Sezon rozpoczęty 2007-05-25 11:34:46 Na razie wody jest niewiele, ale też chyba nie będzie wiele więcej. Natalia już pierwszą wywrotę zaliczyła i po chwili płaczu z powrotem wskoczyła do wody. Gdyby było 5 cm więcej wody, już by pewnie nie było tak łatwo. Swoją drogą nie ma to jak w ramach pocieszania przytulić kompletnie mokrą i zimną córeczkę do ubrania.
Szczerze mówiąc jak sama zamoczyłam nogę w tej wodzie to mnie zmroziło. Dzieci są dziwnie odporne na szok termiczny :)
Niedługo będziemy mieli okazję kąpać się w cieplejszej wodzie. Za miesiąc jedziemy na 2 tygodnie na ciepłe wakacje.
Teraz natomiast kombinujemy, żeby zorganizować dziecięcy spęd na dzień
dziecka. Tym bardziej nie będę więcej wody lać, bo przy 15 sztukach
'przychówku' można przeoczyć jakiegoś nurka ;)
Muszę poszukać pomysłów na zabawę w ogrodzie. Może zawody sportowe,
puszczanie baniek, skoki na mini-batucie, tor przeszkód... A jak pogoda
będzie kiepska to nie trudno zgadnąć jaki będę miała humor.
Jutro idziemy do szkoły podstawowej na dzień otwarty czyli festyn.
Zobaczymy, może dziewczyny będą do tej szkoły chodzić więc chcę się zorientować
jacy ludzie tam pracują.
Dzisiaj po pracy pewnie znów będę nogi moczyć :)
"Najlepszy wiek" 2007-05-23 11:17:52 Jak wiadomo każdy wiek w rozwoju dziecka ma swoje zady i walety, więc być może jeszcze nie raz zmienię zdanie na ten temat, ale jak na razie, sądząc po moim niewielkim doświadczeniu, dochodzę do wniosku, że dzieciak od 1,5 roku do 3 lat jest absolutnie zachwycającym ludzikiem, którego mam ochotę schrupać razem z butami.
Tak było z Kają, tak jest teraz z Natalią. Kaja zaczęła mówić trochę wcześniej niż Natalia. Jeśli powtarzała jakieś słowo, to prawie zawsze od razu bezbłędnie. Robiła śmieszne miny, wymyślała dziwne zabawy i była maksymalnie rozkoszna.
Natalka teraz tak samo mnie 'rozwala' jak Kaja jakiś czas temu. Gada tak fajnie, że sama się gęba cieszy, robi miny, które nie raz powodują salwy śmiechu, głównie u mojej mamy, która widzi w niej chłopaka-łobuziaka. Natka faktycznie ma czasem tak szelmowski uśmieszek albo minę ewidentnie wskazującą na kombinacje w kierunku trwałego uszkodzenia jakiegoś niezwykle cennego przedmiotu tudzież ucieczki w siną dal przez_nikogo_niezauważoną_będąc, że trudno się nie roześmiać. Na zdjęciach tego jak na razie nie uchwyciłam, bo jak widać niewiele zdjęć ostatnio robię. Może zaczaję się na nią z aparatem o 22:30 kiedy cichcem skrada się do mojego pokoju i z miną wytrawnego cwaniaka czeka kiedy ją zauważę i po raz piętnasty tego wieczoru położę do łóżka.
Dzieciaki cwaniaki 2007-05-16 10:07:32
Czapka na bakier, brzuch wywalony, warga rozbita, siostra regularnie maltretowana, wrzask niemiłosierny w przypadku rozbieżności zdań z rodzicielką... No diabeł wcielony.
Nie dziwota - w końcu w kościele nie bywa ;)
Ostatnio razem z moją mamą stwierdziłyśmy, że Natalia ma w sobie coś
takiego, że jak się na nią spojrzy to od razu chce się śmiać. Patrzy
się to to spode łba, komiczne miny stroi, gada jak nakręcona śmiesznie
przekręcając słowa i mimo rogatej duszy wciąż jest nieprzeciętnym
pieszczochem wymagającym tulenia, całowania i noszenia na rękach.
Ostatnio Siemion wyjechał prawie na tydzień i często budziłam się w towarzystwie dwóch małych, sapiąco-chrapiących dzieciaków. Raz Natalia przyszła do mnie o 4:30 (w sobotę!!!) i była gotowa do zabawy. Łaziła mi po głowie, gadała coś, za włosy ciągnęła i kokosiła się na potęgę. Wreszcie
złapała mnie za szyję, przytuliła mocno i dzieląc na sylaby cichutko
powiedziała: "Ko-cham, ko-cham" Nie wiem jak to się stało, że ta piąta rano w sekundę przestała być problemem :) Parę ciepłych dni sprawiło, że poczułam lato w kościach. Dziewczyny bez
przerwy na podwórku, na placu zabaw albo przy kranie, bo najlepsza
zabawa pod słońcem to podlewanie...
Biorą suchy prowiant w postaci napojów, banana czy innych owoców i w czasie spontanicznej przerwy w bieganiu, siedzą, jedzą, karmią się nawzajem
Natul świetnie sobie radzi na placu zabaw. Włazi sama na drabinę, zjeżdża na zjeżdżalni na przeróżne sposoby - na pupie, na brzuchu, głową w dół,
tyłem, bokiem i sama_nie_wiem_jak_jeszcze.
Jak była u nas babcia Marta to widziała, że Natka jest bardzo samodzielna.
Teraz Marcia jest w szpitalu. Bardzo kiepsko się czuje, ale pyta "Jak
moje prawnuczki? Natalia chodzi po drabinie?"
Chodzi babciu, chodzi. I ani razu nie spadła.
Trochę 'przywykłam' do tego, że babcia nie czuje się dobrze, że
odchodzi od nas, a my, przygotowani na pożegnanie z nią, ciągle
wspominamy chwile, które najbardziej zapadły nam w pamięć. Ja wiem, że
jak ludzie odchodzą to się pamięta same dobre rzeczy i idealizuje się
ich we wspomnieniach. Ale z Marcią to jest tak, że ona zawsze była i
jest idealna! Zakochana w swoich wnukach, prawnukach, zawsze dobra,
uczynna, ciepła i troskliwa.
Kaja pyta czasem o babcię-prababcię. Jak się czuje, kiedy wróci ze
szpitala... A kiedy powiedziałam jej, że babcia bardzo źle się czuje i
lekarze nie potrafią jej pomóc to następnego dnia w samochodzie
usłyszałam:
"Mamo? Jeśli babci-prababci nie da się już wyleczyć to chyba trzeba będzie czekać na śmierć?"
Po chwili osłupienia odpowiedziałam, ale nie drążyłam tematu. Jeszcze
nie wiem jak rozmawiać o tym z dzieckiem. Mądrym, myślącym, ale też
wrażliwym dzieckiem.
|