Siłownia podejście numer 2 2004-11-29 23:07:52

Witam :)
Chodziłam na siłownię całe lato, potem jakoś tak się poukładało, że od września nie było czasu/pieniędzy/chęci.
Chyba wszystkiego po trochę.
Dziś Lila zadzwoniła, że idziemy.
Nie powiem, że mi się chciało ale spakowałam się szybko i pojechałyśmy.
Siłownia troszkę się zmieniła.
Doszła jedna nieduża sala, gdzie panowie typu Pudzian wyciskają bicepsy.
Na dwóch pozostałych salach przybyło kilka urządzeń.
Ludzi było mnóstwo, wręcz czekało się chwilami na wolny przyrząd.
√Üwiczyłyśmy solidnie, na koniec "wiosła" dały nam solidnie w kość.
Szef siłowni motywował nas do większego wysiłku, a że wygląda naprawdę dobrze starałyśmy się wyjątkowo. :)))))
Kupiłam karnet więc będę chodziła, musimy tylko poszukać dni gdy będzie troszkę mniej ludzi.
Siedzę teraz i piszę a mam wrażenie, że mam bezwładne ręce.
Mama mi wczoraj po obiedzie zwróciła uwagę, żebym nie brała tyle herbatników do kawy. Zdziwiłam się a ona odpowiedziała "ty się chyba nie widzisz z tyłu".
Pobeczałam się w domu.
Patrzyłam na czekoladę i czułam się jak przestępca. Im bardziej nie powinnam jej jeść, tym bardziej miałam na nią ochotę.
Brak mi wytrwałości i dyscypliny, może motywacji. Ważę około 70kg a mam 155cm, wiem, że to za dużo, źle mi z tym i kończy się na moim marudzeniu.
Zrobiłam więc dziś drugie podejście do ćwiczeń, chyba przypadkowe w sensie czasowym bo Lila nie słyszała tej rozmowy z Mamą.
Na ile starczy wytrałości nie wiem.

W pracy za to dziwna atmosfera.
Szefowie mają jakieś problemy ze sobą, ze współpracownikami z innego działu i udziela się to wszystkim.
Nie bardzo wiadomo o co chodzi, co kto zrobił źle.
Kiedyś było inaczej bo szefowa zaglądała do nas rzadko ale odkąd siedzibę firmy przenieśli do budynku gdzie jest Kancelaria bywa u nas na chwilę nawet codziennie. :)
Powiedziała, że jutro wpadnie rano omówić ważne sprawy.
Muszę przyjść na czas. :)

W domu ok. Spokojnie i tak domowo. :)
W weekend zrobiliśmy sobie seans filmowy. Wypożyczyliśmy kilka filmów, kupiliśmy chrupki i napoje i pół nocy bawiliśmy się przed tv.

Zbliżają się święta, niektórzy już zaczynają porządki, inni kupują prezenty.
Ja o dziwo mam kilka propozycji na prezenty, nie wiem tylko skąd wezmę środki na to.
Ale o tym w następnym odcinku.
Pozdrawiam.:)

Dziękuję za życzenia 2004-11-28 23:04:53

Chciałam wszystkim bardzo podziękować za życzenia.
Tyle przyjaznych osób i ciepłych słów, że czasem boję się czy zasługuję.
Staram się choć bywa różnie.
Dziękuję.

8 lat minęło 2004-11-23 23:54:01

8 lat temu o godzinie 14 w małym kościele braliśmy ślub.
Przypominając sobie tamten czas mam wrażenie, że były to zupełnie inne osoby niż my teraz.
Bardzo się zmieniliśmy obydwoje. :)
Dużo przeszliśmy, żałuję, że nie pisałam wcześniej pamiętnika.
żałuję, że nie miałam tego rozumu co teraz ileś tam lat temu.
A może to właśnie było potrzebne żeby samemu dojrzeć, zrozumieć.
Nie planowałam nic obchodzić, to miał być dzień jak każdy.
Ale moja Teściowa i Rodzice zapowiedzieli się już rano, że przychodzą na kawkę.
Zaprosiłam także Kropkę z Maksem i Kajetanem. :)
No to po pracy biegiem po ciasto, potem szybko do domu, na kolana, wyszorowałam panele, ogarnęłam dom i czekałam.
Wypiliśmy kawę, szampana, zjedliśmy ciasto, było bardzo fajnie.
Dzięki temu, że nie mam tv w stołowym skupialiśmy się na rozmowie, nikomu głowa nie uciekała do tv.
Najbardziej się bałam reakcji Rodziców na kota. Oni tak średnio lubią zwierzęta. U mnie to dla nich problem kosztów, niszczenia mieszkania itd.
Ale całkiem miło przyjęli kicię, pewnie któregoś dnia skrytykują tą decyzję ale trudno.
Kocham swoje zwierzaki.
Najbardziej jednak zaskoczył mnie mąż.
Weszłam do domu a na biurko miałam przeogromny bukiet czerwonych malutkich goździków. A pod nim leżał kpl srebrnej biżuterii, kolczyki i naszyjnik. :))))
Link do fotki z kwiatami obok.
Byłam szczęśliwa i smutna bo ja mu nic nie kupiłam. :(
Miałam pewien plan ale nie wypalił, coś szybciutko wymyślę może za parę dni.
Kotka zbiła wazon. Pierwsza poważna strata. Mąż wziął ją za skórkę i zaniósł do budki. Zamknął jej drzwiczki.
Zaczęła rozpaczliwie miauczeć i kazałam ją wypuścić.
Teraz biega mi po biurku.
Przytyła jakieś 0,5 kg i urosła troszeczkę. Moja słodka księżniczka.
Marzy mi się mała premia bym mogła dokończyć nasze pokoje. Dokupić dywaniki, kanapę, fotel dla męża.
Ale marzy mi się by ten stan, który jest teraz między nami utrzymywał się.
Jak mówi Tato "żeby wam było nie gorzej a conajmniej jak teraz". Mogłoby. :)))
Mężu postaramy się o to? :)))

Zima w pełni 2004-11-21 11:53:50

Zima trzyma, śnieg sypał całą noc.
Jest biało i ślisko.
Pies wrócił ze spaceru cały w kulkach lodowych. Dam linka do zdjęcia.:)
Ja jakaś zmierzła jestem, końcówka cyklu, mąż mówi, że mam zespół napięcia.
Wczoraj jednak pojechałam na cmentarz, poprosiłam męża i mnie zawiózł. Musiałam.
Nic nie było potrzaskane po wichurze, zapaliłam znicze dwa dla dzieci, jeden za Pana Marcina.
Właśnie dzwoniła Lila, że jedzie po swoją kotkę. Ciekawa jestem jak to u niej będzie. Jej Sara ma dwa lata i jest kotką po przejściach, czy się u nich zaaklimatyzuje, czy się polubią.
Moja roznosi mi mieszkanie, narazie bez większych szkód, tylko lata jak zwariowana, a pies z nią.
Cyrk na kółkach.
Zima w pełni, jest zimno, biało i ślisko.
Dam linka z moim zamarzniętym autem od kilku dni, nie mogę oderwać drzwi od reszty samochodu :(, to widok z okna.
Za chwilę jadę do Mamy na obiad, jakoś mi się nie chce wychodzić z domu.
Dobrze, że mąż ma to służbowe auto, nowe, z działającym dobrze nawiewiem i ogrzewaniem to tym pojedziemy.
Pewnie wypożyczymy jakiś film i tak spędzimy dzień.
Szczerze powiem, nie lubię tak, bo już wczoraj leniuchowałam, chciałabym gdzieś pojechać, ale też w taką pogodę i czym. Służbowym nie można.
No i finanse kruche.
Nic, jakoś to będzie prawda?

Tyle smutku wokół 2004-11-20 20:25:23

Wydawało mi się, że tak niedawno tu pisałam, a to już 10 dni, okropnie pędzi ten czas. Mam wrażenie, że ten rok zleciał mi jak miesiąc.
Chyba nie doceniam dnia i chwili.
Ciągle na coś czekam, do czegoś dążę, nie potrafię rozkoszować się daną chwilę, a przecież nic już nie wróci.
Tyle nie odbytych spotkań i rozmów.:(

Znów byłam dziś na pogrzebie. Sąsiad pyta, który to już w tym roku.
Ja nie wiem, ale to jedyne uroczystości na jakich bywam. :(
To był pogrzeb ojca mojej szefowej.
Wracam do domu i czytam opis Mathab, że Marcin Pawłowski nie żyje.
Obejrzałam Fakty i się poryczałam.
Pamiętam jak wrócił wychudzony, jak źle wyglądał. Choroba go pokonała.
Poczułam, że już mam dość, że za dużo tych cmentarzy, tego smutku.
Koniec listopoda w moim sercu.
Zbliżają się święta, może choć raz przygotuję się do nich, kupię wcześniej upominki, wyślę wszystkim kartki.
Nie wiem tylko jak je zorganizować bo moja teściowa jest sama w domu.
Teść pracuje w Anglli i chyba nie przyleci na święta, a ona pomimo nalegań naszych i "anglików" nie chce tam lecieć. A wszystko "dzięki" synowej, która jej robiła jazdy telefonami.
No i klops. Jak to zrobić by nie była sama, robić wszystko u nas, na pół, zrobić wszystko u moich rodziców i zabrać ją tam. Pewnie nie będzie chciała. Ona jakby mogła by wcale z domu nie wychodziła.
Na szczęście jest jeszcze trochę czasu na to.

Spłaciłam remont. :)))
Wyprzedałam trochę rzeczy na allegro, wpadło mężowi nieduże zlecenie i zobowiązania za meble z głowy. Uffff
Fotel bujany się nie sprzedał, szkoda bo już widziałam tą zieloną kanapkę u siebie. Ale cóż.
Teraz jakoś poprostuję domowe płatności i może kiedyś wyjdziemy na prostą.
Choć pewnie nie bo taki nasz los.

Zwierzaki czyli pies i kot żyją w zgodzie. Kotka tak się już czuje "jak w domu", że jest dosłownie wszędzie.
Dziś mąż ją znalazł na kuchence w woku.
Dzowni do mnie i pyta czy odpalić kuchenkę. :)))))))))
żartował oczywiście. :))))))))
Wok do mycia, kicia na podłogę ze słownym ochrzanem.
Położyłam się dziś na chwilę i zasnęłam, zwierzaki obok mnie.
Kitka śpi mi teraz na kolanach, zaczyna rozrabiać w nocy. Łobuz jeden. :)
Jutro po kotkę jedzie Lila.
Nie mogę się doczekać. :)))
Mąż wieczorem mi mówi "wiesz możemy jeszcze pomyśleć o fretce". :)))))
Chyba trwa u nas mała rywalizacja kogo kicia kocha bardziej. Bo mężowi się zrobiło smutno jak ostatnio mała podsypia u mnie na kolanach.
Muszę mu ją dyskretnie podrzucać. :)))
Za to Chip zazdrosny, ale nic jej nie robi tylko smutny jest. Muszę go więcej przytulać biedaka.

Zima przyszła nagle i dość brutalnie.
Wczoraj była poteżna wichura, jedno osiedle jest bez prądu, w pracy non stop padały nam komputery.
Przepięcia prądu uszkodziły nasz komputer z internetem. Katastrofa.
Na drogach i chodnikach jest po prostu lodowisko. Kompletnie nikt nic nie robi.
Można połamać nogi, ja szłam jak gejsza, po pół kroczku.
Auta się zsuwają jak zaczynają hamować.
A śnieg sypie cały dzień.
Jak ja nie cierpię zimy tak teraz jej nienawidzę.
Zamarzło mi auto, nie mogłam oderwać drzwi, na pogrzeb podrzucił nas znajomy przypadkowo spotkany ale z powrotem musiałyśmy wracać taxi.
A auto stoi. :(
Ja wiem, że dzieci lubią zimę, doskonale to rozumiem.
Ale dla mnie zima nie ma żadnych plusów, tylko problemy i codzienny strach o powrót męża z trasy.
Miałam jechać na cmentarz posprzątać, ale nie mam sił. Już dość na dziś.
Zresztą czym i jak, auta nie podjeżdzają u nas pod górkę, ja naprawdę nie rozumiem gdzie są służby drogowe.
Jutro jak będę wracała z obiadu to podjadę raz dwa, ułożę bo pewnie po tej wichurze nieporządek tam jest.

Z racji pogody i finansów jutro dzień spędzimy w domu. Może zrobię porządek w tych ciuszkach po Maksie (allegro) albo troszkę poukładam w swoich szafkach, nie wiem, może mąż mnie gdzieś porwie.
żartuję.
W domu cicho, ciepło, miło.

Poprawione linki 2004-11-10 17:40:50

Bardzo przepraszam za zamieszanie związane z linkami.
Kompletna ze mnie blondynka.
Zamiast właściwości zdjęcia kopiowałam adres. :(
Dobrze, że Kropka zobaczyła co robię.
Popoprawiałam i mam nadzieję, że teraz już wszystko fajnie widać.

Jestem już po pracy, właśnie dałam jeść zwierzyńcowi, sobie zrobię później.
Muszę jeszcze dokończyć film "Troja", wczoraj go zaczęłam oglądać ale było już późno i nie dokończyłam.
Druga sprawa, że pod względem techniczym jest dobrze zrobiony, ale postacie i cała reszta, mi się średnio podobają.
To już bardziej mi się "Hidalgo" podobał.
Kot z psem obwąchali się i po wczorajszych bliskich spotkaniach jej pazurków z jego noskiem dziś jest całkiem spokojnie. Sytuacja uległa zmianie gdy Chip szczeknął blisko niej, chyba zrozumiała, że nie ona rządzi tutaj.
Zobaczymy co będzie dalej.
Niestety nie mogę swoją radością z kotki podzielić się z Rodzicami, przez jakiś czas muszę ukrywać ten fakt a później jakoś ich będę przygotowywała do tej informacji.
Wiem, że mój dom i moja sprawa, ale to przeciwnicy zwierząt w domu i słuchanie non stop wymówek chcę odsunąć w czasie.
Jutro wolne, święto państwowe więc bałagan, który mam w domu spokojnie jutro będę sprzątała.
Oprócz tego lenistwo, kawa i internet.
:))))))
Dziękuję wszystkim za niesamowicie ciepłe i serdeczne wpisy. :)))))))

W moim domu mieszka księżniczka 2004-11-09 00:54:55

Odpisała mi Pani z Towarzystwa opieki, wysłałam pieniądze na "adopcję na odległość".
Będę płaciła na Czarusia na zmianę z Lilą. :)
Mąż wrócił z pracy wcześniej i spytał czy chcę jechać do schroniska.
No pewnie, że chciałam.
Pojechaliśmy do Zabrza.
Pewnie wiele z was wie jak wygląda schronisko. Po prostu tragedia.
Mnóstwo psów, w większości starsze, smutne i zrezygnowane. Łzy stają w oczach. Kociaki w jednej klatce, miauczą jakby prosiły o dom.
Księżniczka wyszła do nas pierwsza, tak jak kiedyś Chip, więc ją wzieliśmy.
Była w schronisku tylko kilka godzin, odrobaczyli ją, odpchlili.
Dostała książeczkę a my umowę do podpisania.
Powiem wam jedno jechałam tam jak na skrzydłach, wiem, że droga do innego miejsca powinna być taka ale narazie to droga do zwierzaków.
Chciało mi się śmiać i płakać jednocześnie. Mała czarna kulka wkleiła się we mnie mocno pazurkami.
Przez część drogi miauczała i biegała po aucie.
Wzięliśmy ją do sklepu, pan ją obejrzał z każdej strony i dał nam wyprawkę dla niej. Narazie to co niezbędne, resztę dokupię na allegro, taniej.
Resztę drogi spała na moim brzuchu.
Nie uwierzycie, że dwie osoby po 30 mogą patrzeć 15 minut jak kot bawi się żwirkiem w kuwecie, że można się cieszyć, że po zabawie kot się tam załatwił. ;)
Niestety Chip zbytnio chciał się zaprzyjaźnić i mała pokazała mu pazurki i ząbki. Teraz musimy ich pilnować.
Pies jest ze mną, kot z mężem.
Zresztą zauważyłam, że mężowi kotka przypadła do serca. Spała mu na kolanach jak pisał raport, bawił się z nią, teraz biega sprawdzić co porabia.
Jestem miło zaskoczona jego zachowaniem i spokojem.
Właśnie mnie woła pokazać jak mała bawi się papierkiem.
Zamknęliśmy ją w budce i bierzemy do sypialni.
Oby noc była spokojna w końcu mamy za sobą dzień pełen wrażeń.
Zaraz wstawię linki do zdjęć. :)

Aha księżniczka to tymczasowe imie, nie wołamy tak na nią. Mąż myśli nad tym jak ją nazwać.

Chomik, wystawa i listopadowa zaduma 2004-11-07 23:17:22

Pojechaliśmy dziś na wystawę WORLD PRESS PHOTO 2004.
Powiem tyle wstrząsnęła mną, była piękna, niesamowita i pokazała mi taki kawał świata jakiego nie obejrzę w tv.
Dramat ludzi, piękno przyrody, radość, śmierć a głównie wojny.
Nie wiedziałam, że piekło wojny dotyka tyle krajów, tyle ludzi i w tak okropny sposób.
Jeśli ktoś ma czas to zachęcam, wystawa potrwa jeszcze tydzień.

Na wystawie byliśmy z Lilą, Kajetanem i Maksem. Oni pojechali szukać rogówki dla siebie do dużego pokoju, my do marketu.
Szukaliśmy koszul dla męża do pracy. Jego są już dość sfatygowane a musi dobrze wyglądać.
Niestety te które nam się podobały zaczynały się od 100zł, no szaleństwo.
Poszliśmy więc na kompromis i kupiliśmy w Reserved na wyprzedaży 2 po 39zł.
Wprawdzie są w kratę a nie takie eleganckie ale Mariusz takie też nosi.
Poszukam na allegro, może będą jakieś w przyzwoitej cenie.
Później pojechaliśmy kupić chomika dla Maksia. Dzwonił do mnie 2 razy i pytał "Ciociu czy kupisz mi chomiczka".
No przecież nie można odmówić takiej prośbie. :)))
W Rudzie w dużym sklepie zoologicznym wybraliśmy srebrno-białego chomiczka. Jest bardzo milutki i spokojny, Maks nadał mu imię Tomek.:))))
Jakbym go wiozła godzinę dłużej to chyba bym go nie oddała.
Po prostu kocham zwierzaki. :)))
Ja w ogóle nie mogę wchodzić do takich sklepów bo z miejsca bym adoptowala połowę zwierząt, zwłaszcza szynszyle bo wydają mi się przerażajaco smutne.
Nie wspomnę o szczeniakach, które trzymane są w małych, ogrodzonych boksach i wzrokiem proszą o dom.
A będąc przy temacie zwierząt napisałam dziś do jednego schroniska, że chcę internetowo adoptować jednego psa.
Będę płaciła miesięcznie 30zł na niego, mam tylko nadzieję, że będzie miał pełną miskę. Chyba będę to sprawdzała.
Zapiszę się także do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Chciałabym pomagać w jakimś schronisku jako wolontariuszka.
No zobaczymy co mi odpiszą.

Spodobało mi się dziś to, że nasze sklepy jeszcze nie są ubrane świątecznie. To listopad czas innego święta, innych spotkań.
Dla mnie święta to bardzo odległy czas, choć wiem, że można już myśleć o nich czy robić wstępne plany np. plany prezentów.

Założyłam sobie na onecie albumy, próbuję przesyłać tam zdjęcia. Idzie mi to z różnym skutkiem. Wcześniej miałam na albumie z forum, ale coś się popsuło i nie można przesyłać zdjęć.
Wkleiłam kilka fotek, linki są obok. :)

Wieczorem po dniu pełnym wrażeń pojechaliśmy odebrać psa od Rodziców.
Wystarczyło, że nacisnęłam dzwonek domofonu a pies szalał i szczekał na całą klatkę. Latał przez całą długość mieszkania przeszczęśliwy.
To jest w nim niesamowite, pomimo 7 lat wciąż szaleje i bawi się jak młody pies. Ma w sobie tyle energii i chęci życia. Cieszę się, bo to chyba znaczy, że jest szczęśliwy. :))))))

Z mężem odpukać układa się w miarę dobrze. Nie irytuje się byle czym, rozmawia ze mną normalnie, czyżby mały krok naprzód. A może staż robi swoje bo 23 minie nasza 8 rocznica ślubu.
Ależ ten czas leci, wam też tak? ;)

O Anglii, teściowej i innych perypetiach napiszę czytaj: pozanudzam was ;) w następnym odcinku. :)

Dziękuję wam za wpisy, czytam je skruputalnie czasem po kilka razy.:)
Dziękuję i pozdrawiam. :)

Praca, dom i 1.XI 2004-11-03 12:16:54

W pracy raz dużo pracy, że siedzimy po godzinach a raz pół dnia można by przegadać. Wszystko zależne jest od tego kiedy podatnicy przyniosą nam materiał do księgowania.
No i co najważniejsze wciąż za mało mamy tych podatników. Za mało by mieć non stop zajęcie i żeby troszkę lepiej zarabiać, stosownie do odpowiedzialności. No cóż może kiedyś to się zmieni.
Póki co praca toczy się tym samym rytmem. Do połowy miesiąc schodzą się podatnicy z materiałem. My księgujemy, dzwonimy po braki, by poinformować o wysokości podatków. Później robimy deklaracje, oni przychodzą znów by podpisać.
W dniach 20-25 deklaracje składamy do urzędu i mamy wolne dni aż do początku miesiąca gdy zaczną przynosić materiał za kolejny miesiąc. I tak w kółko. ;)

W domu natomiast jakoś się unormowało.
Muszę powiedzieć, że pierwszą osobą, której mogę za to podziękować jest Janna. Wiele mi dały jej rady.
Dziękuję także innym dziewczynom z wątku "Trudny partner".
Nie powiem, że jest idealnie, ale póki co jest stabilnie jak to mówią lekarze i będę o to dbała. :)
Mniej fajnie jest jeśli chodzi o dom jako lokal. Zostało wiele niedokończonych rzeczy do zrobienia a środków narazie brak. Na dodatek pojechaliśmy na zwiedzanie Ikei i znalazłam do swojego pokoju śliczną zieloną kanapkę na 2 osoby do kącika kawowego i taki sam dywanik w łapki psa i wyjść nie chciałam ze sklepu. :(
No miałabym ślicznie zrobiony pokój.
Cóż z tego.
Mąż nadal nie ma półek, parapetu i nic na oknie. Ani firan ani żaluzji.
Trochę jeszcze mamy do zrobienia.

No i najważniejsza sprawa w ciągu ostatnich dni to Święto Zmarłych.
Wiem, że to dziwnie zabrzmi ale lubię ten dzień. Zgadzam się, że ludzi jest za dużo i w ten dzień niektórzy sobie dopiero przypominają o bliskich ale mimo to dobrze, że mamy takie święto.
Posprzątałam pomnik w sobotę wieczorem, nawet mąż mi towarzyszył.
Wprawdzie musiałam go trochę podejść ale nie marudził.
Miałam pojechać w niedzielę zawieźć kwiaty ale kupiłam dzieciom śliczne margaretki i żal mi było zostawiać je złodziejom.
Ustaliłam więc z Rodzicami, że pojedziemy w poniedziałek rano porozwozić kwiaty i pozapalać trochę zniczy. Przyjechałam po nich znieśliśmy 2 ogromne chryzantemy dla Dziadka/Babci i drugą dla Wujka oraz 1 malutką dla dzieci.
Przybraliśmy groby. U siebie chciałam zostawić Rodziców na chwilę samych więc poszłam kawałek do kosza.
Wróciłam do domu, obudziłam męża ;), kawa, śniadanie i szykowaliśmy się do wyjścia.
Zabraliśmy teściową i pojechaliśmy najpierw na duży cmentarz.
Obeszliśmy ogromny teren. Odwiedziałam Rodzinę, podatnika, sąsiadów.
Groby były tak piękne ubrane.
Około 15 wróciliśmy na nasz mały cmentarz koło kościoła i staliśmy długą chwilę u dzieci. Mój mąż miał nawet dość dobry nastrój. Muszę przyznać, że dużo nad tym pracowałam.
Tłumaczyłam mu, że odwiedzanie grobów to jakby odwiedzanie znajomych tylko inaczej, że skoro jest katolikiem i wierzy to wie, że zmarli patrzą na nas z góry.
że ja się nie smucę stojąc tam bo taka jest kolej rzeczy, że nosząc kwiaty i świeczki czczę ich pamięć.
Mąż mówi czemu tak dociekam kto odwiedza dzieci gdy widzę dodatkowy znicz. Mówię mu, że bardzo mi zależy bo inni o nich też pamiętali i chcę wiedzieć kto był, kto pamięta bo to jest dla mnie wyjątkowo miłe.
Długa to była rozmowa. Ale chciałam mu uświadomić, że ja już to zaakceptowałam, że one odeszły, a moje serce już nie umiera za każdym razem gdy je odwiedzam.
Małe nieporozumienie słowne nastąpiło przy końcu stania i poszliśmy do domu szybciej niż planowałam, ale to nic.
Za rok lepiej to zorganizuję. :)
Wieczorem bez forteli już żadnych mąż zawiózł mnie na cmentarz. Było tak cudownie, tak mistycznie, że łzy mi stanęły w oczach. Noc, kolorowe światła, kwiaty tworzą tak jedyną i niepowtarzalną atmosferę, że mogłabym tam siedzieć pół nocy by chłonąć te widoki.
Niestety mamy słaby aparat i zdjęcia wyszły ciut ruszone, zresztą tylko 3.
Ale byłam i widziałam.
Wczoraj pojechałam z siostrą na duży cmentarz i do mnie.
Lila kupiła taką dużą latarenkę, pięknie wygląda wśród kwiatów.
Maksiu powiedział "Mamuniu musisz to światełko dać wyżej do Aniołków, bo one są tam u góry". :)))
info: autor: alina
mail: elle@eranet.pl

miasto: Jastrzębie Zdrój

Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna.
dzieciaki:
»Nataniel
ur. 2006-11-08

» Leon-aniołek
ur. 2002-08-13

»Matylda-aniołek
ur. 1999-08-30

mój foto.dzieciak
Wyjazd na majówkê
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-04
subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: