Strasznie długie morskie opowieści 2005-09-22 13:03:22

1 września - podróż

Do szkoły nie idziemy. Jedziemy do Karwii.

Jazda samochodem, niemal 500 km, trzy pokolenia kobiet w tym dwoje dzieci, jedno zbuntowane i marudne, drugie śpiące słodko, ale w nieoczekiwanych momentach głodne... Innymi słowy - duże wyzwanie.

Rezultat - jeden długi postój, a w nim plac zabaw, obiad, karmienie Natalii i odpoczynek od kierownicy. Łączny czas przejazdu - około 7 godzin czyli cały dzień.

Na miejscu byłyśmy w czasie Teleexpresu. Ja zajęłam się rozpakowaniem gratów a Kaja z babcią popędziła na plażę, bo już od jakichś 200 kilometrów dopytywała się "No gdzie jest to morze????"
Pensjonacik był bardzo miły. Wyglądał jak mały hotelik, miałyśmy tam wykupione posiłki, dwa oddzielne pokoje, była też sala konferencyjna, w której dzieciaki miały mały kącik zabaw. Najfajniejsze było to, że poza nami było tam jeszcze chyba z pięć mamusiek z dzieciakami i babciami :)

Po kolacji Kajtek szybko odpłynął. Całe szczęście, bo ja po całym dniu jazdy też miałam wszystkiego dosyć.

2 września - 'Meduza time'

Kaja jest wniebowzięta! Ciepło, słońce, morze, a przede wszystkim - MEDUZY!



Takie z nas ranne ptaszki, że zawsze pierwsze, punktualnie o 8-mej byłyśmy na śniadaniu. Około 9-tej zapakowane po zęby wyruszałyśmy na plażę. Kaja mogłaby chyba cały dzień chodzić brzegiem morza tylko po to by zbierać meduzy i wrzucać je do wody.



Pokonywała w ten sposób niezłe odległości i była potem padnięta jak pies Pluto. Około 13-tej starałyśmy się ją wyciągać do domu, jadła pyszną zupkę pani Gieni i zasypiała w trzy sekundy.
Po dwóch godzinach zdrowej drzemki znów na stołówkę na drugie danie.
Po obiedzie jeszcze raz szłyśmy się dotleniać, ale już cieplej ubrane bo wiatr nieźle hulał. Robiłyśmy baby, zbierałyśmy kamyki i oczywiście meduzy.

Wieczorem właścicielka pensjonatu miło nas zaskoczyła i zorganizowała ognisko z kiełbaskami. Długo nie byłyśmy, bo Kajtek już mocno marudził i komary cięły jak opętane. Wykonałyśmy więc szybki skok do łóżka i spałyśmy jak zabite.

3 września - zachrypnięta babcia

Babcia już dwa dni temu miała zdarty głos, szczególnie jak w podróży śpiewała głośno 'Stokrotkę'. Przeziębienie ją trzymało, a w sobotę rano rozłożyło na łopatki. Czuła się na tyle kiepsko, że nie miałam sumienia ciągnąć ją na plażowy wygwizdów.
Tu kłaniam się w pas dobrej duszy, która pożyczyła mi nosidło dla małego berbecia. Tylko dzięki temu mogłam iść na plażę. Wrzuciłam małego dzieciaka do plecaka ;) , dużego dzieciaka za rączkę i wio! na plażę. Z wózkiem na pewno bym nie mogła nadążyć za Kają-tropicielem meduz.



Wieczorem tego dnia wypuściłyśmy się do miasta czyli do Jastrzębiej.
Okazało się że jak zwykle można tam utopić masę kasy bo co i rusz to jakieś atrakcje dla dzieciaków.

Były Hopy-Siupy



Oczywiście też Kulki-Śmulki



No i dodatkowo Łódki-Tutki



Były jeszcze Kaczki Dziwaczki czyli pociąg z kaczek na szynach i wielka zjeżdżalnia 'Kubuś Puchatek' na której mimo strasznej stromizny nie dało się zjeżdżać.

Wizyta w tym wesołym miasteczku przewyższyła swą atrakcyjnością nawet poszukiwanie meduz.

4 września - Zakochana babcia i surowy dziadek :)

Dzień dość typowy bo po prostu śniadanie, plaża, zupka, sen, obiad, plaża. Było zbieranie meduz, budowanie mega-zamków i karmienie mew, ale nie wydarzyło się chyba nic spektakularnego i to dobry moment by opowiedzieć o wielkiej nowej miłości mojej mamy.



Babcia jest zauroczona Natalką i to tak na poważnie. Nie widziałam jej jeszcze w tym stanie. Kają na pewno się nie zachwycała jak była taka mała. Dopiero teraz jest dumna z wnuczki. Natalka obudziła w niej natomiast prawdziwie babciny instynkt. Ciągle ją bierze na ręce, bardzo się przejmuje płaczem i rozczula ją zawsze widok najmłodszej wnuczki.
Raz jak wracałyśmy z plaży, ubrałam mamę w nosidło z Natką a sama niosłam Kaję na barana. Nati całą drogę spała i jak doszłyśmy do pensjonatu to wcale nie miała ochoty się budzić. Mama była tak przejęta tym snem i tak bardzo nie chciała jej budzić, że przez dwie godziny jeszcze siedziała z nosidłem na brzuchu i czekała aż się wnuczka sama wybudzi :)
Podoba mi się to :) Fajnie mieć taką zakochaną babcię.

Tego dnia pojawił się też Kajowy tekst dnia.
Dzień wcześniej na obiedzie Kaja po trzech gryzach zaczęła dokazywać i schowała się pod stół. Powiedziałam jej wtedy, że jakby tu był dziadek to by się bardzo zdenerwował. Dziadek jest surowy i nie lubi jak dzieci chodzą pod stołami. W ogóle dziadkowie są surowi (nie wiem co mi do łba strzeliło, bo to wcale nie prawda).
Kaja po całym dniu przemyśleń pyta przy obiedzie:

- Mamo? A czemu dziadki są surowe?
- Są surowi bo nie pozwalają chodzić pod stołami.

Chwila ciszy...

- To ja ich wrzucę do garnka! Ugotuję! A potem ich zjem!


5 września - wędrówek ciąg dalszy

Kaja w tych spacerach po meduzy była naprawdę nie do zdarcia. Babcia ledwo wyrabiała, ja często zostawałam z Natusią, która jak już dobrze się najadła to potrafiła przespać nawet 4 godziny. Nie raz ja też wtedy zapadałam w błogi sen osłonięta profesjonalnie okopanym przez moją mamę parawanem, a one szły i szły, i szły...



Czasem spodobała się Kai jakaś budowla z piasku, czasem na czterech metrach kwadratowych było 125 meduz i wszystkie po kolei trzeba było wyzbierać, oczywiście po jednej, więc trwało to okropnie długo. Tym bardziej, że przy 90-tej meduzie, te pierwsze 50 już morze znowu wyrzuciło na brzeg.

Dlatego też czasem trzeba było zrezygnować z zupki. Kaja padała na twarz i miałyśmy z mamą 2 godziny wolnego na plaży.



Tego dnia była też powtórka z rozrywki wieczorem czyli wizyta w Jastrzębiej Górze i mini Wesołe Miasteczko. Próbowałyśmy też się dostać do latarni morskiej w Rozewiu ale okazała się być w remoncie :(

Ostatnie dwa dni

Kaja troszkę się przeziębiła, więc już tak dużo nie moczyła nóg w wodzie jak poprzednio. Szybciej była zmęczona i chciała wracać do pokoju na drzemkę.
Wieczorem w środę pojechałyśmy na wycieczkę do Władysławowa, ale poza starym, nieciekawym i rozsypującym się Lunaparkiem nie było tam nic godnego uwagi.
W czwartek przed wyjazdem poszłyśmy na miły spacer do lasu, gdzie Kajtek szalał, biegał, chował się za drzewami, śpiewał Stokrotkę i generalnie był w swoim żywiole.



Dzięki temu jak wsiadłyśmy do samochodu w południe, tylko przez pół godziny narzekała kiedy wreszcie będziemy w tej Warszawie, po czym usnęła i dość długo był spokój. W drugiej części podróży Natusia miała jakiś problem gastryczny i nie mogłyśmy sobie poradzić. Dopiero jak babcia usiadła między dwoma fotelikami na tylnej kanapie (szczupła bestia) i masowała brzuszek swojej ulubienicy zapanowała błoga cisza :)

Cieszę się, że wpadłam na pomysł wyjazdu nad morze. Siemona przez ten czas prawie w ogóle nie było w domu - ciągle wyjeżdżał służbowo, a my zamiast siedzieć w bloku i za nim tęsknić, tęskniłyśmy nad morzem. Zawsze to odrobinę przyjemniejsza tęsknota :)



Nie mam czasu 2005-09-20 19:28:33

A jak nawet trochę go znajdę to odzywa się we mnie leń i mam ochotę poleżeć, poczytać, pobyczyć się trochę (to może byk się we mnie odzywa?).

Pochwalę się tylko uśmiechniętą Natusią



i jeszcze napiszę, że w przyszłym tygodniu wybieramy się na inspekcję przedszkola. Być może już w grudniu zacznę Kaję tam wozić, a w styczniu może wrócę na pół etatu do pracy. Zawiozę rano Kaję do przedszkola, pójdę do pracy i około 13-tej będziemy wracać do domu.

Było bosko! 2005-09-09 23:23:45

Pogoda jak na zamówienie, humor i podejście do życia w skali od 1 do 10 oceniam na 12, pokoje i jedzenie bardzo fajne :)

Innymi słowy było tak, że aż szkoda, że się skończyło.

Więcej opowiem niebawem. Przynajmniej się postaram :)

info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: malinka
mail: malynia100@wp.pl

miasto: Warszawa

W Malinowym Domu czyli leniwie-letnie, kolorowo-jesienne, iskrząco-zimowe i odświeżająco-wiosenne zapiski niecodzienne.
dzieciaki:
»Kaja
ur. 2002-12-24

» Natalia
ur. 2005-07-23

»Jagoda
ur. 2010-09-08

mój foto.dzieciak
¯yjê kolorowo!!
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-07-21


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: