Czas ukojenia 2004-12-26 21:14:43

Czuję w sercu wiele pokoju.
Przeżyliśmy świąteczny czas wielkiej radości, uśmiechu, serdeczności. Babcia Teresa pięknie udekorowała stół i przygotowała przepyszną wieczerzę. Dla Ciebie wigilia i prezenty, które przyniósł Anioł były dużym zaskoczeniem. W ubiegłym roku byłeś zbyt maleńki by umieć się tym wszystkim cieszyć w pełni. Teraz rozpakowywałeś prezenty ciesząc się bezgranicznie. Przebojem była obłędna mysz w stroju karate wyśpiewująca dziwaczna piosenkę i rytmicznie poruszająca biodrami. Nie umiem powiedzieć ile razy prosiłeś o jej uruchomienie, ale wiem że wytańczyłeś się przy tym za wszystkie czasy dostarczając wszystkim dookoła śmiechu co niemiara.
Wróciliśmy do domu po 22:00. Jeszcze nigdy tak późno nie szedłeś spać. Nie zdążyliśmy nawet założyć Ci piżamy, a Ty już smacznie sobie spałeś w łóżeczku przy świetle choinkowych lampek. Skradałam się na palcach i układałam wszystkie prezenty przy Twoim tapczanie, rozłożyłam nawet dywanik w kształcie polarnego niedźwiedzia.
O szóstej rano zaspani usłyszeliśmy jakieś szmery wydobywające się z Twojego królestwa. Trud pogodzenia się z rozpoczętym skoro świt dniem wynagrodził widok Ciebie bawiącego się słodko anielskimi podarkami. Czy mówiłam Ci już, że bardzo wydoroślałeś Kochanie? Jesteś już taki samodzielny. Wciąż nie umiem się do tego przyzwyczaić.
Pierwszy dzień Świąt upłynął nam na odwiedzinach rodziny i przyjaciół.
A dziś przeżyłam bardzo wzruszający dzień skłaniający mnie do wielu refleksji. Zostałam mamą chrzestną małego Mikołajka. Uroczystość przyjęci go do grona Bożych Dzieci odbył się w starym, maleńkim kościółku, który ma w sobie wiele uroku.
Nie sposób było nie pomyśleć o tym jak wiele nasze dwie rodziny przeszły by móc doczekać tej radosnej chwili. Wreszcie mogłam poczuć pokój w sercu. Równo rok temu w niedzielę Świętej Rodziny to wujek Kuba został Twoim chrzestnym. Ale dopiero dziś doświadczyłam pewnego rodzaju ulgi, kiedy coś w duszy mówiło mi "dokonało się". Po śmierci Antosia i Oskara przeszliśmy wiele trudnych dni, wylaliśmy ocean łez i niejeden raz dalecy byliśmy od uwierzenia w możliwość zaznania szczęścia.
Twoje przyjście na świat synku dodało nam wiary w cud, pozwoliło na to, aby od nowa uczyć się świata, radości, łez wzruszenia, a nie bólu. Jednak odkąd zaprzyjaźniliśmy się z Kubą i Elą, związaliśmy się z nimi poprzez wspólny ból, tęsknotę za pierworodnymi synami, zrozumienie bez zbędnych słów brakowało nam ich szczęścia rodzicielskiego.
W dniu Twojego chrztu dowiedzieliśmy się, że pod sercem cioci Eli zamieszkała Nadzieja. Od tego dnia aż do sierpnia z zapartym tchem, radością przemieszaną z troską, modlitwą czekaliśmy na rozwiązanie.
Bóg pozwolił im doświadczyć prawdziwej, radosnej miłości. To ona dziś na chrzcie otrzymała imiona Mikołaj Jakub.
Dwa lata temu Boże Narodzenie wypełniło mnie ogniem bólu, a nie szczęścia. Nie chciałam pamiętać o maleńkim Jezusie, nie spojrzałam na żaden żłóbek. Nie chciałam tych Świąt.
Teraz znów mogę się nimi cieszyć, uśmiechać na widok aniołków w szopce, pochylać się nad Narodzonym Zbawicielem, pokłonić się przed Matką Bożą w zupełnie inny sposób- jako matka, która zna trud urodzenia syna.
Nie tylko aniołowie się radują, nie tylko oni pod niebiosa wyśpiewują, śpiewam i ja cała sobą:
Gloria, gloria in excelsis Deo!
Mikołajku, mój chrześniaku, wierzę, że będziesz dobrym, mądrym człowiekiem, zawsze kroczącym śladami Chrystusa. Bądź ukojeniem dla swoich Rodziców.

Tak bardzo bym chciała Maleńki Jezu, aby każdy anielski rodzic mógł doczekać takiej nagrody jak my.

A my do Betlejem 2004-12-24 01:27:32

Jakoś tak już mnie skonstruowano, że jak od tego dziwacznego dna się odbijam to zamiast guza dostaję od świata kreatywnego kopniaka. I dobrze. Z odmętów rozpaczy wyciągnął mnie Tatuś. Wział dzień urlopu i prace ruszyły do przodu. Dziękuję pięknie za słowa pociechy po ostatnim wpisie. Wierzcie mi, nie mam niczego ułożonego w szafach w kosteczkę i daleko mi do ładu idealnego. Ale udało się z grubsza odgruzowac mieszkanie zaniedbane pięciotygodniową niemocą. Udało się umyć okna. A do trzeciej nad ranem ubieraliśmy choinkę, żebyś mógł maluchu mieć cudnie zdziwione i szczęśliwe oczęta. Uwielbiam przygotowywać dla Ciebie niespodzianki. W swoim pokoju też masz maleńką choinkę ze światełkami i drewnianymi zabawkami. Najbardziej oczka Ci świecą na widok samochodu i lokomotywy. Przez cały dzień biegałeś od jednej do drugiej wystrojonej "damy" i oglądałeś je z każdej strony. Wypróbowałam też prezent od świętego Mikołaja i przygotowałam Ci aniołki, gwiazdy z farb window art. To dopiero była radość. Każdej musiałeś dotknąć i pisnąć na jej widok. Odstałeś swoje przy oknie. Niesamowicie przyjemnie jest patrzeć jak starasz się ogarnąć jakoś te wszystkie odstępstwa od normalności. Buzia sama sięe uśmiecha na myśl o tym, co będzie się działo podczas wigilii.
Macie rację, nie można dać się zwariować. Teoretycznie także zawsze powtarzałam, że atmosfera jest dużo ważniejsza od porządków, ale co ja poradzę, że nagle tak bardzo zachciało mi się czyściutkiego, pachnącego świętami domu.
Raniutko upiekę jeszcze trochę ciastek, zrobię ajerkoniak. Będzie pachniało. I jeszcze poprzyczepiam do sufitu zwisające na nitkach złote gwiazdy. Będzie nam jak w niebie.
Babcia zaprosiła nas na Wigilie na 19-tą. Mamy więc cały dzień na zabawę i delektowanie się rodzinnością. Oby znów nie włączył mi się problemator.


"A my do Betlejem"
życzymy wraz z Hubercikiem Wam wszystkim tego, aby cud Jezusowego Narodzenia przepełnił Wasze poczciwe serducha ufnością, błogością, miłością i spontaniczną radością.
Czujecie zapach świątecznych łakoci? Chłońcie tę atmosferę z całych sił, aby było co wspominać przez cały rok.

Olaboga, ja uciekam 2004-12-21 14:50:51

Co za kataklizmy. Właściwie nie wiem od czego się to zaczęło. Piąty tydzień wlecze się za nami jakieś chorobowe paskudztwo. Jest na tyle podstępne, że co trochę atakuje w inny sposób i kogo innego. Raz Ciebie, raz Tatusia, raz mnie. Ty od tygodnia jesteś zdrów. Hmmm. No właśnie nie bardzo jestem pewna czy do końca. Przed zaśnięciem (Twoim nie moim) odkryłam, że cały brzuch i klatę masz w piękniutkich malutkich krosteczkach. Póki co w kolorze skóry. Wiem, ze zaprzyjaźnione bliźniaki mają ospę- widzieliśmy się z nimi całkiem niedawno. Może zniosłabym to czekanie na diagnozę bardziej mężnie, gdyby nie to, ze w drugi dzień świat w Bielsku mam być chrzestną. Jeśli to ospa sprawa może się nieco skomplikować.
Babcia urządziła w piątek samowolkę i zabrała Cię do fryzjera. Nie umiem sie przyzwyczaić do Twojej twarzy. Jest ina, bardziej dorosła. Tak misternie podcinałam Cię domowymi sposobami aby na Świeta delektować się widokiem dziecięcej buźki z lokami. Jak tak można.
Ja znów jestem na zwolnieniu. Chyba dopiero teraz dopadł mnie fizyczny kryzys przed i po porodowy. Mam wrażenie, ze nie spałam jakieś dwa lata. Czasem z trudem łapię kontakt z rzeczywistością i jeszcze chwila a zaczną mi wirować wokół głowy gwiazdeczki. A może już wirują? Już ponad miesiąc mam kłopoty z krtanią i tchawicą. Głosik mam zmysłowy, oczy podupadłe, ducha zmaltretowanego.
Zbliżają się Święta. Tylko, że u nas nijak tego zobaczyć się nie da. Z każdego kąta wyłazi napis- tu dawno nikt nie sprzątał. Okna- no cóż - teoretycznie są przezroczyste. Kuchnia- przeszła i przejdzie jeszcze niejedno. Łazienka? Dziś nastawiłam pranie i zalałam ją klasycznie aż po kostki. Próbowałam podczas Twojej porannej drzemki ujarzmić choć jeden pokój i w ferworze walki z nieładem nadciągnęłam ścięgno w nodze. Nieźle sobie puchnie, Kwestie bólu pomijam. Ty zamiast 1,5 godziny spałeś 30 minut.
Nic nie chcesz jeść, humor miałeś dziś już każdy. Ja zresztą też. Ty teraz śpisz a mnie chce się wyć z rozpaczy, niemocy i nie wiem czego jeszcze. I co z tego, że mamy już pierniczki. Z samych ciastek atmosfery Świat to ja wykrzesać nie umiem.
Miejmy nadzieję, że to kulminacyjny moment przedświątecznej niemocy. Teraz jeszcze odbić się od dna rozpaczy i ... nabić sobie guza.
Mam wrażenie, ze jestem bezużytecznym nieudacznikiem.
Ale mnie wzięło

Anioł i czekolada 2004-12-17 08:30:57

Spałeś poza domem. Nie sądziłam, że dojdzie do tego tak szybko. Masz rok i 5 miesięcy i już znikasz na całe dni i noce. żarty na bok. Święty Mikołaj skontaktował się z nami i powiedział, że koniecznie musimy mu pomóc. No jeżeli Święty prosi to śmiertelnik musi. Zostawaliśmy Cię na cały dzień u babci i dziadka, aby wyruszyć do Warszawy z odsieczą.
Oprócz czasu na doradzanie Świętemu podczas wybierania upominków znalazł się też czas na przyjacielskie spotkanie z bardzo ciepłą osobą. Do dziś czuję smak pysznej czekolady, a spoglądając na misternie utkanego anioła wspominam miła pogawędkę. Chciałabym aby ta zwariowana gonitwa nazywana życiem dawała więcej sposobności na podobne rozmowy.
Nasza misja zajęła nam więcej czasu niż przypuszczaliśmy i kiedy przyjechaliśmy po Ciebie do babci Ty już przesłodko spałeś. Mimo kilku prób wybudzenia nie przestawałeś śnić. Zapadła decyzja pozostania na noc. Nie umiałam sobie znaleźć miejsca w mieszkaniu. Bez Ciebie jest ono jakieś obce. Największe rozterki przeżywałam przez to, że następnego dnia rano zaczynałam lekcje, a kończyłam późnym popołudniem. Miałam świadomość tego, że nie będziemy się widzieli dwa dni. Toż to cała wieczność słodziaku.Przyznać się muszę, że podczas zajęć nie jeden raz zastanawiałam się co teraz robisz.
Kiedy wreszcie się zobaczyliśmy radość obopólna była przeogromna. Oczywiście spać poszedłeś znacznie później niż zazwyczaj. Musiałeś się nacieszyć każdym kątem, zabawką jakbyś odświeżał sobie pamięć. Towarzyszyło temu mnóstwo zabawnych min i radosnych pisków. Przebierałeś szybciutko nogami i podskakiwałeś w miejscu wymachując rękami jak pszczółka skrzydłami.
W tym odcinku odnotujemy dwa wydarzenia dość istotne w naszym życiu. Po pierwsze: w wielkim pudle czekają na Święta zrobione przeze mnie i tatusia pierniki. Po drugie: zacząłeś spać w prawdziwej piżamce. Jeszcze do teraz sypiałeś w słodkich śpioszkach. Piżamka jest w żyrafy, które bardzo lubisz. Na jej widok zacząłeś pląsać i zażyczyłeś sobie wyśpiewanie piosenki a żyrafa, fa fa fa fa, wysoka jest jak szafa.
Jak Ty niesamowicie doroślejesz. Dziś powiedziałeś raz, dwa trzy. Coraz więcej wyrazów udaje Ci się powtarzać po nas. Hitem tygodnia jest zawołania, mama, tata cho połączone z nie znającym sprzeciwu tarmoszeniem za rękaw, tudzież nogawkę wybranej osoby. Robisz to tak urzekająco, ze nie sposób Ci się oprzeć.

Mój wielki mężczyzno na kanapie z żyrafą na piżamce, jeszcze niedawno wyglądałeś tak:


Oszalałam? 2004-12-12 23:00:25

Oszalałam i to na całego. Zaczęło się niewinnie od rysiowego malunku na ścianie. Niespodzianka się udała, byłeś nią zachwycony. Do dziś przytulasz się do Mimi, łapiesz za ogon i wyczyniasz różne komiczne akrobacje przyścienne.
Udana akcja artystyczna wyzwoliła we mnie, dawno już nie oglądające światła dziennego, pasje twórcze.
Postanowiłam, idąc za ciosem, zaprojektować kartki świąteczne dla przyjaciół. Miało być ich 20, bo tyle co roku wysyłam życzeń. Kiedy już leżały na stole zobaczyła je moja koleżanka i wydała okrzyk zachwytu. Nie sądziłam, że mogą się spotkać aż z tak spontaniczną reakcją. Jednak podbudowana ciepłymi słowami wymyśliłam bileciki na prezenty.
Zaczęli pojawiać się chętni na te świąteczne drobiazgi, a ja z wypiekami na twarzy realizuję ich zamówienia do dziś. Nie umiem przestać. Postanowiłam swoją pracą pomóc św. Mikołajowi w uzyskaniu środków na świąteczne szaleństwa bo inaczej chyba nie zdołałby w tym roku do nas przyjść.
Czuję nawet lekki żal w sercu, że niebawem Święta i nikt ich już nie będzie potrzebował.
Bardzo spodobała mi się ta relaksująca pasja.
Ty tez jesteś zachwycony. Dostajesz wielki kubek długopisów i udajesz, że rysujesz. Albo podbiegasz do stołu, wspinasz się na paluszki by zobaczyć co rysuję. Najbardziej cieszysz się, kiedy widzisz aniołki. To już chyba jakaś rodzinna obsesja. Dostałeś jeden anielski bilecik i biegałeś z nim po mieszkaniu.
Największe jak dotąd wyzwanie to 40 bilecików dla jednej osoby, każdy inny.
Choroba wpłynęła inspirująco na mnie. Jednego dnia byłam o krok przed wybiegnięciem na ulicę i nawoływaniem:
Kartki, bileciki, komu, komu, bo jestem w domu.
Oszalałam, prawda?

Mamoooooo! 2004-12-07 11:21:21

Od dziś tak właśnie na mnie wołasz. Robisz przy tym zawadiacką minę. Nie umiem oka i ucha tym nacieszyć.
Zrobiła nam się dziura w zapiskach. Nie wynika ona z braku wrażeń. Choróbska atakowały nas z różnych stron. Właściwie nie wiem czemu używam czasu przeszłego, bo co chwila słychać jeszcze w domu odgłosy apsików i pokasływań.

Zaczęłam to pisać i znów z niemocy swojej i Twojej nie dokończyła. Wczoraj wszyscy, wcale nie mikołajkowo, wybraliśmy się w czwarty poniedziałek z kolei do pana dr Noniusza. Po drodze mówiłeś puk puk i pokazywałeś gdzie będzie Cię badał. Byłeś mocno zdziwiony, że zbadani zostaliśmy wszyscy. Rezultat: Ty masz się najlepiej- i całe szczęście, tato chory ale pracuje, bo musi, ja na zwolnieniu do przyszłego wtorku. Dorosłych dopadło zapalenie krtani i tchawicy, cudnie skrzypimy. Babcia też jest chora. Ale skończmy z tymi smutkami.
W międzyczasie wydarzyło się sporo ciekawych i wesołych rzeczy.

Byłeś na dyskotece. Moi uczniowie zaprosili nas na andrzejkową zabawę. Moc wrażeń, ciemno, głośno i sporo dziewcząt chętnych do tańczenia. Serce biło jak oszalałe. Była nawet
dedykacja specjalnie dna nas. Miło było sobie z Tobą zatańczyć.

Jesteś już bardzo dorosły. Rozkręciliśmy Twoje łóżeczko bo bardzo ograniczało Twoje ruchy podczas snu. Wybudzałeś się co chwila uderzając głową w barierki. Teraz śpisz na tapczanie, masz dużo miejsca w pokoju i wyglądasz na zadowolonego z tej zmiany.

Był św. Mikołaj. Muszę przyznać, że w tym roku pamięć płatała mu różne psikusy. Prezenty zaczął znosić już w sobotę, a skończył wczoraj wieczorem. Pamiętał o wymarzonej kopce- czyt. koparce, o pięknym drewnianym samochodziku, farmie z traktorem, śpiewającym farmerem, dużym traktorem i mnóstwem zwierzątek. Byłeś tak zachwycony i zdumiony tym wszystkim, że długo nie byłeś w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Dopiero dziś po woli odzyskujesz mowę.
Rok temu byłeś jeszcze taki maleńki...

info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: Mama_Gosia
mail: mjsolarscy@wp.pl

miasto: Częstochowa

Ja uczę Was, Wy mnie. Cudownie jest odkrywać z Wami świat
dzieciaki:
»Hubert
ur. 2003-07-03

» Aniołek Oskar
ur. 2002-05-28

»Kacper
ur. 2007-04-09

mój foto.dzieciak
Keep smiling
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-08-08


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: