Dzień w pracy ostatni 2007-09-21 11:19:42

Miałam zorganizować jakiś poczęstunek, ciastka, cukierki, itp, ale jakoś nie ma w firmie nastroju na tego typu 'imprezy'.
Wczoraj całą dużą grupą poszliśmy na pogrzeb Gabriela. Myślałam, że się nie rozkleję. Źle myślałam.
Trumna, tłum ludzi, wieńce i wiązanki w takiej ilości, że zajmowały jeszcze 4 groby po bokach, szlochająca, zrozpaczona rodzina - to wszystko mocno mnie poruszyło.
Dzisiaj jest ostatni dzień mojej pracy i mimo, że z jednej strony potrzebny mi jest mocny kop w zadek, żeby się trochę rozpędzić i nabrać wiatru w żagle to jest mi też smutno. 7,5 roku to jednak kawał czasu.
Kto wie. Może jeszcze kiedyś tu wrócę?

Dziecko nieprzystosowane 2007-09-19 10:15:38

No nie wiem jak to inaczej nazwać :(

Etap, który teraz Kaja przechodzi jest dla mnie wyjątkowo trudny. Może dlatego, że sama często pcham się na afisz (oczywiście potem nieraz żałuję) i zachowanie Kai - wstyd, zażenowanie, strach przed nową grupą osób - kompletnie wyprowadza mnie z równowagi.
Wiem, że nie mogę jej do niczego zmuszać bo skutek będzie wręcz odwrotny. Wiem, że nie powinnam pokazać po sobie poirytowania. Te próby kontroli nad sobą jeszcze bardziej podnoszą mi ciśnienie i myślę, że para uchodzi uszami.
Niech jej to minie jak najszybciej bo nie ręczę za siebie.

Dodatkowo wkurzyło mnie to, że ogólnodostępna ślizgawka jest teraz tylko wieczorem, a niedzielny poranek na łyżwach to było coś naprawdę fajnego. Akurat łyżwy i rolki Kaja chłonie na całego i postaram się to wykorzystać.

Wesele w rodzinie 2007-09-14 09:59:34

Jako że wcześniej pominęłam ten temat, muszę teraz cofnąć się trochę w czasie.
Maciek i Monika to dla nas prawdziwe VIPy czyli Bardzo Ważne Persony. życzyłabym sobie, żeby z całą rodziną mieć takie relacje jak z nimi.
11 sierpnia było wielkie święto - nasze 'Maćki' się pobrały :) Przeżycia, emocje i wrażenia niezapomniane. Dla dziewczynek to był pierwszy ślub i wesele, na którym były razem i nawet długo balowały.
W kościele zwiedzały wszystkie zakamarki

Przed kościołem odkryły materialistyczną stronę swojej osobowości

A na weselu każda szalała tak jak chciała - Natalia z mamą lub solo na parkiecie


a Kaja ciągle gdzieś mi się gubiła i znajdowałam ją z chłopakami (nie za wcześnie?).

Wszystko zaczęło się z samego rana kiedy Pan Młody z trudem dopinał guziki

foto

a Panna Młoda z namaszczeniem kompletowała wszystkie 'niezbędniki'

foto

Dzięki starannym przygotowaniom było później romantycznie

foto

foto


zielono
foto

i trochę mokro ;)

foto

foto

Bądźcie szczęśliwi, spełnieni, kochajcie się i zawsze próbujcie wychodzić sobie na przeciw.

foto

Lekko wzburzone morze 2007-09-07 20:56:04

Morze jakie jest, każdy widzi... po swojemu.

W czasie naszego
tygodniowego wyjazdu nie znaleźliśmy czasu żeby pojeździć po
okolicznych miejscowościach typu Rowy czy Poddąbie lub osławiony Bałamątek ;)
Zależało mi, żeby pojechać chociaż do Rowów
coby pooglądać ośrodki i ewentualne miejsca do spędzenia wakacji., tym
bardziej, że to jedyne 5 km od Dębiny. Wybrałam się więc byłam pewnego
wietrznego popołudnia 'na chwilę' do Rowów. Faktycznie byłam tam chwilę
i zrobiłam może ze 3 zdjęcia, a jak 'na moment' wpadłam do Poddąbia to
ugrzęzłam na 3 godziny.

Dodam jeszcze, że mój "dziwny" mąż z
własnej woli zadzwonił do mnie i namawiał, żebym poczekała na plaży na
zachód słońca. Czy powinnam nabrać podejrzeń???

Niniejszym, bez
dodatkowych komentarzy prezentuję fragment mego nadmorskiego dorobku.
Wasze komentarze są oczywiście mile widziane, ale ja się już chyba
zamknę, bo za dużo ostatnio tutaj mojego... bełkotu :)


foto


foto


foto


foto


foto


foto
to chyba moje ulubione :)


foto


foto



foto



foto



foto


foto



foto


foto



Powrót do domu 2007-09-06 16:01:45

Tym razem nie zrywaliśmy się o 4:30. Odrobinę później, bo około 8:30.

Zanim zjedliśmy śniadanie, wrzuciliśmy tzw. bambetle do wozu i zagoniliśmy dzieciarnię do fotelików zrobiło się prawie południe.

Z nastawieniem na dłuuuugą podróż i postanowieniem wykorzystania
pięknej pogody, której przez tydzień bardzo nam brakowało, ruszyliśmy
do Czołpina, żeby wdrapać się tam na latarnię morską.

Droga z parkingu do latarni była dość długa, ale za to widoki i otaczający nas las wywoływał u mnie niezdrowe podniecenie.

Fotograficzne.



foto




Niestety - dzieciaki szybko się niecierpliwią, Siemion też trochę, więc za dużo to ja się nie napodniecałam :(



foto


Mozolnie wdrapywaliśmy się pod górę. Sama latarnia nie jest wysoka, ale
to pewnie właśnie ze względu na wzgórze, na którym stoi. Droga na
początku była płaska, potem zaczęła się piąć w górę i niektórzy z
naszej ekipy się poddali.



foto


Na samym końcu wspinaczki były jeszcze schody

foto


A potem w środku oczywiście też - schody.



foto


Po ostatnich 15 stopniach po drabinie nareszcie byliśmy na szczycie!



foto


Rozciągały się stamtąd piękne widoki na morze, ogromne ruchome wydmy, radar wojskowy, las i drogę, którą przywędrowaliśmy.



foto


Nabyliśmy drogą kupna piękne pamiątki w postaci muszelek i delfinka. Nie lubię tego robić, ale znacie chyba to spojrzenie a'la Kot w Butach?



Z górki poszło nam już znacznie szybciej.



foto




Niestety Kaja zdemolowała jeden z eksponatów Parku Krajobrazowego...



foto


Teraz ma ksywę 'Wyrwisosna'.



Wspólna fota na koniec

foto


I jazda do Lęborka na obiad do dawno nie widzianej rodziny skąd dopiero o 17-tej ruszyliśmy do Warszawy.

Na miejscu byliśmy około 23-ciej.



Lubię jeździć po Polsce. Nawet bardzo. żeby tylko człowiek mógł być pewien kiedy będzie pogoda...

W każdym razie to, że byłam na warsztatach mnie uratowało :) Inaczej
chyba zaliczyłabym mega doła, z którego szybko się nie wychodzi.
Wyżyłabym się na dzieciach i mężu i taki to by był finał wakacji.



A tak? Poznałam fajne dziewczyny, spędziłam czas na warsztatach, które
sporo mi dały i już teraz wiem, że chętnie pojechałabym na następne.

Przedstawienie 2007-09-05 22:58:03

Prapremiera odbyła się w zatłoczonej sali, przy tłumie fotoreporterów i nosami ciekawskich przyklejonymi do szyb.
Artystycznie,
reżysersko i logistycznie wszystko było zapięte na ostatni guzik. Wcale
nie było łatwo w jednym miejscu zgromadzić słonia, kota, kaczkę,
wieloryba (w okularach zresztą). kupca, uczonego łososia i wiele, wiele
innych postaci do przedstawienia.

foto


Był też osiołek - niestety chyba tego dnia niedysponowany.

foto


Może po prostu trema była tak wielka, że Kaja wolała spędzić cały spektakl na ławce.
Natalia troszkę uczestniczyła, ale jak było uciekanie przed złym dzikiem - szybko z płaczem biegła do mamy na kolana.
Mimo, że miała być tańczącym w koło drzewem, momentami wcielała się w rolę kupca.

foto

Mimo paru zbuntowanych osobników bardzo ładnie to wszystko wyszło.
foto

foto


Nasza
inscenizacja Trzech świnek zebrała owacje, a w czasie rozdmuchiwania
przez wilka dwóch chybotliwych domków słychać było rechot z widowni, co
odebrałam jako komplement ;)

Kto wie, może jeszcze kiedyś
weźmiemy udział w takim wyjeździe i jak wtedy strzelimy przedstawienie
to widownia normalnie z ławek spadnie!
:)



Świnki trzy 2007-09-05 10:26:33

Oprócz przedstawienia grupowego, które dzieci z mozołem szykowały na zajęciach...



foto



foto


...musieliśmy też przygotować króciutką inscenizację. Dwie - trzy mamy
razem z dziećmi. Ze względu na wiek Natalii i Oliwki oraz ich nikłe
chęci do wygłaszania aktorskich monologów ;) nie bardzo wiedzieliśmy
(Siemion też miał wziąć udział) co przedstawić.

Opowiedziałam o tym problemie Kai, a ona po jakichś 12 sekundach
zastanowienia stwierdziła: Natka będzie tą leniwą świnką, Oliwka trochę
pracowitą a ja tą najbardziej pracowitą. Tata będzie wilkiem a Ty i
mama Oliwki...  tu musiałam pomóc - będziemy domkami dla świnek.

Nie wymyśliłabym sama ani tej bajki ani nic lepszego. Dzień przed
premierą postanowiliśmy zrobić próby. Nie powiem, żeby nam genialnie to
wychodziło i z pewnością prób powinno być więcej, ale aktorki były
totalnie niesubordynowane



foto
Pierwsze
2 minuty przedstawienia w miarę trzymały się scenariusza. Być może
straszny wilk był zbyt straszny? A może zbyt śmieszny?

W każdym razie jak już się szałas rozpadł to ciężko było panny zmotywować do współpracy.

Wolały spędzać czas po swojemu :)



foto


foto


foto


Później bawiły się w chowanego. Tylko Oliwka nie była przekonana czy
faktycznie powinna razem z dziewczynami wchodzić pod łóżko, do szafy i
pod prysznic



foto


Tego dnia po kolacji czekała na Siemiona niespodzianka.

foto


Dopiero późnym wieczorem zdradził mi wprawdzie, że Kaja się wygadała i niespodziankę spaliła. Mimo to - chyba było miło :)

Zabiegany dzień 2007-09-05 09:55:32

Czy ja już pisałam, że mój mężul osobisty nazbierał pochwał co niemiara i nasłuchał się ochów i achów na swój temat?
Tak było. Dowiedział się nawet, że marnuje swój talent przy tych komputerach i kabelkach! O! Powinien zrobić studia pedagogiczne i otworzyć pierwsze przedszkole prowadzone przez faceta. Właściwie to może byłby niezły chwyt marketingowy :) Dobrałby sobie jeszcze kilku takich co dobre podejście do dzieci mają i już!

No w każdym razie ja, zatroskana matka, chciałam, żeby Siemion spędzał czas z dziećmi, żeby reagować w przypadkach kryzysowych typu płacz, bicie koleżanki po głowie, nagła i niespodziewana senność tudzież po prostu kupa. Okazuje się, że wbrew pozorom więcej uwagi wymagała Kaja niż Natka. Jak tata był pod ręką to wolała siedzieć koło niego niż angażować się mocno w zajęcia grupy.

Tata wstał :)  Rysował, malował, gimnastykował się, śpiewał i biegał. Co ciekawe - wcale potem na zmęczenie nie narzekał.

foto

foto

foto

Drugi tata, który uczestniczył w zajęciach też nie miał łatwego zadania - cały czas próbował zachęcać swoją 3-letnią córeczkę do współpracy z grupą przy jednoczesnym zabawianiu swojej 3-miesięcznej córeczki, która czasem już po dwóch godzinach domagała się maminego mleka.
Na szczęście Marysia też trochę spała w wózku i wtedy Piotrek mógł zrobić kilka zdjęć. Dzięki Piotrze!!!! Bez Ciebie nie byłoby tej pamiątki :)

Poza bieganiem do piosenki "Dzik jest dziki" był murarz i inne ruchowe zabawy typu "Rośnie balon okrąglutki" i "Kółko graniaste".

foto

foto

foto

Po takim wysiłku każdy ma prawo do przerwy.
foto
"Przerwa - zdobycz socjalna!"

Na co dzień nie ma okazji a czasem motywacji do spędzenia czasu wspólnie w tak aktywny i twórczy sposób.
Każde popołudnie bez deszczu staraliśmy się spędzać na podwórku lub na wycieczce.

foto

foto

Sama wybrałam się też na wycieczkę. Miałam wrócić po godzinie a nie było mnie ze cztery. Napstrykałam trochę zdjęć, ale o tym później :)

Makijaż 2007-09-04 21:33:08

O dniu czwartym będzie krótko - po południu były wspólne zajęcia dla mam/rodziców z dziećmi. Zabawa polegała na tym, żeby sobie nawzajem namalować coś na buziach.

Zdecydowanie oniemiałam jak zobaczyłam Natkę umalowaną przez Siemiona. Ja nie mam pojęcia jak on to zrobił!!! Nawet nie chodzi o to, że chłopak się krył ze zdolnościami plastycznymi, ale jak on ujarzmił dziecko na te parę minut?????
foto

Kaja wybrała sobie coś co na obrazku przypominało mi zupełnie_nie_wiem_co. Może to myszka, a może królik? Ale chyba żadne z tych zwierząt nie występuje w kolorze różowym?

foto

Oczywiście mi i Siemionowi dostało się parę razy pędzlem po oczach i do nosa, ale i tak było pięęęknie :)

foto

Na koniec fota zbiorowa.
foto

Magiczne zdjęcie z dnia trzeciego :) 2007-09-04 20:54:49

Albo mam coś z oczami albo na tej fotce jest bardzo fajne złudzenie optyczne :)
Najpierw patrzę tylko na ślady i są zdecydowanie wypukłe. Dopiero jak popatrzę chwilę na kamień między śladami, powstaje inna perspektywa, ślady robią się wklęsłe i nie mogę już mimo starań zobaczyć wypukłości. Jaja czy co??? :)

foto

Mówta co chceta. Mnie się podobuje :D

Tego dnia nad morzem dla odmiany - wiało. Napisałabym inaczej, ale wiecie, takim kurturarnym jak ja to nie wypada. W każdym razie w kieleckim tak czasami powiewa.
Kajtek się wywiał i wcale jej z tym źle nie było.
foto
 
Po 38 minutach intensywnej terapii jodowej postanowiliśmy spadać do naszego przytulnego domku.

foto

Mieliśmy przemiłe towarzystwo. Mała Oliwka zapatrzyła się w Kaję jak w obrazek. Od tego momentu moje starsze dziecko motywowało Oliwkę do każdego, najdziwniejszego nawet działania. Ja natomiast złapałam fajny kontakt z Agatą - mamą Oliwki.

foto


Tego dnia oczywiście były też wcześniej zajęcia dla dzieci.
Malowanie
foto


Znęcanie się nad masą solną
foto

No i radocha z efektu :)
foto

DDD czyli Dębiny Dzień Drugi 2007-09-03 23:52:58

Dnia drugiego zaczęły się zajęcia - dzieciaki szalały w świetlicy w towarzystwie dwóch pań i dwóch tatusiów. Mamuśki tylko czasem szalały na warsztatach. Generalnie ciężko i mozolnie pracowały nad sobą, żeby panować nad emocjami i w chwilach ekstremalnych nie poukręcać dzieciakom głów :-]

Dzieciaki malowały, rysowały, tworzyły,
foto

biegały, skakały i próbowały spożytkować swoją niespożytą energię...
foto

Aby nie wyczerpać baterii doszczętnie i nie paść na mordki, około 12:30 wędrowały parami, w rządku, w pociągu, w czym tam popadło na zupę.

foto


Jako że pierwszego dnia zajęć był rosół, dzieci zjadły po 4 dokładki i drugiego dania OCZYWIŚCIE nie ruszyły :)
Po Natalkowej drzemce popołudniowej pojechalim do Słupska. Trochę późno tam dotarliśmy, a szkoda bo był fajny jarmark. Udało nam się tylko złapać kowala, który wykuł nam mini-podkowę na szczęście no i jeszcze 'dorwaliśmy' myszołowa. Dobrze, że miałam przy sobie rękawiczki :)
foto

Zaglądaliśmy też do starego młyna i obserwowaliśmy tamę spiętrzającą wodę.
foto

Później 'zachorowaliśmy' na lody, ale okazało się, że wszystko o godzinie 18 w Słupsku jest pozamykane (niedziela to była). Na szczęście sprzedają tam lody o tak późnej porze w tramwajach. Przynajmniej pani Jadzia sprzedaje :)

foto

Arcy sympatyczna knajpka.
foto


W drodze powrotnej 'zaliczyliśmy' trochę niesamowitych widoków, do tego przy baaardzo fajnej muzyce sączącej się z głośników.

foto

foto

No a wieczorem to wiadomo - siusiu, kąpiel i spać :)

foto

Dębina 2007-09-03 23:20:58

Jest sobota 25 sierpnia. Przedostatni weekend wakacji.
Pierwszy raz w naszej rodzinnej karierze wyjechaliśmy z domu z dzieciakami o godzinie 5 rano. Wieczorem ubrane w koszulki i spodnie od dresu były prawie gotowe do drogi. Założyliśmy im tylko bluzy i gazu!
Obie się na chwilę obudziły, ale zaraz śmigaliśmy z dużą prędkością w stronę Bydgoszczy i Torunia. Po dwóch godzinach byliśmy 200 km od stolicy. Zatrzymaliśmy się na śniadanie w miłym zajeździe za Toruniem. Luz, blues, zero stresu czy pośpiechu.
Do Dębiny dojechaliśmy około 13-tej. Akurat na obiad. Pyszny zresztą, co jak się później okazało, było tam standardem.
Pogoda totalnie do bani. Wieje tak, że głowy urywa. Mimo wszystko wybraliśmy się nad morze. Pierwsze spotkanie organizacyjne dopiero o 18:30, więc mieliśmy dużo czasu. Mimo to co_po_niektórzy to nawet pędzili nad morze jak szaleni...

foto

...a inni nogi w zimnej wodzie moczyli :)
foto

Największą atrakcją było przebieranie i wybieranie kamieni. Niektóre z nich tata, jak się okazało domorosły geolog, rozbijał na kawałki, żeby sprawdzić co jest w środku.
foto

Przez ten wiatr, aż w oczy piachem sypało! Łzy się lały i brudne łapki zostawiały ślady na polikach.
foto

Łapki i nosy szybko marzły. Sama nie wiem czemu to Natalia wróciła z katarem a nie Kaja...
foto

Jeszcze trochę popatrzyliśmy na wzburzone morze i duże fale, szukaliśmy kamieni, muszelek i patyków...
foto

i za chwilę wracaliśmy po schodach, przez las i drogą pylistą do ośrodka.
foto

Spotkanie było krótkie. Osoby prowadzące przedstawiły się, powiedziały za co będą odpowiedzialne i opowiedziały krótko o swoim doświadczeniu. Oczywiście wtórowały im rozwrzeszczane dzieciaki, więc generalnie NIC nie było słychać, ale co tam. I tak dowiedzieliśmy się później wszystkiego :)

Wieczorem, po kolacji równie pysznej albo nawet lepszej od obiadu daliśmy się ponieść zabawie zaproponowanej przez dziewczyny.

Najpierw: jeden, dwa, siedem, piętnaście... (liczenie wg. Natalki)
foto

A potem szukanie. Gdzie jest ta mama???
Może w szafie??
foto

Ha! Pod prysznicem!!!!
foto


Ciekawe gdzie teraz się schowała....
foto

A może tu??
foto


Nie ma jej kurka wodna...
A może w szafie???
foto

Zabawa nie dość, że wesoła, to z przygodami - Siemion o mały włos szafy nie rozwalił swoimi szerokimi barami, a ja tak się schowałam pod łóżko, że nie mogłam wyjść. Polecam :)
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: malinka
mail: malynia100@wp.pl

miasto: Warszawa

W Malinowym Domu czyli leniwie-letnie, kolorowo-jesienne, iskrząco-zimowe i odświeżająco-wiosenne zapiski niecodzienne.
dzieciaki:
»Kaja
ur. 2002-12-24

» Natalia
ur. 2005-07-23

»Jagoda
ur. 2010-09-08

mój foto.dzieciak
W kupie ra¼niej
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-07-21


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: