Malina Rozczulona 2007-08-22 09:17:42

Wydawało mi się, że nie jestem ckliwa. Czasem to nawet myślę o sobie gruboskórna i mało wrażliwa! Może i dobrze myślę, bo łezki nie uroniłam, ale nie powiem, żeby wczorajsze przywitanie, szczególnie przez Natalię, nie zrobiło na mnie wrażenia.
Plany znowu się zmieniły i zamiast dziś, odebraliśmy dzieci wczoraj w Łomży, w arcy romantycznej restauracji McDonalds. Wpadliśmy tam z Siemionem głodni jak wilki i wchłonęliśmy po zestawie czekając na 'przychówek'. Dziewczyny wysiadły z samochodu dziadka i wyciągały wysoko szyje skanując wielkimi oczami każdego po kolei.
Kaja najpierw rzuciła się na tatę a Natalia po chwili zawahania wtuliła się we mnie jak mały koala. Przez dobre pół godziny siedziała ze mną, patrzyła się, co jakiś czas mocno mnie przytulała a ja ją całowałam i nie mogłam się napatrzeć. W domu też nie odstępowała mnie na krok.
Kaja przywitała się czule ale tylko raz i wystarczy. Natka witała się dopóki nie zasnęła o 22:30.

Tym samym rocznica ślubu zamiast krewetkami królewskimi z czarnym ryżem została uczczona powrotem dzieciaków.

I dobrze :)

A dzieci nadal brak 2007-08-20 08:36:39

Mieliśmy jechać po dziewczyny w sobotę i wrócić z nimi do domu w niedzielę. Brakowało mi ich, ale czułam troszkę niedosytu słodką wolnością (od poniedziałku wieczorem do soboty).
W sobotę po kilku uzgodnieniach i telefonie do teściów ustaliliśmy, że spotkamy się w Łomży w środę i dokonamy przerzutu dzieciaków z jednego wozu do drugiego. Kaja w ogóle się tym nie przejęła, a może nawet trochę ucieszyła a Natalka wracając ze spaceru już doskonale poznaje gdzie mieszka i woła "domek, domek!".

Praktycznie zaraz po tych ustaleniach zrobiło mi się źle i nieswojo we własnym domu. Już się 'naodpoczywałam'! Wracajcie łobuzy!

Na szczęście wczoraj cały dzień spędziliśmy z Siemionem poza domem i to tak pożytecznie jak chyba jeszcze nigdy. Wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy do centrum (20 km w jedną stronę). Naszym celem było Muzeum Powstania Warszawskiego. Tuż przed wyjazdem moja mama zapytała czy rezerwowaliśmy bilety, bo tam przecież 3 miesiące się czeka... Nie przejęliśmy się tym na szczęście za bardzo i spędziliśmy 3,5 godziny z przewodnikiem i kolejne 1,5 godziny sami w tym wyjątkowym miejscu. Na pewno pójdę tam jeszcze nie raz z dziećmi, ale tylko bez nich mogliśmy sobie pozwolić na tak beztroską kontemplację historią Warszawy.
Myślę, że mieliśmy duże szczęście trafiając na przewodnika, który opowiadając niektóre historie i anegdoty wciąż miał wilgotne oczy. Wkłada dużo serca w to co robi, dlatego nawet nie zauważyłam, że chodzimy z nim ponad 3 godziny.

Polecam wszystkim taką wyprawę z całego serca.

Innymi słowy niedziela minęła pod znakiem sportu, patriotycznych uniesień i przekonania, że nie zawsze należy wierzyć mamusi/teściowej :)

PS. Nawet mnie zadek nie boli po tych 40 km na rowerze. Trochę mam tylko zesztywniałe kolano :)

Redukcja 2007-08-02 09:12:21

Zostałam zredukowana. Jeszcze nie wszyscy w firmie o tym wiedzą. Ciekawe co powiedzą jak się dowiedzą. Pewnie nic.
Właściwie zmiana pracy bardzo mnie nie przeraża. Bardziej konsekwencje logistyczne związane z zawożeniem i odbieraniem 'przychówku' z przedszkola...

Moja mama prawdopodobnie odbierze babcię Martę z domu opieki i będzie się nią zajmować w domu, więc raczej czasu i sił dla wnuczek nie znajdzie. Być może trzeba będzie szukać opiekunki z prawem jazdy i samochodem.

A tak a'propos babci - w domu opieki lekarz stwierdził, że jeszcze nie widział w swoim życiu czegoś takiego - odleżyna na pupie babci, która miała średnicę 15 cm jest teraz niewielką, 3 centymetrową ranką. Pewnie niewiele z Was widziało odleżynę i nie życzę Wam tego. To była wielka dziura w ciele, tak głęboka, że można tam było pięść włożyć. Jak to zobaczyłam to pierwszy raz w życiu zrobiło mi się słabo i myślałam, że padnę na ziemię. Jestem w szoku, że tak ładnie to się goi.

Epidemia 2007-08-01 14:41:55

Na około 25 sztuk dzieci chodzących do przedszkola w wakacje ostało się mianowicie sztuk 8. Pozostałe chore na szkarlatynę.

Moje też chore, chociaż typowych objawów szkarlatyny nie posiadają. Może za parę dni coś się wykluje? Chyba że przy antybiotyku już się nic wykluwać nie będzie. Zobaczymy.

Ze skrajności w skrajność 2007-08-01 10:05:58

Przez prawie 5 lat zrobiliśmy tysiące zdjęć cyfrowych. Nie mam pojęcia ile ich może być, ale z pewnością duuużo. 
Przez te 5 lat wywołałam może jakieś 150 zdjęć i to głównie na prezent gwiazdkowy dla moich rodziców - album z pierwszego roku życia ich wnuczki. 
Po urlopie zawzięłam się. Zrobiłam dokładny przegląd fotek, dodałam do tunezyjskich tematów jeszcze urodziny Natalii i urodziny trojaczków plus kilka ulubionych zdjęć archiwalnych.
Suma sumarum wyszło jakieś 600 odbitek za jednym razem.
Muszę sobie wyznaczyć zadanie - 1 rok życia moich dzieci na tydzień - przejrzeć zdjęcia, wybrać te najlepsze i zamówić. Potem kupić albumy i wreszcie to wszystko uporządkować.

Mam kilka odbitek 20x30cm i zamierzam powiesić je na ścianie. Jak mi się to uda to oczywiście pokażę :)
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: malinka
mail: malynia100@wp.pl

miasto: Warszawa

W Malinowym Domu czyli leniwie-letnie, kolorowo-jesienne, iskrząco-zimowe i odświeżająco-wiosenne zapiski niecodzienne.
dzieciaki:
»Kaja
ur. 2002-12-24

» Natalia
ur. 2005-07-23

»Jagoda
ur. 2010-09-08

mój foto.dzieciak
Moje oczy
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-07-21


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: