Katowice, geny i brak chęci do pracy 2006-01-31 10:50:35

[i]
To był szok. Najpierw zrozumiałam, że spadł sufit w markecie ale bez ludzi.
Jakoś nie dosłyszałam całości.
W drodze do sklepu w milczeniu słuchaliśmy radia. I od soboty wieczór non stop oglądamy tylko TVN24.
Baliśmy się zadzwonić do naszego byłego szefa. Każdy czekał aż zadzwoni ktoś inny. W końcu spotkaliśmy jego teścia i okazało się, że był na pogrzebie u kogoś i nie mógł jechać.
Czyjeś odejście uratowało mu życie.
Oglądałam to wszystko i nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawde.
Nie dało się opanować łez.
Wzruszała akcja ratownicza, to oddanie ludzi, ta chęć pomocy, ta solidarność.
To coś pięknego w naszym narodzie.
Chciałabym dziś zapalić tam znicz bo wybieram się do Krakowa.

Nie dzwoniłam do tego Instytutu, wczoraj w pracy śledziłyśmy wiadomości na onecie i rozmawiałyśmy o Katowicach.
Jakoś nie miałam sił.
Kas będę bardzo wdzięczna za wskazówki.

Nie wiem czy to zima, brak słońca czy lenistwo ale totalnie nie mam ochoty do pracy. Przychodze i marzę by już była 16. ;)
Na szczęście podatnicy zaczynają mówić o rocznych rozliczeniach więc chcąc nie chcąc będę musiała wziąść się do pracy.
Chyba nie mam motywacji, bo 700zł jakoś słabo mnie przekonuje do wyjścia z łóżka. ;)
Dobra nie narzekam i idę poksięgować. :)
Pozdrawiam :)

Genetyka 2006-01-28 14:19:12

Postanowiłam zrobić jednak jeszcze raz badania genetyczne i skorzystać z konsulatacji.
Wybrałam Instytut Matki i Dziecka w Warszawie.
Będę dzwoniła po niedzieli dowiedzieć się czy mam szanse na badania z Kasy Chorych i jak to załatwić.
Gdyby ktoś był już tam kiedyś napiszcie co i jak.
Dziękuję i pozdrawiam :)

Ciapek wrócił 2006-01-28 14:15:22

Kolega Ciapek właśnie wrócił.
Zrobił obchód całego mieszkania, wąchał, podjadł, wlał psu, olał kotki i dalej chodził.
Zjadl więcej i poszedł do kuwety. Uff
Wrócił na dobre i na złe.
Czy on nas pamięta czy myśli, że to kolejny dom?

No i właśnie poszedł spać koło mnie na szafce.

A Oliwka o której wczoraj pisałam ma dobry dom. :)

Ciapek wraca, stresy w pracy i weekend 2006-01-27 17:36:00

Tak mi powiedziała jego obecna opiekunka Agnieszka. Po tygodniowych feriach zimowych w górach wraca do domu mam nadzieję, że już na stałe Mister Ciapek niedobrota i sikacz.
Mam nadzieję, że jego złe nawyki będą bardzo sporadyczne i życie razem się ułoży bo inaczej Mariusz obiecał mi, że jak zbroi coś poważnego to wylatuje razem z nim. ;)
W zamian za niego rezygnuje ze szwędactwa po sklepach, prezentów urodzinowych (w zamian karma) i innych wypadów na które miałam wcześniej ochote.
Przez pewnien czas traktując Ciapka jako kota tymczasowego zastanawialiśmy się nad młodą kotką.
Oliwka
Ogromnie mi przypadła do serca, ale, że nie planowaliśmy powiększania inwentarza wyłącznie ze względów finansowych Oliwka była tylko możliwością.
Czemu ona? Bo jest buraską a Mariuszowi marzył się taki kot. Bo ma na imię Oliwka a to nazwa niezwykle mi bliska.
Oliwkowy był pokój dziecięcy, ten kolor na zawsze będzie mi się kojarzył z Matyldą. Dziś w tym pokoju jestem ja a ściany mają nową tapetę, już nie w misie. Ale oliwkową.
Ta kotka potrzebowała dużo miłości, nauki bycia w domu, czy byśmy się do tego nadawali nie wiem.
W każdym bądź razie kiedy napisaliśmy, ze my może okazało się, że jest już zainteresowana nią osoba.
Plany swoje życie swoje.
Póki co wraca do domu Ciapek i mam nadzieję, że to jest to czego chciałam.
I że będzie u nas naprawdę szczęśliwy.

A w pracy stres za stresem.
Raz deklaracje vatowskie na 25.01 a dwa dzień wcześniej pojawiła się kontrola skarbowa u dużego podatnika.
Przez chwilę miałam uczucie, że zejdę ze strachu. Panie były 3 dni, obejrzały chyba wszystkie możliwe dokumenty, robiły wywiad na każdy temat, że dziś zanim przyszły wypiłam maleńki kieliszek likieru. No nie dawałam rady.
Jeszcze się okazało, że protokół to jednak skończą w poniedziałek.
A w dzień deklaracji dwóch podatników dostarczyło dokumenty w samo południe.
Czyli wtedy jak się powinno zrobione z tych dokumentów deklaracje zawieźć do urzędu. Więc szybkie księgowania, drukowanie, wprowadzanie do formularza.
Dzwonimy za innym podatnikiem, żde deklaracja nie podpisana. Ten się burzy, że niema czasu przyjść bo pracuje a tak w ogóle co tak późno dzwonimy. No i on ma zły dzień. Nie no rewelacja.
Ale jak przyszedł to emocje opadły, my rozładowałyśmy atmosferę i wyszedł spokojny. Kolejny zadzwonił o 11, że chce wyniki już zaraz teraz bo wyjeżdza. Mówię mam kontrole nie wyrabiam, ale go to nie obchodzi i daje mi pół godziny.
Zajęło mi to z przefaksowaniem 32 minuty. Ufff
Potem przeliczanie chińskiej faktury, doksięgowywanie czegoś co się komuś przypomniało i pod koniec dnia miałam wrażenie, że głowa mi eksploduje.
I po takich emocjach mąż zgadza się na Ciapka a mnie zaczyna boleć głowa.
Ale z radości chciało mi się krzyczeć i skakać, taka byłam szczęśliwa. :)

Cieszę się, że jest weekend, że trochę odpocznę. Muszę się czymś zająć żeby odetchnąć od pracy.
Może kino. W domu oczywiście bo bilety drogie. Chrupki, płyta i wieczór z kotami. :)
Brakuje mi takiego babskiego spotkania, z gadaniem o ciuchach, kawkowaniu, robieniem maseczke, farbowaniem.
Takiego małego odjazdu. :)

W kasie pustki. Spłacam ten paskudny stary zus plus bieżące sprawy no i robią się małe luki. Ale póki co mam nadzieję, że panuję nad wszystkim i jakoś daje rade. Oczywiście przy pomocy bliskich.
Jak Ciapek już będzie trzeba będzie troszkę zmienić styl żywienia gromadki, na szczęście on jeden je i lubi suche więc tutaj zrobi się pewne oszczędności.
Trzeba będzie znaleźć hurtownię albo więcej gotować.
A teraz to chyba mam ochote na kąpiel w piance i poczytanie jakiejś gazetki.:)
Dziewczyny dziękuję za pomoc i rady. :)

A po za tym co u mnie 2006-01-22 00:41:15

Troche mniej satysfakcji sprawia mi praca, czasami mam wrażenie czy wręcz podejście do niej, że robię to bo rachunki trzeba płacić. Owszem to główny powód jak u każdego, ale kiedyś robiłam to z przyjemnością, pasją a teraz gdzieś uciekły te odczucia.
Czy to zmęczenie, czy depresja, czy niskie zarobki, nie wiem ale muszę się wziąść w garść. Nadchodzi czas rocznych rozliczeń będzie tyle pracy, że w sumie nie będzie czasu na myślenie, oby.

W domu spokojnie. Mąż miał kilka tygodni urlopu i był zupełnie innym człowiekiem.
Spokojny, wyluzowany, no nie ten człowiek. No żeby nie było, że tak sielankowo jest to jakieś tam spięcia były. Ale focha trwała może z pół godziny i wszystko się rozchodziło po kościach.

Moja siostra jak zwykle goni w piętkę.
Praca, szkoła, Maks, jego zajęcia dodatkowe, dom, 2 koty. Jak ona to ogarnia to nie mam pojęcia.
Ale spełniła się moja świąteczna prośba.
Znalazła się jej kotka. Przynieśli jacyś ludzie, ale się cieszyła i ja też.
Teraz ma w domu dwie, jak ja. :)

Starania trwają choć już nie tak intensywnie. Wybieram się do swojego ginekologa bo przestałam brać bromergon. Nie obniżał już prolaktyny albo brałam za małe dawki. Nie mogę brać na dzień bo muszę w pracy być przytomna.
Są inne leki, może będą lepiej działały, może bromergon brany od 5 lat już stracił wpływ na mój organizm.
No i pobolewają mnie piersi, chce wierzyć, że to tylko przez prolaktyne.
Wróciła też myśl o konsultacjach genetycznych w Warszawie, chyba spróbuję się na nie dostać. Musiałabym tylko poprosić kogoś z Warszawy może wie jak się tam umawia i ile czeka, czy mam szanse. Jakoś tak średnio lubię rozmowy telefoniczne, może mają maila.

Dziś okropne mrozy minus 20, dla mnie to szok, ale ubrałam się na cebulkę i jakoś dało się to znieść. Tzn odcienki z klatki do auta, z auta do klatki albo sklepu. ;)
Tyle się czeka na weekend a on tak szybko ucieka. Siedzę więc mimo, że już po północy żeby ukraść jeszcze trochę wolnego. :)))
Właśnie widzę, że przekrój i polityka czekają na poczytanie więc uciekam pod kołderkę. Chociaż akurat polityki to chyba wszyscy mamy przesyt w ostatnim czasie. ;)
Horpyno porozmawiam z mężem, powiem mu co czuję albo dam linka do miau
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=36611&start=60&sid=a3dd30d09d271aa389a90ac53ff7b0b4
Decyzję podejmę jutro, napiszę do tej dziewczyny czy w ogóle jest możliwość zmiany decyzji. Ona wie, że źle to znoszę więc mam nadzieję, że zrozumie.
Muszę mieć spokojny umysł więc odłozyłam to do jutra.
Dziewczyny dziękuję za zrozumienie i za wsparcie. :)))

PoCiapkowe smutki 2006-01-22 23:07:36

Tak mi go potwornie brakuje.
Dom jest taki pusty i cichy, kotki jak zwykle gdzieś leżą.
Nikt nie biega, nikt nie gada, nikt nie domaga się głaskania.
Strasznie mi źle bez niego. Gdyby Mariusz powiedział, że jedziemy po niego to wstaje biore transporterek i jadę. Ale nie mówi.
Płacze i płacze. M mówi, że on ma tam dobrze bo ma inne kocurki do zabawy. Nie wiem tego czy jest szczęśliwy.
On nie poszedł do typowego domu, to nie była adopcja. On jest w takiej przystani/azylu. Tam jest trójka kotów i 10 tymczasowych. Tam nikt nie poświęci mu takiej uwagi jak w prawdziwym domu.
Takie mam wrażenie.
Zwłaszcza, że właścicielka pasjonuje się głównie końmi.
Pytanie czemu go oddałam. Sama się wahałam bo od początku był tylko tymczasowo, ale też przez naciski.
Miał trudny charakter, na początku nie radziłam sobie z nim, ale czy to powód.
Bardzo się zmienił, uspokoił, bawił nas, rozśmieszał, kochałam tego kociaka.
Wiem, że ciężko finansowo, już mi ciężko, ale potrafię sobie odmówić.
Czemu miłość do zwierząt musi być podporządkowana stanem konta.:(
Wiem, że gdybym napisała do niej, że chcę go odzyskać byłaby to decyzja na całe jego życie. Ale muszę mieć zgodę M.
Potwornie mi źle, nie mam z kim o tym tutaj pogadać.
żałuję, że nie poczekałam jeszcze trochę by mieć absolutną pewność.
Przez całą sobotę nawet nie gadałam ze swoimi kotkami, to one go biły a to jeden z powodów odejścia. Wiem, że to nie ich wina, ale nie potrafiłam.
Choć nawet one za nim zaglądają.
Jak zdecydować co jest lepsze dla Ciapka nie dla mnie.
Całą sobotę łzy mi leciały jak grochy, już nie pamiętam kiedy tak płakałam.
Ta dziewczyna była na chwile w mieście, chciała wpaść po maść Ciapkową ale powiedziałam jej, że nie dam rady.
Jest mi źle i tyle.
Mając Ciapka rozważaliśmy wzięcie Oliwki, młodej zdystansowanej do świata kotki. Z azylu ale innego.
Już nawet rozmawiałam o niej.
Dziś nie wyobrażam sobie innego kota w domu. Mowy nie ma.
Nie potrafię. Póki co.
Jedyne co mogę niedużymi sumami wspierać jakieś akcje, nie potrafię myśleć na razie o innym kocie niż Ciapek.
_________________

Ciapek w nowym domu 2006-01-21 12:08:38

Tygodniami zastanawiałam się nad Ciapkiem.
Ciapek
Zawiozłam go wczoraj wieczorem i od tej pory rycze.
Nie dlatego, że będzie miał źle, bo ta dziewczyna kocha zwierzaki.
Ale dlatego, że strasznie mi go brakuje, dom jest taki cichy i pusty.
Nikt nie biega, nikt do mnie nie gada, nikt nie robi baranków, nikt się nie przytula.
Wyłam cały wieczór jak wróciłam. Nie potrafiłam płakać u Agnieszki bo nie umiem, łzy są tak intymne, że zawsze szukam samotności żeby się wypłakać.
Ona ma trzy własne koty, dwa schowały się pod łóżko, jeden bawił się zabawką, nie zwraacały większej uwagi na Ciapka.
A Ciapek ganiany w domu przez moje kotki podchodził do rezydenta z taką ogromną nieśmiałości, nawet zasyczał biedak.
W nowym domu
Później rezydent powarczał troche na Ciapka a później to już musiałam jechać do domu i nie wiem co się działo dalej.
Ciapek to kot marzenie, towarzyski, gaduła, miziasty. Nawet wczoraj wpakował się na kolana TZ. Mówię do niego zobacz prosi, żeby został, ale cóż.
Moje koty śpią całe dnie, żyją obok nas bardziej niż z nami, dzięki Ciapkowi ten dom nabrał życia chociaż na te kilka tygodni.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam, jak mam to wiedzieć. Skąd pewność, która decyzja jest lepsza dla Ciapka.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam, jak mam to wiedzieć. Skąd pewność, która decyzja jest lepsza dla Ciapka.
Spanko
Ale mi dobrze
Śnię
To ja kochaj mnie
Powiedziałam Agnieszce, że gdyby cokolwiek się działo, nie zaaklimatyzował by się, tamte koty by go biły, chorował by, cokolwiek zabiorę go.
Kochany Ciapeńku chcę żebyś był szczęśliwy.

Azyl, teść, dłuższy weekend 2006-01-09 00:46:43

Od końca. Marzy mi się jutro wolne, jeszcze jeden dzień. Mimo, że wczoraj totalnie lenichowałam nie czuję się wypoczęta. ;)
A kilka dni temu mówiłam, że od poniedziałku to już na serio biorę się do pracy bo podatnicy niedługo będą z rocznymi rozliczeniami chodzić.
Taaa wiecie jak to jest obiecać sobie, że od poniedziałku to już na pewno...odchudze się, pójdę na siłownię i inne mrzonki. :)))

Mój teść
Pozwolę sobie skopiować posta z fm, gdzie pisałam o nim na smutkach (dawno temu założony wątek).
No i zaczęło się picie codzienne.
Teść wrócił na stałe do domu, szwagrostwo w trójkę wyjechało do Anglii.
Pije codziennie.
Teściowa miała do mnie pretensje, że mój mąż nic nie robi w związku z piciem ojca i na pewno ma to w nosie. Spytałam ją, co ma mu powiedzieć, kogo posłucha alkoholik.
A to, że nie rozmawia z nim wprost to nie umie, ja też nie umiem offen rozmawiać z własnymi rodzicami. Zagrzała mnie okrutnie. Miałam jej ochotę powiedzieć, że to jej problem nie nasz, wiedziała za kogo za mąż wychodzi, zgotowała świadomie dzieciom taki los.
Ale się powstrzymałam, bo jak miała 18 lat to naiwna była. I jest sama z tym problemem.
Może jestem zła bo jestem bezsilna bo go nie rozumiem.
Ale wkurza mnie to, że daje mu kase na zakupy, na załatwienie różnych rzeczy, więc ma z czego pić.
Nie rozumiem takiego postępowania żeby zostawić w szafce na widoku pieniądze a potem się dziwić, że idzie na zakupy przynosi za 50 a wydaje 100.
Bo jej się nie chce chodzić do sklepu, ona do pracy i do domu, nigdzie więcej nie wychodzi.
Co ja mam jej poradzić co?
Byłam wczoraj wieczorem zanieść coś jej i mówiła, że ucieka przed nią.
Udaje, że śpi jak ona wstaje do pracy, jak jest w łazience to ucieka z domu i wraca po połnocy jak ona śpi. Cyrk. Ja bym go za fraki nawet o północy.
I mówi, że ma dość, ze nie daje rady, ale co ja mogę pomóc. Mój Tata też kiedyś pił ale jak byłyśmy dziećmi i potem przestał. Nie wiem co robić co jej mówić.
Ma do mnie żal, że ja tylko koty i koty. A może to moja ucieczka, może tutaj widać efekty pomocy, może to moje odreragowanie problemów z ludźmi, pracą.
Tu wiem jak pomóc. Kot głodny kupie puszkę nakarmię. Kot zmarznięty przygarnę, szukam domu, dam do azylu.
Jak dotrzeć do kogoś kto żyje jak chce, komu raczej nie ufam. Jak pomóż jej. Nie wiem.

Azyl
Azyl-Cichy Kąt
Byłam tam dziś, poznałam Magdę dziewczynę wielkiego serca, oddaną bezgranicznie kotom.
Jeśli będzie potrzeba będę tam jeżdziła jakiś raz w miesiącu. Będę sprzątała, myła podłogi, karmiła, dawała leki kotkom tam mieszkającym.
Wzięliśmy aparat ale nie umiałam zrobić zdjęć. Taki smutek w oczach tych kotów.
Jest tam bardzo skromnie. Ale kociaki mają dwa pomieszczenia dla siebie, jest czysto, mają jedzenie i grzejnik.
żałuję, że mieszkam tak daleko bo brakuje im wolonatariuszy.
Zawiozłam suchą karmę odemnie i Lili.
Jest tam także ogromna ilość psów, ale ja będę pomagała przy kotach.
Azyl dla psów
A w naszym domu nadal rozrabia Ciapek.
Miał być tymczasowo a coś zaczyna się bardzo zadamawiać.
Można o nim poczytać tutaj.
Ciapek rezydent czy gość

Malwinko część osób z tak dużą ilością postów to osoby zajmujące się kotami na dużą skalę. Jedna z nich to Magda z azylu. One dają wątki o kotach do adopcji do kociarni i dopisują albo podbijają je, żeby jak najwięcej osób zajrzało. A, że w azylu kotów sporo a forum już jakiś czas jest to i postów duużo. Pewnie niektórzy celowo sobie nabijają, jak wszędzie. ;)
Kasiu dobrze, że masz komu dać kociaki. Ja bym nie miała gdzie. Przed moimi rodzicami ukrywam Ciapka i dzisiejszy wyjazd do azylu. No bywa.
Wierzę, że przy maluszku to nie ma czasu na taką gromadkę. :)
Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam :)


Będę wolontariuszką w kocim azylu 2006-01-07 22:56:25

Zakociłam się częściowo dzięki forum FM.
Najpierw była Nesia ze schroniska w Zabrzu, kilka miesięcy "okazyjnie" kupiona Aylin.
Minął rok. Nie wiem właściwie jak to się stało, że zaczęłam zaglądać na kocie forum www.miau.pl
Wciągnęło mnie na całego.
Najpierw było ratowanie Ciapka na mrozie, który zresztą zadomowił się u nas na całego. Głównie u mojego męża bo z kotkami się nie dogadał.
Planujemy dla niego nowy dom ale ciągle się to przesuwa, może w przyszłym tygodniu zamieszka pod Bielskiem.
Później była historia ucieczki kotki mojej siostry Sary. Nie znalazła się do dziś. Lila prawie każdego dnia chodzi z ogłoszeniami, już pół miasta jest oklejone fotografią Sary.
W międzyczasie pojawiła się w jej domku śliczna dzika mieszanka kotka rosyjskiego z dachowcem.
Mufka wiele przeszła i sporo minie nim zaufa ludziom, ale jest słodka.
Następna rzecz to mój udział w akcji przewiezienia ze stolicy do Bielska 13 kotów. Dziewczyny z miau pożyczają transporterki, dają pieniądze na leczenie, paczki z jedzeniem, środki na paliwo, kanapki. Transport będzie 14.
Mam nadzieję, że uda się wszystko tak jak jest zaplanowane.
A jutro jadę do Tarnowskich Gór do kociego azylu.
Zgłosiłam się tam jako wolontariuszka. Mam pomóc przy kotkach. Jadę razem z mężem. Może się nadam.
W pracy mieliśmy taki kubeczek gdzie za każde brzydkie słowo wrzucało się 10gr.
Pierwszy kubeczek (jesienią) poszedł na martini.
Drugi na puszki dla kotów.
Tak, zaangażowałam się dość mocno.
Może to chwilowe, może to jakiś sposób na życie, nie wiem. W tej chwili jest to coś co mnie wciąga i dzięki czemu czuję się potrzebna.
Kiedy przyszła do mnie dziewczyna z tego forum przegadałyśmy pół wieczoru.
Doskonale rozumiałyśmy swój punkt widzenia. Obie bierzemy udział w akcji przewożenia tych kotów. Obie mamy koty, możemy rozmawiać godzinami.
Każdy chce przynależeć do jakiejś grupy, każdy chce być potrzebny, to moje miejsce, tutaj mam o czym pisać godzinami.
Gdyby ktoś chciał zajrzeć to zapraszam, ja jestem tam jako Alina1971
Nie będę zanudzała bo wiem, że nie każdy ma takiego kota na punkcie kotów. ;)

W temacie starań chwilowa stagnacja.
Najpierw zamierzona przerwa bo koleżanka w pracy nieoczekiwanie zobaczyła dwie kreski. A 2 osoby z 4 osobowego biura jednocześnie na macierzyńskim to chyba ciutke za dużo.
Przy okazji zbadana prolaktyna ma paskudnie wysoki wynik.
Chyba czas na zmiane leku no i ponowną wizytę u ginekologa.
A i tak się wybierałam.
Przy okazji porozmawiam z nim o tarczycy.
Albo zrobie wyniki przed wizytą.

Z przykrych spraw to ZUS, spłacony do połowy i stanęło. Muszę coś pomyśleć dalej żeby mnie jakiś skarbowy urzędnik nie odwiedził bo to niefajna wizyta.
Auto sprawuje się dobrze, opony tylko takie sobie. Ale tą zimę muszą wytrzymać.

W domu leniwie i spokojnie.
Mąż ma urlop, gotuje obiadki i jest bardzo zrelaksowany. Uwielbiam go takiego. :)
Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga :)))

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2006-01-01 19:13:50

Stary Rok mija
lecz marzenia zostają
niech one się Wam wszystkim spełniają
i z Nowym Rokiem niech los Wam się odmieni
a ogród życia wnet się zazieleni

Alina
info: autor: alina
mail: elle@eranet.pl

miasto: Jastrzębie Zdrój

Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna.
dzieciaki:
»Nataniel
ur. 2006-11-08

» Leon-aniołek
ur. 2002-08-13

»Matylda-aniołek
ur. 1999-08-30

mój foto.dzieciak
Wrzaskun w akcji
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-04
subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: