Park miniatur 2008-05-25 01:32:22

Byliśmy zwiedziliśmy zachwyceni nie byliśmy. Ale na 2 godz można tam jechać;)
Część parku jest jeszcze w budowie, część to miniatury zabytków.
Przypomina to trochę Mirabilandię, może kiedyś będzie równie duże i ładne.
Pokazuje natomiast jak kiepskie jest w Polsce zaplecze urlopowe. W długi weekend w każdym takim miejscu są dzikie tłumy i kupienie zwykłego soczku dla dzieci graniczy z cudem.
W parku oprócz tej części spacerowej jest kilka karuzel. Gdy my byliśmy dwie duże były nieczynne. Kino chyba 4d też.
Dla maluszków atrakcji tam niewiele, no może poza oczkami wodnymi, które Nataniel wprost uwielbia. On w ogóle bardzo lubi wodę, fontanny i inne zbiorniki z cieczą. ;)
Zaplecze gastronomiczne jakieś tam jest, ja za kiełbaską z grilla nie przepadam, więc szukaliśmy jedzenia poza parkiem. Wszędzie tłok.
Minusy dla mnie takie, że mało tych karuzel, z sanitariatów zauważyłam tylko dwa toi toi. No cóz. No i piwo, co mnie w takich miejscach trochę gorszy, ale to moje zdanie.
Nataniel pojeździł na takiej platformie gdzie były zabawkowe koniki i auta. Wybrał sobie wóz strażacki. Na początku był trochę problem bo dzieci nie chciały same siedzieć. Najweselsze było jak pani osobiście pytała Natka czy będzie siedział. A on pierwszy raz jechał sam.
Ale był dzielny i przesiedział wszystkie okrążenia. A ja byłam dzielna i się nie poryczałam z dumy, ale uśmiech miałam naokoło głowy.

Początek wycieczki czyli miniatury


Statek piracki od którego Natek nie mógł oderwać wzroku


Kolejny punkt wycieczki Natek koniecznie musiał złapać za nos każdą rzeźbę;)


Największa miniatura
Watykan


Najciekawszy element dla Nataniela
mini fontanna



Mamoo ja chcę do tej wody
oczywiście to moje tłumaczenie bo Natek nie mówi ani jednego słowa wyraźnie wszystko w swoim języku;)


Zabawka za 2zł
mały człowiek wyciąga rączkę dostaje pieniążek i sobie sam wrzuca
na co dzień omijamy takie urządzenia z daleka ale tutaj był wyjątek


A tutaj słynna karuzelka


Gokardy
w cenie biletu
tutaj przejażdżka z Tatą
maluchy mogły jeździć z rodzicami, miały zapinane pasy a cała atrakcja trwała 3 miuty, Natek siedział grzecznie ale też specjalnych emocji nie doznał;) Może i dobrze bo by ciężko go było wyciągnąć



Wyjrzało słońce i można było zrzucić trochę ciuchów


Jak w wielu parkach tak i tutaj przy wejściu jest miejsce do robienia zdjęć


I koniec wycieczki
mały chłopczyk popijając mineralną zmierza powoli na parking


Staramy się gdzieś jeździć bo jakoś polubiliśmy takie małe nasze wycieczki i chyba wolimy to niż siedzenie w domu, byle razem, byle Nataniel trochę się dotlenił.
Dużą rolę odgrywa tu zapewne mieszkanie w bloku, brak porządnego placu zabaw. Gdyby tak mieć dom, własny ogród, basenik, mini plac zabaw. Ech marzenia...
Muszę powiedzieć, że ciągnie nas na zewnątrz teraz bardziej niż kiedyś.
Problemem jest tylko znalezienie fajnych miejsc, gdzie będzie można coś robić przez np 2 godziny.
Latem pojedziemy chyba do Czech do zoo, znajomi chwalą, że bardzo zadbane w przeciwieństwie do chorzowskiego. Ale musimy zrobić dziecku paszport.
Planowałam też wyjazd na basen, ale ja niespecjalnie lubię choć i tak będę moczyła małego więc będę w płytkim i ciepłym baseniku. Pomyślimy.
Na szczęście te wycieczki nie rujnują finansowo choć kieszeń odczuwa wydatek a bilety do parku miniatur nie jest tani. Dla 4 osobowej rodziny jest to już spora kwota. U nas póki co Nataniel ma wejścia gratis.
Z czasem pewnie pojedziemy gdzieś dalej póki co zwiedzamy swoje okolice.
Z innych spraw dostaliśmy zaproszenie na ślub do kuzynki męża. Impreza odbędzie się na początku lipca w Krynicy Górskiej. Nie powiem, że bardzo mnie to ucieszyło bo w sierpniu żeni się mój kuzyn praktycznie tu na miejscu. Nie wiem na którą on ma ślub ale tam msza jest na 16, więc dotrzemy na salę około 18 a pewnie po 22 będę kładła Natka spać. Specjalnie się nie nabawię. Stąd moje opory co do wyjazdu. Wolę to sierpniowe bo będą moi rodzice, siostra, chrzesna, kuzynki.
Nic zobaczymy. Póki co muszę wymyślić sobie jakiś zestaw do ubrania. Piszę zestaw bo w sukience to ja się nie widzę.
Ale o tym w następnym odcinku.
Dziękuję za wszystkie wpisy. i pozdrawiamy serdecznie czytających:)

Wadowice 2008-05-20 01:26:40

W sumie nie jest aż tak daleko od nas ale muszę się przyznać, że byłam tam pierwszy raz w życiu choć kilka razy przejeżdzałam przez to miasto.
Dziś to miejsce gdzie zjeżdzają się turyści by szukać pamiątek i wspomnień po Ojcu Swiętym.
żałuję, że nigdy nie byłam na spotkaniu z Nim, żałuję, że nie uczestniczyłam w żadnej takiej wspaniałej mszy. Pamiętam, że podczas jego wizyt byłam w ciąży raz z Matyldą raz z Leonem. Pamiętam jak oglądałam jego pielgrzymkę w szpitalu.
Dziś już Go nie ma a ja mam marzenie by kiedyś móc pomodlić się przy jego grobie. Nie jestem wzorową katoliczką ale jestem dumna, że JPII jest Polakiem. Był kimś ważnym. Gdy odchodził ja spędzałam przy tv całe dnie, brałam udział w marszach, zapalałam świece. To był taki niezwykły czas. Obiecuję, że kiedyś o Nim opowiem Natanielowi.

Przed Papieską Bazyliką

Fontanna pośrodku placu przed Bazyliką


Spacer po centrum miasta


Próba nawiązania kontaktu z gołąbkami


Udało się dzięki ciasteczkom


Wadowickie kremówki


Później pojechaliśmy na żurek, małe ludziki miały trochę wysoko do stołu ale i tak sobie poradził kiedy przyniesiono zupę


Ta wycieczka była tydzień temu, na kolejną wczorajszą zapraszamy do następnego odcinka:)

Pozdrawiamy:)

Działka 2008-05-20 01:01:19

To taki mały zielony skrawek zieleni gdzie rodzice spędzają trochę czasu.
Nie przepadam za tym miejscem bo działka jest maleńka, trochę ciężko się tam poruszać, nie bardzo jest co robić. ;)
Ale jeżdzę tam co którąś sobotę na pół dnia żeby Natek pobył na świeżym powietrzu i poszalał za piłką.
Na pierwszej fotce moja Mama. Tutaj sobie siedzimy kawkujemy i powiedzmy, że plotkujemy.


Z moim Tatą przy próbie sił czy aby na pewno nie trzeba nic przekopać



Tulipany tu jeszcze w całej okazałości, po naszej wizycie zostało ich ciut mniej. ;)


Jak trafimy na działkę w porze spania Natka to mam okazję złapać oddech i przeczytać gazetę. Jeśli nie to sobie biegamy z malym po ścieżkach albo kopiemy piłkę lub idziemy zwiedzać okolice.

A tutaj ktoś dzień następny i chyba Natek nie dospał albo ma po prostu nostalgiczny  nastrój z rana

który przeciąga się na popołudnie

a czasami trwa do wieczora ;)



Mała torpeda 2008-05-07 23:54:09

Oczywiście mam na myśli Nataniela. Jest wszędzie, poznać to można po zniszczeniach jakich ostatnio dokonuje. Jest tego sporo. ;)
Zaczynamy od marca czyli śniadanko świąteczne




święta minęły dość spokojnie. W pierwszy dzień byliśmy u moich rodziców, w drugi u teściów. Natek szalał z czekoladowymi zającami i prezentami. Trzeba przyznać, że bardziej go zajmuje rozpakowywanie słodyczy niż ich spożywanie. I dobrze. Wystarczy, że ja mam z tym problem. ;)
Pierwsze promyki wiosennego słońca wyciągają nas z domu, tutaj spacerki koło bloku. W butelce herbatka lipton lemon.
Ulubiona herbata taty i syna, obaj piją niesłodzoną.

 Spacerki polegają na tym, że dziecko nadaje kierunek i tempo. Moim zadaniem jest bycie pół kroku dalej by w razie czego łapać delikwenta.



W sobote zwykle jedziemy na zakupy. Mały podróżnik często nam towarzyszy. Zakupy spożywcze są nudne, ale Nataniel znalazł sobie sposób na zabicie czasu. Podajemy mu produkty do wrzucenia do koszyka. Oczywiście takie nietłukące. Niektóre stara się wypróbować, ale najczęściej siedząc robi zamach do tyłu i chrupki lądują na dnie.


W niedziele do poludnia leniuchujemy w domu. Oto efekty pracy modela i fotografa amatora.;)






Jeśli dopisuje pogoda szukamy miejsc do dotleniania się. Tutaj plac zabaw pod blokiem moich rodziców. U nas niestety nie jest tak zadbany.
Natek polubił zjeżdzalnie. Sam siada, odpycha sie i zjeżdza. Trzeba go tylko łapać na końcu.






A to już wieczór i małe grzeszki przed tv. Kupujemy duże lody w pudełku, do tego rożki i robimy sobie takie lody. Małe ludziki mają różne sposoby zjadania ich. Czasem od dołu, czasem połowa jest na tapczanie, ale coś tam zawsze wyląduje w brzuszku.


Mała torpeda potrafi wejść wszędzie i wyciągnąć z szafek na ziemie przeróżne rzeczy. Od garnków poprzez ryż, przyprawy, łyżki i noże.
Na stół wchodzi w ciągu kilku sekund. Powoduje to u mnie nieustanne palpitacje serca. Od kilku dni upodobał sobie wysypywanie karmy dla zwierząt do miski z woda, lub wylewanie tej wody.
Jedzenie to ubabrane pół pokoju plus on sam.
Jak rano suszę włosy i mam gagatka ze sobą w łazience to chwila mojej nieuwagi a on już moczy rolkę papieru w wc. Mycie i przebieranie.
To taki typek który sekundy nie usiedzi w miejscu, jak chodzi po mieszkaniu to tak zaciska i prostuje dłonie. Coś na zasadzie "co by tu jeszcze zbroić" ;)
O tym, że ja sobie trochę z tym wszystkim nie radzę w następnym odcinku.
Kasiu dziękuję za pamięć.
info: autor: alina
mail: elle@eranet.pl

miasto: Jastrzębie Zdrój

Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna.
dzieciaki:
»Nataniel
ur. 2006-11-08

» Leon-aniołek
ur. 2002-08-13

»Matylda-aniołek
ur. 1999-08-30

mój foto.dzieciak
Kosmita
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-04
subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: