Praca praca praca 2010-03-23 10:44:30

Jestem teraz w pracy po 12 godz a później zabieram jeszcze segregatory do domu.
Mamy w biurze taką zasadę, że zanim zrobimy roczne zeznanie to zamykamy po kolei miesiąc po miesiącu księgowania, robimy nowe wydruki i nanosimy obowiązkowe numerki z książek. Czasami podatnik coś jeszcze doniesie w trakcie roku, czasem są jakieś korekty więc troszkę się to zmienia.
I mam pewność, że wszystko jest przejrzane i sprawdzone.
A przewertowanie kilkudziesięciu segregatorów to jednak sporo czasu. Tak więc od jakiegoś czasu wszystkie wieczory spędzam z fakturami i pieczątką KPiR. :)
Niestety dawno temu gdy zaczynałyśmy z biurem nie zrobiłyśmy nawet symbolicznej opłaty za roczne zeznanie, także wszystkie nasze nadgodziny są w pewnie sposób nie płatne.
Trudno może kiedyś jeśli sama jakiś cudem zdobędę ten certyfikat ciut zmienię umowy. I tak udało nam się wywalczyć drobne podwyżki na początku roku bo kolejny raz wrosły płace minimalne więc trzeba było dołożyć coś do budżetu. A budżet kiepski bo szkolenia, aktualizacje programów, wszystko kosztuje.
Mąż dba o biuro od strony technicznej, wszystko mamy legalne, aktualne a to niestety kosztuje.
Zaczęłam odczuwać przyjemność z tej pracy. Zawsze lubiłam pracować ale teraz staram się by nie było to tylko wykonywanie obowiązków. Choć bywa różnie. Ale przeciwnie niż  moja teściowa myślę, że da się ją polubić. No i skoro ją kontynuuję a nawet uczę się w tym kierunku czas znaleźć w tym dobre strony.
Chciałabym zostać wolontariuszką w jakimś schronisku, poszukam gdzieś ogłoszeń, może sporadycznie gdzieś mi się uda pomagać. To dla mnie ważne.

Wiosenne porządki 2010-03-28 10:29:35

Umyłam wczoraj okna. Miałam małego pomocnika. Zeszło nam trochę dłużej czasowo ale było fajnie. No i mieliśmy większe zużycie płynów i ścierek ale co tam dla tych wspólnych chwil. Okna czyste a myśmy spędzili cały dzień razem.
Później zrobilam porządek w pokoju pomocnika. Odświeżyłam kąty, zmieniłam pościel, uporządkowałam zabawki i powiesiłam wypraną firankę. :)
Niestety oprócz kilku prań w zasadzie nie zrobiłam nic więcej. Padłam przed północą po krótkiej prasówce.
Na dziś nie robię planów bo krzyż daje mi się we znaki no i to niedziela. Trzeba trochę odpocząć.
Zresztą w kolejce czekają segregatory z pracy do sprawdzania bo podatnicy chcą roczne rozliczenia.
Brakuje mi czasu na wszystko. I nieźle już odczuwam zmęczenie, ale byle do końca kwietnia.
Odpocznę w święta trochę. No i muszę się wyrobić z pracą do 29 bo rodzice chcą wyjechać na wieś.
Mąż deklarował wzięcie wolnego na te ostatnie dni kwietnia ale ja wiem, że jak zwykle to tylko słowa.
 I będę pracowała z młodym u boku.
Zaczynam sobie coraz lepiej dawać radę sama.


Bilans dnia 4:0 2010-03-24 01:10:14

W kwestii sporów
Na dzień dobry popstrykałam się z mamą. Ogólna atmosfera niestety się udziela i jeśli kolejny raz usłyszałam, że Natek biega bez kapci i dlatego choruje nie wytrzymałam i coś palnęłam.
Wiem nie powinnam ale ile razy można mamie mówić, że to dom, że jest ciepło a choruje się z wirusów, bakterii, wyziębienia nie przebiegnięcia się po domu bez kapci. Ech
Poszłam do pracy. Przyszedł podatnik a prywatnie znajomy. Kuzynka męża naprawiała u niego samochód. Sprawa zakończyła się awanturą. Chciałam poznać jego wersję wydarzeń. Później spokojnie przekazałam jej, że może poniosły ją emocje, że to mechanik jest od tego by się znać. że mieli coś tam jeszcze zrobić ale nie chcieli tylko zabrali auto nakrzyczeli i odjechali. Trudne to. Obiecałam sobie nie polecać nikogo nikomu bo później tak to się kończy. A szkoda.
Później przyszła siostra a ja właśnie kontaktowałam się z Providentem. Odłożyłam telefon i rozmawiałyśmy o mojej sytuacji. Teraz nas poniosły emocje.
Owszem nie uważam, że nasza sytuacja jest wynikiem naszych błędów, złych obliczeń, złych decyzji itd.
Ale my naprawdę staramy się rozsądnie dysponować środkami. Położyła nas szkoła męża bo miała być opłacona ze roczną premię a firma jej w tym roku nie wypłaciła. Uczelnia bardzo pilnuje kwestii finansowych więc żeby dostać indeks i kartę zaliczeń trzeba było być na bieżąco. Nie mieliśmy wyboru.
Pobrałam środki w wysokości 2 tysięcy z niby swojej firemki i mąż uzupełnił kartę, zdał indeks i ma zaliczony I semestr socjologii.
Tylko w czwartek ja tą kwotę potrzebuję na VAT bo moja szefowa mnie zlinczuje.
Próbowałam gdzieś wziać taki nieduży kredyt ale banki chcą mnóstw dokumentów, część odrzuca wniosek bo uznaje, że mój kredyt konsolidacyjny jest zbyt dużym obciążeniem.
Chcę iść jutro do Chwilówek albo Providenta bo już nie mam wyjścia.
No i na koniec dnia tak jak czułam nastąpiła nerwowa wymiana zdań z mężem.
Prosiłam żeby chwile pobawił się z Natkiem i żebym mogła coś zrobić. Ale już nawet nie o to chodzi ale o to by pobyli razem. Cały weekend był w szkole, wczoraj robił gdzieś komputer jutro wyjeżdza na 3 dni.
To dziecko niedługo zapomni, że ma tate. Na komputer mu nie szkoda czasu. Ale do zabawy go nie ciągnie.
Mi też się często nie chce ale z nim można robić już wiele rzeczy. Wczoraj porządkowaliśmy szafę, dziś mi przybijał dekrety na fakturach siostry.
A zasłaniać się pracą, zarabianiem....jego wybór. Ja też pracuje. Nadrabiam pracę nocami jak nakarmię, wykąpię i uśpię młodego. Potem ogarniam mieszkanie, wieszam pranie, zmywam, ścieram podłogi i siadam do księgowania.
Już właściwie codziennie nadrabiam księgowania w domu bo mama przychodzi później i wychodzi wcześniej. Jest u mnie 6 godz. I przyjmuję to bo jest zmęczona, schorowana i to dla niej wysiłek.
Tylko to ja na nią czekam, ja biegnę do domu ją zwolnić. Jak młody jest u niej to ja go wożę i odbieram. Uważam, że nie powinno tak być. Ale każda rozmowa kończy się bo ja pracuję, bo ja dłużej, bo ja muszę odreagować pracę itd itp. Ok. Tylko nie chcę słyszeć pretensji, że jak młody się uderzy to woła mnie. Jak się przytula to ze mną i jak mówi, że kocha to mnie.
Skończył mi się cukier, dobrze, że znalazłam kilka takich saszetek, wypiłam kawę z resztką mleka.
Kawa zresztą też się kończy, gazownia upomina się o zapłatę.
Chciałam prosić tate o pomoc czyli wzięcie kredytu i ja bym go spłacała. Moim zdaniem to dobre rozwiązanie wyzerować sytuacje i sobie radzić z tym co jest. :(
Wyprzedaję co się da, Natka rzeczy, kolczyki, jakieś rzeczy z domu. żeby chociaż na codziennie zakupy spożywcze było.
Zamknęłam 2 miesiące księgowań, dokończyłam bilans, jestem zmęczona, dziś idę położyć się wcześniej.
Niedługo przydrepcze Nacio do nas. :) Lubię go mieć koło siebie. :)

Sobota w szkole 2010-03-20 10:17:27

Rano ksiegowałam bo Natek spał u babci. Muszę ze wstydem przyznać, że było miło obudzić się bo chciałam choć też nie do końca. Nikt nie wołał, nikt na nic nie czekał.
Popracowałam trochę i pojechałam na wykłady. Choć kołatała się myśl by pracować cały dzień.
Ale wykład był ciekawy a na dodatek za notatki i bycie część grupy dostała 3 pkt.
Odwiozłam koleżankę z grupy i pojechałam do mamy po Natka i coś zjeść.
Taka radość ze spotkania to coś niesamowitego. :)
Natek opowiadał, że był wujek Darek z rodzinka. I jego synuś Bartuś jest fajny i on chce do niego jechać. Może kiedyś bo Bartuś nie ma nawet roku więc za bardzo się panowie nie pobawią, ale za kilka miesięcy to już co innego.
Wujek podarował Natkowi pistolet na wodę. Także po powrocie do domu, zaraz była kąpiel i wodna bitwa.
Dołączył do niej mąż z innym pistoletem też na wodę. :)
Później powygłupiali się trochę, pośmialiśmy się razem na tapczanie. No i czas spania nadszedł.
Pogoniłam męża żeby poczytał coś a ja zaraz go zmienię. Dałam radę przeczytać jedną bajkę, po czym zarządziłam przygaszenie świateł przytulanie i spanie.
Szczerze mówiąc nie wiem które z nas zasnęło pierwsze. ;) ;)
Przeniosłam się do dużego pokoju, podrzemałam jeszcze chwile i zabrałam się za księgowanie.
Po czym obeszłam mieszkanie, powyłączałam co się dało i też poszłam spać.


Łzy i koty 2010-03-19 01:07:32

Ma pani w sobie tyle miłości. Tak bardzo się pani ożywia gdy mówi o zwierzętach...
Usłyszałam dziś te słowa od terapeutki. Po tym jak opowiedziałam jej o odejściu psa, o tym ile znaczy dla mnie dom ze zwierzętami. I jak ciężko być matką gdy się straci dzieci.
Chciałam porzucić tą terapię ale dziś tak się tam spłakałam, że sama byłam zaskoczona. Chcę tam chodzić, czuję się lepiej po wizycie. Wierzę, że mi to pomoże poznać jak smakuje życie.
Po sesji wróciłam do pracy, do obowiązków. Zadzwoniłam do mamy dowiedzieć się jak się ma Nataniel.
Właśnie spacerował z dziadkiem po lesie i oglądał kaczki. Po takim dotlenieniu dwa dania obiadu tylko mignęły, jak to mama mówi.
Pytał dziś babci czemu nosi obrączkę, co to jest. A jak po niego przyszłam to mi oznajmił, że chce się ze mną pożenić. I że będę jego dziewczyną. Powiedziałam, że ja już jestem taty żoną no ale mogą się mną podzielić. Na co junior nie mamo lepiej zostań w jednym kawałku.
Przed snem się wyprzytulaliśmy z całych sił i po buziaki słodkość zasnęła.
Jutro prosto po pracy jadę na wykłady, wracam wieczorem a w sobotę rano mam wykłady od rana dlatego zdecydowałam, że Natek zostanie na noc u babci. żeby babcia nie musiała o świcie tu jeździć.
Prawdopodobnie Max też będzie spał więc chłopaki pobawią się trochę rano.
Obejrzałam dwa nowe odcinki Housa. Uwielbiam ten serial i jego bohatera. Do tego stopnia, że chwilami zapominam, że ten lekarz to fikcja.
Ogarnęłam mieszkanie, powiesiłam pranie, nie chce mi się już księgować ale muszę bo czas goni a ludzie czekają na rozliczenia.
Jutro idę na ślub koleżanki. Tylko do USC. Nie mam nawet na kwiatka, ech.
Jestem zmęczona, chyba czas się położyć. Jeszcze tylko krótka prasówka, kilka godzin snu i nowy dzień. Nowe sprawy, świeża kawa i sporo rzeczy w pracy do zrobienia.
Dobranoc

Niedziela 2010-03-14 00:25:59

Ranek spędziliśmy przed tv ja z kawą i gazetą, Nataniel ze śniadankiem i bajkami.
Później na chwile wpadla babcia ja pobiegłam do sklepu po coś na obiad.
Zrobiłam błyskawiczne zakupy i zabrałam się za gotowanie dla juniora.
Niestety średnio miał apetyt tego dnia. Dzień wcześniej zresztą też. Nie wiem jakim cudem u babci zjada wszystko. Widać każda z nas ma u niego inny zestaw zadań. ;)
Kiedy mąż wrócił ze szkoły pojechaliśmy kupić prezent jego chrześnicy z okazji 18-tki.
Do tego słodycze bo świętowali jeszcze inni członkowie rodziny.
Spędziliśmy naprawdę miły wieczór u rodziny. Nataniel wręcz nie chciał wracać bo syn kuzynki tak świetnie się z nim bawił, że z pokoju obok było słychać tylko śmiech pełen radości.
Potem oczywiści była chwila zabawy z psem, głaskanie kota i wyliczanie ile my ich mamy w domu.
Po powrocie bajka, przytulanie i mały imprezowicz zasnął.:)
A ja trochę popracowałam. Lubię to robić gdy dom jest ogarnięty a domownicy śpią.

Brzuszek Mamy 2010-03-17 00:18:53

Dzień jak co dzień. Praca, dużo pracy bo to czas rocznych rozliczęń. Potem pojechałam po Natka do mamy. Zjedliśmy obiad i wróciliśmy do domu. Natka przejęła druga babcia a ja z mężem wyskoczyliśmy kupić coś do jedzenia i trochę chemii.
Wieczorem gdy leżałam z Natanielem w łóżeczku opowiadałam mu kolejny raz o tym jak się rodził. Bardzo lubi słuchać tej opowieści, zwłaszcza fragmenty o tym jak wyciągnięty z brzucha obsikał lekarza i pielęgniarkę. Zaśmiewa się przy tym za każdym razem.
Później powiedziałam mu, że w moim brzuszku mieszkały jeszcze inne dzieci ale są już aniołkami. Bo urodziły się chore i umarły. Zasmucił się i spytał czy teraz mam tam dzidziusia. Powiedziałam, że nie.
Powiedział, że Chipuś też jest w ziemi a on tak bardzo za nim tęskni i czy ja też. Powiedziałam, że tak.
Nie wiem ile rozumie z tego ale gdy pyta o aniołki pokazuje te na ścianie i przytula się do mojego brzucha.
I tak zasnął wtulony.
Ostatnio tak mało czasu mamy dla siebie bo więcej pracuje plus szkoła. A staram się zawsze mieć choć chwilę, zawsze odpowiedzieć na każde pytanie, zawsze znaleźć czas na przytulanie i buziaki.
I gdy budzimy się rano razem bo mały dreptuś w środku nocy zmienia łóżko to często się chwile jeszcze wygłupiamy i przytulamy. I zawsze czekam aż się obudzi i uśmiechnie do mnie. To warte jest wszystkiego.
Jutro kolejne spotkanie z terapeutą.

Dzień 11 trudny 2010-03-11 00:26:20

O 9 z minutami zasiadłam w wygodnym fotelu naprzeciwko sympatycznej pani
psycholog

http://www.instytutericksonowski.home.pl/terapeuci/aleksandra,nowak.html

i opowiadałam jej przez prawie godzinę swoje życie.

Wiele razy mnie pytała co jest dla mnie szczęściem, jaka chciałabym być,
czym jest dla mnie szczęśliwe macierzyństwo. Mam zadanie domowe
przedstawić siebie po zmianach których oczekuję.

Pytała o śmierć dzieci, czy żałoby przeżyłam do końca, czy dzieci są
pochowane, czy mogłam się z nimi pożegnać.

Nie wiem jak długo będę mogła korzystać z terapii bo znów zakopaliśmy
się finansowo.

Ledwie porozliczałam zobowiązania, zapłaciłam szkołę, była chwila
oddechu już wpadliśmy w kolejną katastrofę.

Gdy byłam na terapii do domu przyszła delegacja ze spółdzielni
mieszkaniowej. Nastraszyła mamę, nagadali jej mimo, że mówiła, że to nie
ona tu mieszka. Profesjonalne. :(

No i dostałam wykład o nierozsądnym kupowaniu jedzenia, świetle, myciu
pod bieżącą wodą itd itp.

Później zadzwonił ojciec i po krótkiej reprymendzie podsumował, że te
nasze szkoły to nie jest dobry pomysł. :(

Będziemy mieli zwrot z podatku który by rozwiązał te problemy ale to
czas około 2 miesięcy a my musimy już teraz wszystko poregulować. Już
nie mam się do kogo zwrócić. Zwykle pomagała mi siostra, stopniowo się z
nią rozliczałam. Teraz sama jest w niewiele lepszej sytuacji.

Dopadł nas kryzys. Mąż w tym roku nie miał w swojej firemce w zasadzie
żadnych zleceń. Zawsze było chociaż na drobne zakupy, na telefon, czasem
na czynsz. Teraz trzeci miesiąc posucha.

Podatników też nie przybywa a raczej ubywa. Ludzie nie dają rady z
obciążeniami, interesy idą różnie.

Dobrze, że kilkanaście osób tych samych co roku przyszło zrobić roczne
rozliczenia. Dzięki temu mamy co jeść.

Nie bardzo mam co sprzedać. Mam używany kpl z białego złota. Ale to, że
jest używany sprawia, że nie jest dobrą okazją niestety.

Sprzedam trochę rzeczy Natka ale też nie za dużo. Kuzyn który ma
niespełna rocznego synka właśnie stracił prace i już prosił, że pożyczy
wszystkie ubranka i zabawki.

Abym mogła ja czy mąż lepiej zarabiać musimy zrobić chociaż licencjaty.
Ja niestety muszę mieć magistra by dostać certyfikat na biuro. I mieć
własną firemkę. Bez kosztów wynajmu, pracowników itd.

Ale żeby to osiągnąć najpierw muszę się uczyć. Mąż podobnie. Ominął go
awans bo wymagane było wyższe. Namówiłam go na te studia. żeby chociaż
licencjata zrobił. On ma zaliczony I semestr, ja III.

Księgowałam cały wieczór, nic nie odpoczęłam. Teściowa była pobawić się z
Natkiem. Szaleli na całego.

Przed 20 poszłam mu poczytać bajki i poprzytulać się, szybko zasnął bo
wcześniej dziś wstał.

A ja zmywanie, pranie, mycie podłóg i praca. Teraz mam chwilkę ale już
tak późno, że mam wrażenie, że ten czas pędzi.

Na wprost okna balkonowego jakieś 150m od bloku otwarli 3 poziomową
galerię handlową. Ja mam biuro zaraz za blokiem, więc z biura mam widok
dosłownie na nowy budynek i tłumy nieprzebrane tłumy ludzi. Bo dla
takiej mieściny jak nasza otwarcie galerii handlowej to spore
wydarzenie.

Zwykłe łazikowanie wśród ludzi mnie odpręża, czyści umysł, ale dziś nie
miałam na to ochoty. Przeczekam aż miasto zwiedzi sklepy i zajrzę co
takiego ciekawego budowali mi prawie pod oknami 2 lata.

W niedzielę jesteśmy zaproszeni na 18-tkę chrześnicy męża. Fajnie i miło
ale potrzebna mi różdżka na wyczarowanie prezentu.

Mąż się odmóżdża jakimiś filmami SF, ja poczytam prasę kolorową.

Został mi jeszcze jeden podatnik zaplanowany do zrobienia ale zostawię
to sobie na jutro.

Mam nadzieję, że moja mama się będzie dobrze czuła i w sobotę też będę
mogła iść do pracy choć na kilka godzin. Podatnicy czekają na roczne
rozliczenia. A to wymaga zamknięcia, nowych wydruków i trochę dodatkowej
pracy. Ciężko to robić w trakcie dnia gdy trzeba księgować na bieżąco.
Dlatego nadrabiam wieczorami i w weekendy. Dobrze, że nie mam wykładów w
każdy weekend jak mąż.

Taki kieracik byłby ciężki do zniesienia, a tak co drugi weekend mam
wolne i mogę nadrobić czas z Natanielem.

Uwielbiam się z nim przytulać. Przyznaję, że w nocy to czekam aż do nas
przyjdzie, tak cudnie patrzeć na rodzinę w komplecie. :)

Ech

Idę myśleć kogo poprosić o 2,3 miesięczną pożyczkę. Trudne to i
krępujące ale muszę coś zrobić.

Pozdrawiam serdecznie.

A kiedyś było tak beztrosko.
Kociara od dziecka:)

Jednak mam chwile relaksu, na TVP1 leci Kabaret Neo-nówka o Euro 2012, rewelacja.:))

D. 10 - brak motywacji 2010-03-10 01:43:49

Nie szła mi dziś praca. Zrobiłam minimum które założyłam ale nic więcej. Wzięłam reklamówkę faktur do domu ale nie dałam rady. Wróciłam do domu o 18. Mąż robił obiado-kolację ja się bawiłam z Natkiem. Poszliśmy do piwnicy po worek z zabawkami od Maxa. Umyłam wszystko w wannie ale niestety brakuje wielu części i dinozaur hot wills nie działa jak powinien. Ale junior miał przygodę pójścia do piwnicy, niósł klucze, pomagał w myciu. On uwielbia być pomocny. Czuje się wtedy tak szczególnie. I nawija na okrągło.
Tato złożysz ten tor, tato czemu poszłeś do pokoju, bo nie umiesz? po śrubki, dasz radę? Tato zobacz jak pomagam mamie. I tak cały wieczór. Mamo czemu mi nie odpowiadasz jak pytam, mamo nad czym tak myślisz. Mamo dużo ci pomagam prawda? Ale ja jestem pomocny.
Mamo ta kicia mnie lubi, mamo jak ona mnie lubi. I myszki też i rybki.
Bardzo jest wrażliwy, ciągle wspomina psa, ciągle prosi by wrócił, by znów mieć przyjaciela.
Po jedzeniu, chwili zabawy poszliśmy do łóżeczka czytać bajki. Po 3 przytulaliśmy się i Nataniel zasnął.
No to ja robię rzut na ściere czyli przecieram podłogi, wstawiam pranie, wieszam, prasuje, zmywam,  ogarniam mieszkanie, karmię mini zoo, sprzątam po nich. Jak się zorientowałam była 1. Ale wyprasowałam wszystkie ciuszki młodego. I na jutro koszule męża i swoją bluzkę.
Poskładałam zabawki młodego, uśpiłam go drugi raz bo przed chwilą przybiegł.
Siadłam na chwile, kończę kawę, zaraz wezmę gripex i setaloft i uciekam spać.
Rano mam wizytę u terapeuty. Niestety będę musiała przerwać terapię bo nie stać mnie na to. Może ta z NFZ będzie w miarę sensowna. Ale to w kwietniu dopiero.

Czasami nie ma się tej garści, w którą należałoby "się wziąć"

D. 9 - work work work 2010-03-09 01:32:46

Pity pity pity. I dobrze. Dzięki temu mam za co zrobić codzienne zakupy.
Jest ciężko. Leżymy finansowo. Przestałam odbierać telefony z nieznanych numerów.
Na jakiś czas udało się poprostować co nieco. Ale znów jest górka. Niby niewiele a jednak nie do przeskoczenia. Wysłałam chyba z 7 wniosków o kredyt 2,3 tysiące. Może gdzieś mi się uda coś załatwić. Jestem na samozatrudnieniu więc banki proszą o reklamówki dokumentów. A potem czekanie czekanie. W dwóch przykro ale nie.
Nacio mówi mamo jak ja lubię z tobą być na zawsze. Tak go wtedy przytulam, że aż przyduszam.
Idziemy nakarmić myszki.


Day 8 - ostatni egzamin 2010-03-08 01:11:52

III semestru został zaliczony. Ale się cieszę, kilka tygodni spokoju tzn luzu od nauki i presji wieczornej, że chyba powinnam coś poczytać. Po raz trzeci zmienili nam wykładowcę od angielskiego, co jeden to mniej wymaga. I dobrze i źle. Dobrze bo z moim brakiem umiejętności jakoś przeżyje ten przedmiot, źle bo zupełnie nic się nie nauczę. A więcej szans raczej nie będę miała.
Coś mnie rozkłada. Po powrocie z uczelni wzięłam gorącą kąpiel, gripex i wskoczyłam na chwile pod koc. Chwila skończyła się drzemką przed tv.
A z okazji dnia kobiet kupiłam lody i mieliśmy z mężem jeść je przed tv. Następnym razem.
Zmieniłam łóżka i wzorem mniejszych domowników poszłam spać. No jeszcze przed spaniem przeczytałam w Gali wywiad z Kubą Wojewódzkim.


Dzień 7 marca zmęcznie 2010-03-07 23:22:44

12 godzin  na wykładach dało się we znaki dnia następnego. Ale część ćwiczeń była ciekawa, część dość spokojna i dzień nie wiadomo kiedy minął. Ale to już nie te lata ;) i zasnęłam przy młodym o 20.
Zmarzłam przy tym okropnie bo leżałam na brzeżku jego łóżka bez koca. Wstałam choć okropnie mi się nie chciało i poszłam wziąć gorący prysznic.
Zostawiałam go pod dobrą opieką jak widać.:)

Nadal przedmiot podatki uważam za najciekawszy, rachunkowość trochę mniej. Całkiem słabo mnie interesują finanse międzynarodowe ale zawsze warto wiedzieć coś więcej.
Także mimo tak dużej ilości przedmiotów mam nadzieję, że będą to wartościowe i ciekawe godziny.
Niestety wybranie specjalizacji sprawiło, że nasza grupa już częściowo zmieniona w 3 semestrze została rozbita na 3 części i każdy kawałek połączony z innymi grupami. Ja się w swojej średnio potrafię odnaleźć.
Pocieszające, że chodzę do szkoły z kuzynką męża, razem wybrałyśmy rachunkowość i razem siedzimy w ławce. No i jest kilka fajnych osób z mojej grupy więc mam nadzieję, że będzie z kim wypić kawę.
Bo reszta grupy to części dwóch innych grup. Totalny mix bardzo różnych osób.
W tej chwili ma to dla mnie drugorzędne znaczenie. Teraz ważne są dla mnie wiadomości, bo w końcu są to rzeczy które mają mi się przydać na co dzień w pracy.
No chyba, że dziekan mi podziękuje za naukę z racji nie opłaconego semestru.
Jutro odsypiam weekend, idę do pracy później, a po południu mam poprawkę z jedynego nie zaliczonego egzaminu. Słabo to widzę bo niewiele się uczyłam. Będzie co ma być.
Padam, idę przytulić się do poduszki i pospać troszkę.

06.03 - szkoła 2010-03-06 23:21:39

Pobudka przed 7, pakowanie torby z zeszytami, później drugiej z kanapkami. I przekąskami na 12 godzin siedzenia. Mąż zrobił mi na śniadanie jajecznice na boczku. I to było to. Rzadko jem śniadanie a tak syte sprawiło, że nie ziewałam na wykładach. Kiedyś pałaszowałam coś co przerwę a teraz nie.
Wypiłam termos kawy, zjadłam dwie kanapki i jabłko. No dobra jeszcze 2 cukierki.
Ale co najważniejsze rachunkowość mnie zaciekawiła. Podatki też. W końcu są to rzeczy które mi się przydadzą w pracy. No i mnóstwo ciekawych wiadomości, przepisów, czegoś co mogę na co dzień wykorzystać. Myślałam, że po 12 godz będę drzemała na łokciach ale tak nie było, mogłabym jeszcze siedzieć i słuchać. Mam nadzieję, że ten entuzjazm mi zostanie.
Zaliczyłam informatykę na 3,5. Właściwie bez uczenia się. Mąż się śmiał, że nawet nie mam co myśleć o tym, że nie zdałam. No w końcu jakiś kawałek informatyka z niego jest. ;)
W poniedziałek mam poprawkę z ZZL. Będzie ciężko bo nie bardzo mam kiedy się pouczyć, wieczorem jestem zmęczona, w dzień praca. Poczytam trochę jutro wieczorem i w poniedziałek, może coś zostanie w głowie.
Natunio wrócił do domu, ale ja się za nim stęskniłam. Lubię jak obaj panowie są na miejscu.
Wyściskałam młodego jak wróciłam do domu, już był nakarmiony i wykąpany w piżamce. Brawa dla Taty.:)

Nawet już bajki mu czytał, ja dokończyłam. Młody zasnął z kotem a ja poszłam ogarnąć mieszkanie.
Jutro spędzą pół dnia razem, to dobrze bo to ważne by mogli pobyć tylko ze sobą. Ja mam ćwiczenia od 9 do 18. Same nowe przedmioty, jak na wykładach. No oprócz angielskiego. Znów zmienił nam się nauczyciel. A ja nadal jak nie umiałam języka tak nie umiem. To u nas rodzinne. Widać nie pisana nam znajomość języków obcych.
Naszykowałam zeszyty na jutro, rano spakuje torby. Czas odpocząć, zmęczenie zaczyna wychodzić i oczy mi się zamykają.
Mam nadzieję, że któraś babcia jutro zrobi rosołek ale co ważniejsze zaprosi mnie. Niedziela mi się kojarzy makaronowo-rosołowo.:)
Myślę nad kinem jutro ale z drugiej strony szkoda mi Nacia zostawiać. No i pewnie będę padnięta po zajęciach. Zobaczymy jak mąż bo też ma jutro ćwiczenia. Tylko o wiele krócej. Na ten czas Nataniel idzie do drugiej babci. Jak dobrze, że one są na miejscu, inaczej nie mielibyśmy szans się uczyć.
Może jeszcze obejrzę Mentalistę, uwielbiam głównego bohatera, bo sam film jest taki sobie.
I do łóżka, znów jakiś artykuł przeczytam i odpłynę. Usypia dodatkowo szum nawilżacza.
A za oknem zima.
Do jutra.

05.03 2010-03-05 00:24:05

Poranek, pośpiech, kawa w biegu, pakowanie rzeczy do pracy. W międzyczasie chwile z Natkiem, przytulanie, robienie mu śniadania, podawanie witamin, ubieranie. Pobiegłam do pracy szybciej bo miałam kilka rocznych rozliczeń do zrobienia. Młodego odwiózł do babci tata. Umówili się na 18.
Pracowałam do 19, dobrze, że chłopak nie zna się na zegarku. Oddałam ostatnie roczne rozliczenie zaplanowane na ten dzień i pojechaliśmy do mamy. Ale po drodze ustaliliśmy, że skoro jutro oboje mamy szkołę na rano a jest bardzo zimno to decydujemy razem, że zgadzamy się by Natek spał u dziadków.
Weszłam do Mamy i powiedziałam, że młody może u nich zostać (o tym, że Mama była na tak wiedziałam), spytałam Natka czy chce, zostawiłam mu nową piżamkę z Bobem Budowniczym i po wielu uściskach i całusach wróciłam do auta.
Pojechaliśmy kupić jedzenie do szkoły, jakieś wafelki na przekąskę oraz wędlinę i ser na kanapki.
W międzyczasie zadzwoniła teściowa, że zapraszają nas na pierogi ruskie. Chętnie przyjęliśmy zaproszenie. Odpadły i koszty i czas przygotowywania obiadu. A w związku z tym, że dziś był dzień teściowej kupiłam jej maleńkie czekoladki. Ale się ucieszyła. :)
Zjadłam talerz odsmażonych pierogów, wypiłam kubek herbaty, mąż podobnie, podziękowaliśmy i wróciliśmy do domu.
Wstawiałam pranie, pozmywałam, przetarłam podłogi i spakowałam się na jutro do szkoły.
Mam 12 godz wykładów, brrr.
Zaglądałam kilkanaście razy na oceny bo czekałam na wynik egzaminu z informatyki, ufff 3,5 ale ulga.
Wcześniej 5 z organizacji, 4+ z rachunkowości, 3,5 z marketingu i finansów oraz 2 z zarządzania zasobami ludzkimi, poprawka  w poniedziałek. Nawet nieźle w tym semestrze mi poszło, wszystkie ćwiczenia zaliczyłam za 1 podejściem.
Ale semestr 4 będzie trudny. Już jesteśmy podzieleni na specjalizacje i mam 8 przedmiotów. Oprócz angielskiego same kierunkowe czyli finanse, podatki i rachunkowość.
Jakoś dam radę mam nadzieję, może w końcu odnajdę pasję w tym co robię od tylu lat.
W każdym bądź razie nowe zeszyty, nowe długopisy żelowe (moje ulubione), torba jedzenia spakowane na jutro. No może jedzenia nie torba bo kanapki zrobię rano. Mąż ma szkołę na 9, obiecał zrobić mi rano jajecznice i pyszną kawę. Ale jak ja wysiedzę do 20 to blado się widzę. No zobaczymy.
Czas się kłaść, poczytam jeszcze Przekrój w łóżku i lulu.
A nie ktoś czeka na puszkę.:)

Marca dzień 4 2010-03-04 00:10:44

 Wstałam razem z Natkiem, zrobiłam mu śniadanie i chwile się pobawiliśmy. Potem zawiozłam go do Mamy i przyszłam później do pracy. Obiecałam wrócić o 17.
I tak też się zjawiłam u Mamy. Po drodze pojechaliśmy kupić coś na obiado-kolacje. Młody szalał na sklepie, biegał między półkami. Ale bez scen.
Później weszliśmy do sklepiku prasowego, każdy wybrał sobie gazetkę i wróciliśmy do domu.
Mąż robił obiad a my się bawiliśmy.

Nataniel zaczął coraz więcej mówić, zaskakuje nas sformuowaniami, pytaniami, dociekaniem. Naprawdę czasami mamy oczy jak pięć złotych ze zdziwienia ale i radości. :)
Do końca miesiąca jest zawieszony w przedszkolu, kilka razy próbowaliśmy zagaić temat ale Natek nie rozwija myśli, mówi, że nie chce wracać. Albo, że dzieci nie chcą się z nim bawić i nic więcej.
Musimy podjąć decyzje co dalej żeby nie opłacać miejsca do którego nie będzie chodził.
Koniec dnia to czytanie bajek, zwykle kilku i przytulanie się do czasu aż Natek zaśnie. Wczoraj ja też się zdrzemnęłam koło niego. Wstałam, pogasiłam światła i też poszłam spać.
Około 2 już w łóżku było nas więcej, czyli mały dreptuś i kot. Trochę jest nam niewygodnie ale ja uwielbiam kiedy junior śpi koło mnie. :)))


Marzec dzień 3 - terapia 2010-03-03 00:20:33

Wstałam a dom nadal był pusty i cichy. Zadzwoniła Mama, że Nataniel już rozrabia u nich i właśnie szykuje się na spacer z dziadkiem. Poszłam do pracy. Zrobiłam kilka pitów i znów zadzwoniłam do mamy.
Po południu pojechałam na wizyte do psychiatry. Okazało się, że zostałam źle umówiona ale skorzystałam z tego czasu i porozmawiałyśmy. Pani doktor powiedziała, że moja nadopiekuńczość nie wynika ze straty bo nie było tam mojej winy. Ale z braku wsparcia otoczenia, z walki o udowadnianie, że nadaję się na matkę obu babciom. Nataniel miał prawo nie być gotowy na przedszkole. Ale jego lęk separacyjny jej zdaniem wynikał nie z tego, że mu tam było źle ale z tego, że noszę w sobie lęk i go mu przekazuje. że on chciał być w domu dla mnie ze mną. Podświadomie. Sytuacje uzdrowiła by płatna obca opiekunka.
Po tym co mówiłam ona uważa, że ja walczę z mamą o prawo do decydowania o swoim dziecku, że czasami wręcz muszę przypominać czyj on jest.
Mamy prawo z mężem mieć różne zdanie co do pytań które zadaje Nataniel, on musi wiedzieć, że ludzie różnie myślą i chcą różnych rzeczy, ma słyszeć nasze dyskusje i argumenty.
Mamy zawsze znajdować dla niego choć chwile czasu, a gdy naprawdę nas potrzebuje iść gdy prosi.
Mamy tworzyć rodzine, tylko my o niej decydować, posiadać pewność właściwych decyzji. Lekarka uważa, że matka ma być wystarczająca dobra, nie idealna bo to obraz fałszywy. Mam być autorytetem, mam mu dawać miłość i siłę, mąż poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Mamy dzielić opieke 50/50. Mam nie brać wszystkiego na siebie. Według niej ogromne mnóstwo energii tracę na emocjonalnym szamotaniu się z babciami, na udowadnianiu im, że jestem coś warta jako mama.
Jestem umówiona na terapię już do właściwego terapeuty za tydzień, będę rysowała linie przodków. Jej zdaniem moja mama powiela złe wzorce od swoich poprzedniczek.
Zobaczymy co będzie dalej. Strasznie mnie to zdołowało. Na dodatek jak przyjechałam po Natka do mamy to ona zaczęła go namawiać na zostanie. On oczywiście chciał zostać i poczułam się jakbym już nic nie miała do gadania na co usłyszałam, że jestem zazdrosna.
Mam wrażenie jakiejś walki o uczucia dziecka. Gdyby mnie było stać rzuciłabym pracę na kilka miesięcy i zajęła się tylko dzieckiem. Ale absolutnie nie mam takiej możliwości.
Trudne to wszystko, trudniejsze niż myślałam.
Czy damy radę?

Marzec dzień 2 2010-03-02 23:09:48

Obudził mnie koszmarny ból krzyża. Otworzyłam oczy, koło mnie leżał mały iksik.:)
Nataniel zwykle śpi z rozrzuconymi rączkami i nóżkami. W nogach kot.
No więc ja biedna muszę się jakoś wcisnąć na brzeg łóżka.
Dziś młodego do babci zawoził tata. Oj była afera. O ubieranie, o to, że nie chce tam jechać.
Koniec końców pojechali a ja pognałam do pracy.
A w pracy jak zawsze, telefony, podatnicy, ludzie z pitami. W międzyczasie dowiedziałam się, że zdałam egzamin z organizacji na 5. Ucieszyłam się, że zdałam. No i z mojej pierwszej 5 w szkole.:))
Chciałam sobie coś w nagrodę kupić ale sweterek ktory mi się marzy kosztuje 99zl więc poczekam, może kiedyś go przecenią. Za to kupiliśmy z mężem w księgarni książkę "Jak wychowywać przedszkolaka" i dostaliśmy do niej fajny kubeczek. :) To w księgarni Matras.
Pojechaliśmy po Natka, zjedliśmy obiad i młody nagle oświadczył, że on dziś będzie spał u babci.
Bardzo się zdziwiliśmy, samo to, że rano była afera bo nie chciał jechać.
Kilka razy zapytałam czy na pewno, potwierdził, dał buziaka i poszliśmy do domu.
Było mi strasznie źle. Owszem Nataniel już raz spał u teściów, też ot tak. Ale to co innego bo w każdej chwili mógł przez klatke wrócić do domu. A co innego 2 osiedla dalej.
Czekałam na smsa od mamy, owszem przyszedł, ale, że młody zasnął.
Wobec tego wstawiłam pranie, odkurzyłam, pozmywałam i siadłam tutaj. Obejrzę Kubę Wojewódzkiego i poksięguję trochę.
Dziwnie mi trochę, dom jest taki pusty.
Tak to ma swoje plusy, gdyby kiedyś zaistniała konieczność jego nocowania u jednych czy drugich dziadków zostanie tam bez problemu.
Nie raz mówiłam, że chciałabym mieć wolny wieczór, jak się okazuje nie bardzo umiem się odnaleźć.
Zamiast rzucić się na kanapę z gazetą rzuciłam się na odkurzacz.;)


Marzec dzień 1 2010-03-01 23:26:55

Zaczął się miło. Obudziłam się otoczona jakimiś drobnymi ramionkami. Otwieram oczy i widzę uśmiech mojego skarba. Poprzytulaliśmy się trochę i wstaliśmy.:)
Potem było trochę gorzej bo młody człowiek nie chciał się ubrać, nie chciał jechać do babci i coś tam jeszcze. Ale koniec końców trochę spóźnieni wyszliśmy.
U babci Nataniel ma jak w raju. Czuje się tam  bardzo dobrze, bawi się cały dzień mimo, że ma tam niewiele zabawek.
Chodzi tam na spacerki, na zakupy do osiedlowego warzywniaka, do sąsiadki na soczek.:)
Jak dzwoniłam dziś to słyszałam radosne piski.:)))) Fajnie. :)
I apetyt mu tam dopisuje.
Przyjechałam po pracy, zjadłam obiad i umówiłam się, że skoczę jeszcze do sklepu kupić mu kombinezon. Trochę kręcił nosem ale się zgodził za gumisie. Niestety dałam ciała bo obudziłam się na koniec lutego a wyprzedaże już się kończą i nie ma rozmiaru młodego. Obleciałam kilka dziecięcych sklepów typu Smyk, Coccodrillo itp i w żadnym nie ma nic na 104/110. Ale jestem zła.
Wróciłam za to z gumiasiami, młody obiecał babci, że dziś to nie ale jutro zostanie u niej spać.
Po drodze tankowaliśmy, tłumaczyłam na czym to polega, czemu pan stawia pachołek przed nami tankując nam gaz.
Wróciliśmy do domu, pobawiliśmy się chwile i poszłam szykować łóżko. Poczytałam kilka bajek, potem przytuleni leżeliśmy. Gdy Nataniel zasnął miałam plan popracować ale jak widać plany się zmieniły. ;)
A obiecałam swoim podatnikom, że lada dzień dostaną roczne rozliczenia.
Jednym okiem zerkam na tv, drugim tutaj. Chyba zaraz ucieknę do łóżka z książką ze szkoły bo mam póki co jeden egzamin do poprawki. Z zarządzania zasobami ludzkimi.
Miłego wieczoru.


info: autor: alina
mail: elle@eranet.pl

miasto: Jastrzębie Zdrój

Jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech pogodny zaczyna.
dzieciaki:
»Nataniel
ur. 2006-11-08

» Leon-aniołek
ur. 2002-08-13

»Matylda-aniołek
ur. 1999-08-30

mój foto.dzieciak
Wrzaskun w akcji
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-04
subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: