Twoja mama jest ksieżniczką 2004-10-29 01:07:33

Obudziłam się z dziwnym bólem pleców jednak poranna gonitwa sprawiła, że nie zastanowiłam się nad jego przyczyną. Po chwili Tatuś spytał czy dobrze się czuję. Pytanie wydawało mi się dziwaczne. Odruchowo powiedziałam, że dobrze, dopiero po chwili przyznałam się do obolałych pleców.
- W takim razie jesteś księżniczką!- Odparł pokazując mały samochodzik, na którym spałam w nocy.
Tak zostałam mianowana księżniczką na kółku samochodu.

Od kilku dni jest tak pięknie i kolorowo. Świeci słońce i pachnie złotem jesieni. Niestety praca nie pozwala mi na to, aby zabrać Cię na jakiś szalony, kasztanowy spacer. Dobrze, że babcia i dziadziuś rekompensują Ci to wszystko.
W tle właśnie słychać, "Ja się nie skarżę na swój los" Edyty Gepert więc tej wersji postaram się trzymać.
Śpisz sobie teraz słodko. I całe szczęście bo jest 1:00 nad ranem. Mam przed oczami Twoją rozradowaną, słoneczną buzię. Tak pięknie śmiejesz się całym sobą nasz promyczku więc jak tu narzekać?
Przed chwilą skończyłam pisanie dokumentacji do szkoły. To już trzecia zarwana noc. Szaleństwo. Nie znoszę bzdurnej biurokracji. Mam wrażenie, że to sztuka dla sztuki. Wolałabym w tym czasie sprawdzić wreszcie stos wypracowań, dyktand przynajmniej uczniowie byliby zadowoleni. Nie wspomnę już o delektacji lekturą jakiejś przyjemnej ksiązki.
Przed nami listopad, noszę go w sercu. Od kilku dni w domu stoją niebieskie znicze. Doskonale wiesz dlaczego. Co jakiś czas podbiegasz do nich i wołasz "Oskaka" po czym machasz rączką w stronę jego zdjęcia. Wzrusza mnie to ogromnie.
Jutro wreszcie kamieniarze zamontują na cmentarzu marmurowe serce. Tak długo dojrzewaliśmy do tego kroku. Chciałabym wreszcie poczuć tę kropkę nad i. Dziś przeglądałam zdjęcia Oskarka.
Dopiero teraz dotarło do mnie jak bardzo był do Ciebie podobny.

Kocham Cię synku.

Mimi mam i ja 2004-10-22 09:01:13

Ogłośmy czytającym, że i my dołączyliśmy do zbzikowanego grona wielbicieli małej białej Mimi. Tak nazywasz Mysię. Zauroczenie nią zaczęło się niewinnie. Podczas wizyty u Helenki i Łucji miałeś okazję obejrzeć Mysię na farmie. Skupienie i radość jakie wywołała ta bajka bardzo mnie zaskoczyły. Przecież Ty miałeś raptem 13 miesięcy. Nie za wcześnie na telewizorowanie?
Opory moje pękły, kiedy zauważyłam jak szybko zacząłeś naśladować dźwięki i powtarzać słowa.
Po jakimś czasie zakupiliśmy Mysię i my. Tym razem była to kaseta Mysia i Panda. Nie umiem opisać radości i wyrazu Twoich oczu podczas oglądania. Nie czułam jednak jeszcze wtedy, że to pierwszy krok do jakiegoś niesamowitego i zaraźliwego obłędu. Początkowo oglądałeś po jednym odcinku co kilka dni. Potem zacząłeś "połykać" całą kasetę czyli 20 minut na raz.
A to co dzieje się obecnie jest już szaleństwem, którego nie tylko przerwać nie umiem ale też i swoje dokładam.

A było to tak...
czyli próba wyjaśnienia, czemu nas tu przez jakiś czas nie było

W poprzedni wtorek położyliśmy Cię do łóżeczka po dniu pełnym śmiechu, zabawy i radości. Trzy godziny później ku naszemu ogromnemu przerażeniu odkryliśmy, że cały się trzęsiesz. Miałeś prawie 40 stopni. Skontaktowałam się telefonicznie z lekarzem i po wskazówkach mi udzielonych udało nam się zbić temperaturę i przede wszystkim uspokoić nasze przerażone serca. Do dziś nie mogę spokojnie o tym pisać. Doświadczone mamy pewnie w tym momencie stwierdzą, że to normalne i podadzą prawidłową diagnozę- zapalenie gardła, ale my taką akcję przechodzilismy po raz pierwszy.
Do rana trzymałam Cię na rękach, tuliłam i całowałam. Bałam się, że jak zasnę to Tobie stanie się coś złego. Te nocne godziny, które mijały powoli stały się okazją do rozważań na temat ulotności naszego życia, zdrowia. Po raz kolejny tak mocno poczułam powiew niepewności, zasiało się ziarno lęku. Dlaczego niczego nie można być pewnym? Po co potrzebne są nam takie doświadczenia? Dlaczego mój syn teraz cierpi choć jeszcze przed kilku godzinami śmiał się i biegał zdrowy po mieszkaniu?
To kołysanie, utulenie w bólu jeszcze mocniej pobudziło moje przywiązanie do Ciebie, miłość. Wspominałam Twoje uśmiechy, zwariowane pomysły, czułe poranne całuski, słowicze mama i tata. Jesteś naszym cudem.

Poranek i badania u pa Nianiusza, bo tak nazywasz Doktora Janusza, wykazały wirusowa infekcję. Zdążyła już zaatakować górne drogi oddechowe zatrzymawszy się aż na oskrzelach.
Różne choróbska przechodziłeś, ale jeszcze żadna nie powaliła Cię tak mocno. Byłeś płaczliwy, zmęczony, zdezorientowany. Przez pięć dni nie chciałeś jeść. Na szczęście dużo piłeś.
Trudno było znaleźć sposób na to aby rozpromienić Twoją buzię, wytęsknionym przez nas, uśmiechem.
Aż wreszcie sam znalazłeś na to sposób. Wyszperałeś pudełko z kaseta i zawołałeś ożywiony Mimi!
W kulminacyjnym dniu choroby obejrzałeś kasetę 6 razy od początku do końca popiskując, podskakując i gestykulując. żadne z nas nie umiało przerwać tego maratonu.
Po woli zaczynamy jednak zmniejszać dawki tego szaleństwa. Choć przyznać muszę, że ogromnie lubię przyglądać się twojej twarzy, zaaferowanym oczom, kiedy Ty śledzisz przygody tej małej i sympatycznej myszki.
Mamy do wyleczenia jeszcze zatoki. Przeszkadzają Ci mocno w oddychaniu. Drugi tydzień jesteś zamknięty w czterech ścianach, a to każde dziecko doprowadzić może do obłędu. Wczoraj wracając z pracy zobaczyłam pewnej witrynie sklepowej Twoja Mimi. Cóż tu dużo pisać. Przyszła ze mną do domu. Cały czas szumi mi w uszach pisk Mimi! Mimi! Od wczoraj nie wypuszczasz jej z rąk i pokazujesz ją każdemu, kto choćby przez chwilkę zagości w naszym mieszkanku.
Przyjemnie jest zrobić własnemu synowi niespodziankę. Mój Ty Mimimaniaku.





Akcja poranek 2004-10-08 07:00:26

Dzień. Burza myśli, planów, obowiązków, ubarwiona przebłyskami myśli skatalogowanych pod hasłami: chciałabym, marzę o...Czy tylko mnie kojarzy się z walką?
Czy dobrze i ciekawie przeprowadzę lekcje? Jak poradzę sobie z obowiązkami domowymi? Co dziś na obiad? Zmienić Ci pieluszkę? Jaka będzie dziś pogoda? Jakie ubrania nam przygotować? Stop. Czas umyć zęby, zaparzyć herbatę, zjeść śniadanie.
Akcja:
Koszula już wyprasowana. Hubert! Chodź, założymy bluzę. Jarek za długo się golisz. Gdzie jest moja torebka? Panowie, jeszcze chwila i spóźnię się na lekcje.
Wychodzimy!

Wieczorne czasu zaklinanie 2004-10-06 07:16:31

Lubię wieczory. Nie chcę, abyś mnie źle zrozumiał. Nie dlatego, że śpisz sobie spokojnie w łóżeczku, a ja jestem zwolniona z funkcji strażnika i obrońcy. Lubię ciszę i to złudne poczucie panowania nad wszystkim. Ma się wrażenie, że świat wreszcie się zreflektował i nigdzie już nie pędzi. Czasem chciałabym pozbyć się potrzeby snu. Zagospodarować twórczo nocną przestrzeń. Móc w pełni skoncentrować się tylko na jednej rzeczy. Siedzę teraz w sypialni i nigdzie się nie spieszę. Otacza mnie ciepłe światło nocnej lampki. Do pełni szczęścia brak jeszcze jakiejś jazzowej muzyki. Właściwie nie, tak jest dobrze, cisza działa kojąco i muszę nauczyć się z nią obcować.
Jak niesamowicie różni się noc od dnia. Spokój, nadzieja, marzenia przychodzą częściej tą właśnie porą. Miniony dzień jest już tylko wspomnieniem, zamkniętą chwilą. Kolejny jeszcze nie nadszedł, nie czas o nim myśleć.
Mam za sobą sporo uśmiechu, życzliwości, miłych, choć krótkich spotkań. Lekcje upłynęły w serdecznej atmosferze, były dość twórcze. Z wszystkimi trzema klasami rozpoczęłam od poniedziałku omawianie lektur. Muszę się mocno pilnować żeby nie pomylić bohaterów, zwłaszcza w piątej i szóstek klasie. W nich bowiem pracujemy nad książkami tej samej autorki Małgorzaty Musierowicz. Jedni zmagają się z losami zwariowanej Anieli, drudzy śledzą losy skomplikowanych relacji między Gabą, a Pyziakiem. Czwartoklasiści z zapałem przeczytali Braci Lwie Serce i teraz ochoczo rozmawiają o tym, co ich najbardziej poruszyło w tej książce.
Mam też za sobą kolejną rozmowę z szóstą klasą. Wciąż mam nadzieję, że nasze relacje ulegną poprawie, że się otrząsną, zaczną uczyć. Dziwaczny to wiek, czas pierwszych poważniejszych zauroczeń, kokietowania, prób przypodobania się kolegom, zaimponowania koleżankom. Tak, tak, potocznie okres ten zwany jest przez niektórych "czasem małpiego rozumu". I coś w tym niestety jest.( Jakoś nie umiem sobie wyobrazić Ciebie, mającego 12 lat).
Jeszcze rok temu był to zespół dumny ze swych umiejętności, ochoczo podejmujący trudne wyzwania, kreatywny. Teraz najważniejsze są liściki międzyławkowe, nicnierobienie, minimalizm życiowy. Pamiętam jak na początku mojej przygody z nauczaniem próbowałam z tym walczyć. Teraz już wiem, że nie czas na donkichoterię. Są rzeczy nieuniknione. Nauczyłam się z pobłazliwością, ale też i zrozumieniem obserwować ich zaloty, konflikty. Często z nimi o tym rozmawiam. Szukam tekstów prowokujących do dyskusji o dojrzewaniu, trudach życia, pozornego braku zrozumienia przez dorosłych. Mają wtedy takie mądre oczy. Szkoda, że po jakimś czasie znów zwyciężają hormony. Jedno jest pocieszające – wyrosną z tego.

Przypominam sobie Twoją roześmianą buzię i sama się uśmiecham. Byłeś dziś taki radosny, rozbiegany. Kiedy wróciłam po lekcjach przywieźli Cię do domu babcia i dziadek. Tak uroczo machałeś do mnie, wyciągałeś ręce. Pożegnałeś się z dziadkami i przytuliłeś do mnie. Zrobiło mi się milusio na sercu. Biegałeś rozkosznie pod blokiem, wykrzykiwałeś tajemnicze słowa, witałeś się z samochodami. Było w tym mnóstwo zapału. W domu czekał na nas nieokiełznany rozgardiasz. Efekt wieczornej niemocy i porannego pośpiechu. Postanowiłam doprowadzić mieszkanie do miłego stanu bezpiecznej używalności. Usiadłeś sobie w pokoju i zacząłeś się bawić zabawkami zapominając o innych potrzebach, z potrzebą mojego towarzystwa włącznie. To umożliwiło mi efektywne działanie. Ulżyło mi nieco, kiedy zobaczyłam efekt.
Dumna jestem z siebie. Ugotowałam obiad, zrobiłam pranie, posprzątałam i nadal czuję w sobie energię pobudzającą do pracy. Nie wiem, co jest tego przyczyną. Zastanawiam się także nad tym dlaczego więcej dumy wysołuje we mnie poradzenie sobie z obowiązkami pani domu niż osiągnięcie na polu zawodowym. I ja mówię, że szóstoklasiści są dziwaczni.
Może to Złota polska jesień. Tak miło dziś świeciło słońce, zbierałam kolorowe, zwiewne liści wracając ze szkoły. Zasuszają się teraz w moim kalendarzu. Zimą będą mi przypominały, że istnieje coś więcej niż biel.

Cisza.
Minął kolejny dzień, dobry dzień.

Granatowe sny 2004-10-04 00:24:08


Dziś skończyłeś 15 miesięcy. Od rana bacznie przyglądaliśmy się Twoim ruchom, przysłuchiwaliśmy słowom i nie możemy nadal uwierzyć w to, że jesteś już takim dużym mężczyzną.
Ale nie Twój wiek był dziś najistotniejszy. Babcia Teresa miała imieniny. Odkąd powiedziałam Ci, że pojedziemy do babci biegałeś po mieszkaniu i pokrzykiwałeś baba dziadzia. Jakbyś chciał ich ostrzec uwaga jadę.
Twoja więź z babcia jest bardzo mocna. Odkąd wróciłam do pracy to właśnie ona zajmuje się Tobą. Miewa zwariowane pomysły, w kuchni wyczarowuje pyszności, pokazuje ciekawe rzeczy, organizuje wycieczki, pokazuje koty, psy konie i inne stworzenia Boże.
Po powrocie do domu masz zawsze mnóstwo do powiedzenia. Szkoda tylko, że jeszcze nie rozszyfrowaliśmy do końca Twojego języka.

Wróćmy jednak do uroczystości. Wykazałeś się tendencja do zazdrości, rzucałeś się w babcine ramiona za każdym razem, kiedy ktoś chciał solenizantce złożyć życzenia i życzliwie wycałować. Zgromadziła się spora część rodzinki. Czasem nie bardzo wiedziałeś kogo zaczepiać, gdzie biec i czym się zająć. Mam wrażenie, że cały dzień przebiegałeś.
Robiłeś fikołki, dziesiątki razy okrążyłeś wielgachny stół, wspiąłeś się na dziesiątki stopni, podjadłeś sporo smakołyków, kokietowałeś żeńską część zgromadzenia, a kiedy nadeszła pora powrotu słodko powiedziałeś pa pa, pozwoliłeś się ubrać i bezkonfliktowo zapiąć pasy w foteliku. Po wejściu do mieszkania radośnie pobiegłeś ( szkoda czasu na pospolite chodzenie) do łazienki przygotować z tatusiem kąpiel.
A po kąpieli po raz pierwszy w swoim życiu nie płakałeś, nie szarpałeś, nie kopałeś i nie grymasiłeś podczas ubierania w piżamkę. Z uśmiechem pozwoliłeś wykorzystać gruszkę w walce z katarem i z uśmiechem na ustach odebrałeś butelkę z mlekiem. Po tym wszystkim tuż po najedzeniu się spokojnie zasnąłeś.
Wydarzenie to godne jest odnotowania. Wiele bym dała aby był to początek normalności wieczorową porą. Jesteś pogodnym człowieczkiem, przez cały dzień dostarczasz nam sporo emocji, jedynie ta dwu-trzyminutowa awantura zaraz po kąpieli burzyła nastrój optymizmu.
Póki jesteś w wannie wszystko jest w porządku. Są zabawy i łazienkowe pogaduchy z tatusiem. Wycieranie też należy do przyjemnych czynności, ale zakładanie piżamy na pusty żołądek jest nie do zniesienia. Choć nigdy po kąpieli nie zabrakło strawy dla Cię to jednak zawsze musiałeś podnosić larum na wypadek gdybyśmy jednak o Twoich potrzebach zapomnieli.
Przemiło było zakończyć ten dzień z radością w sercu i uśmiechem na ustach.
Ciekawe w jakim nastroju się obudzisz?

W tym tygodniu wydarzyła się jeszcze jedna miła rzecz. Od zawsze uwielbiasz przytulanie się do maskotek. Ponieważ już od kilku miesięcy jesteś dziecięciem bezsmoczkowym bardzo zależało mi na tym, abyś miał swoją przytulankę do snu. Wiele jednak prób zaprzyjaźnienia Cię na stałe z którąś z nich kończyło się fiaskiem. W ciągu dnia owszem zabawa miła, ale podczas snu najlepsza do przytulania jest mama lub tata.
Aż wreszcie pewnego miłego wieczoru wróciłam do domu z mięciutkim, granatowym psem. To rezultat wizyty w katowickiej Ikei. To był strzał w dziesiątkę. Jak zobaczyłam pierwsze wtulenie się w tego pluszaka to aż mnie po serduchu posmyrało z zadowolenia.
I może pomyślisz, że całkowita ze mnie wariatka ale wzruszyłam się, kiedy w nocy przebudzony wstałeś i trzymałeś go za ucho. To było słodkie.


info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Mama_Gosia
mail: mjsolarscy@wp.pl

miasto: Częstochowa

Ja uczę Was, Wy mnie. Cudownie jest odkrywać z Wami świat
dzieciaki:
»Hubert
ur. 2003-07-03

» Aniołek Oskar
ur. 2002-05-28

»Kacper
ur. 2007-04-09

mój foto.dzieciak
Na psa urok
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-08


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: