Hubert gaduła 2005-07-11 16:21:42

Weekend był czasem podróży i przemiłego spotkania z Maksem i ciocią Justyną.
Ale żeby do nich dotrzeć trzeba było najpierw przemierzyć szmat drogi.
Usadowiony w aucie wołałeś zachwycony:

Jade wodzwagenem, ooooo, ile bumbów,
jesten zadowolony!


Nadal nie rozwikłaliśmy problemu, który od czasu do czasu Cię trapi, zwłaszcza tuż po obudzeniu, mówisz wtedy zmartwionym głosem:
Nie lozumiem chlapania, nie lozumiem

Zapytany jakim samochodem jechałeś:
- Aniu, ja nie wiem co to było

W drodze do domu po wcześniejszym obejrzeniu u Maksa Boba Budownizcego w wersji angielskiej śpiewałeś:

Bobo dilel jes łi ken[/]
Dziś rano poprosiłeś mnie abym Ci znów zaśpiewała piosenkę Boba. Spełniłam życzenie po czym usłyszałam:
[i]- Mamuniu jesie gorzej jesie, śpiewaj!

Łudzę się, ze miałęś na myśli "głośniej"

Dziś telefoniczna rozmowa z dziadkiem:
Ja nie wiem dziadziusiu co to jest, powiedz mi ( tu następuje wpychanie do słuchawki samochodu nr 1
- Mam po Ciebie przyjechać?
- Ociwiście!
- Bedziemy się bawić samochodami?
- Plosię baldzio, ociwiście, noooo tak.

Plac zabaw:
wsiadamy na konika, jestesmy tylko ja i ty:
[i]- Tatusiu ziobać jak ja huśtam mamunią!


Ten sam plac, gramolisz się z mozołem do piaskownicy prezznaczonej chyba dla dorosłych sądzadz z wysokości desek:
Monolog:
Daleś lade, dałeś ( po rozejrzeniu się wokół siebie) I co telas?

Drzemka:
Mamuniu lysowalaś Puchatka?
- Tak, dla Ciebie Kochanie
- Podoba. Cieś Kubusiu, spać idziemy, noooo tak.


Rozgadałeś się na dobre, noooo tak.

Otóś oćko! 2005-07-07 08:36:25

Wakacyjny poranek 6.30. Nigdzie nie muszę iść, prasować tez nie muszę. Błogość. Słuszę tupot bosych nóżek. Czuję jak powoli wdrapujesz się na łóżko. Mijasz zgrabnie tatę i wdrapujesz sie na moja głowę. Śpię, a przynajmniej dzielnie udaję z nadzieją, że otrzymam jeszcze 2 minutki tylko dla siebie.
- Mamuniu buć tonem proszącym.
Udaję głaz w śnie głebokim. Cisza.
Po chwili prośba numer dwa.
- Mamuniu buć- tym razem tonem błagalnym.
Jestem niewzruszona. Po kolejnych próbach zmieniasz sposób działania na bardziej podstępny.
- Mamuniu otóś oci ce powiedzieć coś
Hmm. Intrygujące. Otwieram jedno oko, patrzę
- Mamuniu otóś dugie oko ce powiedzieć coś

No cóż, z trudem, ale podnosze powiekę numer dwa. Patrzę prosto w Twoje uśmiechnięte, obudzone porankiem oczy. Czekam.

- Ce powiedzieć coś
No to cudnie, już za chwilkę dowiem się co takiego niesamowitego wypchnęło Cię o tej nieludzkiej godzinie z łóżka i spać nie dało.
- Mamuniuuuuu obuć idziemy bawić

Och ty Ole zmróż oczko

Urodziny, rodzinny zlot i malowany płot 2005-07-04 15:31:35



No i stało się. Skończyłeś mój miły dwa lata. Przygotowania do tego uroczystego dnia trwały przez jakiś czas. Obmyślaliśmy prezenty oraz różne atrakcje. Im bliżej było wielkiego wydarzenia tym częściej wołałeś:
Mamuniu opowiedz
O czym kochanie?
O ulodzinkach

I opowiadałam, pomijając oczywiście umiejętnie kilka szczegółów dla lepszego wrażenia w kulminacyjnym momencie.

Wieczorem nie chciałeś iść spać, bo uzależniłeś się od Doktora Freda. Wystarczyło jednak wspomnieć, że im wcześniej się położysz spać, tym szybciej doczekasz rodzinek. Ach Ci podstępni rodzice. Zasnąłeś wtulony w nowego przyjaciela Posiaczka

Z samego rana, bardzo samego rana przywitałeś nas najcieplejszym uśmiechem gotowy na niespodzianki, całuski i prezenty.
Rozpoczęliśmy więc rodzinki od dużego Kubusia Puchatka. Długo będę pamiętała jak się w niego wtulałeś, rozmawiałeś z nim i brykałeś niczym tygrysek po łóżku.
Szybciutko zapamiętałeś, że ten żółciutki miś ma na balonie napisane:
ajlofiu po agielsku
a na bluzeczce:
łini de Pu
Potem rozstaliśmy się na godzinkę. Wytłumaczyłam Ci uczciwie, że idziemy do kościoła, a ty zostajesz z chrzestną. Ponieważ dotąd zostawałeś tylko z babcią na wszelki wypadek dodałam, że zaraz po naszym powrocie dostaniesz drugą niespodziankę.
Czas minął Wam milutko i szybko. Kiedy wróciliśmy obdarowałeś mnie całusem i natychmiast dodałeś:
Mamuniu niespodzianka
I była- w pudełku szczelnie zapakowanym. Trzeba było pokonać kilka przeszkód: szeleszczący papier, pudło i wreszcie dwie śrubki by móc wreszcie z radością pobawić się nowym, nie małym, granatowym samochodem.

Jako kolejni do ataku przystąpili nasi goście. W ramach niespodzianki było czym bąbelki puszczać, co obejrzeć i jeszcze z czego się napić.

Po śniadaniu, tak tak dorośli są dziwni i nawet w tak podniosłym dniu potrafią coś przełknąć, pojechaliśmy do babci. Tam właśnie na zielonej trawce rozpoczęliśmy przygotowania do imprezki. Ty szalałeś a dzielni pomocnicy rozkładali namioty, pompowali mnóstwo balonów i rozstawiali Twój nowy urodzinowy stolik.
Niestety wiele balonów spłatało nam figla i zaczęło z hukiem oddawać salwy honorowe. Rozpłakałeś się biedaku na potęgę. Potem uciąłeś sobie oczekiwana przez wszystkich drzemkę. Wtedy mogliśmy przystąpić do ataku. Zaczęły się pojawiać coraz to nowe elementy. Obrus z Hefalumpami, puchatkowe czapeczki, talerze, serwetki, reszta ze 100 balonów, kolorowe motyle, kartki, kartony, flamastry, kredki. Na torcie namalowałam prawie Puchatka, umieściliśmy odpowiednią świeczkę, zrobiły się owocowe szaszłyki, babcia skrzętnie uwinęła się z krojeniem przysmaków na pieczonki, mężczyźni gromadzili drewno na ognisko, tatuś w pocie czoła czyścił pieczonkowy gar.
Uwijaliśmy się jak mróweczki. Wstałeś gotowy na pełne szaleństwo. Goście nie kazali długo na siebie czekać. Niespodzianek i gości było wielu. Radości jeszcze więcej. Rozdawałeś uroczyście całusy i potakiwałeś symbolicznie mówiąc w ten sposób dziękuję. Każdy prezent niespodziankę natychmiast ochoczo rozpakowywałeś. Z kompleciku śniadaniowego od razu postanowiłeś się napić nie zrażając się tłumem wpatrzonych z zainteresowaniem osób. Potem był oczywiście tort, pięknie zdmuchnięta świeczka dwulatka i konsumpcja na zielonej trawie. Kiedy wszyscy się delektowali słodkościami Ty biegałeś to tu, to tam nie mając czasu na własny tort.
Po zgromadzeniu zapasów energii w naszych brzuszkach przystąpiliśmy do głównej atrakcji dnia: malowania na płocie. Mała, ale bardzo ochocza, gotowa do twórczych wyzwań grupa rozpoczęła malowanie lokomotywy z kolorowymi zwierzakami. Przedsięwzięcie zakończyło uroczyste odciskanie Twoich rączek, któremu towarzyszyło radosne wołanie:
Tu byłem!
Dzień z ogniskiem, zjeżdżalnią, namiotem, w którym budowało się z klocków, rysowaniem na kartonach, malowaniem na płocie, bieganiem, śpiewaniem zakończył się bardzo późno.
Myślę, że długo będziesz go wspominał i goście też.

Mój jeszcze tak niedawno maleńki synku

żyj nam sto lat i uśmiech miej na twarzy, niech zycie Ci da to wszystko o czym marzysz!
Jak wyśpiewywała Majka Jeżowska, a my obiecujemy tym marzeniom pomagać.
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Mama_Gosia
mail: mjsolarscy@wp.pl

miasto: Częstochowa

Ja uczę Was, Wy mnie. Cudownie jest odkrywać z Wami świat
dzieciaki:
»Hubert
ur. 2003-07-03

» Aniołek Oskar
ur. 2002-05-28

»Kacper
ur. 2007-04-09

mój foto.dzieciak
Zeszłoroczny
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-08


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: