I po świętach 2004-12-28 10:31:25

Wyjątkowo krótkie w tym roku były święta. Gdyby nie dwa dni urlopu, chyba w ogóle bym nie poczuła różnicy (poza obwodem w pasie ;)

Bożenka pojechała do domu w środę wieczorem, a w czwartek u mnie w pracy był tzw. śledzik czyli mały poczęstunek i opłatek w firmowym gronie. Koleżanki bardzo gorąco mnie namawiały, żebym przyszła mimo urlopu razem z Kają. Posłuchałam próśb i przyszłam :)
Kajtek na początku lekko onieśmielony po jakimś czasie wszystkim 'ciociom' wskakiwał na kolana i zaglądał do szuflad. Na opłatku było jakieś 40 osób, a Kaja rysowała coś na tablicy, dzieliła się opłatkiem jednostronnie czyli odłamywała wszystkim chętnym po połowie opłatka i całość pakowała ze smakiem do dzioba przyjmując przy tym serdeczne, świąteczne życzenia :)

Następnego dnia była już ta prawdziwa Wigilia u moich rodziców.



Ponieważ na mikołajki w przedszkolu był św. Mikołaj, postanowiliśmy i tym razem zaprosić go we własnej osobie. Brat mojej mamy nawet nie protestował i chętnie 'czynił honory'. Zajęłam czymś Kaję na górze, a w piwnicy było przebieranie. Nie miałam pojęcia jak dokładnie wygląda strój przyniesiony przez dziewczynę mojego brata i szczerze mówiąc sama lekko spękałam jak zobaczyłam tę dwumetrową laskę i wielką, biskupią czapę na głowie...
Ważne, że Kaja z dużą dozą asertywności wyrywała Mikołajowi co jej, nie przejmując się specjalnie jego prośbami o wierszyk czy piosenkę. Miałam wrażenie, że mi dzieciak zwariuje, bo coś dużo tych prezentów dla niej było. Wszyscy chyba wrzucili do worka prezenty urodzinowe razem z gwiazdkowymi :)
Pod koniec Kaja ładnie powiedziała 'Na wyspach bergamutach' i odebrała największy prezent. Udało się ją nawet namówić na poczytanie z Mikołajem książeczki.



Pierwszy dzień świąt minął w podobnym gronie, a w niedzielę spotkaliśmy się ze znajomymi. O świętach tylko przypomina 'paczka żywnościowa' od rodziców, no i choinka.

Teraz przed nami Sylwester i kinderbal 2 stycznia.
Na Sylwestra też idziemy na bal. Do dużego pokoju :) Już nie możemy się doczekać!!!

Jednocześnie wszystkim Wam życzymy udanej imprezy i pomyślności w Nowym Roku!

Świąt oznaki oraz Ptaki :) 2004-12-20 10:15:12

Święta tuż-tuż :)

Choinka stoi w pokoju ubrana w lampki, pierniczki, sopelki, koniki na biegunach, koraliki, bałwanki, całą masę bombek i w inne dekoracje, co na jej całe 1,20 m wzrostu można tylko nazwać 'naćkaniem bez umiaru' :)
I tak jest najpięknięsza na świecie, bo nasza.

Wspomniane pierniczki mają tylko jedną wadę - jest ich za mało :) Poza tym są boskie!! Miękkie, aromatyczne, a niektóre nawet udekorowane.

Prezentów - nie ma.
No może poza jednym, ćwierkającym. Kupiliśmy sobie wspólny prezent w postaci dwóch papużek falistych. Są dość nietypowe, bo nie mają kolorów :) Kobitka jest albinoską, a facecik to taki szary gołąbek. Ledwo widać na nim falki, łezki i perełki (jeśli wiecie o czym mówię ;)
Kaja dostała bojowe zadanie - nadać imiona papużkom. Za każdym razem na pytanie
- Jak damy papużkom na imię?
odpowiadała
- Bonifacy!
Nic nie dało moje tłumaczenie, że to trochę za długie, a wszystkie moje propozycje były kategorycznie odrzucane. Nie było wyboru. Zgodziliśmy się z Kają.
Kobitka to Boni.
Facecik to Facy.
Dzieciak zgodził się na takie małe ustępstwo i już dzisiaj opiekunka się dowiedziała:
- Bozenka! Ta biała to Boni a ta druga to Facy!

Moim największym sukcesem weekendu był zakup obuwia w ilości sztuk sześciu czyli trzech par. Sukces tym większy, że nigdy wcześniej nie kupiłam trzech par na raz i to w sumie za 170 złotych.
Inne sukcesy to genialny schab po staropolsku (nawet moja mama nie umie zrobić takiego soczystego) i przepyszna grochówka.
Grochówa ze Świętami nijak się nie kojarzy, ale co tam! Po prostu Ludzik rosnący w brzuchu czasem mnie namawia do różnych kulinarnych 'ekstrawagancji', które gdyby nie resztki zdrowego rozsądku, mogłabym pochłaniać w całości z nikim się nie dzieląc.

W tym tygodniu tylko 3 dni pracy :) Potem pakowanie prezentów (najpierw trzeba je kupić) i Wigilia u rodziców.

PS. Właśnie mi się zachciało bigosu...

Kot Belgamut 2004-12-10 12:23:03

'Chcem Kota Belgamuta!'
no to włączamy...

tralalala... muzyczka gra... Fasolki śpiewają, a Kaja na łóżku rodziców podskakuje, kręci się i śpiewa mniej więcej tak:

A ...pach belGAMUTAACH!
.....bno.. KOT W BUTACH!!
....takze OSŁA!
któlego zufka mosła

Jest kula samoglajka
znosząca ZŁOTE JAJKA!
............JAPKA!
....jowych.........pkach

....wielooolyb staly
co nosi okulaaaly (tu była rubaszna modulacja głosu)
..... som ososie
w pomidolowym SOSIE!

som tlesowane scury
na ... cycie szklanej DZIULY!
.... soń ... DWIEMA
...tylko.... NIEEE MAAAA!!!!


a spróbuj tylko z nią śpiewać! Zaraz nakrzyczy, że nie wolno :)
Lubi to, no lubi śpiewać :) Emi - podaj łapkę!
W przedszkolu też się ostatnio rozkręca i wczoraj jak wtórowała przy piosence powitalnej, pani 'gitarowa' nie mogła opanować śmiechu.
Nie dość, że teksty piosenek całkiem nieźle pamięta, to ogromną radość jej sprawiają układy choreograficzne typu 'czapka skrzata' ;)



Dodam jeszcze tylko, że wczoraj w przedszkolu był św. Mikołaj i Kaja bardzo to przeżyła. Najpierw zasłoniła łapkami oczy, potem podeszła, przywitała się, zgarnęła misia i szybko uciekła.

W drodze do domu powtarzała tylko:
'Podobało mi sie dzisiaj sie w przedskolu sie'
Czyli było fajnie :)

"MIŁY KŁAPE!!!" 2004-12-07 10:00:51

Tatuś wymienił baterie w Rudim.
Rudi to oczywiście renifer, taki z nosem czerwonym. Jak się mu naciśnie łapkę to skubany tańczy i całkiem ładnie śpiewa.

Kaja wyraźnie się za śpiewającym koleżką stęskniła, bo posadziła go na środku naszego materaca, naciskała co chwila łapkę i odstawiała rytualny taniec nad podrygującym pluszakiem.

Po trzech tańcach pod rząd zaczęła nawet razem z Rudim śpiewać.
Przeurocze to było :)

Zanim zacznie się piosenka (Jingle Bells) renifer woła dwa razy: HO, HO, HO! Merry Christmas!

Stąd właśnie wszystkim już teraz życzę po Kajovemu: MIŁY KŁAPE!!!

PS. Mogliby w tych zabawkach lepszą dykcję instalować ;)

Zapach Świąt 2004-12-06 09:53:21

Sama siebie nie poznaję!
Weekend minął nam pod znakiem pierniczków. W czwartek wieczorem zaczęłam - robiłam karmel, rozpuszczałam miód i margarynę z przyprawami korzennymi. W piątek zagniotłam ciasto i włożyłam je do lodówki, a w sobotę szalałyśmy z Kają foremkowo.
Ubaw był po pachy.
Mąka też.

Najgorsze jest to, że nos się tak szybko męczy i po pewnym czasie już nawet nie wiesz, że unosisz się w powietrzu gęstym od zapachu rozgrzanego cynamonu, imbiru, goździków, gałki m., kardamonu i kolędry.

UWIELBIAM ten zapach!



Są serca, choinki, gwiazdki, kwiatki, grzybki, kaczuszki i ręcznie wycinane bałwanki plus jedna duża chatka.
Część pewnie jeszcze wymaluję lukrem, chociaż muszę przyznać, że takie saute - bardzo mi pasują.

Kaja na początku wyciskała z moją pomocą różne kształty, ale potem miała największą przyjemność z babrania sie w mące z dodatkiem wody. Robiła raz 'zupkę', raz 'herbatkę'.

Mikołaj wiedział co robi. Przyniósł Kajtkowi mały serwis do herbatki - czajniczek, cukiernicę, dzbanuszek na mleko, 4 filiżanki i talerzyki na ciastka (made in IKEA oczywiście). Przed wyjściem dzisiaj do pracy wypiłam z sześć herbatek z cukrem i mleczkiem :)

Niestety zmartwienie mam też ogromne :( Kaja jest pod opieką bardzo dobrego gastrologa, ale niestety zaparcia nadal są naszą zmorą. Raz było gorzej, raz lepiej, ale problem trwa i mimo jedzenia buraczkow, jogurtow, 'oliwienia', picia kompotu z szuszu i innych cudów - nic się nie zmienia.
Przy naszej ostatniej wizycie był u lekarza chłopiec, ktory z powodu zaparć już się właściwie kwalifikuje na operację... U nas problem jest ponoć nieporównywalnie mniejszy, ale przeraziłam się do czego to może doprowadzić.

Na gwiazdkę poproszę definitywne wymazanie z życia tego zmartwienia!

Nocne wędrówki Nemo-maniaczki 2004-12-02 09:49:43

Zaczęło się.

Nie raz o tym słyszałam i czytałam, a teraz dopadło też naszego berbecia.
Śpimy sobie smacznie, cisza, spokój, nikt nie sapie, nikt nie chrapie, nikt nie płacze i nagle o godzinie 3-ciej nad ranem coś mnie budzi. Otwieram jedno oko i widzę, że Kaja się gramoli i próbuje wepchnąć cztery litery w mój brzuch. Wkładam ją na środek i śpię dalej.
Oczywiście nikt mnie nie namówi o tej porze żebym sprawdzała czy już dzieciak zasnął, po czym odnosiła do łóżeczka, więc śpimy tak razem do rana.
Jak na razie wystarczy mi do spania 40 cm materaca. Kładę się na boczek, tyłkiem do całej mojej rodziny, zgięte kolana wystają za materac, ale jest nawet wygodnie. Za parę miesięcy brzuch mnie przeważy i z łomotem znajdę się na podłodze.
Siemion i Kaja muszą się zmieścić na pozostałych 100 cm. O dziwo Siemion też stara się przyjąć moją taktykę i tym sposobem Kajtek leży sobie na środku z rozpostartymi ramionami i zajmuje tyle ile w swoim łóżku, czyli 60 cm.

To niesprawiedliwe!

Ponadto pojawiła się ostatnio nowa mania i to taka TOTALNA. Objawia się tym, że dziecko rano, przed wyjściem rodziców do pracy woła, żeby włączyć Nemo. Później przychodzi Bożenka i przez cały dzień kilkakrotnie jest nagabywana o tę rybkę w paski, ale Bożenka nie umie włączyć bajki i jakoś jej się udaje Kaję zainteresować innymi rzeczami.
Wczoraj weszłam do domu po pracy i dziecko ani się ze mną nie przywitało, ani się nie uśmiechnęło tylko od razu z wyrzutem zarządało włączenia Nemo!

To chyba uzależnienie...
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: malinka
mail: malynia100@wp.pl

miasto: Warszawa

W Malinowym Domu czyli leniwie-letnie, kolorowo-jesienne, iskrząco-zimowe i odświeżająco-wiosenne zapiski niecodzienne.
dzieciaki:
»Kaja
ur. 2002-12-24

» Natalia
ur. 2005-07-23

»Jagoda
ur. 2010-09-08

mój foto.dzieciak
Pierwsze szkice
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-07-21


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: