Mać 2005-02-28 21:07:21

Wolne dni upłynęły bardzo szybko, ale pozostawiły za sobą miłe wspomnienia. Czekoladowo - herbaciare pogaduszki i szalone zabawy.
Przyjechała do nas cicia Justyna z Maksymilianem. Nazwałeś go Maćiem.
Bardzo lubię Ci się przyglądać, kiedy z zafascynowaniem śledzisz starszych kolegów. Dreptałeś za nim swoimi maleńkimi, wesołymi kroczkami i krzyczałeś Mać, Mać. I było Ci bardzo smutno, kiedy nasi goście wyjechali. Nam zresztą też. Zawsze po spotkaniu z nimi czuję duży niedosyt. Ten czas mija stanowczo zbyt szybko.
Tyle co zaczynało się piątkowe popołudnie, a tu już następny pracowity poniedziałek za nami.

Ten dzień na pewno na długo pozostanie w tatusiowej pamięci. Co chwilkę wołałeś tatuś mocno podkreślając ś i uśmiechałeś się cudnie ciągnąc tatę za rekę. Wiem co działo się w moim sercu, jak topniały lody w jego mogę się tylko domyslić. W ramach euforii i językowego rozpędu raz powiedziało Ci się i mamuś. Miałam więc i ja swoją chwilkę na błogość.

Śnij 2005-02-27 22:01:37

Zaśnij synku już
Wtul głowę w mięciutką poduszkę
Przytul Mysię
śnij:
O księżycu rozświetlonym,
Spacerze na śniegu,
Samochodzie czerwonym,
I Maksie w szalonym biegu.

Przytul się do mnie Kochanie
Opowiem Ci
Co za chwilkę się stanie
Zamkniesz oczy
I zaczniesz śnić

O psie z ogonem radosnym
Kocie śpiącym w fotelu,
O koniku brązowym
I innych stworzeniach wielu

Śnij

Rozmowy kontrolowane 2005-02-22 16:03:19

Hm mamy bardzo aktywna noc za sobą. Właściwie wiem t dzieki tacie bo ja słodko spałam nieświadoma Twojej wzmozonej żywotności. Dziadzio od wczoraj jeżdzi czerwoniutką skodą. Ten fakt wywołał wiele entuzjazmu, a pozwolenie na "zapipanie" pilotem przeszło już wszelkie wyobrażenie szczęścia maniaka motoryzacji. NAwet przez sen mówiłeś bibip. Ponoc mój drogi dwa razy, kompletnie nie świadomie, wyszedłeś z łóżka. Raz nawet rozmawiałeś z sankami stojącymi na przedpokoju.
Kiedy rano usłyszałeś dźwięk budzika w komórce rzuciłeś się co sił po telefon. Zaspanym okiem widzę, że dzwonisz. Pytam więc porannie zaintrygowana z kim rozmawiasz:
- koda
- Acha, a co mówi skoda przez telefon?
- bibip. Pa.

No cóż, był tańczący z wilkami może być i gadający ze skodami. Czemu nie.

Tu i teraz 2005-02-20 22:07:37

Ja, kobieta, jestem nieco zadziwiająca, zapętlona, poskładana z przeróżnych wydarzeń, przemyśleń, przekazanych mi tradycji i nie wiem, czego jeszcze. Przypominam patchwork, zlepek, zdawałoby się przypadkowych, cudacznych kawałków. Miejmy jednak nadzieję, że kiedy nadejdzie dzień ukończenia dzieła, wrażenie, jakie będzie towarzyszyło oglądającym, będzie miłe dla oka.
Czasem przeraża mnie ta część osobowości, która wciąż każe poszukiwać, wyznaczać sobie nowe cele. Moje samopoczucie uzależnione jest od samego dążenia. To bardzo męczące. Mam wrażenie, że zupełnie nie potrafię cieszyć się z dotarcia do mety. Wciąż muszę biec. Podjęłam jakiś czas temu mozolną naukę delektacji chwilą, odpoczywania bez błądzenia myślami po spisie spraw do załatwienia. Jestem krnąbrnym uczniem.
Czasem padam wycieńczona i marzę o jednym, by przestać marzyć, przestać planować, oceniać siebie w życiowych rolach. Po prostu przez chwilkę umieć zamknąć oczy i cieszyć się tym, co jest, nie dywagując jednocześnie nad tym, co być by jeszcze mogło. Po co ja sobie to wszystko robię?
Czy to normalne, że biegnąc do szkoły myślę o tym, co zrobię na obiad, że będąc w szkole myślę o tym, co dzieje się z Tobą synku, będąc na spacerze z Tobą myślę od czego zacząć sprzątanie domu po powrocie, sprzątając myślę o klasówkach do sprawdzenia, w trakcie sprawdzania jestem już myślami przy prasowaniu. Stop. Za dużo tego, to nie jest normalne.
Tkwi we mnie obsesja niedoskonałości. Moja wadliwość kobiety, niezaradność żony, porywczość nauczycielki, zaborczość matki czasem mnie przerasta. Zastanawiam się, czy gdyby przyszedł do mnie ktoś wręczając mi dyplom i obwieszczając, że zdałam egzamin na matkę celująco coś by to pomogło. Obawiam się, że niewiele. Już taki ze mnie tym, że choćby tysiąc osób powiedziało, że się sprawdzam, że jestem dobrym człowiekiem to i tak nadal wystarczyłby jeden ironiczny gest, jedno smutne spojrzenie rzucone ukradkiem, by we mnie znów zaczął szamotać się skrawek zagubienia.
Chce umieć żyć tu i teraz myśląc jednocześnie tylko i wyłącznie o tym, co tu i teraz! Czy któraś kobieta to potrafi?
Lekcja numer jeden:
Obserwacja Ciebie synku.
Śpisz skulony jak kłębuszek. Masz niebywale pogodną i spokojną twarz. Wystarczy przez chwilkę na nią spojrzeć, by przypomnieć sobie każdy Twój uśmiech, przytulenie, podskoki, całuski. Macierzyństwo, Twoje ciepło i wrodzona pogoda ducha wlały we mnie nienazwaną jeszcze moc. To Ciebie powinnam nazywać moją równowagą, ostoją, bronią przed szaleństwem. Chcę abyś podał mi swoją maleńką dłoń, zawołał swoje sio mamo i poprowadził mnie w krainę dzieciństwa, gdzie dobro zawsze jest dobrem, a zło dostaje prztyczek w nos. Chcę umieć tak jak Ty cieszyć się biedronką, psem, który z radości liźnie Cię w noc, wróblem ćwierkającym za oknem.
Dobrze jest być Twoja mamą. Móc wtulić się w Twoją ufność, czytać razem wspaniałe opowieści, zabawne wierszyki, tańczyć i śpiewać piosenki, dreptać po śniegu podskakując od czasu do czasu.
Tu i teraz jestem mamą, szczęśliwą mamą.
Śpij dobrze, synku. Za chwilę zasnę i ja.

Świeżo zapadany świat 2005-02-18 15:12:07

Za oknem świeżo zapadany białym puchem świat.
Miałeś dzień sporych wrażeń. Od rana obserwowałeś uważnie rozćwierkane wróble. Na chwilkę przyfrunął też z wizytą przepiękny gil. Po przeczytaniu książeczek, przeglądzie samochodów i sporej porcji kanapek wyruszyliśmy na sanki.
Od dwóch dni pozwalasz się nimi wozić. I to dzięki Twojej szalonej łapczywości. Nazabiegałeś ze sobą tyle samochodów na dwór, że w żaden sposób nie byłeś w stanie sam tego udźwignąć. Szybko wykorzystałam to i zaoferowałam pomoc w postaci ulokowania Cię na sankach. Szczęśliwy nie byłeś ale po kilku próbach zabrania się z całym sprzętem zmotoryzowanym przekonałeś się, że sam rady nie dasz. I co się okazało? To co mamusia powtarzała już od dawna, że sanki to wspaniała zabawa. Początkowo miałeś bardzo czujną minę, kiedy jednak pojawił się błogi uśmiech wiedziałam już, że bakcyl został połknięty. Oczywiście część spaceru należała to ktosia-samosia. Kiedy wołasz siam wiem, że nie ma co dyskutować. Od niedawna udaje ci się podskakiwać odrywając się od ziemi. Wywołuje to prawdziwą lawinę śmiechu. Podskakiwałeś więc w śniegu i zaśmiewałeś się w głos. Zabawny widok.
Dziś potworzyliśmy sankowe slalomy wokół bloków. Najszczęśliwszy byłeś, jak na mężczyznę przystało, podczas mijania osiedlowych parkingów. Ostatnio najatrakcyjniejszy jest dla ciebie fiacio. Zwęszysz każdego z największej odległości choćby cały zakopany był w śniegu. Fiaciem jeździ dziadzio i stąd ta fascynacja. Szanuję, nie zabraniam.

Za oknem świeżo zapadany białym puchem świat. Ty śpisz, przede mną pyszna herbatka i dopełni szczęścia brak tylko ciszy.
Zaraz po powrocie z szalonego, białego spaceru wtuliłeś się we mnie i zacząłeś zasypiać. Kiedy Twoje powieki były już prawie całkiem zamknięte usłyszeliśmy początkowo cichutki, a potem potwornie denerwujący odgłos wiercenia. Musiałeś być naprawdę zmęczony, bo mimo to zasnąłeś. I teraz Ci zazdroszczę bo ja jestem tak naładowana negatywnymi myślami, ze najchętniej podeszłabym do sąsiada i cos mu powiedziała.
Nie znoszę takich sytuacji. Wczoraj do południa miałeś duże problemy z zaśnięciem mimo sporego zmęczenia. Kiedy już już miałeś zacząć śnić o czymś miłym rozwrzeszczał się w przedpokoju domofon. Gazownicy potrzebowali wejść do piwnicy. Przedwczoraj larum domofonowe podniosła pani oferująca jajka. W takich sytuacjach uaktywnia się moja ciemna strona charakteru.
Mija pół godziny, a uparty sąsiad nadal wierci. Może by tak zmienił wiertarkę, albo porę wiercenia. No ludzie! Miało być:

Za oknem świeżo zapadany białym puchem świat. Ty śpisz, przede mną pyszna herbatka, a w tle słychać jazz. Owszem słychać, ale niezły jazzzgot.

Biebionkowa mama 2005-02-02 19:59:10

No tak właśnie. Wołasz na mnie mama biebio i wcale Ci się nie dziwię.
Po raz 4 od listopada dopadło mnie zapalenie tchawicy i krtani i ogólne, totalne obezwładnienie. Rodzinna ekipa ratunkowa za moimi plecami zadecydowała o moich plecach. Twoi dziadkowie przywieźli babcie Sabcię z torbą pełną baniek. Totalne szaleństwo. Mam teraz czarne grochy ale skrzydła mi nie urosły. Więc biebionką jestem połowicznie.
Dobrze, że Ty wyzdrowiałeś i humor wraz z wilczym apetytem rosną z dnia na dzień.


Zaczynamy szaleć artystycznie. Dziś premiera nowego pomysłu Twojej biebionkowej mamy. Wszystkich ciekawych i życzliwych zapraszamy do odwiedzenie galerii 3 Gosie- link na prawo.
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Mama_Gosia
mail: mjsolarscy@wp.pl

miasto: Częstochowa

Ja uczę Was, Wy mnie. Cudownie jest odkrywać z Wami świat
dzieciaki:
»Hubert
ur. 2003-07-03

» Aniołek Oskar
ur. 2002-05-28

»Kacper
ur. 2007-04-09

mój foto.dzieciak
Rodzinne zebryanie
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-08


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: