10 lat 2009-08-30 21:57:42 Minęło 10 lat od chwili gdy urodziłam Matylde. pamiętam zieloną kotare z gabinetu usg, szepczące lekarki, płacz noworodka, milczącą pielęgniarke i lekarza którego los mi zesłał 10 godz poród cisze po nim niebieski worek i ból i towarzyszącą mi ciągle myśl jaka by była jaką byłabym matką na początku nie było bólu był szok niezrozumienie łudzenie się do końca że to pomyłka a potem wszystko działo się szybko gdzieś obok nagle zostalam sama a potem tylko z płytą na początku tlumaczyłam sobie, że nie byłam warta, ze ten u góry chciał mnie ukarać/zmienić potem, że uznał, że nie jestem gotowa, że nie umiałabym wychować dziś wiem, że to los, przypadek, pechowe geny, może jakieś leki ale zniszczyło to tą naturalną radość macierzyństwa, jest ciągły lęk i życie w napięciu tysiące wizualizacji chorób wypadków zdarzeń tygodniami myślałam jak przystroić grób a potem pomyślalam, że przecież to nie święto, że 10 zniczy i kwiaty zaniose, tak zrobilam Nataniel zaniósł wrzos, układał zapalone znicze chciałabym cię mieć przy sobie córciu [i] [i] [i] [i] [i] [i] [i] [i] [i] [i] nie mam nic pomysł na tatuaż by cię mieć chociaż tak 10 lat to tak strasznie dużo czasu a jednocześnie wydaje się, że to było tak neidawno, ten wyrok, szpitalne korytarze, ta cisza, łzy proszę opiekuj się bratem proszę ześlij na ziemię rodzeństwo http://matyldakubas.pamietajmy.com.pl/
Wakacje 2009 2009-08-29 21:18:27 Planów było dużo. Mieliśmy jechać z siostrą i jej rodzinką na 2 tygodnie do Chorwacji. Panowie tak rozpisali urlopy u siebie w pracy. Ale im bliżej było lipca tym plany zaczęły się zmieniać. Siostra zmieniła prace więc o urlopie mogła zapomnieć, my tak daleko sami jakoś nie chcieliśmy jechać. Zaczęliśmy przeglądać oferty biur podróży. Zamarzyła się nam Grecja. Ale ceny nie były dla nas. Później pani z biura podróży powiedziała, że w lipcu tam jest bardzo ciepło a skoro plażowi nie jesteśmy to lepiej poszukać czegoś innego lub w innym terminie. Niestety termin musiał być lipcowy. Wiem, że najlepiej jechać we wrześniu bo i tłumów nie ma i ceny są niższe ale we wrześniu mam 2 poprawki na uczelni więc nie mogę. Był też plan polecieć na kilka dni do szwagra i jego rodziny do Londynu, ale odstraszyła nas świńska grypa i konieczność rezerwowania biletów wiele tygodni naprzód. Czas uciekał a my dalej nie wiedzieliśmy co robić. Koniec końców wybraliśmy ofertę biura podróży męża mojej szefowej. Tydzień w Łebie. Wiem, że nie była najtańsza ale naprawdę było warto. Ładny ośrodek, czysto, dobre jedzenie i w sporych ilościach, blisko do morza, parę rzeczy do zwiedzenia. Polskie morze kojarzyło mi się z zimnem, deszczem i wiatrami. Niestety takie miałam wspomnienia z dzieciństwa. Ale po 20 latach postanowiłam sprawdzić czy coś się zmieniło. Na nasz pierwszy wspólny urlop. Chociaż do końca nie byłam pewna czy jednak uda nam się wyruszyć. Ja księgowałam prawie do 20 a mąż naprawiał kasę jeszcze po północy. Koniec końców o 3 nad ranem wyruszyliśmy. Droga była długa i chwilami naprawdę męcząca. Zamiast przewidywanych 10 godzin trwała ponad 15. I tutaj muszę pochwalić Nataniela bo zniósł podróż bardzo dobrze. Przespał 11 godz, potem zjadł, raz chwile pobiegał i pooglądał bajki. Dotarliśmy na miejsce dopiero na kolacje. Zameldowaliśmy się, zjedliśmy posiłek i poszliśmy przywitać morze. No i tu mnie nie zaskoczyło bo wiało tak, że głowy urywało ale nie padało i można było trochę pospacerować po prawie pustej plaży. Część urlopu to było zwiedzanie. Nie obyło się bez różnicy zdań między nami a małym podróżnikiem ale coś tam udało nam się zobaczyć. Natanielowi najbardziej spodobały mu się wydmy, biegał po nich w górę w dół, rzucał kapeluszem, biegał za nim. Jednym słowem totalne szaleństwo i radość. Ja sama chętnie tam chwile poleżałam, piasek był niesamowicie przyjemny. Zwiedziliśmy ruchome wydmy niedaleko Łeby, latarnie morską Stilo i fokarium na Helu. W fokarium większą atrakcją dla dzieci jest oglądanie fok przez szybę niż podczas karmienia. One tak fajnie przepływają, że sama się uśmiechałam do nich. A Natka ciężko było odkleić od szyby tak szalał z radości gdy foki podpływały do szyby i obracały się na brzuchy. Byliśmy w mini oceanarium, na wystawie figur terakotowych, widzieliśmy jurtę kazachcką i wróciliśmy opaleni więc urlop się udał. :) Postanowiliśmy także sprawić Natkowi niespodziankę i wykupiliśmy bilety na rejs statkiem. Z racji ceny wybraliśmy Brzydkie Kaczątko nie statek piracki. Na szczęście dla młodego nie było większej różnicy bo po pierwszych emocjach kiedy na falach mocno zakołysało statkiem i trochę się wystraszył po prostu zasnął na rękach. No i okazało się, że chyba mieliśmy za duże tempo (z racji ograniczonego czasu) bo któregoś popołudnia Natek udzielił się twórczo na ścianie pokoju w ośrodku. Przystopowaliśmy i postanowiliśmy ostatnie dni spędzić wyłącznie tak jak lubi mały dreptuś. Czyli plaża i place zabaw. Na plaży a dokładnie w piasku z zabawkami przy samej linii brzegowej Nataniel mógł spędzać całe dnie, wszystko przestawało istnieć, to go nigdy nie nudziło. :) Ale spodobała mu się także trampolina, ciężko go było stamtąd zabrać . Na szczęście na kulkowym placu zabaw powyżej pewnego czasu płaciło się jedną kwotę więc młody mógł siedzieć w kulkach do północy. ;) Lubił także kupowanie drobiazgów, a dokładnie od miejscowego klowna balonowego pieska i tygryska. W czasie gdy panowie stali w kolejce po balona ja słuchałam i podziwiałam tańczących Peruwiańczyków, na koniec urlopu mąż kupił mi ich płytę. ;) W drodze powrotnej odwiedziliśmy pod Szczecinem jedną forumowiczkę i jej rodzinkę Natek fajnie bawił się z dziewczynką i takiego kontaktu na pewno bardzo mu brakowało na urlopie. Na Wałach Chrobrego zjedliśmy lody, zrobiliśmy sobie spacer i wyruszyliśmy w dalszą drogę tym razem do rodziców pod Gorzów. Podsumowując urlop był udany, pogoda nam dopisała, Polskie morze okazało się całkiem znośne, wprawdzie z naszej trójki kąpał się tylko Nataniel ale nie brakowało nam tego. Było co zwiedzać, można było po dniu dwóch przyzwyczaić się do mega tłumów w Łebie, wieczorami na plaży było pusto i można było spacerować i kopać w piachu. Było parę mniej fajnych momentów czyli ucieczki Nataniela z jadalni, marudzenie na wycieczkach czy spacerze ale bilans wyjazdu jest na duuuży plus. A tutaj trochę wakacyjnych fotek. :) http://picasaweb.google.com/alina.kubas/Urlop2009?authkey=Gv1sRgCJKK5bKzx6mDuAE#
|