Papuzie gadanie 2005-02-23 09:46:38

Zanim pojawiła się Kaja mieliśmy z Siemionem marzenie o posiadaniu w domu latającego i gadającego współlokatora. Miała nim być tzw. Papuga Szara, czyli żako.

Byliśmy nawet na wycieczce u hodowcy tych ptaków pod Częstochową. Widzieliśmy małe pisklaki karmione ręcznie i od pierwszych dni przyzwyczajane do człowieka, wielką ptaszarnię wybudowaną w ogrodzie podzieloną na 'pokoiki' dla każdej z par. Papugi miały pokój wymurowany, ogrzewany na zimę oraz na powietrzu wolierę na lato.

Napaleni byliśmy na tyle, że wpłaciliśmy już zaliczkę na pisklaka, którego mieliśmy odebrać w czerwcu 2002.

No i wtedy po pierwsze całkiem niespodziewanie wyszedł pozytywny test ciążowy, a po drugie zaczęliśmy bardziej racjonalnie myśleć o temacie. Taka papuga żyje 50-60 lat. Potrzebuje stałej opieki, towarzystwa i zainteresowania. Łatwo ulega stresom i jak zacznie chorować, to qniec. Co z naszymi wyjazdami? Gdzie mielibyśmy ją zostawiać i jak ona to przeżyje? A jak nie polubi dziecka i będzie je atakować?
itd., itp... Zrezygnowaliśmy.
Na pewno to była słuszna decyzja, ale marzenie jednak cały czas jest tylko na razie trochę uśpione.

Zawsze jak jestem w pobliżu sklepu zoologicznego - chetnie ogladam papugi. W ten sposób trafiłam na Facego :) Szarego samczyka papugi falistej. Najpierw chciałam go oswajać i zostawić samego, ale tak na mnie smutno patrzył, że dobrałam mu dziewczynę.
Kaja nadała im imiona: Boni i Facy. Czasem latają u Kajtka w pokoju i aż dziw bierze ile to daje radości, jak takie latające stworzenie usiądzie na palcu i poskubie sobie jabłko.
Brudzą koszmarnie. Hałasują niemiłosiernie. Trzeba im dawać jeść, sprzątać, a nawet z nimi gadać ile wlezie. Ale co tam. Fajne są i cieszę się, że je mamy. Chciałabym tylko załatwić im nowy dom, taki duży i wygodny, bo teraz im trochę ciasno.

Kaja czasem mówi 'kocham moje papużki', ale ona kocha też Krecika z bajki i Mysię, więc nie przywiązuję zbyt dużej wagi do tych zwierzeń ;)

Tekst dnia, a może nawet tygodnia. 2005-02-21 09:15:40

Wczoraj wieczorem, po małej eskapadzie do świecącego pustkami centrum handlowego w celu obejrzenia wanny, pieca kaflowego, kominka i zrobienia zakupów spożywczych, zorientowałam się, żem wyrodna matka i nie zmieniłam dziecku pieluchy od jakichś 5-ciu godzin :-o Tak się zbierałam do wyjścia, że wszystko zrobiłam i wzięłam co trzeba, ale dzieciakowi pieluchy nie zmieniłam...

Idziemy do łazienki, kąpiel już przygotowana, rozbieram małą i robimy test temperatury wody. Okazuje się za ciepła, więc dolewam zimnej, a Kaja w tym czasie siedzi w rozkroku na ręczniku.

I tu właśnie pada TO pytanie:
- A co to tak ładnie śmieldzi?

Fakt. Zapaszek nietęgi.

Sny kolorowe jak tęcza 2005-02-17 10:49:36

Dzisiejsza noc w dużym skrócie:

Godzina 3:00 - płacz, którego nawet nie usłyszałam. Siemion poszedł do Kai, a ja dołączyłam dopiero po jakimś czasie.

Diagnoza - gluty w nosie utrudniające spanie i wnerwiające niesamowicie małego robaka.

Rozwiązanie - syropek, coś ciepłego do picia, Pinosol pod nos i spać.
Niestety sen był krótki.

Godzina 4:00 - pobudka. Od razu zrywam się na równe nogi. W końcu Siemion też przeziębiony i z lekką gorączką, więc niech się chłopak wyśpi.

Gluty nadal przeszkadzają :(
Zaczynam tłumaczyć koleżance córce, że najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji są kropelki do noska (no naprawdę nie chciałam jej tego robić na siłę).

- Jak zrobimy małe psik-psik do noska, to będzie o wiele lepiej. Obiecuję.
K- Nie!!! Ja nie chce psik-psik!
- A przeszkadza Ci katar?
K- Tak
- Kropelki się z nim ładnie rozprawią i będziesz mogła spać.
K- Nie chcę! Nie rób mi psik-psik.
- Proszę Cię Kajutku. Pozwól mi wpuścić kropelki do noska.
K- NIE! NA TO CI NIE POZWOLÊ!!!

No i niestety musiałam dzieciakowi na siłę zaaplikować lek o działaniu niemal natychmiastowym. Rzeczywiście za moment Kaja spała, ale przed piątą zaczęła mnie wołać, żebym ją jeszcze pogłaskała.

Wchodzę do niej i z tzw. 'głupa' zapytałam - 'mogę się położyć koło Ciebie?'

Tym sposobem wylądowałam u Kai w łóżeczku, pod kołdrą w stworki-potworki i pod tęczowym baldachimem.
Moje dziecko od razu miało świetny humor.
K- Lezymy pod teczą i robimy sobie gili-gili pod paszkami :D
... tu malina posłusznie gilgocze siebie sama i głupawo chichocze co wywołuje wielką radość potomka
K- Dlacego jeszcze nigdy nie spałaś pod tęczą?
- bo tylko Ty masz takie super tęczowe łóżeczko

Chwila ciszy.

K- Dlacego jeszcze nigdy nie spałaś pod tęczą?

To pytanie padło chyba z 7 razy zanim Kaja na dobre zasnęła, a ja razem z nią.
Śnił mi się Siemion, śniła mi się koleżanka, która niedawno przeprowadziła się do nowego domu i opowiadała o swoim super architekcie, śniła mi się następna koleżanka, u której dawno nie byłam i nie wiem czemu w tym śnie ona znowu brała ślub ze swoim mężem... Niezły wynik jak na godzinę snu. Coś w tej tęczy musi jednak być :)

Wierszyki i słowotwórstwo 2005-02-14 09:44:22

Siemion ostatnio uczył Kaję wierszyków. Dwa wierszyki w wykonaniu Kai brzmią następujaco:

Wpadła gluska do faltuska
a za gluską dwa jabłuska
a śliwecka nie chciała wpaść
a śliwecka nie dojrzała


drugi:

Posła Ola do sedskola
zapomniała palasola
bo palasol był zepsuty
pomałane sytkie dluty


Najbardziej zawsze poprzekręca ten pierwszy, a w drugim słowo 'połamane' jest ponad jej możliwości, ale brzmi to wyjątkowo słodko.
Próbuję sobie przypomnieć co ona jeszcze tak śmiesznie mówi...

- Ty Maćku idź tędy, a ja przez tunel będę idła


- Lozeblaj mnie! (czyli oczywiście rozbierz mnie)

Jeszcze do niedawna mówiła:
- Znajdź mi tą duzą lybę z łamymi lybkami!
ale teraz już jej wychodzi 'z małymi'

Bardzo mi się też podoba jak Kajtek komponuje piosenki z własnym tekstem, albo mówi do nas po "japońsku" i chce żebyśmy powtarzali. Słowa są mniej więcej takie:
matink, pitalk, kumont, satonk, kipeln, lolik, itp...

Nie za chłodno? 2005-02-09 08:51:31

Jadę dziś do pracy.
Godzina 7:30, termometr wskazuje temperaturę -13 stopni, ale w samochodzie ciepełko, nie ma się czym martwić.
Staję na światłach i oczom nie wierzę. Przez przejście dla pieszych dziarsko przejeżdża na rowerze młody tatuś.
Z tyłu - fotelik.
W foteliku - dziecko.
Pewnie jadą do przedszkola :)

Dzieciak opatulony tak mocno, że właściwie ruszyć się nie może. Na głowie czapa z baranicy i gruby szalik owinięty tak, że widać tylko szparki oczu.

Nie ma co. Trzeba się hartować!

Kropelki i Pam_Pu_Li_Nek 2005-02-08 13:25:20

- co to jest?
- kropelki do przemywania oczu albo noska.
- mojego?
- tak
- i twojego?
- mojego też
- i tatusiego?

...

Kaja nie chce wyjść z wanny dopóki cała woda nie spłynie. Wczoraj siedzi ten golas w pustej wannie, przykłada usta do jej dna i krzyczy:
- Papugi! Wracajcie z kina!!
yyyy
- to papugi poszły do kina?
- no tak!
- a na jaką bajkę
- na bajkę o Pam... Pu... Lin... Ku (po każdej sylabie chwila zastanowienia)
- a co to takiego?
- Pampulinek to taki wielki kosz i papugi sobie w nim gadają!
hmmm... Zna może ktoś taką bajkę?

Lumpik, czyli mały lump? 2005-02-07 11:05:23

- Tato? Jak robią słonie?
Tata nadyma usta i wydaje odgłos paszczowy, wyraźnie trąbiący.
- Mamo! Idziemy do kina na Hehalumpy!Tam będzie taki groźny słoń i będzie trąbił!

Plan niedzieli był następujący: w południe kino, po kinie smaczny sen w samochodzie w drodze na obiad u babci. Obiad zje matka i córka, a tata naprawi dziadkowy komputer ;)
Nagłe pogorszenie humoru i płacz dzieciaka w okolicach 11:40 zaskutkował niespodziewanym atakiem snu i pokrzyżowaniem naszych planów.



Oczywiście obiad był, naprawa komputera była i Hefalumpy też, tylko że wieczorne. Debiut kinowy bardzo udany.
Kaja wracając do domu wydawała dźwięki paszczowe plująco-pierdzące, wiernie naśladując tym samym Lumpika - głównego bohatera bajki, który nie miał jeszcze całkiem opanowanego trąbienia na słoniowym nosie.

PS. Hefalumpy wcale nie są takie straszne :)

Kaja zbilansowana 2005-02-01 15:01:45

Z opóźnieniem, ale wreszcie dotarliśmy z Kają na bilans dwulatka.

Dzieciak zdrowy i różowy.
Ma wszystkie zęby przysługujące w tym wieku,

wzrost 89 cm, waga 13 kg co oznacza, że jest w okolicach 75 centyla,

widzi,

słyszy,

nie zezuje,

umie połączyć dwa wyrazy :D (chociaż u lekarza mówiła tylko 'Tak' i 'Nie' dopiero wychodząc zapytała mnie 'A gdzie jest moja żółta łyżeczka?')

układ krążenia prawidłowy

długość kończyn równa

problem zdrowotny - krzywe nogi.

Czyli wszystko cacy poza iksem, z którym wybieramy się do ortopedy w połowie lutego. Pewnie czekają nas jakieś ćwiczenia.

Nowością ostatnich dni, a konkretnie weekendu jest łóżeczko bezszczebelkowe nabyte drogą zakupu we wszystkim dobrze znanym, przyjaznym dzieciom, dużym, żółto-niebieskim sklepie :)

Kaja oczywiście dzielnie pomagała przy montażu, podawała i dokręcała wszystkie śrubki.



Tatuś nie mógł się oprzeć i kupił też baldachim-tęczę.
Myślałam, że przesiadka do innego łóżka będzie jakimś problemem, ale okazuje się, że musi być wygodnie i miło, a jak jeszcze jest tęcza nad głową to po prostu 'gites-majonez' (Siemion tak mówi, a Kaja już podłapała) i zero stresu. Już chyba zapomniała że kiedyś spała w innym meblu.



Tęczowo pozdrawiamy!
info: kliknij aby zobaczyc wieksze

autor: malinka
mail: malynia100@wp.pl

miasto: Warszawa

W Malinowym Domu czyli leniwie-letnie, kolorowo-jesienne, iskrząco-zimowe i odświeżająco-wiosenne zapiski niecodzienne.
dzieciaki:
»Kaja
ur. 2002-12-24

» Natalia
ur. 2005-07-23

»Jagoda
ur. 2010-09-08

mój foto.dzieciak
Nie przeszkadzaæ! Pracujê!
linki: archiwum
202420232022202120202019201820172016201520142013201220112010200920082007200620052004

poczatek: 2004-07-21


subskrybcja jeśli chcesz otrzymywać @ o nowych wpisach na tym blogu, wpisz swój adres e-mail poniżej: