się zapomnieć 2007-09-24 00:17:59

Akurat tego dnia, że to akurat ten dzień kiedy odeszła fasolka.
Pojawiła się w sierpniu a we wrześniu już jej nie było.
Nim zdążyłam ochłonąć nim ta myśl się zadomowiła już zniknęła.
Zabieg bolał ale bolało serce. Pamiętam poranek w łazience szpitalnej te łzy, ten strach ten brak wiedzy. Wtedy prawie odwołałam ślub a teściowa nie stanęła na wysokości zadania.
Minęło 11 lat a ja pamiętam tamte chwile dobrze.
[i]

Co robimy w wolne dni 2007-09-24 01:48:56

Kiedy nie trzeba się nigdzie spieszyć i budzimy się jak zwykle ;) w łóżku w trójkę spędzamy w nim jeszcze trochę czasu.
Małe ludziki pozują do zdjęć w różnych pozach i ubraniach. ;)


Po śniadanku Nataniel zaczyna szaleć. Od kilku tygodni potrafi sam przejść kilka kroków. A od kilku dni jest tych kroków coraz więcej, puszcza się od wersalki i leci naprzód. Nieważne ile ujdzie sam, nieważne przeszkody i upadki na pupcie. Podnosi się i idzie dalej.


Dla mnie to ogromny krok, szalona zmiana. Z maleńkiego człowieczka zmienia się w wesołego niesamowicie energicznego chłopaczka.
Każdego dnia obserwuję u niego coś innego, chyba powinnam wpisywać te zdarzenia bo ulecą. A tak będzie miał fajny dziennik do czytania. :)

Znów jest ciepło, nie wiem jak długo ale wykorzystaliśmy okazje do spaceru. Natek już na klatce prezentował luz. :)


To już nie te czasy, że całe zakupy czy cały spacer mój syn chętnie przesiedzi w wózku. Teraz sam chce pochodzić, pooglądać przyrodę, pozbierać listki.
Minka na zdjęciu nie wynika ze znudzenia a ze słońca, które świeciło prosto w twarz.


Podejmowane były próby samodzielnego chodzenia w terenie. Tutaj akurat Nataniel znaleziony listek po dokładnym obejrzeniu zaniósł do kosza. Chciał nosić tam kolejne ale to byśmy do zimy tam siedzieli. ;)


Jednym z elementów dzisiejszej wycieczki było pchanie swojego wózka. Co się nie robi żeby tylko móc sobie pochodzić. ;)


A po tylu wrażeniach, obiadku i mleczku Nataniel udał się na drzemkę. :)


Nasza przygarnięta rodzinka ma się dobrze. Weterynarz zbadał całe towarzystwo założył książeczki, wykonał niezbędne zabiegi i dał zniżkę przy rachunku. ;)




Od kilku dni z Natanielem w domu jest mój mąż. Wybiera urlop i zajmuje się synem. Kiedy nie pracuje jest zupełnie innym człowiekiem.
No może nie zupełnie ale łagodnieje, ma więcej cierpliwości i normalnie rozmawia. Panowie są więc razem od rana do wieczora.
Mąż stara się by Natek miał uregulowane pory na jedzenie i spanie.
Staramy się też by znów jadał w foteliku. Próbujemy by zasypiał wcześniej niż dotąd przed północą. Teraz chodzi spać około 21.
Wprowadzamy zmiany powoli i nie na siłę. Najłatwiej poszło ze spaniem. Wystarczyło tak zajmować się Natkiem by nie drzemał po 18, dzięki temu po 20 jest na tyle zmęczony, że usypianie nie trwa długo. A nawet jak czasem trwa i usypia także usypiający to nic.
Gorzej jest z karmieniem. Niższa waga Nataniela spowodowała, że karmienie stało się czymś zbyt ważnym. Każda łyżka na wagę złota.
A to nie tak. Teraz żeby Natek zjadł musi mieć kilka zabawek i trzeba za nim latać z łyżką. Próby karmienia w krzesełku wypadają różnie, ale zawsze coś zje. Ilość zabawek została ograniczona. Do sukcesu nam daleko ale krok po kroku mam nadzieję i to się zmieni.
A tu dowód na to, że nie ma co się starać. Kupować przeróżnych rzeczy żeby dogodzić, żeby smakowało. ;)
Najprostsze jest najlepsze i oto dowód. ;)


Oprócz tego w samym domu niewiele zmian. No może poza większymi ograniczeniami finansowymi, które mają wpływ na zbyt wiele niestety.
Ale cóż bywa.
Nasze koty mają się dobrze, tak sądzę. Pies również.
Następnym razem musimy porobić im trochę zdjęć.
Ja za to miewam się różnie ale to już do opisania innym razem.
Pozdrawiamy serdecznie. :)

Nasze wakacje 2007-09-03 00:32:03

Czyli niektóre sobotnie popołudnia spędziliśmy na działce ogrodniczej rodziców. To taki maciupki kawałek ziemi kawałek za miastem.
Specjalnie nie ma tam co robić ani jak posiedzieć ale jest cisza, zieleń i świeże powietrze czyli to co dla małego dziecka potrzebne.
No i jest ławeczka przystosowana do wypicia kawki przez Mamusie.
Tata nie lubi działek więc zwykle jezdzilam tam sama z Natkiem.

Tutaj Tata przyszedł otworzyć nam brame.


Nataniel w swoim pojeździe


Mój Tata czyli Dziadek


Moja ukochana Mamunia


Dziadkowie spisują się na medal. Dzięki nim mam i chwilę na odpoczynek i na kawkę. Są wspaniałymi opiekunami dla mojego syna.


A Nataniel jest przeszczęśliwy. Ciepło, dużo miejsca jak dla niego, każdy się nim zajmuje, ma zabawki, po prostu raj. :)))


No i jest wożony w lektyce :)


Okrzyk radości :)


Nataniel zaczyna sam chodzić. Podnosi się przy meblach i puszcza robiąc kilka kroków. Pierwsze kroki wywołały we mnie łzy wzruszenia.
To niesamowite, że ten malutki człowieczek już tyle umie.
Bywa, że porzuca mnie i wyciąga rączki do Babci, trochę mi było smutno ale cieszę się, że lubią być razem bo spędzają codziennie około 7 godzin.
Moja Mama jest niezmordowana  w opiece i próbach karmienia Natka. A jest  z niego troszkę niejadek. Na szczęście ma już tyle miesięcy, że menu jest dość różnorodne i próbujemy wielu rzeczy. Coś może mu zasmakuje i będzie jadł z apetytem.
Ja marzę o jednym dniu tylko dla siebie i jednej przespanej nocy. Ale może kiedyś, póki co Nataniel w środku nocy budzi się i nie ma uproś. Trzeba go zabrać do środka wtedy zasypia szczęśliwy. Rano kiedy ja biegam po domu karmiąc koty czy szykuje się do wyjścia z psem obaj panowie jeszcze dosypiają. :) Słodko razem wyglądają. :)

Jak pewnie niektórzy wiedzą w moim domu zamieszkała kocia rodzinka.
To kolorowa kotka, która pod moim biurem urodziła 4 kotki. Nie umiałam jej tak zostawić w takiej norze pod rampą rozładunkową, no nie umiałam. Najpierw mieszkała kilka dni w piwnicy ale zrobiło się zimno i przeprowadziłam całą piątkę do swojej łazienki.
Kotka jest spokojna, dba o kociaki i całe dnie spędza leżąc z nimi.
Jak tylko maluchy podrosną będę szukać dla nich dobrych domków.
Kocia Mama z czarnuszkiem.

 Rudasek w akcji cycania

Whiskasek i dymny na tyłach :)


To tak w skrócie tyle co u nas słychać. :)
info: autor: alina
mail: elle@eranet.pl

miasto: Jastrzębie Zdrój

Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna.
dzieciaki:
»Nataniel
ur. 2006-11-08

» Leon-aniołek
ur. 2002-08-13

»Matylda-aniołek
ur. 1999-08-30

mój foto.dzieciak
Moje słodko¶ci
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-04
subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: