Przeczytałam, że tyle osób kupuje żywe choinki więc postanowiłam i ja.
Dla Nataniela. W przeddzień Wigilii wieczorem objechaliśmy z mężem markety i przywieźliśmy do domu choinke. Szczególnie urodziwa nie była ale taka zabawna okrągła. Ubierałam ją do 3 w nocy jak ogarnęłam mieszkanie i Natuś poszedł spać.
Zmieniłam ozdoby na słomiane i drewniane oraz kolory z niebieskiego na czerwony.
Oto nasze dzieło i niespodzianka dla malucha. Jak wstał rano zrobił uueee
on tak bosko się dziwi. Nauczyłam go tego i teraz co chwile chodzi i wciąga powietrze. ;)
To niebieskie na dole to stary obrus, okryłam nim wiaderko w którym jest choinka. Po niedzieli chce ją wywieźć do ogrodu koleżanki.
Nie bardzo tylko wiem jak bo pod sklepem pakowali ją przez taką maszynkę do siatki.
Wersja nocna
Inny rodzaj stroika
Ubranko łosia pożyczone od szwagierki, niestety jeszcze trochę za duże, może na przyszłą zimę będzie w sam raz. :)
W święta odwiedził nas szwagier i moja siostra z rodzinami.
Fascynujące jest jak dzieci szybko znajdują wspólny język. Nieważny wiek ani płeć, wystarczy trochę zabawek. :)
7-letni Max syn Kropki (mój chrześniak), 3 letnia Julia córka brata męża (wspólna chrześnica) i roczny Natuś.
Wspomniałam, że święta jakoś się nie udały. Nie wiem czemu. Nie wydarzyło się nic niemiłego a jednak zostało takie wrażenie lekkiego rozczarowania, niedosytu, jakiegoś braku.
Wiem, że każdy z nas tworzy atmosfere i klimat, że szczęśliwe radosne rodziny bez problemów są tylko w reklamach. Więc do siebie też mam żal, że się mało postarałam.
Cieszę się, że Natek miał choinkę, że miał prezenty, że odwiedziliśmy Rodziców, moją chrzesną. że wyjaśniłam z siostrą pewne nieporozumienie.
Ale brakło tej magii. Pewnie byliśmy zbyt zmęczeni, pewnie za dużo spraw było (remont).No cóż dziś pozostaje obiecać sobie, że za rok postaramy się by było fajniej.
Natulo pod choinką
I nasze lenistwo
Natuś lubi swój pokój, jak wraca od Babci to zaraz tam idzie.
I urządza małą demolkę. Ostatnio upodobał sobie wchodzenie na swoje krzesełka i stanie tak na nóżkach.
Każdą wtyczkę którą widzi zaraz chce wciskać do kontaktu, jak ktoś coś je zaraz chce sprawdzać co i smakować. Otwiera wszystkie szuflady i szafki, interesuje go każdy napotkany przedmiot. Jak słyszy komórkę to zaraz jest przy niej.
W piątek panowie spędzili cały dzień razem, mąż miał wolne więc nie wiozłam Natka do Mamy. Zresztą i tak bym nie jechała bo było minus 10 stopni. Poprosiłabym Mamę żeby ona przyjechała.
Dzięki temu, że byli tylko we dwoje wieczorem Natek cały wieczór chodził za mężem krok w krok. Słodkie to było.
Znów byliśmy dłużej w trójkę w domu i w poniedziałek rano jak wyjdę od Mamy będzie płacz.
A u mnie?
Lada dzień zacznie się okres rocznych rozliczeń więc i pracy dużo.
W sumie to ja lubię taki rodzaj pracy. Zajęcie, kawa za kawą, telefony.
Chyba wtedy wiem, że żyję.
Właściwie od poniedziałku mogłabym zacząć przygotowywać teczki, drukować, sprawdzać. Tylko jakoś mi sił brak, czuję taką niemoc.
Może jak wpadnę w ten wir to ta deprecha minie.
Na początek niech już nie będzie takich mrozów.
Potem żeby Natuś rósł zdrowo. A ja sobie jakoś poradzę.
Marzy mi się wyjazd gdzieś samej na kilka dni. Odpocząć, wyspać się, wyleniuchować. Ale to niemożliwe. Pozostaje pomarzyć.