Dla mnie wiele bo Nataniel zmienia się każdego dnia, ciągle robi coś nowego albo mi się tak wydaje. Załuję, że nie piszę pamiętnika codziennie rejestrowałabym te wszystkie momenty.
Pierwsza ważna chwila z ostatniego miesiąca to msza roczkowa. Była ważna choć już nie tak uroczysta jak chrzciny. Byliśmy sami bo chrzesni i dziadkowie nie mogli przyjść. W ławce usiadła z nami Babcia Zosia.
Ale to nic najważniejsze, że był Nataniel bo do ostatniej godziny nie wiedzieliśmy czy pojedziemy. Dzień wcześniej dostał biegunki.
Oto fotka moich chłopaków spod ołtarza z pamiątką
Tutaj mały uczestnik zasnął zmęczony w drodze do Babci na uroczysty obiad na jego cześć. :)
A tu już w domu w stroju galowym. :)
W związku z ukończeniem roku nastąpiły także uroczyste pierwsze postrzyżyny. Na tą okoliczność pojechaliśmy do mojej chrzesnej fryzjerki i jako tako te włoski zostały skrócone. Jako tako bo obcięcie tak ruchliwego klienta wymagało nie lada zachodu.
Mąż się śmiał, że grzywka jak spod garnka ale to tylko na początku tak wyglądało. Włoski nadały tej małej buźce zupełnie innego poważniejszego wyrazu.
Z nowych pasji Nataniela wyróżnia się zamiłowanie do latania ze zmiotką i szufelką. Pewnie wynika to z tego, że ja często zamiatam ale jego zaangażowanie w sprawę jest rozbrajające. ;)
Tutaj dwa koty chowają się przed małym pomocnikiem.
A tutaj Natek chce zebrać rozsypane chrupki psa. Oczywiście ja się do tego przymierzałam ale proszę kto był pierwszy. ;)
Nasz dzień wygląda teraz tak, że rano jedziemy do Mamy. Zostawiam tam Natka machamy sobie przez okno i ja jadę do pracy. Po pracy idę do domu ogarnąć trochę mieszkanie i wyprowadzić psa. Po czym jadę znów do Mamy. I wracamy do domu około 18. Trochę zabawy kolacja kąpanie usypianie i kończy się dzień.
Tutaj powrót od Mamy jakiś późniejszy bo Natek był już zmęczony i uciął sobie krótką drzemkę.
Postanowiliśmy, że zrobimy pokój Natkowi. Niestety od pomysłu do realizacji upłynęło mnóstwo czasu i w tej chwili istnieją obawy czy się wyrobimy do świąt. Bo niestety całe mieszkanie jest rozgracone.
A obydwoje już jesteśmy zmęczeni. W pracy dużo pracy, trzeba zrobić spore zakupy, jakoś to zorganizować a tu zrobiliśmy sobie dodatkowy ogrom roboty w domu. Myślałam, że to pójdzie sprawniej.
Zabawy Natka są różnorodne i używanie w nich zabawek jest znikome. Jak pewnie u większości dzieci. Bardziej interesujące są rzeczy codziennego użytku czyli piloty komórki garnki sztućce. ;)
Albo kosz na pranie
Przeszliśmy też pierwsze chorowania. Cud, że dopiero po roku ale było to dla mnie ciężkie przeżycie. Najpierw biegunka która trwała ponad tydzień i w końcu pomogła wizyta na dyżurze w szpitalu a potem katar z kaszlem.
Chyba ta biegunka była gorsza bo pojawiła się gorączka i za nic nie umieliśmy ustalić co mogło ją spowodować. Przy okazji zrobiłam małemu badania krwi kału i moczu i wyszły dobrze. Wielka ullga. Najbardziej się bałam tego badania na lambie czy jakieś zwierzę nie podzieliło się lokatorem ale okazuje się, że nie.
W tej chwili chyba wszystkie choroby za nami i oby choć małe pokasływanie zostało. Będę obserwować i ewentualnie pojedziemy do przychodni.
Nasza kocia rodzinka uratowana latem w 4/5 znalazła fajne domy.
Ostatni maluch pojechał do siebie tydzień temu.
Została mi w domu ich mama i niestety z domkiem będzie ciężko. Bo jak dotąd nie było nikogo chętnego. Maluchy zawsze łatwiej wyadoptować.
Kotka jest zaszczepiona wysterylizowana i czeka.
Na dziś to chyba tyle.
Pozdrawiamy serdecznie z Jastrzębia gdzie znów troszkę śniegu posypało.
A pozdrowienia przesyła mały szkrab który kilka dni temu skończył 13 miesięcy. Ależ ten czas gna.