Postanowiłam co nieco poprawić w swoim związku. Od jakiegoś czasu ten element naszego życia leżał odłogiem.
Pierwsze co zrobiłam to ograniczyłam siedzenie w internecie.
Nie spędzam przed monitorem każdego całego wieczoru i pół weekendu.
To duży sukces. Wolę oglądać bzdurny film razem niż siedzeć samej w sieci.
Druga sprawa to wyjazd z domu. Jak dotąd udało się spędzić inaczej 3 niedziele.
Jedna na spacerze do wypożyczalni i lodach a potem wspólnym oglądaniu filmów. To nasze wspólne hobby.
Druga niedziela spędzona dzięki podpowiedzi Agusek z FM-wyjazd do kopalni srebra do Tarnowskich Gór.
Oto relacja:
Najpierw pojechaliśmy do Sztolni Czarnego Pstrąga.
Sztolnia
W tej małej budowli były schody 20m w dół do łódek.
Są tam dwa szyby w odległości 600m od siebie.
Od małego parkingu idzie się pięknym lasem 600m do małego szybu.
Tak co jakiś czas zebrana grupa schodzi szybem w dół.
My byliśmy akurat krótko po tym jak grupa zeszła więc poszliśmy kolejne 600m do drugiego szybu. Poczekaliśmy 15 minut zebrała się grupa i zeszliśmy krętymi schodkami 20m w dół.
Tak weszliśmy do łodzi i skalnym tunelem płynęliśmy 600m.
Tunel
Widok z łódki w bok
Dwóch przewodników kierowało łodkami co polegało na ręcznym odpychaniu się od ścian. Temperatura 10 stopni, ja przeczytałam wcześnej i wzięłam grubszą bluzkę.
Płynie się około pół godz. Po dopłynięciu do szybu idzie w górę schodkami 30m i wraca przez las na parking.
Cena biletu była rodzinna ulgowa (sezon wakacyjny) wyniosła 9,30zł.
Myślę, że ciekawe przeżycie, dość oryginalne. Ale przyznaję, że przez chwilę poczułam lekką panikę jak pomyślałam, że jestem pod skałami 20m w głębi na wodzie.
Później pojechaliśmy do Kopalni Rud.
Jedna z maszyn w Parku Maszyn
Przewodnik najpierw pokazał eksponaty w takiej sali na piętrze. Potem dostaliśmy kaski i zjechaliśmy windą w dół na poziom 40,5m.
Zjazd
Pokój historyczny kpalni
Wnętrze kopalni
No i zwiedzanie kopalni, wyrobiska, opowieści przewodnika, płynięcie łodziami 270m, chodzenie w pozycji pochylonej w niskich korytarzach.
Znów temperatura 10 stopni. Dla kogoś kto nie widziałał kopalni ciekawe doświadczenie, choć dziś kopalnie wyglądają zupełnie inaczej.
Mnie przeraziły warunki pracy tamtych ludzi, po prostu szokujące.
Rada wziąść coś grubszego bo pod ziemią jest się godzinę, ubrać w miarę wygodne buty, spodnie takie by można było podwinąć nogawki bo w niektórych korytarzach było sporo wody (nie po kostki ale można się było ochlapać).
Bilet 14,20zł taka sama promocja.
Przewodnik bardzo sympatyczny, wprawdzie narzucał niezłe tempo wycieczki i opowiadał kawały z brodą, ale to człowiek kopalni, sporo wiadomości miał.
Bywa już i tak
3 niedziela to wprawdzie wyjazd na zakupy ale wspólny, wesoły i poprzedzony moim prowadzeniem samochodu co było bardzo ekstremalnym przeżyciem.
Wyprzedzały mnie maluchy i bardziej wiekowe od mojego fordzika auta.
Mąż tylko powtarzał "więcej zdecydowania, nie myśl tyle tylko jedź".
A dla mnie to szokujące tyle aut, taka nerwówka, wszyscy się spieszą, pędzą, wyprzedzają, nie dziękuję.
Najgorsze było jak podjechaliśmy pod Media i mąż wysiadł i zostawił mnie na środku parkingu. Nie było miejsca musiałam zjechać do podziemi. Nogi mi latały jak galaretki.
Ja nie jeżdzę nigdzie poza swoje miasto.
A w tak niedużym mieście to wiadomo, że się jeździ na pamięć. Ja wiem, że tak mam jechać nie myślę o przepisach jeżdzę bo znam miasto (w większości).
Czyli żaden ze mnie kierowca i tyle.
Potem się przesiadłam na bezpieczne i spokojne miejsce kierowcy i pojechaliśmy do IKEA.
Odkupiliśmy potłuczoną lampę teściom, zjedliśmy coś, kupiliśmy parę drobiazgów do domu, zajrzeliśmy na wyprzedaż w ciuchach.
Potem wynaleźliśmy nowy żwirek dla naszych kotek-silikonowy. Wygląda jak tłuczone szkoło ale kotom spasował bo latają do niego non stop. Jak się nie załatwiać to przesypywać go z kąta w kąt. Czas na dużą kuwetę bo nie mieszczą się w małej otwieranej. Jak tylko będę miała jakieś środki muszę ją kupić.
Wracając do związku. Próbuję też więcej rozmawiać, mówić, dyskutować.
Okazywać zainteresowanie, dbać o jego wygląd. Oczywiście to nie jest tak, że ja bardzo zmieniłam swoje zachowanie.
To są nieduże zmiany, ciągle w opracowywaniu. ;)
Czy to chwilowe czy na stałe okaże się.
Nawet nie zauważyłam jak wprost uciekł mi lipiec. Lato to przecież taki fajny czas a ja nie umiem go właściwie wykorzystać. Miałam dużo jeździć na rowerze, chodzić na siłownię, jeżdzić na działkę, leżeć na balkonie. Nie wiem czy cokolwiek z tych rzeczy zrobiłam w lipcu. 3/4 mojego dnia to praca.
Czasem nie potrafię zostawić problemów zawodowych otwierając drzwi mieszkania. Nie ma się więc ochoty na nic.
Ale jest jeszcze sierpień, muszę zadbać o siebie, zdrowie, trochę kondycji.
Może bardziej stosowne będzie - chciałabym coś zrobić dla siebie. Postaram się. ;)Ale nie obiecuję.
Właśnie moje koty szaleją. Zawsze wieczorem ganiają się z pokoju do pokoju robiąc przy tym taki hałas, że żal mi sąsiadów. Jak można tak tupać.
Nesia
Aylin śpiąca
Aylin
A tutaj mój bidulek Chip. W niedzielę rozciął poduszkę na szkle a dziś mało co nie wpadł by mi pod auto. Oczywiście z mojej winy. Bo wróciłam do auta on pobiegł za mężem i nagle wrócił, nie zauważyłam. Ech
Długo mi się ręce trzesły jak go przytulałam.
Chip
Bidulek
Tak go mąż zastał jak koty zrobiły sobie skocznie z jego budy. Ona jest z materiału i się zgięła biedak nie miał jak wejść to się położył na chałupie. ;)
Zdarzyła się trudna sytuacja z małą Julką. Bo w sumie nie wiem jak to inaczej określić
Byliśmy u teściowej robić zdjęcia chrześnicy (na prośbę teściowej i szwagierki). Mąż ją podrzucał ja pstrykałam i balon który ktoś jej podał zahaczył o lampę. Lampa spadła, potrzaskała się, dziecko się wystraszyło, szwagierka się zdenerwowała, ja się przeraziłam.
Nastrój zgasł, mąż się przejął.
Dziecko zostało dokładnie obejrzane i tylko na główce miało zadrapanie wielkości draśnięcia szpilką natychmiast przemyte spirytusem.
Nie chcę już tam chodzić, nie chcę robić zdjęć, nie nadaję się do ciociowania.
Okazało się później, że teściowa źle wkręciła żarówkę i dlatego wszystko się rozpadło. W sumie to dobrze, że tak się stało bo żarówka mogła wypaść jak dziecko leżało obok stołu. Ech.
Jestem zdrowa psychicznie (a może nie) ja i mąż i nikt nie chciał jej skrzywdzić. Zresztą teściowie byli w pokoju bo szwagierka wyszła do telefonu. Ale taka myśl mi przeleciała przez głowę, że może ktoś coś pomyśli. A to nieprawda. Może brakło większej uwagi, wyobraźni, nie wiem.
Doskonale rozumiem zdenerwowanie szwagierki ale chyba czasem lepiej czegoś nie powiedzieć.
Julka
Julka
Jeszcze dziś szwagierka coś tam mówiła teściowej więc jak widać Ciocia i Wujek niech pozostaną przy zoo raczej.
Choć po dzisiejeszej akcji z psem to też nie bardzo. :(
Napisałam, że nie wiem czy ze mną ok bo teamt dzieci ostatnimi czasy zaczyna się odemnie oddalać. Może to chwilowe-tak sądzę, może to przesyt tematem, może strach i egoizm, nie wiem. Wybieram się na badania takie podstawowe, może jutro coś zrobię bo senność mnie męczy prawie codziennie i czuję, że prolaktyna mi skoczyła.
Weszłam w spodnie rozmiar 42. Nareszcie.
Ale przegrałam zakłady bo miałam naprawdę schudnać. Czyli do jakichś 55kg. Jedyne co to te 5 czy 6kg od stycznia i waga stoi na 65/66kg. W sumie dobrze, że stoi choć nie wiadomo bo bateria wysiadła. Muszę wziąść się za siebie bo będę się odchudzała do 80-tki. ;)
Bardzo dziękuję, że zaglądacie do mojego kącika. Dziękuję za wpisy. :)))