Nocne przygody 2006-03-31 09:23:27

Noce ostatnio do łatwych nie należą. Szczególnie dla Siemiona...

Już ze 2 czy 3 tygodnie temu miałam postanowienie zakręcenia nocnego kranu cyckowego, ale wyszło tak, że teraz się za to zabraliśmy. Problem polega na tym, że Natka nawet w ciągu dnia uskutecznia bojkot wszelkich napojów poza mlekiem. W nocy napojenie jej wodą graniczy zatem z cudem. Do tego oczywiście jeśli ja ją wezmę na moment na ręce to płacz trwa jakieś 40% dłużej. No i kompletnym nieporozumieniem jest podawanie jej butelki z wodą przeze mnie. Dzieciak z uporem maniaka przekręca głowę i wsysa się w miejsce, gdzie powinien być biceps.

Nie ma wyjścia. Musi się tym zająć Siemion (on przynajmniej ma biceps ;). Przyznam, że w szoku jestem :o Pobudka następuje około 1 w nocy (zawsze było na cycek o 1-, 3- i 5-tej). Nati poczuje tylko przez smoka, że w butli jest woda albo zrobi nam ten zaszczyt i wypije 3 łyki po czym następuje płacz. Ja myślałam, że ten płacz to będzie trwał do tzw. zmęczenia materiału, a tu nie! Może 5 minut trwa, ale nie dłużej. Natul zasypia i budzi się około 5 kiedy to dostaje kawał cyca i śpi dalej :) Liczę na to, że za parę dni pobudek o 1-szej nie będzie wcale...

Dzisiejszej nocy doszła jeszcze przygoda Kajowa. Najpierw o 2-giej "Mamo, ja nie mogę zasnąć". Często tak jest, że nocne siusianie kończy się wizytą u nas i zamówieniem kołysanki śpiewanej. Jedna kołysanka z powodzeniem wystarcza, żeby dzieciak spał snem sprawiedliwego.
Dzisiaj jednak Kaja pojawiła się ponownie około godziny 4-tej.
Coś mnie obudziło, ale nie był to głos Kai. Po prostu otworzyłam oczy i zobaczyłam wpatrującą się we mnie twarz.
Schiza gotowa.

Za moment słyszę jakiś koszmarny, elektronicznie generowany dzwięk przypominający karabin maszynowy. Zerwałam się na równe nogi. Kaja coś zaczęła mówić, ale szybko chciałam ją zabrać z sypialni, żeby Natul się nie obudził (oczywiście się nie udało).
Wchodzę do pokoju Kai. Ciemno. Cicho. I znów: dżdżdżdżdższszszszbbbbbbbddbdbdbdszszbsbsb!!!@#@#%!^%&^!%$#$

Osz ty Kuchnia! Co to?!?
Chwila ciszy i znów się drze!
Co? No właśnie kuchnia. Mała, gadająca, którą Kaja dostała od Mikołaja w poprzednie święta. Wyczerpane baterie robiły afere. Wyłączyć tego badziewia nie można, trzeba wyjąć baterie, a żeby to zrobić trzeba być uzbrojonym w mikroskopijny wkrętak krzyżakowy. W miarę szybko udało mi się obezwładnić krzykacza i zaczęłam układać Kaję do snu.

Rozczuliła mnie tym, że była taka odważna :) Wcale nie płakała, a poza tym w tych ciemnościach stwierdziła, że to toster-zabawka hałasuje. Wzięła go pod pachę zanim przyszła do mnie i zamknęła go w małej łazience, żeby jej nie budził :)

Po tych przygodach usypianie Starszej trwało dłużej niż jedna kołysanka. Jak już się udało to ponownie obudziła się Młodsza przed chwilą uśpiona przez Siemiona.

Taki los :)

Wyśpię się za parę lat.

Albo i nie.

Punkt siedzenia 2006-03-27 10:02:02

Bardzo dobrze pamiętam jak byłam zszokowana kiedy przeczytałam, że jakaś dziewczyna zostawia swoje dzieciaki (w tym siedmiomiesięczniaka) i jedzie gdzieś na weekend tylko z mężem.

A tu proszę...

Tydzień temu mój mąż mi oznajmił, że wyjeżdżamy na weekend na narty. Opieka dla dzieci załatwiona, kwatera zaklepana, mam się nie martwić tylko odciągać mleko i nastawić się psychicznie na tę krótką rozłąkę :-O

Lekkie przerażenie łączyło się z podziwem dla inwencji Siemionowej, odwagi babci i dziadka i dla całej akcji logistycznej jaka się wiązała z tym naszym wyjazdem.

Pojechaliśmy do Szczyrku. Byliśmy tam w piątek o 23-ciej. Na nartach nie jeździłam już 4 lata mimo, że raz nawet była szansa w Zakopcu ale jakoś bez Siemiona mi się nie chciało (ktoś musiał zostać z Kają). Nasz ostatni wyjazd, właśnie sprzed 4 lat do Szczyrku, wspominamy z sentymentem i rozrzewnieniem :) To był nasz najfajniejszy Sylwester, super towarzystwo i świetna zabawa na stoku (uczyłam 5 osób, które pierwszy raz miały narty na nogach).

Teraz mimo zbliżającej się wiosny warunki do jazdy były świetne. Siemion radził sobie rewelacyjnie jak na 6. i 7. dzień narciarski w życiu. Ja po pierwszych kilku zjazdach miałam szaleństwo w oczach i gęba mi się śmiała non-stop.

Bawiliśmy się świetnie! Łydy i uda teraz dają się mocno we znaki :)
Moja mama poradziła sobie rewelacyjnie :) Natalka zakochała się w babci bez pamięci i nie pozwalała jej odejść nawet na siku ;)

Już nie mogę się doczekać następnego sezonu. Kaja do szkółki narciarskiej, Siemiona może też namówię na 2-3 dni z instruktorem, a ja z Natką będziemy szaleć na sankach. Potem na oświetlonych stokach będę nadrabiać szusowaniem nocą ;)

No i tak to właśnie jest. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :)

Z narciarskim pozdrowieniem!
Malinka z zakwasami :)

8 miesięcy 2006-03-26 23:32:00

Nati ma już 8 miesięcy.

To słodka kluseczka, pieszczoch, dziecko, które bardzo nie lubi być samo. Jak tylko chcę ją posadzić w foteliku - od razu płacze, bo wolałaby być na rękach. Tak naprawdę 'nauczyła się płakać' dopiero niedawno, więc nie jest to uciążliwe ;)

Ma boski uśmiech i bardzo ostre zęby.
Próbuje stawać na koślawe nogasy, mimo, że jak na razie nie umie raczkować. Przemieszcza się pełzając i turlając po podłodze. Nie można spuścić jej z oka.

Pozdrowienia dla wszystkich od 8 miesięcznego królika!

Jeszcze pożałuję... 2006-03-24 12:45:02

...że wybrałam taką podłogę. Szczególnie, że prysznic będzie bez brodzika i woda z mydłem będzie na nią kapać.

No cóż. Jak będą goście to ją wypucuję i będzie piknie. Teraz się cieszę, bo wszystkie glazury, terakoty, gresy leżą w pomieszczeniach sobie przeznaczonych i czekają na magików.

Oj, będzie się działo :D




PS. Jak gości nie będzie to też od czasu do czasu posprzątam.

Babcia jest COOL! 2006-03-24 09:59:01

Babcia przez ostatnie 2-3 miesiące była albo chora, albo w rozjazdach, albo choroby dzieci uniemożliwiały weekendowe spotkanie międzypokoleniowe.

Nareszcie to się zmienia. Wczoraj był test - seniorka rodu pierwszy raz została cały dzień z Natką. Zdała na szóstkę i nawet się za bardzo nie stresowała. Jak wychodziła to rozmawiałyśmy o weekendzie u babci z Kają.

Błąd.
Należy o tym rozmawiać tuż przed wyjściem do babci. W innym przypadku następuje histeria, płacz, rozżalenie i obraza na cały świat. Bo przecież ona chce teraz, już, natychmiast!!!

No dobra! Jak chcesz to nie ma sprawy! Pakujemy manatki, dzieciaka do wozu i wio! Będą jednodniowe wagary przedszkolne i trzydniowe szaleństwa z babcią.

Już widzę oczami wyobraźni co się będzie działo w niedzielę wieczorem... Strach się bać.

Halo? 2006-03-22 08:34:27

Kaja w ubiegłym tygodniu była chora. Przeziębienie, lekka temperatura i lekkie leki. Wydaje się, że wszystko jest już w porządku ale jednak kaszel został. Szczególnie po spaniu ją męczy.
Dzisiaj rano w samochodzie radio głośno gra, śpiewamy sobie w najlepsze i nagle Kajtka złapał kaszel. Muza gra dalej a ja z tyłu słyszę zamiast piosenki powtarzane co jakiś czas "halo? halo?". Takie dość ciche i z dużym znakiem zapytania.

Okazuje się, że to służy weryfikacji dźwięczności głosowej ;) Po zakasłaniu jest "halo?" i jeśli coś w głosie rzęzi trzeba znowu zakasłać. Kolejne "halo?" i tak do osiągnięcia satysfakcjonującego brzmienia głosu.

W porannych wiadomościach podali, że w stolicy znaleziono 40 martwych gołębii. Zanim usłyszałam coś więcej Kaja walnęła mi wykład:
- A wiesz mamo? Jak zobaczysz chorego ptaszka to go nie można dotykać. A jak w ogóle dotkniesz ptaszka to musisz bardzo dobrze umyć rączki. No i nie wolno zbierać piórek, wiesz?

No proszę.
Teraz już wiem :]
W szafce przedszkolnej znalazłam nawet skopiowany komunikat Ministra Zdrowia na ten temat.
Znów jestem pod wrażeniem.

Bojkot 2006-03-21 13:20:23

Wszystko było super od pierwszego dnia mojego powrotu do pracy, czyli od ostatniego tygodnia listopada.
Natalia ssała moje odciągnięte mleko z butli aż furczało.
Nagle, nie wiadomo dlaczego, postanowiła się zbuntować. Wczoraj nie wypiła ani kropli. Na sam widok butli dostaje wścieku i nie ma zamiaru wziąć smoka do paszczy.
Wody czy rozcieńczonego soczku też nie pije skubana. O co chodzi, o co chodzi???

W nocy bardzo kiepsko spała i dość kiepsko ssała. Ja dziś chodzę na rzęsach i zachodzę w głowę co może być przyczyną bojkotu.

Więź 2006-03-20 09:26:45

Zamurowało nas wczoraj wieczorem z Siemionem. Wzruszenie odjęło nam mowę i długo z niedowierzaniem patrzyliśmy to na siebie, to na dzieciaki próbując przetrawić emocje. Wszystko za sprawą Kai, ale może od początku...

Weekend jak zwykle był pełen atrakcji. Kaja nocowała w piątek u babci, w sobotę byliśmy na urodzinach dwóch Kajovych ciotek, a w niedzielę znów u babci na obiedzie urodzinowym.

Przed wieczorynką spakowaliśmy wszystkie manatki, Małego Grzdylka prawie na śpiąco włożyliśmy do fotelika i jazda do domu. Natka po drodze znowu przycięła komara a w czasie prób zapanowania nad wszystkimi kurtkami, butami i bagażami siedziała w foteliku i czekała na swoją kolej.
Siemion chory i zmęczony, ja powoli się też rozkładam więc jedyne o czym myśleliśmy to oporządzić towarzystwo i walnąć się do wyra. żadne z nas z pewnością nie oczekiwało emocjonalnych uniesień. Nic bardziej mylnego.

Kaja pobiegła do pokoju włączyć sobie płytę z muzyką. Byłam pewna, że nie ma już za wiele energi i zaraz padnie na nos, a tu proszę - tańce i śpiewy jej w głowie. Z głośnika popłynęła angielska piosenka "Good Morning,
Good Morning, Hello, Hello to You". Kaja jak tylko ją usłyszy zaczyna biegać po mieszkaniu, żeby z każdym się przywitać. Łapie za rękę i śpiewa "good morning, good morning...".

Przybiegła do mnie po czym poleciała do przedpokoju. Za 2 sekundy wróciła i z przerażeniem w oczach i płaczem w głosie krzyknęła bardzo szybko i ledwo zrozumiale

- A gdzie jest Mały Grzdylek?!?!

Zanim do nas dotarło o co jej chodzi, zdążyła się bardzo rozpłakać. Była szczerze przerażona, bo zginęła gdzieś Natalka, która przecież powinna być w foteliku.

Długo dochodziła do siebie. Była bardzo roztrzęsiona, a my siedząc przy Natalce bawiącej się tuż obok sprzętu grającego, który Kaja przed chwilą włączała, pocieszaliśmy, tuliliśmy i nie mogliśmy się nadziwić tej reakcji. Spontanicznej, szczerej, żywiołowej i niesamowicie poruszjącej.

Dla mnie to był pierwszy tak bardzo namacalny znak więzi rodzinnej od kiedy jest nas czworo.

Mateusz z Rybnika 2006-03-10 09:29:19

Często robię zakupy w Tesco i widziałam tam plakat o zaginięciu 8-letniego chłopca, Mateusza z Rybnika. Na zdjęciu - śliczna, delikatna buźka, ciemne włosy, po prostu ładny chłopak i szkoda mi było, że zaginął. Miałam nadzieję, że może jednak się odnajdzie...

Dziś rano w wiadomościach usłyszałam, że Mateusz szedł na sanki na górkę 500m od domu. Nie doszedł tam. Dorwało go dwóch pijanych bandytów. To nie ludzie, to jakieś parszywe szmaty! Zgwałcili, zmasakrowali i wyrzucili chłopca na mróz. Mateusz nie żyje.
Ponoć byli tak pijani, że nie potrafili wskazać gdzie to zrobili.

Jak coś takiego słyszę to aż mnie wszystko boli. Łzy złości, bezradności i żalu napływają do oczu a wyobraźnia stawia przed oczami sceny tej tragedii.

Co ja mam zrobić, żeby chronić swoje dzieci?? Nie mogę ich posłać samych na sanki w wieku 8 czy 10 lat? Nie mogą iść same do sklepiku osiedlowego?
Mam wrażenie, że coraz więcej zwyrodnialców chodzi po tym świecie i nigdy nie można się czuć zbyt bezpiecznie.

Oby ci dwaj bandyci trafili do celi innych bandytów, takich, którzy brzydzą się pedofilią i nie mają żadnych skrupułów. Niech im tam będzie tak źle, żeby żałowali, że się w ogóle urodzili.

Coś na literę N 2006-03-07 13:49:11

Kaja lubi się bawić słowami. Często (przyniosła to oczywiście z przedszkola) bawi się w mówienie jak robot (sylabami z klaskaniem) lub jak 'guma' (rooooozciąąąągaaaaa samogłoski). Potrafi też bezbłędnie nazwać wiele głosek. Pyta mnie np. - mamo? a wiesz na jaką literę zaczyna się słowo "tobołek"?
- no na jaką?
- na literę T
I tak z bardzo różnymi głoskami/literami.
Nauczyła się też pisać literki T, A, M i pisze na swojej tablicy np. AMAM. Woła mnie i z dumą oznajmia, że napisała MAMA.

Ostatnio natomiast rozbawiła nas kolejną swoją zagadką (ona lubi być zagadkowa ;) )

- Włączcie mi grę na komputerze
- a jaką byś chciała?
- hmmm... może taką na literkę... en
Myślę... Siemion myśli... I nic.
- Chyba nie znamy takiej gry
- No jak to nie?!? Włączcie mi Encyklopedię!

Zabawowy weekend i sprawa stanika 2006-03-07 08:36:47

Mam w domu dwa ranne ptaszki.
Jeden, ten mniejszy, budzi się na dobre w okolicach godziny 5:10. Ten większy w weekend nieźle mnie zaskoczył bo też zaczynał ćwierkać przed 6-tą rano.
Natalia - kiedyś śpioch nad śpiochy - daje mi teraz nieźle w kość (ja wiedziałam, że tak będzie!) Chciałabym ją odzwyczaić od jedzenia w nocy a jednocześnie jeszcze nie rezygnować z karmienia piersią. Nie mam w tym doświadczenia ale nie sądzę, żeby Mała była tym zachwycona przez kilka pierwszych nocy, ale jak będzie dostawała tylko wodę to w końcu zaskoczy, że jeść należy w dzień, a w nocy się śpi.
Teraz młoda zasypia około 20-tej i budzi się około 1-szej. Zjada odrobinę i zasypia, ale takim byle jakim snem. Jak ją odłożę do łóżeczka to od razu się budzi, a jak zostaje ze mną to też wierci się, kręci i z dużą częstotliwością podłącza się do kranu wypijając cztery i pół łyka...

Mimo porannych pobudek weekend był całkiem udany. W sobotę jeździliśmy trochę po mieście - budowa, zakupy, IKEA... W tej ostatniej Kaja po raz pierwszy sama chciała zostać w Smaland. Dobrze się tam bawiła, ale miała też mały wypadek - przewróciła się i ma strupek na brodzie. Przed upływem godziny poprosiła panią, żeby po mnie zadzwoniła. Fajnie, że już się ośmieliła do takich miejsc.

W Niedzielę wybyłyśmy rano z dziewczynami z domu na pół dnia. Okazało się, że jedyna sala zabaw czynna w niedzielę od 9-tej jest na Jelonkach... Trudno. Wsiadamy, jedziemy, testujemy. To trzeci wypad na hocki-klocki w tym tygodniu, ale tak się złożyło i już.
Byłyśmy pierwszymi gośćmi w Kolorado. Słyszałam wiele dobrego o tej sali, ale niestety byłam rozczarowana. Po prostu Kaja jeszcze jest trochę za mała i nie radziła sobie w wielu miejscach. Czasem zostawiałam Młodą w foteliku i zasuwałam do rury za Kajtkiem, żeby jej coś pokazać, pomóc, pocieszyć. Na szczęście jak pojawiło się więcej dzieciaków, Kaja znalazła koleżankę. Zuzia miała 7 lat i trzymając Kaję za rękę wszystko jej pokazywała, pilnowała i pomagała. Nie pierwszy raz widzę, że taka różnica wieku dla obu stron tworzy fajny duet.
Po szaleństwach w rurach, strzelaniu armatami pneumatycznymi i nurkowaniu w kolorowych kulkach ruszyłyśmy w stronę domu. Po drodze pojechałam do myjni, bo nie bardzo było widać kolor mojego samochodu. Wzięłam Natkę na kolana i przytuliłam do siebie, bo oczekiwałam wielkiego "boja". Chwila strachu była, ale potem to już głowa latała na wszystkie strony, łapki stukały o szybę i oczy wychodziły z orbit z ciekawości co się dzieje.

Po obiedzie miałam iść sama na basen, ale zrobiło się wyjście grupowe. Dołączył do nas Maciek i pojechaliśmy w piątkę. Po drodze Kaja sprawdzała czy wszystko wzięłam.
- Wzięłaś moje klapki?
- A czepek?
- Rękawki też są?
- No a mój stanik?


- Stanik? Do czego Ci stanik?
- No jak to? Potrzebny na basen!
- Może miałaś na myśli kostium?
- Tak, kostium. No ale Ty przecież nosisz stanik?
- Tak, ale nie na basen. Na basenie wystarczy kostium.
- Ja też będę nosiła stanik. Jak będę duża to urosną mi cycki, bo teraz jestem mała i nie mam cycków.

Siemion spytał - a nie mogą być takie jak u chłopaków? Dlaczego cycki rosną?
Oburzonym i zdziwionym tonem:
- No jak to po co? (tu odwróciła się do okna i intensywnie myślała, ale nic do głowy nie przychodziło)
Cichutko podpowiedziałam, że przecież wszystkim dziewczynom rosną!
Siemion drąży temat:
- A po co mama nosi stanik?
Znowu oburzona. Dlaczego ona ojcu musi tłumaczyć TAKIE proste rzeczy???
- No jak to po co? żeby jej cycki z mlekiem na podłogę nie spadły!

Wspomnienie 2006-03-03 08:33:32

Wciąż jestem zadziwiona poranną rozmową z Kają.

Zaczęło się tradycyjnie od oceny dnia. Wczoraj był pochmurny i smutny, a dzisiaj znów Kaja z radością wykrzyknęła "Jaki piękny dzień!". Rzeczywiście słońce, śnieg na polach, które rano mijamy (tak, tak - pola), szron na gałęziach drzew... Miód malina :)

Potem Kaja odpłynęła gdzieś myślami i dłuższy czas nie było jej słychać. Ale jak coś powiedziała, to już powiedziała.
- Mamo? Kiedy pójdziemy na basen? Ale ten ciemny z rzeką i rurą do zjeżdżania tylko ten taki jasny, otwarty i niebieściutki. Ten, na którym spotykałam się z Amelką.

Może nie powinna, ale jednak opadła mi z hukiem szczęka na kolana. Byłam pewna, że dla Kai Egipt to jakieś tam ewentualnie mgliste majaki. To w końcu było prawie rok temu. A tu proszę!

Dodała jeszcze, że jak już będziemy szły na ten basen to mam jej wziąć picie i dwie kanapki!



Jak tłumaczyłam Kai, że Natalka jest jeszcze trochę za mała na takie podróże to zapytała "A kiedy już Natalki nie będzie na świecie, żebyśmy mogły pójść na ten basen?"
Zdesperowana jest jak widać :)

Siemion cycaty 2006-03-02 13:39:12

Czyli cycat z Siemiona:

A może to u nas taka rodzinna przypadłość, że każdy każdego tak strasznie kocha :)
Matula - Tatula,
Tatul - Kajula,
Kajul - Natula a
Natul - Mamula.

I tak każdy każdemu przekazuje ten kawałek Sercula.

:)


Szaleństwo na parkiecie 2006-03-02 12:05:57

Wszystko wskazuje na to, że niebawem będzie podłoga w naszym nowym domu. Dziewczyny już postanowiły poszaleć na parkiecie. Muzy tylko brakowało



Ekipa, która kładzie nam podłogi, glazurę terakotę, itp okazała się bardzo romantyczna, bo weszli na budowę i pierwszą noc tam spędzili w Walentynki :)

Nie mogę się doczekać efektów ich pracy. To jest już ten etap kiedy z dnia na dzień są duże zmiany i wszystko coraz bardziej cieszy (jeśli dobrze robią ;)

Właściwie to powinniśmy teraz zrobić parapetówę. W końcu parapety już są, a potem podłogi będzie szkoda :D

Kiedy będzie wiosna? 2006-03-01 09:42:19

- Mamo? Kiedy ta zima sobie pójdzie?
- Nie wiem Robaczku. Podobno ma z nami jeszcze trochę zostać.
- Ale ja bym chciała, żeby zima puściła już wiosnę, bo nie mogę się doczekać kiedy pojedziemy nad to morze!

Tu zaczęła się kolejny raz długa rozmowa o tym kiedy pojedziemy nad morze. Głównym wyznacznikiem jest Natalia. Mam nadzieję, że nie zacznie mi dziewczyna chodzić za miesiąc, bo co ja tej biednej Kai powiem...

Dodam jeszcze, że ciągle Kajtek mnie kładzie na łopaty swoim podejściem do siostry. Wstaje rano i pierwsze jej słowa to:
- A gdzie jest Natuś?

Jak już ją znajdzie to całuje, głaszcze i gada po swojemu różne słodkości.
Wczoraj Natalki rękami przyniosłam Kai piżamę do łazienki. Miałam wrażenie, że Kaja się popłacze ze szczęścia, że ma taką wspaniałą siostrzyczkę! No szczęka mi opada i czasem nie wiem jak reagować.
Oby nie przeszła ze skrajności w skrajność.
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: malinka
mail: malynia100@wp.pl

miasto: Warszawa

W Malinowym Domu czyli leniwie-letnie, kolorowo-jesienne, iskrząco-zimowe i odświeżająco-wiosenne zapiski niecodzienne.
dzieciaki:
»Kaja
ur. 2002-12-24

» Natalia
ur. 2005-07-23

»Jagoda
ur. 2010-09-08

mój foto.dzieciak
A fe!
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-07-21


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: